"(...) Kilkanaście minionych miesięcy przeorało mnie i moich najbliższych. Paradoksalnie jestem za to życiu wdzięczny, bo chyba zaczynam rozumieć, co ma dla mnie największe znaczenie, a to jest zawsze jakiś spokój. Lepiej jest wiedzieć niż nie wiedzieć. Chociaż lepiej nie wiedzieć zbyt wiele. Nic tak człowieka nie pozbawia radości w tak zwanym życiu codziennym niż to, że wie za dużo. Wolałbym na przykład nie wiedzieć, że trwa wojna, która wcześniej czy później się tutaj zjawi i wszystko odmieni. Wolałbym nie wiedzieć, że moje dzieci będą tego świadkami i wolałbym nie wiedzieć jak to się może dla nich skończyć, a wiem to ponieważ pół życia czytałem o wojnach i niezdrowo interesowałem się ich wpływem na ludzkie życia. Wpływem na poziomie codzienności, bo to, że wojna to jest mundur i pocisk to jest jasne, ale wojna to jest w równym stopniu stan ducha, to jest niepokój i gotowość na to, że nie ma żadnego “kiedyś”. Sam fakt istnienia “teraz” powinien być czymś z czego czerpie się radość i za co jest się życiu wdzięcznym. Z drugiej strony można przecież uprawiać tę filozofię w “czasie pokoju” jak chcieliby na przykład buddyści i ci, którzy myślą podobnie. (...)"