Wczoraj po 22.00 próbował się do mnie dodzwonić Tomek Maroński (to on robił okładki do wszystkich Gamedeców w Rebisie). Odpowiedziałem sms-owo, że o tej porze nie mogę już rozmawiać - żona śpi, córka śpi, ja też za chwilę będę spał.
Zadzwonił dzisiaj, że wczoraj, wieczorową porą, skontaktowało się z nim (wreszcie!) moje wydawnictwo. I chcą okładkę. Szybko. Pogadaliśmy z Tomkiem jak za starych dobrych czasów, pośmialiśmy się, wysłałem mu trochę plików i teraz czekam na postęp jego prac. I bardzo się cieszę, że chcą "szybko", bo to oznacza, że być może książka "Gamedec. Love & Hate" wyjdzie przed Pyrkonem.
Tymczasem wracam do poprawiania tego, co napisałem po angielsku w pitchu pewnego serialu. Jak skończę - wysyłam do znajomych z Kanady (zaoferowali pomoc w tzw. proofreadingu. Fajnych mam znajomych, co?)
Ściskam Was środowo (dzisiaj jest środa, prawda?)
Trwa ładowanie...