"(...) Zresztą choroba sama w sobie może być bezpiecznym schronieniem. Bezpiecznym w kontrze do tego, co na zewnątrz. Choroba to jest zawsze jakiś rozpad, więc ostrożnie z tym “bezpiecznym schronieniem”. Ale było nie było nawet choroba potrafi zapewnić jako taką strefę komfortu i o nic więcej w zasadzie nie trzeba się martwić. Chory jest chory. Chory ma do odegrania swoją rolę i ją odgrywa z większym lub mniejszym zaangażowaniem. Naturalnie do chorowania też trzeba mieć talent. Chorowanie może okazać się rolą życia jeśli zostało się dobrze “obsadzonym” i gra się “po warunkach”. Moja babka “chorowała” przez całe życie i konsekwentnie ją to chorowanie przy życiu trzymało. Rola chorej odpowiadała jej tak bardzo, że udało jej się przeżyć tych, którzy w swoim życiu grali “po witalności i po afirmacjach”. A ona zrobiła z choroby swoją metodę i do dziś dnia wspominam jej aktorskie popisy. A była wielką aktorką. Swoją rolę chorej pogłębiała nieustannie. Nieustannie nad rolą pracowała doskonaląc swój warsztat, kiedy wokół umierali inni, moja babka wychodziła do kolejnych bisów. Publiczność biła brawo, a ona jak trująca roślina mieniła się wielością barw. Tak że da się - jeśli się gra “po warunkach”. (...)"