Alexandre-Gabriel Decamps, „Klęska Cymbrów” (fot. Wikipedia)
Na skutek następnych podbojów wielki kapitał ziemski i bankierski zgromadzony w rękach rodów senackich przynosił ogromne stopy zwrotu, co pogłębiało rozwarstwienie majątkowe obywateli rzymskich. Chciwość bogaczy skutkowała sprowadzaniem taniego zboża z prowincji; tak zniszczono klasę średnich i małych posiadaczy ziemi, na której opierał się cenzus majątkowy republiki, a więc jej ustrój polityczny i wojskowy. Posługując się współczesnym językiem, należałoby powiedzieć, że nastąpiło wyniszczenie klasy średniej, dzięki której powstało imperium.
Patrycjusze i nobile, a także niektórzy ekwici (związani z lichwiarskim obrotem kapitału w prowincjach i państwach klienckich) stawali się coraz bogatsi, gdy przeciętny obywatel służący w legionach gdzieś w odległych prowincjach ubożał w stopniu, który wyrzucał go poza cenzus określający prawa i obowiązki Rzymianina. Republice zwyczajnie zaczęło brakować rekruta.
Najazd Germanów odsłonił wszelkie rażące problemy wewnętrzne trapiące mocarstwo, wymusił na elitach republiki oddanie na pięć kadencji konsulatu Gajuszowi Mariuszowi, homo novus, ale i znakomitemu wodzowi. Mariusz zwyciężył barbarzyńców, a sformowana przez niego zawodowa armia okazała się sprawniejsza w działaniu niż wojsko oparte na poborze i cenzusie majątkowym.
Senatorowie nie znosili Gajusza Mariusza, uważali go za gorszego od siebie, kogoś, kto powinien znać swoje miejsce w systemie republiki. Problem w tym, że Mariusz wraz ze swoim zapleczem politycznym wykorzystał awanse i zdobytą na wojnach sławę, by stanąć na czele stronnictwa popularów, działających na rzecz plebejuszów. Ich zamiarem było przywrócenie zachwianej równowagi między ludem a senatem. Nobilów i patrycjuszy reprezentowało stronnictwo optymatów, skupiające przedstawicieli bogatych rodów ziemskich i bankierskich. Ludzie ci uważali, że republika jest ich własnością, nie widzieli potrzeby zmian, a jeśli już, to z pewnością nie dokonywanych przez plebs i na jego korzyść.
Choć republika i jej elity poradziły sobie ostatecznie z zagrożeniem ze strony barbarzyńców, to napięcia wewnętrzne doprowadziły wkrótce do zamieszek i brutalnej wojny domowej w świecie rzymskim.
Wielokrotnie zastanawiałem się, kim będą barbarzyńcy, którzy uwidocznią jak na dłoni korodujący system społeczny Stanów Zjednoczonych. Jako „wielka wyspa” Stany nie mogły spodziewać się nadciągnięcia barbarzyńców w swe granice. Kanada i Meksyk są państwami klienckimi wobec imperium. Europa i jej państwa-miasta (z perspektywy amerykańskiej, indyjskiej czy chińskiej tym właśnie jesteśmy) są nie mniej zależne od Waszyngtonu, niż był Związek Achajski od Rzymu. Japonia i Niemcy przywodzą skojarzenia z upokorzoną Kartageną i Macedonią z początku II wieku p.n.e. ZSRS i współczesna Rosja rozpadają się tak, jak to się stało z wielkim imperium Seleucydów na wschodzie. A Pergamon, zawsze wierny kliencko imperium, to my – Polska.
Oczywiście wiele z tych organizmów politycznych nie istniało już w czasach najazdu Teutonów i Cymbrów. Na szczęście dla dzisiejszego świata Stany Zjednoczone są o wiele łagodniejsze w podbojach, niż była republika rzymska. Przynajmniej dotychczas.
Co więc mogło obnażyć słabość imperium amerykańskiego, jaki wróg zdołał to uczynić? Odpowiedź zaskoczyła wszystkich, a najbardziej chyba samą republikę.
COVID-19 i wszelkie jego kolejne mutacje są tym samym dla USA, czym był najazd barbarzyńców na republikę rzymską w ostatnich latach II wieku p.n.e. Zjawisko to obnażyło prawdziwy stan imperium, jego wewnętrzną słabość i podziały, zerwało zasłonę i ukazało naszym oczom prawdę, na którą wielu, także w Stanach Zjednoczonych, zamykało oczy.
Po wojnach z barbarzyńcami republikę rzymską czekały dziesiątki lat problemów wewnętrznych, wojny domowe, bunt sprzymierzeńców i ukryta nienawiść państw klienckich. Przemoc na ulicach Rzymu i proskrypcje. Trwająca 30 lat wojna z Mitrydatesem VI Eupatorem i późniejsza klęska w wojnie z Partami. Oczywiście wszelkie analogie historyczne bywają zawodne, ale być może będziemy świadkami pojawienia się polityków pokroju Sulli, Mariusza, Cynny, Pompejusza, Krassusa czy w końcu samego Cezara.
Czy Rzym znów spłynie krwią?
Jeśli tak, to czeka nas okrutny i ciekawy spektakl.
Strategy&Future publikuje wybrane teksty naszych subskrybentów kierując się wagą podejmowanych w nich tematów. Wszelkie prywatne opinie autorów tych tekstów, zamieszczane obecnie lub w przeszłości w innych miejscach, przedstawiają jedynie poglądy poszczególnych autorów, nie zaś wspólne stanowisko autora i Strategy&Future.
Autor
Robert Foryś
Pisarz powieści historycznych, obyczajowych i fantastyki.
Interesuje się geopolityką i historią. Wielbiciel seriali i wycieczek
rowerowych.
Trwa ładowanie...