Siedzą we dwóch, milczą. Mrok rozprasza tylko jedno źródło światła – niewielki świecznik, stojący przy łóżku starego, umierającego mężczyzny. Od jego towarzysza oddziela go proste, nijak nie pasujące do pełnego przepychu, rokokowego wystroju wnętrza, szpitalne przepierzenie. Najzwyklejsze w świecie białe prześcieradło. Po jego drugiej stronie, oddalony o kilka metrów, stoi klawesyn. Drugi z mężczyzn usiadł plecami do klawiatury. Nie przyszedł tu grać, tylko słuchać. Wpatruje się z narastającą niecierpliwością w nieruchomy cień profilu swojego gospodarza, dzięki płonącym po drugiej stronie świecom odbijający się na powierzchni przepierzenia.