“Zażywać doraźnie
Lub raz w tygodniu
A przejdą te kaźnie
W piekielnym ogniu”
Jesteś na serce okładem
Dajesz mi duszy ukojenie
Wzajemność była układem
Gdy ogarnia nas zwątpienie
Jestem Ziemcem z Achai
Dobrego zawsze chcąc
Co mi się nawet chwali
Zło jednak czynie wciąż
Czy to wina jest natury
Czy to wina sumy czynów
Dylemat to mój ponoru
I innych jak ja skurwysynów
Zrządzeniem nazwałaś losu
Gdy rozpocząłem swe to spowiedzi
Jeden gram twojego głosu
I zamarzło piekło co we mnie siedzi
Przy tobie nawet nie gram
A teatru i poezji megatona
Wszystko co zechcesz ci dam
W sercu “co rozkaże mi ona!”
Nie oceniaj też po kartach
Tylko to jak z tobą gram
Bo tyle wielkość gracza warta
Ile razem wygrywa nimi nam
A choć za mały dla nas świat
Zostanę dla ciebie śpiewakiem
To tobie gram liryczny kwiat
Byś nazwała znów robakiem
Już mam początek pełen boleści
Choć wciąż nie słyszę jej melodii
O tobie radosnej mojej pieśni
Gdy samotność znów mną podli:
“Ja się nawet już nie skarżę
Przyjaźnią też nie pogardzę
Dla jakiekolwiek od cię miłości
Zawyję rymem czystej radości
Powiedź do mnie choć “To lubię”
A nigdy więcej się w noc nie zgubię
Daj przytulić się na zgody powitanie
A usłyszysz żałosne ulgi mojej łkanie
Skłam mi że godnym drugiej szansy
Może przestanę czynem pisać farsy
Choćby ochłap twego ufnego wdzięku
I od uczę wnet siebie i świat cały lęku
Bo choć z mózgu zrobiłaś wodę
Mam to za lekarstwo a nie szkodę
Choć mówić umiem pięknym rymem
To do ciebie chcę samym czynem
Proszę nie daj się już prosić
Po karę chcę sam się zgłosić
Trzęsę się już w popłochu
Czekając twego to wyroku
Skróćże słuszne duszy mej męki
Skaż na wszystkie swoje wdzięki”
Wilk poskromiony
____
Kolejny wiersz ku chwale Tamarynki. Wyjaśnię tylko dwa nie oczywiste nawiązania.
Heroina to bohaterka po angielsku, bo sprawia, że człowiek jest w błogim stanie: ratuje jego duszę. Nie jest to nawet ironiczna nazwa, bo narkomani - a wiem, co mówię - autentycznie się czują, jakby ten narkotyk ratował ich przed światem albo samym sobą. Dlatego go biorą. Jednakże ten narkotyk - już w jak najbardziej realnym, a nie poetyckim, sensie - nie jest też sam w sobie zły. Z tego, co wiem, jest on legalny w UK na receptę, ale tylko w jednym przypadku: w przypadku, gdy jesteś w stanie terminalnym i już nic nie może ci zaszkodzić, bo i tak umrzesz, a cierpisz tak wielkim cierpieniem, że już nawet morfina nie działa. Fentanyl niby mocniejszy od heroiny, a jest częściej stosowany niż ona, bo nie ma takiej reputacji, choć jest bardziej nawet od heroiny uzależniający. Więc nawet tutaj: to nie heroina jest złą, a nasze o niej wyobrażenie i do czego ją stosujemy. Gdy umierasz i nic na to nie jesteś w stanie poradzić, a cierpisz okrutnym cierpieniem, to heroina jest dokładnie tym, czym jest: twoją ostatnią deską ratunku, bohaterką. Ale miej na litość boską najpierw receptę!
Mi receptę na Tamarynkę wypisała jednak z najbardziej zaufanych uzdrowicielek ludzkich dusz ją znam: moja młodsza siostrzyczka:
‘No chętnie ją poznam, widzę jak dobrze na ciebie działa. I słusznie, że tak musisz walczyć o każdy kawałek jej przychylności! Będę jej kibicować, aby za szybko ci się nie dała! Najlepiej po ślubie! Przyprowadź ją, kiedy będzie chciała, tylko najpierw zadzwoń, bo bałagan…’
Moja młodsza siostrzyczka. To duża parafraza, bo streszczenie paru rozmów po pierwszych spotkaniach z Tamarynką. Ale w sumie fajnie, że chce posprzątać. Nigdy u niej tak naprawdę bałaganu nie ma, ale skoro chce sprawić dobre pierwsze wrażenie, to chyba dobrze, nie?
(Niby spoiler, ale to nie ma znaczenia, bo i tak wam to lektury nie popsuje, a jedynie może zachęci.)
No i ta Achaja. Jedna z moich ulubionych książek, bo tworząca piękny i potężny etos bycia kobietą. Achaja to nieśmiała i pokorna księżniczka, która jest pogodzona z swoim losem, ale ma charakter. Zostaje zdradzona przez rodzinę. Spada na samo dno: dosłownie jest nawet prostytutką, niewolnicą, narkomanką, morderczynią, psychopatką wręcz. Niżej się nie da już, bo rodzina ją zdradziła, a potem świat ją gonił całe życie. Później jednak zaczyna stawiać opór. Nie idzie się mścić, nie ma w niej tego zła, po prostu zaczyna się bronić. Siebie i tych co ją pokochali na dnie. I tysiąc lat po jej śmierci jest czczona jako matka Wielkiego Cesartwa Achai, które obejmuje cały kontynent, a zaczynała na prowincji jako wsiowa księżniczka tak naprawdę. I nie zrobiła tego, bo tak chciała. Chciała święty spokoi i życia na wsi z sympatycznym cipeuszem. Świat nie dał jej wyjścia: musiała bronić swoje przyjaciółki. Świat przegrał. A ona nawet nie zauważyła, że z nim walczyła. Broniła się tylko przecież.
Dlatego tak mi na przyjaźni Achai mojej, Tamarynki, zależy: wiem, że o mnie zadba, wiem, ile znaczy dla niej przyjaźń, wiem jaka potęga w niej drzemie i dlaczego prosi, aby dać jej spokój. I boję się, że się nie usłuchacie i ten smok też się obudzi, a wtedy będzie dla was już za późno. Wy mnie średnio obchodzicie: Achaja nie chciała być cesarzową, nie zmuszajcie jej, aby się stała, gdy nie chce. Nie chcę być Biafrą ani Zaanem. Wolę być Siriusem, albo Hekke, albo Virionem. A najbardziej to Nolaanem, którego szczerze kochała i podziwiała, a którego zabiła, bo tak było trzeba. Sam jej na to pozwolił, bo ręce jej się trzęsły, gdy trzymała szable. Myślała, że nie ma z nim szans, ale on wiedział: ‘oboje jesteśmy szermierzami natchnionymi, to rzut monetą, jestem ranny i tak umrę w tym plugawym świecie, zwycięż mnie! Naucz się czegoś ode mnie zanim umrę! Pozwól godnie umrzeć z rąk kogoś takiego jak ty!’
A czym jest szermierz natchniony? Mistrzem fechtunku? Nie. Szermierzem, który bóg jeden wie czemu, po prostu nigdy nie przegrywa, bo gdy dobywa miecza mistrzowie fechtunku po prostu umierają zanim zauważa, że nawet nie przyjęli regulaminowej postawy.
‘No co to jest za świat! Aby trupy żywych ludzi nachodziły w środku nocy.’
Virion do setki śmiejących się z niego mistrzów fechtunku z Zakonu, który trząsł całym światem. Śmiali się, bo ledwo stał na nogach, był zażygany, potykał się o własne nogi, był nagi, bo przeszkodzili mu w burdelu, a ich była setka doborowych Mistrzów Zakonny, najlepszych z najlepszych i przybyli z rozkazem, aby go zabić. Kiedy już ich wszystkich pozabijał po prostu poszedł pić do burdelu obok, jakby nic się nie stało. Achaja kochała go zanim go nawet jeszcze poznała, bo opowiadał jej o tym Hekke. To Virion powiedział jej: ‘czemu się mnie boisz? Przecież też jesteś szermierzem natchnionym. Nie zauważyłaś? Teraz to już tylko loteria: daj z siebie wszystko. Gdy będziesz gotowa, zaczynamy pojedynek. Szkoda, że nie spotkaliśmy się w innych okolicznościach.‘ A ona łkała mu, że go kocha nad życie zanim skoczyła do przodu, aby go zabić albo zginąć. Oboje przeżyli jakimś cudem.
Tym właśnie jest szermierz natchniony. On nie walczy, aby było ładnie. Gdy dobywa szable ma wygrac i koniec, bo o tym co jest piękne, i tak decydują ci, co przeżyli, a nie martwe ścierwa Mistrzów Zakonnych.
A kim są Ziemcy? To już sami musicie przeczytać. Istoty którymi straszył zakon. Tyle wam powinno starczyć.
W każdym razie Ziemiański jest najlepszym polskim pisarzem fantasy. Sapkowski nie zasługuje, aby mu buty czyścić. Choć lubię wiedźmina, to jest to popisywanie się kunsztem, którego się nawet nie ma. Achaja to szczera książka. Andrzejku: jesteś z mojej perspektywy aroganckim bucem, i tyle. Mistrzem Zakonnym. Oby ta perspektywa była ułomna.
Ja - nie wiem jak ten lepszy Andrzej - piszę, aby przeżyć. A w przeżywaniu jestem mistrzem natchnionym. A czy jest to piękne? O tym. Decyduję. Ja! Albo Tamarynka…
Kocham cię, Andrzeju, mój bracie! Jeżeli nie najdzie mnie kiedyś ochota na pisanie fantazy, to będziesz zawsze najlepszym pisarzem tego gatunku w naszym języku. Niby przy nas to rzut monetą, kto okazałby się lepszy, ale… Nie gra się w karty, gdy się umie znaczyć kart, czyż nie? Gra się tylko, gdy się z góry się wie, że się wygrało, czyż nie? W hazard też jestem graczem natchnionym. Nauczyłeś mnie tego.
‘Jaki jest mój ulubiony pisarz? Nie czytam innych niż ja. Po co? Albo są lepsi niż ja i będę miał niepotrzebnie kompleksy, albo gorsi. Jeżeli gorsi to nie ma przecież sensu. Wolę sam sobie coś napisać.’
Andrzej Ziemiański
Ja nie piszę prozy! Nie lubię dłużyzn. Może nie zaszkodzi spróbować?
A tak swoją drogą. Słyszałeś o Esperanto?
Może usłyszeć ode mnie warto?
Miaj geamikoj!
La viva Esperanto!
Niech żyje nadzieja i ci ją jeszcze jakimś kurwa cudem posiadający!
Ejtyś
Trwa ładowanie...