"(...) Poza tym nieznośna bezsenność. Przez kilka ostatnich nocy niemal nie zmrużyłem oka. Siedzę do późna, zalegam przed 2:00 i leżę gapiąc się w sufit jak w ekran. A jeśli człowiek gapi się w ekran, to mu się na tym ekranie wyświetlają obrazy. Leżę więc i korzystam z repertuaru mojej bezsenności, a im dłużej to robię, tym bardziej jestem przekonany o tym, że nie zasnę. A jeśli jakimś cudem zapadnę w sen, to i tak wybudzę się z niego po godzinie i tak do bladego świtu, który w grudniu jest dużo gorszy od zmroku. Bo zmrok grudniowy oznacza, że nie będzie musiał człowiek przez kilkanaście godzin przyglądać się światu w ohydnych grudniowych dekoracjach. Świt w grudniu oznacza natomiast coś dokładnie odwrotnego, a to samo w sobie jest źródłem stanu przygnębienia, a przecież trzeba jeszcze ten dzień przeżyć. Jakoś się z nim uporać. (...)"