“Jarkiem się nie martwcie. On nie ma emocji.” - Mrokotek
O jak nie wiele mi było trzeba
Ręce się trzęsły niezaleczone żyły
A ty spałaś w parku Chopina
Główka na kolanach widok tak miły
Torba pełna książek o filozofii
Ale też Dostojewski coś od Nietzschego
Próbowałem czytać ci “Świat Zofii”
Słuchałaś mego głosu a nie słowa tego
Taka byłaś niewinna i słaba
Mógłbym cię zgnieść jednym ruchem
Ale widziałaś we mnie tytana
O boże! Jakim ja czułem się zuchem
No i płakałaś razem ze mną
Gdy prosiłem abyś ode mnie uciekała
Przecież pociągnę cię na dno
Tyś dna byle ze mną właśnie chciała
***
Powiedziałaś mi jakie masz plany
O za granice samobójczej misji
Bo może wtedy zamach będzie udany
Gdy ciała nie zobaczy nikt bliski
Świat stanął mi w miejscu ponownie
Czy dam radę cię zatrzymać w porę?
Nie spodziewaj się tak wiele po mnie
Ja chyba jestem zwykłym potworem
Dziesięć dni bez zmróżenia choćby oka
Nie umiałem znaleźć rozwiązania
Zwykły tchórz co niezasłużenie kocha
Niech zostanie w Polsce moja Ania
Nie żegnałem cię na lotnisku
Pora psychiatrycznego hospitalizowania
W niepamięci tonąłem ognisku
Jedno słowo pamiętałem: Ania Ania Ania
***
Wypisałem się wnet na żądanie
Przecież od dawna jestem martwy
Ważniejsze czekało mnie zadanie
Pokazać ci że dla mnie życia wartym
Miałem na bilet w jedną tylko stronę
Nie znałem nawet podstaw angielskiego
Wiedziałem że lecę ratować żonę
Dla ciebie pozbyłem się swojego ego
Jakim cudem to przeżyłem nie wiem
Praca awanse nieustanne tamowanie krwi
Mały to zgrzyt na bycia z tobą niebie
To wspólna zabawa i figle mi się wciąż śni
Jednak każda blizna na twojej ręce
Blizną stawała się na mojej duszy
To moje są grzechy i nic więcej
Nie czułem że coś się we mnie kruszy
***
Oboje wiemy ile było bólu potem
Choć walczyłem o ciebie jak lew
Życie mieszało mnie wciąż z błotem
Ledwo starczało nie raz na chleb
A gdy już mieliśmy pieniędzy w bród
Nadal czerwieniały twoje czułe ręce
Wtedy ukazał się największy trud
Popiół został tam gdzie płonęło serce
Gdy padły te dwa wyroku zdania
Wiedziałem jak bardzo cię zawiodłem
Że nie unikniemy już rozstania
Tego naprawić po prostu nie mogłem
Robiłem co mogłem aby ratować twoje życie
Nie miałem kiedy nasze uczucie ratować
Jak wygląda moje w twoich oczach odbicie
Nie dbałem wcale łatwiej emocje maskować
***
Teraz jednak potrafię pokazać otwarcie
Jak bardzo jesteś dla mnie ważna
Będę czuwał na szczęścia twego warcie
Przyjaźń to sprawa bardzo poważna
Proszę cię więc wstań na nogi
Proszę zawalcz o siebie
Proszę daj mi przekraczać progi
Proszę bądźmy znów w niebie
Nie zostawiaj mnie tu całkiem samego
Ja bardzo cię potrzebuje
Nigdy nie chciałem dla ciebie złego
Że nie byłem silniejszy żałuję
Mam jednak dość siły w sobie
By otoczyć cię czułą i szczerą przyjaźnią
Powiedź jak mam pomóc tobie
Poddam się każdym dla ciebie kaźniom
Proszę zauważ że nie jesteś sama
Mojego Esperanto bierz ile chcesz
Moja lojalność tobie jest dana
Że cię kocham teraz już wiesz
Twój Jarciu i wierny przyjaciel
Trwa ładowanie...