"(...) Naturalnie, że przesadzam, ale do przesady mam skłonność od dziecięctwa. Zwracała mi na to uwagę moja matka, zwracał mi na to uwagę mój ojciec. Na przykład w tej chwili notuję te słowa siedząc na tarasie, a moje dłonie grabieją, co za chwilę uniemożliwi mi pisanie. Jeżeli to nie jest przesadne korzystanie z letniej aury, która o tej porze w Zakopanem zdecydowanie nie jest już letnia, to ja już nie wiem, czym to być może. Wracając do przesady. Pierwsza skomponowana przeze mnie opowieść fabularna, którą popełniłem mając lat pięć, była rodzajem horroru. Opowieść była dość krótka i mówiła wyłącznie o tym, co w niej najbardziej istotne. Fabułę można streścić w kilka sekund jak dobrze napisany scenariusz. Historia brzmiała mniej więcej tak: “Dziewczynka pojechała nad morze z rodzicami. Poszła na plażę, zabrała ją wielka fala i pozostały po niej tylko trepy.” Tak właśnie nazwałem jej obuwie: trepy. Tyle o mnie, o mojej przygodzie z literaturą gatunkową i o przesadzie. (...)"