Post z 22 lutego 2023r.
-----------------------
To już kolejny wpis z cyklu, Kowal nie daje spać…
Jakoś się przyjęło, że moi odważni Patroni chcą spróbować się w nocnej jeździe.
W tym przypadku nie było inaczej.
Z Patrykiem Nowakiem znamy się od jakiegoś czasu. Wziął udział w Kalyckich Szutrach i w ustawkach.
Jednak dopiero od paru miesięcy znamy się bardziej, kiedy Patryk zadał mi pytanie: zrobić Ci stronę internetową?
No nie będę wybrzydzać
Strona www.kowalnakole.pl to jego dzieło i wciąż ją udoskonala.
Jest na nią wiele pomysłów i to są pomysły Patryka.
Ogólnie rzecz mówiąc, Pat jest członkiem zespołu KnK przy pracy nad wyścigami.
Z nieba mi spadł
Przejdźmy do dzisiejszego dnia.
Budzik zadzwonił późno jak na jazdę nocną, bo o 2:00. Postanowiłem skrócić czas przygotowania na rzecz snu.
Wyspany i najedzony wskakuję o 3:00 na rower i jadę do kuźni po prezent dla Patrona.
Tak się przyjęło, że jest to kuty otwieracz.
Na zewnątrz ciepło (+3) i bez śniegu, mrozu, lodu, wichury… czuję się nieswojo.
Pierwsze takie komfortowe warunki podczas nocnej jazdy.
Cisnę na miejsce spotkania i czuję, że moje nogi potrzebują regeneracji.
Dobrze się składa, bo umówiliśmy się na spokojną jazdę.
Dojeżdżam do ziomka i kierujemy się w stronę Woźnik, obczaić miejsce do startu Woźnickich Szutrów.
Mamy fajną miejscówkę, ale muszę to sprawdzić jeszcze za dnia.
Dalej do Koziegłów na rynek.
Tam fota, przekazanie prezentu i zawrotka piękną drogą do Cynkowa. Póki co wszystko po asfalcie.
Droga i czas leciały jak z bicza strzelił, a to za sprawą świetnej rozmowy.
Pierwszy raz mieliśmy okazję pogadać na luzie i powiem Wam, że czułem się jakbym znał Patryka od bardzo dawna.
Mamy wiele wspólnych tematów, nawet jesteśmy w tym samym wieku.
Przejeżdżając przez Woźniki żałowałem, że nasza ustawka niebawem się skończy.
Pocisnęliśmy szybszym tempem do miejscowości, gdzie Pat mieszka i czas się rozjechać.
Świetnie spędziłem poranek. Trzeba to kontynuować!
Jadąc do domu zjechałem na polną drogę pod Koszęcinem.
Zresztą na fragment trasy Koszęcińskich Szutrów.
W końcu jestem w terenie, a nie na asfalcie!
Przez zimę i aktualny maras (lubię to słowo, chyba nazwę tak kiedyś psa) w lesie od dłuższego czasu poruszam się po asfaltach.
Nie mówię, że nie lubię, ale co za dużo to i świnia nie zeżre…
Trochę mi się przejadł.
A na miękkim gruncie, natura, rzeka, mostek ze starymi dębami. Mega zatęskniłem za tym klimatem i zacieram ręce na nadchodzącą wiosnę, która puka już do naszych drzwi.
Wraz z tą rajzą przekroczyłem wyznaczone minimum, czyli 800 km na miesiąc.
W lutym już 845 a w tym roku 1632 kilometry. A gdzie tam koniec miesiąca Podaję tyle liczb, bo je zwyczajnie lubię. Wyznaczanie celów i ich realizację najbardziej!
Jednak nogi bolą… Zdrowo się odżywiam, mimo wczesnego wstawania wysypiam się jednak myślę coraz bardziej nad suplementacją.
Trzeba przyspieszyć to rege, bo z miłą chęcią utrzymałbym stan 300 km na tydzień. To mi w duszy gra!
Dzięki za wytrwanie do końca.
Zapraszam na mojego Patronite, może i Ciebie zainteresuje co tam mam w ofercie w zamian za wsparcie i będziemy mieli okazję niebawem spotkać się na ustawce
Uwielbiam te ustawki i poznawanie ludzi
Będąc Patronem masz również bonusy zapisując się na MTS! Info pod linkiem: https://kowalnakole.pl/mts/#zapisy
Trwa ładowanie...