Widziane z zachodniego Limitrofu. Rosyjscy eksperci przedstawiają nowe sposoby prowadzenia wojny

Obrazek posta

(Fot. Wikimedia Commons)

 

Jak to w praktyce wygląda, możemy się przekonać, czytając artykuł Konstantina Trocenki w najnowszym numerze„Wojennej Mysli”, głównego organu teoretycznego rosyjskiego ministerstwa obrony. Trocenko, który jest pułkownikiem i doktorem nauk wojskowych pracującym w Wojskowej Akademii Sztabu Generalnego w Centrum Badań Wojskowo-Strategicznych, napisał artykuł zatytułowany „Operacje wojskowe w Syrii – rozwój metod walki i operacji wojskowych czy przypadek szczególny?”

Punktem wyjścia do rozważań jest dla Trocenki analiza dwóch operacji realizowanych w Syrii w 2019 i 2020 roku. W czasie pierwszej przeprowadzonej przeciw organizacjom protureckim wojska rządowe – mimo dominującej przewagi w środkach rażenia w zakresie zwiadu i wojny radioelektronicznej oraz panowania w powietrzu – z dużym trudem osiągały cele ofensywy, która zresztą przebiegała powoli, nacierające wojska rządowe posuwały się w tempie od półtora do dwóch kilometrów na dobę, a siła oporu formacji nieregularnych nie słabła. Pozwoliło to sformułować wniosek, że przełamanie linii obrony przeciwnika nie pozostawało w relacji do przewagi ogniowej, jaką dysponowała strona nacierająca. Co więcej, broniący się bojownicy nieregularnych formacji byli w stanie w ciągu całej kampanii przeprowadzać na niektórych odcinkach frontu kontrnatarcia, które kończyły się powodzeniem i dopiero zaangażowanie rosyjskiego lotnictwa szturmowego po stronie syryjskiej armii rządowej pozwalało na przełamanie zaskakująco dobrze bronionych linii oporu.

Zupełnie inny obraz miały, według Trocenki, walki w trakcie przeprowadzonych przez siły protureckiej Syryjskiej Wolnej Armii i regularne tureckie formacje wojskowe działań w czasie operacji Źródło Pokoju, której celem było odepchnięcie formacji kurdyjskich od granicy z Turcją na długości około 150 kilometrów i głębokości 30 kilometrów. W tym wypadku, jak argumentuje Trocenko, mimo że oddziały kurdyjskie były dobrze wyszkolone, nieźle uzbrojone, dysponowały również siłami pancernymi i broniły pozycji dobrze umocnionych i eszelonowanych, atakującym udało się nadspodziewanie łatwo przełamać linie obrony, a natarcie posuwało się średnio od sześciu do siedmiu kilometrów na dobę w pierwszej fazie operacji, by wzrosnąć nawet do 10 kilometrów w końcowej. Rosyjski analityk podkreśla też relatywnie niewielkie straty osobowe sił atakujących, które wynosiły około 30 zabitych na dobę i były dwukrotnie mniejsze niźli straty ludzkie broniących się Kurdów. Jak pisze Trocenko, „manewr przeprowadzony podczas operacji pozwolił formacjom FSA (protureckie formacje nieregularne – przyp. M.B.) przy wsparciu wojsk tureckich otoczyć i zneutralizować poszczególne formacje kurdyjskie liczące od 1500 do 3000 osób. W efekcie do 14–15 października (czyli w ciągu pięciu dni od daty rozpoczęcia operacji) dowództwo tureckie miało możliwość, w razie potrzeby, wprowadzić do walk formacje mobilne, co kilkakrotnie zwiększyłoby tempo ofensywy, zwłaszcza w obszarze pustynno-stepowym, i zapewniło całkowitą klęskę SDF”.

Trocenko w swym artykule stawia pytanie o to, w jaki sposób zorganizowana jest obrona, a w jaki sposób przeprowadzany jest atak przez formacje nieregularne w rodzaju Armii Wolnej Syrii na poziomie taktycznym oraz jak zaobserwowane możliwości nowego zorganizowania taktycznego wpłynąć mogą na sposób prowadzenia walki przez siły regularne w ramach szerszych, mających wymiar operacyjny czy nawet strategiczny, operacji wojskowych.

Jak zauważa autor artykułu, dotychczas rosyjscy specjaliści, analizując system obrony formacji nieregularnych, zakładali, że zbudowany jest on w oparciu o punkty oporu na ograniczonym odcinku. Przyjmowano, że w warunkach polowych ma on długość od trzech do pięciu kilometrów, a w miejskich obejmuje kwartał zabudowań lub czasem część tego obszaru. Jednak analiza sytuacyjna pozwala zakwestionować ten pogląd. Otóż o ile rzeczywiście mamy do czynienia z ograniczonym odcinkiem, na którym organizowany jest opór, o tyle w rzeczywistości „komendant polowy” organizuje obronę w oparciu o wszystkie możliwości obszaru, w tym całość zasobów cywilnych. Wykorzystanie tych zasobów pozwala znakomicie zwiększyć możliwości w zakresie rozpoznania i zwiadu, a także logistycznego i inżynieryjnego wsparcia obrony. Bezpośredni kontakt z wrogiem utrzymuje niewielka – rzędu 10–15 osób – grupa uzbrojona w broń ręczną, granatniki, dysponująca dwoma, trzema mobilnymi, znajdującymi się na pojazdach, stanowiskami ogniowymi (karabiny maszynowe lub artyleria mniejszych kalibrów). Zasadą działania jest elastyczność, możliwość szybkiego i częstego przemieszczania się między stanowiskami ogniowymi, wspierania flanki sąsiadów.

Wysoki stopień samodzielności komendantów polowych odpowiadających za takie odcinki, jako że organizują oni swoją obronę i podejmują kluczowe decyzje samodzielnie, kierując się jedynie ogólnymi wskazaniami w obliczu braku scentralizowanego systemu dowodzenia, pozwala na sformułowanie tezy, że w sposób pełny realizują oni system sieciocentrycznej organizacji, opartej na niezależnych, elastycznie reagujących na sytuację i niewielkich ogniwach systemu. Protokół sieciowy takich formacji zawiera następujące elementy:

  • prowadzenie rozpoznania na flankach, wzajemne powiadamianie i wymiana informacji między sąsiednimi oddziałami;
  • zapewnienie możliwości skrytego i niezakłóconego manewru większych formacji na obszarze jej odpowiedzialności;
  • wzajemne wspieranie się ogniem;
  • obowiązkowe kontrataki na otwierające się flanki i tyły nacierających wojsk regularnych.

Dyscyplina w gronie komendantów polowych łamiących zasady protokołu sieci pozwala na efektywne jego stosowanie. Jak konkluduje tę część swych rozważań Trocenko, „można stwierdzić, że kontrola terytorium w postaci sieci obszarów odpowiedzialności pierwotnych taktycznych pododdziałów nielegalnych grup zbrojnych (nazwijmy je punktami oporu i wsparcia) pozwala na maksymalizację sił nieregularnej organizacji wojskowej”.

Jednak zasadniczą kwestią, która interesuje Trocenkę, jest poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, czy w podobny sposób mogą być organizowane oddziały szczebla taktycznego regularnych armii i czy nie na takim przeorganizowaniu sposobu prowadzenia walki w polu polega amerykańska koncepcja „operacji wielodomenowych”.

W jego opinii doświadczenia wyniesione przez wojska rosyjskie z Syrii wskazują, że możliwości w zakresie samodzielnego przeprowadzania przez tego rodzaju „komórki” operacji zaczepnych czy mających charakter ofensywny są ograniczone. Jednak nie można tego powiedzieć o ich możliwościach w zakresie rozpoznania, zwiadu, przygotowania punktów obserwacyjnych, stanowisk ogniowych, w tym także zapasowych, dla znacznie większych sił operacyjnych mogących przeprowadzić natarcie. W tym zakresie możliwości tego rodzaju formacji są nieocenione. Większe siły, których zadaniem jest przeprowadzanie natarcia, docierają do „odcinka obrony” danego komendanta polowego na dwie do trzech dób przed uderzeniem. Wykorzystują przygotowane stanowiska oraz wiedzę pochodzącą z rozpoznania na temat tego, w jaki sposób zorganizowana jest obrona przeciwnika. Jak argumentuje Trocenko, nowymi elementami nie są kwestie związane z rozwinięciem natarcia, ale przede wszystkim odmienne od tradycyjnego rozumienie zadań związanych z ogniowym rażeniem celów przeciwnika i zadań realizowanych w jego toku przez formacje nieregularne. Już od czasów wojny w Afganistanie wiadomo, że siła ogniowa „molekuły” nieregularnych formacji działających w logice sieciocentrycznej zbudowana jest na grupie kilku (do pięciu) strzelców, którzy działają na wysuniętych pozycjach i w rozproszeniu (na terenie niezabudowanym pojedyncze stanowiska ogniowe rozlokowane są na dystansach od 50 do 150 metrów, w mieście jest to około 50 metrów). Komórka ogniowa obejmuje snajpera, żołnierzy dysponujących granatnikami, przenośnymi wyrzutniami rakietowymi czy obsługujących lekkie lub ciężkie, w ostatnim przypadku mobilne, karabiny maszynowe. Każdy z tych strzelców, działając na wyznaczonym obszarze, ma zadanie po ostrzelaniu pozycji przeciwnika szybko zmienić miejsce swego pobytu. Z tego też względu nacisk kładziony jest na celność, nie zaś siłę ognia mającego przykryć dany obszar. W warunkach współczesnego pola walki, zdaniem Trocenki, redefinicji ulega pojęcie „przewagi ogniowej”. Obecnie aby ją uzyskać, należy zdobyć przewagę nad przeciwnikiem w liczbie rozpoznanych i ostrzelanych celów (z uwzględnieniem ich możliwego manewru), w liczbie oddanych strzałów w jednostce czasu, liczbie trafień i możliwości zniszczenia siły żywej i sprzętu przeciwnika jednym strzałem. To oznacza, że rośnie znaczenie broni szybkostrzelnej, amunicji kierowanej i precyzyjnej oraz manewru, jako sposobu skrycia własnych pozycji. „Przewagę ogniową – argumentuje Trocenko – osiąga się nie przez skoncentrowanie ognia z większej liczby broni, w tym artylerii, na wybranym obszarze, ale przez lepsze wyszkolenie i celniejsze strzelanie”. Takie podejście umożliwia przeprowadzenie ataku nie w następstwie zmasowanego przygotowania ogniowego, ale po punktowym zniszczeniu stanowisk oporu przeciwnika. Pozwala to na zmniejszenie dystansu i szybkie przejście do ataku i dezorganizacji linii obrony przeciwnika.

Zupełnie inaczej zorganizowana jest obecnie, jak argumentuje Trocenko, linia obrony regularnych formacji wojskowych, która opiera się na systemie umocnionych, eszelonowanych pozycji ogniowych. Umożliwia to formacjom nieregularnym relatywnie łatwe rozpoznanie kluczowych punktów oporu strony przeciwnej, przy jednoczesnym, w obliczu rozproszenia i częstych zmian własnej pozycji, pozostawaniu nierozpoznanym, tym bardziej że o ile żołnierze formacji nieregularnych przebywają na pozycjach relatywnie krótko, o tyle wojska regularne miesiącami przebywają w okopach i punktach umocnionych, co dodatkowo zwiększa łatwość ich rozpoznania.

Taka taktyka doprowadziła do zmiany sposobu działania artylerii wojsk rządowych w Syrii, która obecnie w większości (96–98%) musi razić pojedyncze cele o wysokim stopniu mobilności. „Zaczęła się zacierać granica między charakterem zadań wsparcia artyleryjskiego oddziałów broniących się (lub nacierających) metodą ostrzału poszczególnych celów a systematycznym oddziaływaniem ogniowym w trakcie realizowania celów operacyjnych jako całości”. W praktyce nie stosuje się też artyleryjskiego ognia zaporowego lub skoncentrowanego na wyznaczonym obszarze. Nowe realia walki doprowadziły do stopniowego odchodzenia od zasady zmasowanego ognia artyleryjskiego realizowanego przez większe formacje, na rzecz niewielkich, składających się z trzech do pięciu jednostek sprzętowych, mobilnych grup artyleryjskich, w których skład wchodzą różnego rodzaju systemy ogniowe (artyleria lufowa, systemy rakietowe krótkiego i średniego zasięgu). Takie zmiany organizacyjne wymuszone zostały tym, że tradycyjne cele artyleryjskie przestały występować, a nacisk został położony na mobilność i w efekcie przyspieszenie możliwości reagowania.

Podstawowe wnioski, jakie formułuje Trocenko po analizie doświadczeń syryjskich, są następujące:

  1. Wzrasta zależność powodzenia na polu boju od tempa pozyskania, jakości i rzetelności informacji o aktualnej sytuacji, to jest następuje obiektywny wzrost zapotrzebowania na szczegółowe i operacyjne dane o przeciwniku w związku ze znacznym spadkiem składu i zagęszczenia podstawowych jednostek taktycznych na polu walki, a także zwiększeniem dynamiki ich ruchu w szyku bojowym.
  2. Zaobserwować można naturalne starzenie się i spadek skuteczności dotychczasowych metod planowania i realizacji skutecznego rażenia artyleryjskiego pozycji wroga, ze względu na nowy problem – konieczność pokonania dużej liczby małych, wysoce mobilnych celów w ograniczonym czasie.
  3. Należy formułować nowe zasady określenia skuteczności rażenia ogniem przeciwnika uwzględniające połączenie kilku rodzajów przewagi ogniowej, wyrażającej się w liczbie rozpoznanych i ostrzelanych celów, liczbie serii celowanych i pojedynczych strzałów, liczbie celnych trafień, a także w stopniu obezwładnienia jednym trafieniem grupy lub pojedynczego celu.

 

Ofensywa nie jest prowadzona przez uderzenia zwartych formacji bojowych, zmasowany ostrzał artyleryjski i naloty, ale przez dezorganizację systemu ogniowego wroga w wyniku osiągnięcia przewagi ogniowej i sekwencyjnego (jednoczesnego lub wieloczasowego) ruchu na polu walki na coraz bliższe i decydujące odległości.

 

Autor

Marek Budzisz

Historyk, dziennikarz i publicysta specjalizujący się w tematyce Rosji i postsowieckiego Wschodu. Ostatnio opublikował „Koniec rosyjskiej Ameryki. Rozważania o przyczynach sprzedaży Alaski".

 

Marek Budzisz Rosja Syria

Zobacz również

Między Warszawą a Brześciem, Bugiem a Wieprzem (Wideo)
Ridvan Bari Urcosta and Marek Budzisz talk to Dr. Can Kasapoğlu on the geopolitical future...
Koniec końca historii. Wstęp do książki

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...