"(...) Więc naczytałem się w ten weekend o śmierci, aż mnie zaniosło do ojca na cmentarz, żeby mu opowiedzieć co tam u mnie słychać, jak sobie radzę i nie radzę, że jem za dużo słodyczy, a za mało warzyw, że nie mam z kim pójść na kawę i że raz mnie to smuci, innym razem mam na to wyjebane, bo w gruncie rzeczy lubię być sam ze sobą, chociaż bywa, że to jest towarzystwo wyjątkowo wkurwiające i umęczę się okrutnie, a od samego siebie ucieczki raczej nie ma - przy założeniu, że pragnie się pozostać przy życiu. I tak sobie z ojcem rozmawiamy z tymże ja siedzę, a ojciec leży i dobrze nam się rozmawia. Palimy razem papierosy, trochę wspominamy, a trochę sobie pomilczymy. Z cmentarnej kaplicy płyną dźwięki mszy żałobnej, tu i ówdzie kręcą się żywi, którzy przyszli do umarłych i być może snują się również między nagrobkami niewidoczni dla oka - martwi. (...)"