(Fot. picryl.com)
Eksperci think tanku CSIS, analizując sytuację wewnętrzną w Rosji, piszą o głębszych zmianach, obejmujących również edukację, politykę historyczną, ale przede wszystkim strategię Federacji Rosyjskiej i jej politykę wojskową [1]. Ich zdaniem mamy do czynienia z próbą budowania ideologii państwowej, która miałaby się przyczynić nie tylko do konsolidacji wewnętrznej społeczeństwa wokół władzy, ale również, a może przede wszystkim do zapewnienia jej tranzytu, po tym jak Putin w przyszłości odejdzie. Innymi słowy, mamy do czynienia z powstawaniem nowej Rosji, państwa odmiennie niż do tej pory patrzącego na swoją obecność w świecie i na wyzwania, z którymi będzie musiało się mierzyć, oraz na sieć wrogów i przyjaciół, a także narzędzia, którymi trzeba będzie się posługiwać.
Warto tej „nowej Rosji” uważnie się przyjrzeć, sygnalizując trudno dostrzegalne, acz widoczne kontury jej kształtu.
Zacznijmy od oceny wojny z Ukrainą i perspektyw jej zakończenia. Siergiej Poletajew w portalu periodyku „Rossija w globalnoj politikie” pisze, że zatrzymanie ukraińskiego kontruderzenia jest „największym sukcesem” rosyjskich sił zbrojnych od momentu przeprowadzenia w 1945 roku tzw. operacji mandżurskiej. Nie ma znaczenia to, że nie jest to zwycięstwo efektowne z wojskowego punktu widzenia, bo Rosjanie wygrali dzięki dobrze zaplanowanemu i skonstruowanemu systemowi obrony. W jego opinii co innego jest w tym wypadku ważne. Otóż jak pisze, „rozbiliśmy zamysły wroga”. Chodzi o to, że oczekiwania po stronie Ukrainy, również Zachodu, po zeszłorocznych sukcesach pod Charkowem i Chersoniem były znacznie większe. Co prawda byli sceptycy w rodzaju generała Milleya, który przestrzegał przed hurraoptymizmem, ale nikt ich nie słuchał. Jeszcze wczesnym latem wszyscy wierzyli na Zachodzie w to, że przełamanie nastąpi lada moment, siły ukraińskie co najmniej zdobędą Tokmak, a może nawet dotrą do Morza Azowskiego. Nic takiego się nie stało i to zmienia sytuację strategiczną. Jak pisze, „teraz, pięć miesięcy później, jest już jasne: to nie zachodnie czołgi płonęły na polach minowych pod Rabotino – płonął zasadniczy plan militarnej porażki Rosji z rąk ukraińskiej armii”. Dzisiaj, ale również w dającej się przewidzieć perspektywie, wojskowe zwycięstwo nad Rosją nie jest możliwe. Ukraina nie dysponuje odpowiednimi ku temu zasobami demograficznymi, Zachód musiałby dostarczyć znacznie więcej sprzętu i amunicji, ale również „nauczyć” Ukraińców, jak się prowadzi wielodomenowe operacje, w które zaangażowane są znaczne siły. Na to wszystko potrzeba czasu, więc dzisiaj ze strategicznego punktu widzenia przeciwnicy Rosji mają do wyboru – albo zaczynać wszystko od nowa i w związku z tym przygotować się na długotrwałą wojnę, albo przemyśleć swe cele i być może wejść na ścieżkę negocjacji. Innymi słowy, Rosjanie rozbili skuteczną obroną strategiczne plany przeciwnika, co oznacza, że znaleźliśmy się w nowej fazie konfliktu. Należy mówić o równowadze, żadna ze stron nie jest w stanie szybko zbudować przewagi, co zarówno przybliża nas do jakiejś formuły politycznej, jak i rozwiązania koreańskiego, faktycznego zakończenia wojny bez finalnego porozumienia. Jedno jest z perspektywy Rosji pewne. Strategiczna obrona dała rezultaty, perspektywa załamania się frontu się oddala, a to oznacza, że Federacja Rosyjska jest państwem co prawda otoczonym na zachodzie przez wrogów, niemniej jednak mającym również w przyszłości szansę skutecznie się bronić. Jest zatem państwem bezpiecznym.
Jest to ważne, bo jeden z pierwszych wniosków, które należy wyciągnąć z analizy wojny na Ukrainie, wiąże się z tematem „powrotu wielkich armii”. Piszą o tym wprost eksperci Klubu Wałdajskiego w specjalnym raporcie poświęconym temu zagadnieniu [2]. Zmieniają się oczywiście realia pola walki, co jest bezpośrednim rezultatem jego „nasycenia” systemami bezzałogowymi, których użycie skokowo poprawia świadomość sytuacyjną walczących stron. Na poziomie taktycznym w przyszłości walczyć się będzie w opinii rosyjskich ekspertów inaczej, ale nie zmienia to faktu, że „masa” także będzie się liczyć. Trzeba będzie się przygotowywać do długich wojen, w których co prawda będzie się walczyć inaczej, w większym rozproszeniu, lepiej maskując swoje pozycje, ale które będą nie mniej wyczerpujące. Potrzeba będzie nie mniej amunicji i sprzętu, co na wielkich wojnach przeszłości. Liczyć się będą również nowe umiejętności, co powoduje, że już obecnie zarówno armia ukraińska, jak i rosyjska dysponują unikalną, bezcenną w wymiarze globalnym wiedzą. Jest jednak jedna zasadnicza różnica, która też się ujawniła w czasie tej wojny. Otóż Zachód w okresie globalizacji zlikwidował swój przemysł, dziś znaczącą część jego PKB generują usługi, co ma niewielkie znaczenie, jeśli mówimy o potencjale i zdolnościach do toczenia długotrwałych wojen na wyniszczenie. Najlepiej to widać, kiedy się porówna możliwości Rosji i 40 krajów Zachodu wspomagających w ramach formatu Ramstein Ukrainę. Co z tego, że wspierające Kijów państwa Zachodu kontrolują 44% światowego PKB, a Rosja tylko 3,2%, skoro w zakresie produkcji amunicji i sprzętu wojskowego to Moskwa jest w stanie szybciej zmobilizować swoje zasoby i na razie ma przewagę? Rosyjscy eksperci są zdania, że lekcje wojny na Ukrainie, zarówno rozwój hipernowoczesnych zdolności sieciowych, jak i operowania „masą” sprzętu i ludzi, których trzeba zmobilizować, wyszkolić i uzbroić, działać będzie w przyszłości na niekorzyść Zachodu. Światowe Południe, Chiny, Rosja, nawet jeśli dysponują mniejszymi zasobami i są państwami biedniejszymi, to jednak mają większe zdolności w zakresie produkcji przemysłowej, większe zasoby ludzkie, a w wypadku Rosji większe, zdobyte na wojnie, doświadczenie. Federacji Rosyjskiej udało się też w realiach wojny przejść proces wewnętrznego zjednoczenia, unarodowienia elity, znalezienia nowej ideologii jednoczącej naród. W tym sensie Rosja będzie przeciwnikiem trudniejszym, bo doświadczonym, zjednoczonym i zdecydowanym na twardą rywalizację. Niepowodzenie na Ukrainie w obecnych realiach rosyjskiej polityki nie musi oznaczać wewnętrznych turbulencji. W innym opracowaniu rosyjscy eksperci stawiają kontrowersyjną tezę o przewadze technicznie przestarzałych czołgów postsowieckiego pochodzenia nad nowocześniejszymi czołgami typu Leopard [3]. Nie chodzi w tym wypadku o parametry techniczne, które tak lubią porównywać nasi specjaliści od uzbrojenia, ale o miks, na który oprócz charakterystyki możliwości składa się też zdolność gospodarki walczącego państwa do produkcji nowych pojazdów na masową skalę, możliwości uzupełnienia ochrony (zwiększenia grubości pancerza), co w wypadku lżejszych sowieckich konstrukcji jest łatwiejsze, i zdolności manewrowe. Rosjanie, mając dużo relatywnie małych, mogących się szybko przemieszczać po nieutwardzonym gruncie pojazdów pancernych są w stanie równoważyć technologiczną przewagę Zachodu. Innymi słowy, zarówno perspektywa wariantu koreańskiego na Ukrainie, jak i zdolność rosyjskiej gospodarki do produkcji sprzętu na masową skalę, co uzupełnia potencjał mobilizacyjny, oznacza, że w sensie strategicznym Federacja Rosyjska będzie w najbliższych dziesięcioleciach państwem względnie bezpiecznym, tym bardziej że większy nacisk kłaść będzie na odstraszanie nuklearne, na co też zwracają uwagę amerykańscy eksperci [4].
Będziemy zatem graniczyli ze skonsolidowanym wewnętrznie państwem, pokładającym nadzieję na swe bezpieczeństwo w budowie „wielkiej armii” oraz w swym potencjale nuklearnym, które to państwo będzie się przygotowywało do udziału w grze o zajęcie dobrej pozycji w świecie przyszłości. Zdaniem analityków Klubu Wałdajskiego przyszły ład światowy będzie przypominał „asynchroniczną wielobiegunowość” [5]. Różne segmenty stosunków międzynarodowych dochodzić będą do nowego stanu rzeczy z różną szybkością i w różnym czasie. Niektóre elementy porządku tworzą się szybciej niż inne. Różne szybkości zmian poszczególnych elementów konstrukcji nośnej powodują tarcie i opór materiału. I właśnie ta okoliczność uniemożliwia utworzenie stabilnej struktury. Rosyjscy eksperci, którzy odwołują się do neorealistycznego podejścia, zwracają uwagę na to, jaką rolę w przyszłym świecie odgrywać będzie siła militarna, która jest w świetle tego paradygmatu kluczowym elementem „mocy państwa”. Ich zdaniem z wojskowego punktu widzenia świat już obecnie jest „wielobiegunowy”, co oznacza, że nie ma państwa, które byłoby w stanie samodzielnie narzucić innym, odwołując się do argumentu siły, swój punkt widzenia. Ameryka jest oczywiście wojskowo najsilniejszym państwem globu, ale już nie hegemonistycznym. Pojawiły się nowe centra siły, co wpływa na zmianę polityki głównych graczy. Ich zdaniem Waszyngton, nie dominując w obszarze wojskowym, będzie zmuszony, dążąc do utrzymania pozycji, choć już raczej nie hegemonii, zwrócić większą uwagę na swój system sojuszniczy. Mocarstwa będą miały możliwość blokowania posunięć swoich rywali, tak jak Stany Zjednoczone zablokowały plany Rosji na Ukrainie, a Rosja amerykańskie w Syrii, jednak nie mają już obecnie zdolności narzucenia swoim rywalom własnych zasad i wymuszenia dostosowania się do reguł globalnych premiujących hegemona. Nie tylko dlatego, że nie dysponują odpowiednio dużymi siłami zbrojnymi, ale przede wszystkim z tego powodu, że w tym „równaniu siły” trzeba dodatkowo uwzględnić potencjał przemysłu przetwórczego i zasoby surowcowe, którymi się dysponuje. O ile Stany Zjednoczone z wojskowego punktu widzenia są nadal najsilniejsze, to biorąc pod uwagę dwa pozostałe czynniki, ich relatywna przewaga nad rywalami geostrategicznymi jest już mniejsza, co oznacza, że ewentualne starcie nie musiałoby wcale przebiegać po myśli silniejszego dziś bloku, jakim jest niewątpliwie Zachód. W sensie strategicznym znajdujemy się zatem w sytuacji pata, kiedy relacja sił nie gwarantuje nikomu uzyskania przewagi. Na to nakłada się jeszcze jedna zmienna. Otóż w wymiarze globalnym pojawia się nowa grupa państw średnich, które chcąc poprawić swoją pozycję, również wchodzą do gry. Niektóre z nich mają wyłącznie potencjał demograficzny, inne również już ekonomiczny wzmocniony korzystnym położeniem. Nie będzie zatem żadnego koncertu mocarstw czy doraźnych porozumień głównych graczy, choćby z tego względu, że liczba uczestników procesu podejmowania decyzji w sprawach regionalnych, nie mówiąc już o wymiarze globalnym, skokowo rośnie. Żadne, nawet największe państwo, po tym jak w grze o dominację regionalną będzie uczestniczyło kilkudziesięciu graczy, nie będzie w stanie „grać na tylu fortepianach” naraz. „Nie ma powodu sądzić – argumentują eksperci Klubu Wałdajskiego – że tradycyjni liderzy będą w stanie powstrzymać rosnącą siłę „dążenia do wolności” dużych, średnich i małych państw, nawet jeśli będą chcieli w tym celu poczynić znaczne wysiłki. Trudno sobie wyobrazić instrumenty, których użycie zapewniłoby kontrolę jednego lub kilku wielkich mocarstw nad tak zróżnicowaną społecznością”. To dodatkowo będzie sprzyjało tendencji polegającej na anarchizowaniu porządku międzynarodowego. Z tej konstatacji wypływa jeszcze jeden ważny wniosek. Otóż nawet jeśli mocarstwa będą ze sobą pozostawać w fazie strategicznej rywalizacji, to na szczeblu państw średnich wcale podobne procesy nie muszą nastąpić. To zaś oznacza, że w opinii rosyjskich ekspertów prawdopodobieństwo powstania wrogich sobie bloków polityczno-wojskowych jest małe. Świat w związku z tym nie będzie przypominał czasów zimnej wojny. Jak argumentują Rosjanie, „świat pozostaje z natury zdecentralizowany, a niepowodzenie postzimnowojennej próby »integracji pionowej« tylko podkreśla ten fakt. Interakcja pomiędzy starym i nowym jest dynamiczna, rozpada się na procesy indywidualne, co nie pozwala na scentralizowane »zgromadzenie świata« pod jakimikolwiek hasłami – konserwatywnymi czy rewolucyjnymi”.
I wreszcie warto zwrócić uwagę na miejsce Polski na rosyjskiej mapie strategicznej wyłaniającego się dopiero świata. Świat ten będzie przez najbliższe lata chaotyczny, a ze względnie stabilnymi obszarami sąsiadować będą „strefy zgniotu”. Jedną z nich będzie Europa Środkowa, co ma bezpośredni związek z tym, że aspirująca do odegrania bardziej znaczącej roli regionalnej Polska de facto uprawia politykę rewizjonistyczną, której istotą jest dążenie do zmiany w celu wzmocnienia własnej pozycji, dotychczasowej hierarchii wpływów i znaczenia [6]. Z tego powodu, jak napisał w swym artykule poświęconym relacjom Rosji z Polską w przyszłości Dmitrij Miedwiediew, Moskwa będzie w przyszłości traktować nasz kraj w kategoriach „wroga historycznego”, który, jeśli wygra, wypchnie Rosję z Europy i zagospodaruje przestrzeń środkowoeuropejską, ale jeśli szala zwycięstwa przesunie się na stronę Moskali, to może – jak w XVIII wieku – nawet zniknąć z mapy świata [7].
[1] https://re-russia.net/discussion/0101/
[2] https://ru.valdaiclub.com/files/46455/
[3] https://globalaffairs.ru/articles/ostanetsya-tolko-odin/
[4] https://www.cnas.org/press/press-release/new-cnas-report-assessing-the-evolving-russian-nuclear-threat
[5] https://ru.valdaiclub.com/files/45987/
[6] https://globalaffairs.ru/articles/novoe-vino-v-starye-mehi/
[7] https://rg.ru/2023/11/02/rossiia-i-polsha-zametki-k-4-noiabria.html
Autor
Marek Budzisz
Historyk, dziennikarz i publicysta specjalizujący się w tematyce Rosji i postsowieckiego Wschodu. Ostatnio opublikował „Koniec rosyjskiej Ameryki. Rozważania o przyczynach sprzedaży Alaski".
Trwa ładowanie...