Starzeję się. No co tu dużo mówić. PESELoza wjeżdża z buta. I nie, nie mówię tu o jakimś bólu kręgosłupa, bo ten mnie rąbie z innych przyczyn i sam sobie na to zapracowałem. To samo ze słuchem.
PESELoza moja objawia się tym, że zacząłem czerpać przyjemność z dłubania w ziemi, patrzenia jak rośnie to co zasiałem (z córką włącznie ;) ) oraz mam mały ogród na balkonie. Męczą mnie tłumy ludzi, męczy mnie narzucane tempo życia, bo nie jestem szczurem. A tylko szczur może wyścig szczurów wygrać.
Ale nader wszystko chcę uciec z Warszawy na stałe, bo tymczasowo uciekam tak często, jak to tylko możliwe. I żyć.
Najlepiej czuję się w miejscach takich jak Skansen w Sierpcu. I to właśnie ten skansen odwiedzamy z rodziną regularnie.
Pocieszające jest to, że jak wychodzimy, to nie włącza się alarm. Może nie jestem AŻ TAK stary?
Ostatni, majówkowy trip do Sierpca możecie zobaczyć tu:
Trwa ładowanie...