"(...) Śmierć. W nadchodzącym tygodniu szykuje się jej coroczna feta. Znicze. Korony bukietów. Zapach unoszącej się nad milionem grobów woni topniejącej stearyny. Panie i panowie sunący w eleganckich płaszczach, jesionkach, paletkach. Być może, jeśli pogoda będzie tak łaskawa i zrobi się w chuj zimno, jakieś futerko lub futrzany kołnierz. Kiedyś towarzyszyłby temu zapach naftaliny, bowiem w dniu Święta Zmarłych następowało uroczyste, pierwsze w danym roku wietrzenie okryć wierzchnich wyciąganych tego dnia z przepastnych szaf, pawlaczy, meblościanek. Dzisiaj wygląda to nieco inaczej, ale ten sam teatr dzieje się w identycznej przestrzeni. Śmierć. (...)"