"(...) Rozszczelnił mi się ten dziennik. Widzę to wyraźnie. Miał być odrobinę dęty i polemiczny, a staje się ponownie prywatną opowieścią zanurzoną w bieżączki. Nic w tym złego w zasadzie. Chodzi tylko o to, żeby mnie znowu nie poniosło. A lubię ten stan, kiedy mnie ponosi. Nic tak człowieka nie cieszy jak to, kiedy mu się pisze lekko i ze “szczerego serca”. Problem w tym, że jak mawiał bohater “Jeziora Bodeńskiego” Dygata - “wiele złego z tego wynika”. Więc szykuję się mężnie do wieczornego spaceru. Playlisty czekają żeby je odpalić i iść. W odwrotnym kierunku niźli szedłem przez ostatnie miesiące, ale jednak iść. Co z tego marszu w przeciwną stronę wyniknie - czas pokaże. (...)"