Dokładnie rok temu o tej porze uruchomiłam moją zbiórkę crowdfundingową, po czym schowałem się pod pierzyną w łóżku, bo tak bardzo bałam się porażki, wyśmiania i zjadliwych komentarzy... Niewielu wie, że siedziałam w tym łóżku 4 dni - nikt, po prostu nikt, nie był mnie w stanie stanie stamtąd wyciągnąć. Pamiętam, że nie mogłam się ruszyć, no nie mogłam i tyle. Straszne uczucie.
Ktoś mógłby zapytać, dlaczego zależało mi na wydaniu książki? Przecież to tylko książka. To tylko marzenie. Będzie inne, będzie następne... Po co się tak przejmować?
Jak dla mnie warto. Bo umiejetność spełniania własnych marzeń określa wolność człowieka, daje mu to, co w życiu najpiękniejsze. A ja jakoś lubię być wolna. I myślę sobie, że nie ma nic gorszego niż poddanie się i przyjęcie do wiadomości, że jakiegoś marzenia nie da się spełnić albo że się nie powinno.
Dziś też siedzę, ale na kupce smoczych książek przygotowanych na Targi w Krakowie. Może nie promienieję samozachwytem, bo wciąż jest wiele do zrobienia, ale na pewno cieszę się całym sercem, że tyle już udało się zrobić. No i przede wszystkim jestem wdzięczna wszystkim, którzy pomogli mi na Polak Potrafi ? Trudno nawet opisać, jak bardzo ta pomoc jest dla mnie ważna. Bez tych osób nie byłoby mojej książki, a marzenie pozostałoby tylko marzeniem ? Dziękuję! Za siebie i za smoki ?
Trwa ładowanie...