Na dzień dobry kilka słów o tym, co do tej pory służyło za kompostownik. Była to europaleta koszowa o pojemności 1m3, co w przeliczeniu daje około 1.7 tony suchej ziemi. Ta nie była sucha.
Eurpaleta koszowa posiada otwierany, dzielony front (połowa w górę, połowa w dół), mniej więcej jak na zdjęciu.
Ułatwia to znacznie dostęp do zawartości, zwłaszcza jeśli tą zawartością jest kompost. Można sobie otworzyć dół i wygarnąć to, co już zdążyło się przekompostować. Tyle teorii.
Takie coś, zwłaszcza jeśli stoi w zmiennych warunkach pogodowych przez 20 lat na świeżym powietrzu traci swoje ułatwiające życie właściwości i zaczyna być ciężarem (dosłownie). 70 kilo zardzewiałego żelastwa + małe, wszędobylskie dziecko na działce. Nie chcę o tym myśleć nawet.
Zacząłem od ustawienia skrajnej palety i opróżnienia starego kompostownika. Cały kompost wyrzuciłem w miejsce, w którym docelowo będą rosnąć warzywa. 2 tony ziemi, łopatą. A wiesz, ja to mam bicek jak bocian łydkę, nie przymierzając.
Jak już wyjąłem cały świeżutki kompost, wyszarpnąłem to żelastwo z miejsca, w którym spędziło ostatnie dwie dekady i umieściłem tam pozostałe palety. Po drodze natknąłem się na służące za obrzeże kompostownika płyty chodnikowe 50x50cm. Je również wyszarpałem z ziemi. A palety skręciłem ze sobą.
Efekt tego, co udało mi się zrobić do tej pory jest tu:
Ciąg dalszy nastąpi zapewne w kolejny weekend :)
Trwa ładowanie...