"Fikcje. Dziennik"

Obrazek posta

"(...) W południe SMS z przychodni. Czy potwierdzam wizytę u laryngologa. Umówiłem się na nią trzy tygodnie temu. Jeszcze w Zakopanem, zaraz po ataku bólowym zatoki przynosowej. (wpadam w ton hipochondryczny, nie jestem jednak w stanie nic na to poradzić), więc SMS z przychodni, czy potwierdzam. Ponieważ jestem po terapii antybiotykowej, którą zafundował mi lekarz rodzinny, zatoka nie boli od kilku tygodni, zatem odpisuje, że "nie potwierdzam" i chuj. Nie będę płacił za nic. Zresztą mam inne wydatki. Któż ich nie ma. Ale moje życie musiałby należeć do kogoś innego gdyby nie wydarzyło się to, co wydarzyło się kilka godzin później. Mianowicie zatoka zaczęła pobolewać. Jakby złośliwie czekała na mój błąd, moją bezbólową pychę, moje pokładane w przypadkowej farmakologii, nadzieję. Jakby chciała powiedzieć: "Chciałeś chuju wykpić się z wizyty u specjalisty, to teraz masz nawrocik, a może po prostu antybiotyk nie na to, bo lekarz rodzinny to jednak nie laryngolog, tak jak kowal to nie dentysta, chociaż i jeden i drugi zęba wyrwać potrafi, i co ty na to pacjencie w dupę kopany?" (...)"

Post dostępny tylko dla Patronów

Aby zobaczyć ten materiał musisz być zalogowany

Zostań Patronem Zaloguj się

Zobacz również

"Fikcje. Dziennik"
"Fikcje. Dziennik"
"Fikcje. Dziennik"