Ustawka z Patronem Grzesiem.

Obrazek posta

Post z 24 stycznia 2023r.
------------------------
Godzina 2:00 budzik dzwoni.

2:30 wychodzę po przepysznym śniadaniu na zewnątrz, sypie, wieje i ślisko.

Wszedłem na drogę - bywało gorzej.

3:00 wsiadam na rower i widzę, jak ludzie wychodzą z knajpy, hehe.

Pierwsze kilometry jakoś lecą. Niby z wiatrem, ale bardziej bocznym.

Kilkanaście km przejechane, myślę - nie jest tak źle, ale muszę zjechać po napój na stację, bo zamarzła mi woda.

Droga ośnieżona, niski krawężnik którego nie zauważyłem na stacji i gleba.

Bolesna na lewy poślad. Szybko się pozbierałem i utykam do budynku.

Tam kawa i przemyślenia.

Już wiedziałem, że to będzie bardzo ciężki dzień.

Jadę dalej i na 25 km, kiedy śniegu nasypało już kilka cm uznałem, że ciśnienie 2.1 bara w moich szerokich oponach to za dużo na te warunki.

Ciśnienie w dół - o wiele lepiej.

Po 30 kilometrze warunki na drodze tragedia.

Autobusy stoją na podjazdach, samochody jadą 15 km/h.

Zdaje się, że mam większą przyczepność niż oni.

Po 5:00 dojeżdżam do Gliwic, tam widzę, że służby odśnieżające jeszcze nie wstały.

Dość duże zamieszanie. Trzeba popracować z kierowcami.

Przepuszczam każdy samochód. Chowam się za autobusami na przystankach, żeby mogli spokojnie ruszyć.

Po czasie wskakuję na chodniki i ścieżki rowerowe, nic nie jest odśnieżone.

Mijam w końcu rozległe miasto. Ruch się zmniejszył, śliskość narasta.

W Knurowie zdzwaniam się z Grzesiem. Wyjechał o 5:00 naprzeciw mnie. Widzimy się za dwa km.

Mija mnie samochód z kierowcą, który puka się w głowę.

Grzesiu mówi, że mijał wyjeżdżające z posesji auto, gdzie kierowca pukał się w głowę. To ten sam 😀

Pan trochę nie dowierzał, że ktoś może sobie radzić w takich warunkach.

Pogadaliśmy chwilę i jedziemy w stronę Żor, jednak już wiedziałem, że tam nie dotrę.

Za dużo czasu zajęła mi przebyta droga, więc skracamy dystans.

Wtedy wjechaliśmy na odcinek, który był pokryty świeżym lodo-śniegiem z podłużnymi koleinami wysokimi na kilka cm.

Jedziemy z małymi poślizgami, ale jedziemy… Ruch na drodze znikomy.

W Orzeszu nasze drogi się rozjeżdżają.

Jeszcze chwila rozmowy, przekazanie prezentu z kuźni i już mogę jechać pod wiatr.

Zaczął padać deszcz i zamarzać od razu.

Na mojej kurtce pojawił się lód. To pierwszy raz, kiedy gołoledź wystąpiła na mnie…

Cały rower był pokryty lodem.

Silny wiatr w twarz i kujący deszcz.

Dojeżdżam do Śląskich miast.

Drogi już tak mocno posypane, że wszystko się roztapia. Jest mnóstwo wody i błota pośniegowego.

Jestem mijamy przez samochody, które wjeżdżają w ten śnieg i dostaje kilka razy falą błoto-śniegu. Czuć sól na ustach.

Jadę przez Bytom i czuję, że już jestem cały przemoczony i to od 3 godzin.

Dojeżdżam do Tarnowskich Gór.

Wszedłem do sklepu po kawę, żeby poprawić morale i zastanowić się co dalej.

Czasu mało, a obiecałem być na 12:00.

Stoję chwile w sklepie, spoglądam na podłogę a tam ogromna kałuża.

Ruszając nogami widziałem jak z butów wydobywa się woda choćby z gąbki.

Rękawiczki można wykręcać. Na dworze cały czas w okolicy zera z małym minusem.

Tutaj uznałem, że jazda dalej nie ma już sensu.

Nie jechałem tego, żeby komuś coś udowodnić.

Spotkałem się z Grzesiem, to mi wystarcza.

Decyzja - jadę na pociąg.

Marzyłem żeby dotrzeć już do Marty i Jagny 💕

Wróciłem do domu i dopiero odetchnąłem.

To było prawie 10 godzin w ciągłym napięciu i stresie, że zaraz coś się stanie.

116 km w maksymalnym skupieniu.

Byłem wykończony psychicznie i fizycznie, jednak niczego nie żałuję!

Wiedziałem, że sobie poradzę w tych warunkach. Na drodze nie było niebezpiecznych sytuacji.

Kierowcy byli bardzo ostrożni, za co bardzo dziękuję, a ja zadbałem o swoje bezpieczeństwo współpracując z nimi.

Wiele razy dziękowali światłami awaryjnym.

Takie wyjazdy mogę polecić tylko bardzo doświadczonym kolarzom, którzy od wielu lat również są kierowcami. Trzeba rozumieć co się dzieje na drodze, żeby nie doszło do nieszczęścia.

Kiedy spotkałem się z Grzesiem widziałem w jego oczach lekkie niedowierzanie, co my tu robimy 👀

Jednak wiedziałem, że sobie poradzi.

Grześ jeździ ultramaratony i startuje w MTSie! Nie jedno już widział.

Wczoraj musiałem zrobić rozjazd po tej ciężkiej rajzie. Było ciemno, zimno i dżdżyście.

Po sobocie takie warunki to bajka.

Moja granica strefy komfortu znów została przesunięta…

Teraz poluję na kolejnego Patrona, żeby się umówić na ustawkę 😃

Dzięki za dobrnięcie do końca i pozdro 🤙🏻

 

Ustawka Zima

Zobacz również

Nocna ustawka z Patronem Tomkiem...
Nocna Jazda z Patronem Patrykiem...
Nocna ustawka z Patronem Dawidem...

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...