Weekly Brief 31.10 – 6.11.2020

Obrazek posta

(Fot. media.defense.gov)

 

AUSTRALIA VS CHINY

Kilka tygodni temu informowaliśmy o nieformalnym zakazie importu australijskiego węgla i koksu, nałożonym przez władze Chin. Wówczas, zamiast działać formalnie, na przykład poprzez nałożenie ceł, Pekin miał „sugerować” odbiorcom australijskiego węgla kupowanie surowca gdzie indziej. W minionym tygodniu media na antypodach informowały, że Chiny w ten sam sposób wprowadziły shadow ban na kolejne produkty importowane z Australii – rudę miedzi, owoce morza, cukier, pszenicę czy drewno. Zdaniem australijskich mediów australijscy dostawcy mieli zostać poinformowani przez swoich kontrahentów, że od piątku 6 listopada towary te, podobnie jak te już wcześniej wzięte przez Pekin na cel (wołowina, węgiel, bawełna, wina, jęczmień), „nie będą przepuszczane przez kontrole celne”. Według informacji przekazywanych przez „South China Morning Post” Pekin zamierza również uszczelnić regulacje, uniemożliwiając przesyłanie wspomnianych wyżej towarów z terytoriów państw trzecich. Chiny nie planują natomiast nakładać ograniczeń na pochodzące z Australii żelazo i gaz ziemny. Summa summarum eksport towarów, które mają zostać dotknięte nieformalnym zakazem importu, ma być wart 26,5 miliarda dolarów australijskich. Węgiel jest trzecim pod względem wartości australijskim towarem sprzedawanym do Chin (za gazem i żelazem właśnie), odpowiada za 9% całego eksportu; pozostałe towary obrane za cel przez Pekin to mniej więcej 5% eksportu australijskiego do Państwa Środka.

Minister handlu Australii Simon Birmingham zaapelował do Pekinu o jednoznaczne wyjaśnienie sytuacji, „dotrzymywanie obietnic i przestrzeganie zasad”; chińskie ministerstwo handlu nazwało doniesienia plotkami. Domyślać się jedynie możemy, co na ten temat powiedziałby książę Gorczakow, ale stawiamy dolary przeciw orzechom, że do wstrzymania odpraw celnych dojdzie – jeżeli nie w ten piątek, to w kolejny; już od dłuższego czasu jasne jest, że Chiny zrobią z Australii kurczaka i zarżną go, aby ostrzec małpę. W edytorialu opublikowanym w „China Daily” stwierdza się, że „Australia pożałuje opowiadania się po jednej ze stron konfliktu pomiędzy USA a ChRL”; autor tekstu wspomina również, że Australia „prowokacyjnie wysyła jednostki swojej marynarki wojennej na próg Chin”.

Nawiasem mówiąc: w czwartek w Australii po raz pierwszy doszło do aresztowania na mocy ustanowionych w połowie 2018 roku przepisów dotyczących szpiegostwa i zewnętrznej ingerencji. Przepisów, które choć utworzone na niemal dwa lata przed ostatnim zaostrzeniem relacji na linii Pekin – Canberra, od samego początku były wymierzone w Chiny i prowadzone przez ten kraj w Australii kampanie wpływu. Pierwszym zatrzymanym na mocy Espionage and Foreign Interference Act jest prominentny członek chińskiej diaspory na antypodach, Duong Di Sanh. Jest oskarżony o współpracę z niewymienioną z nazwy zagraniczną agencją wywiadowczą.

 

MALABAR

Skoro już przy australijskiej marynarce wojennej jesteśmy; w mijającym tygodniu rozpoczęły się ćwiczenia morskie Malabar 2020, w których po raz pierwszy w historii zdecydowała się wziąć udział również RAN (Royal Australian Navy). Ćwiczenia Malabar organizowane są od 1992 roku, początkowo jako dwustronne ćwiczenia US Navy i marynarki wojennej Indii; od 2015 roku uczestniczy w nich również Japonia. Tym samym po raz pierwszy od 2007 roku w ćwiczeniach organizowanych przez New Delhi wezmą udział wszystkie państwa Quad. Pierwsza część ćwiczeń rozpoczęła się we wtorek na wodach Zatoki Bengalskiej, na wysokości miasta Wiśakhapatnam, położonego w stanie Andhra Pradesh; część druga, zaplanowana na połowę listopada, ma się rozpocząć w połowie bieżącego miesiąca na Morzu Arabskim.

W trwających obecnie ćwiczeniach bierze udział między innymi niszczyciel rakietowy klasy Arleigh Burke USS John McCain (DDG-56), niszczyciel, fregata, okręt podwodny i zbiornikowiec indyjskiej marynarki wojennej, japoński niszczyciel klasy Takanami oraz australijska fregata klasy ANZAC. „Global Times” nazwał ćwiczenia „dokonaną w złej wierze próbą zapędzenia Chin w kozi róg” i „słabym blefem (…) Chiny nie przestraszą się hinduskiej nieracjonalności ani amerykańskiej interwencji”.

 

LOVE LETTERS AND FULL BROADSIDES, CZYLI NIEMCY, AUSTRALIA I PACYFIK

Kolejnej w ciągu ostatnich dwóch tygodni ostrej i wymierzonej bezpośrednio w Chiny wypowiedzi udzieliła niemiecka minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer. W poniedziałkowym wywiadzie dla „Sydney Morning Herald” AKK stwierdziła, iż „Niemcy są zdania, że muszą zwiększyć i mocniej zaakcentować swoją obecność w regionie”; Karrenbauer zasugerowała także, że Berlin i Canberra powinny podjąć bliższą współpracę w zakresie obecności militarnej na Pacyfiku. Wyrazem tego ma być wysłanie niemieckiej fregaty na wody największego oceanu świata, do czego miałoby dojść już w przyszłym roku; zdaniem Karrenbauer miałoby to pomóc w strzeżeniu porządku i przestrzegania prawa międzynarodowego na Pacyfiku. Szefowa niemieckiego MON-u zasugerowała także możliwą wymianę oficerów niemieckiej i australijskiej marynarki wojennej i obecność tych pierwszych na okrętach RAN. Karrenbauer stwierdziła również, że ponieważ Berlin i Canberra „wyznają te same wartości i mają te same interesy, muszą wspólnie stawić opór tym, którzy rzucają nam wyzwanie. Jestem przekonana, że jedynym sposobem na przeciwstawienie się łamaniu prawa międzynarodowego i powstrzymanie chińskich ambicji globalnej dominacji jest bliska współpraca wspólnoty międzynarodowej”.

Wreszcie, mimo że Chiny „są ważnym partnerem handlowym Niemiec”, Berlin nie zamierza „dłużej przymykać oczu na nierówne traktowanie inwestorów, agresywny zabór praw własności intelektualnej, ingerowanie w rynki czy pomoc publiczną zaburzającą konkurencję”. Co więcej, AKK zdawała się potwierdzać, że Huawei nie zostanie dopuszczone do uczestnictwa w przetargach na tworzenie infrastruktury sieci 5G w Niemczech. „Niemcy są z zasady otwarte na inwestycje, niezależnie od ich kraju pochodzenia. Jednocześnie, jeżeli istnieją jakiekolwiek wątpliwości co do bezpieczeństwa danej technologii, nie może ona zostać użyta; konsekwencje polityczne tego byłyby po prostu zbyt poważne. Chiny są państwem, które doskonale zdaje sobie sprawę z politycznego wymiaru technologii internetowych i przepływu danych. Jestem przekonana, że nasi partnerzy z Pekinu rozumieją, że my, Europejczycy możemy korzystać z technologii jedynie, gdy jesteśmy jej całkowicie pewni”.

Dodajmy, że wywiad Karrenbauer dla „Sydney Morning Herald” miał miejsce na kilka dni przed jej udziałem w webinarium organizowanym przez australijski think tank ASPI (Australian Strategic Policy Institute), w którym to webinarium brała zresztą udział również Linda Reynolds, australijska minister obrony narodowej. W swoim wystąpieniu AKK powtórzyła kluczowe tezy zawarte wcześniej w wywiadzie dla SMH, stwierdzając między innymi, że „swoboda żeglugi” jest obecnie zagrożona, a w związku z tym zarówno NATO, jak i Unia Europejska powinny żywiej zaangażować się w rozwiązywanie sporów na Pacyfiku. Więcej, Karrenbauer dość niedwuznacznie zdawała się zrównywać rosyjską agresję na Krymie z działaniami Chin na Morzu Południowochińskim.

Niemcy, po niedawnym fiasku rozmów na linii UE – Chiny, wyprowadzają w kierunku Pekinu coś, co po angielsku nazywa się full broadside, a więc frontalny, choć jak na razie wyłącznie retoryczny, atak. W kierunku Waszyngtonu natomiast Niemcy – a przynajmniej Karrenbauer, autor WB nie jest pewien, czy słowa Karrenbauer można ekstrapolować na cały niemiecki establishment – adresują coś, co po angielsku nazywa się love letter.

Otóż tego samego dnia, gdy na łamach SMH ukazał się wywiad z Karrenbauer (dzień przed wyborami prezydenckimi w USA, przypomnijmy), Politico opublikowało jej esej, zatytułowany „Europe still needs America”, w treści swej będący kalką propozycji złożonej Waszyngtonowi tydzień wcześniej. Europa wciąż potrzebuje Ameryki – a Ameryka Europy – ponieważ, jak uważa AKK, „w świecie rywalizacji mocarstw jedynie Zachód zjednoczony i mówiący jednym głosem będzie w stanie stać twardo na straży swych wartości”, w związku z czym proponuje ona szereg celów politycznych, które Niemcy „i ich europejscy partnerzy powinni twardo realizować”.

Pierwszym z nich ma być kontynuacja i intensyfikacja rozbudowy zdolności militarnych, ponieważ „nie ma dobrego powodu, dla którego Europejczycy nie powinni być w stanie sami zająć się wieloma problemami obronności u swych granic – na Morzu Bałtyckim i Północnym, w Europie Środkowo-Wschodniej, na Bałkanach, Bliskim Wschodzie i w Sahelu”. Drugim powinno być doprowadzenie do zawarcia umowy handlowej USA–UE; trzecim akceptacja, że Stany Zjednoczone w dalszym ciągu muszą utrzymać swoje gwarancje bezpieczeństwa wobec europejskich sojuszników, w myśl znanej jeszcze z czasów zimnej wojny doktryny rozszerzonego odstraszania nuklearnego.

 

TAJWAN I DRONY

We wtorek Departament Stanu USA zaaprobował sprzedaż Tajwanowi pakietu wyprodukowanego w Stanach Zjednoczonych sprzętu wojskowego. W skład owego pakietu uzbrojenia, za które Tajpej ma zapłacić 600 milionów dolarów, wchodzą między innymi cztery drony MQ-9B SeaGuardian z osprzętem (zapasowe części, radary, stacje obsługi etc.). W notatce prasowej opublikowanej przez Defense Security Cooperation Agency stwierdza się, że „proponowana transakcja zwiększy zdolności odbiorcy w zakresie ISR [intelligencesurveillancereconnaissance], namierzania celów oraz przeprowadzania uderzeń na cele morskie, podwodne i lądowe”. Jest to kolejna już tego typu transakcja pomiędzy Waszyngtonem a Tajpej przeprowadzona w ostatnich dwóch miesiącach i dziesiąta od momentu objęcia urzędu prezydenta USA przez Donalda Trumpa. Warto również zwrócić uwagę, że sprzedaż Tajwanowi MQ-9B jest pierwszym owocem niedawnego poluzowania regulacji dotyczących sprzedaży amerykańskich dronów za granicę.

Komentując decyzję Departamentu Stanu, rzecznik prasowy chińskiego MSZ-u Wang Wenbin stwierdził, że sprzedaż dronów Tajwanowi stanowiłaby „otwartą ingerencję w wewnętrzne sprawy Chin, podważyłaby suwerenność ChRL, wysłałaby niewłaściwy sygnał Tajpej i zdestabilizowała sytuację w Cieśninie Tajwańskiej oraz poważnie zaszkodziła relacjom Chin i USA”.

 

ZEA I DRONY

Innym państwem, które skorzysta najprawdopodobniej ze zliberalizowanych przepisów dotyczących sprzedaży amerykańskich dronów, są Zjednoczone Emiraty Arabskie; w czwartek Departament Stanu poinformował Kongres o zamierza sprzedaży Abu Dhabi aż 18 dronów MQ-9 Reaper, w ramach wartej 2,9 miliarda dolarów transakcji. Podobnie jak w przypadku Tajwanu jest to kolejna już w ostatnich tygodniach sprzedaż amerykańskiego uzbrojenia; nie dalej jak w ubiegłym tygodniu Biały Dom ogłosił zamiar sprzedaży aż 50 tego typu maszyn swojemu bliskowschodniemu sojusznikowi.

 

COLUMBIA

W czwartek US Navy oficjalnie przyznała kontrakt na budowę pierwszego okrętu podwodnego klasy Columbia (SSBN, shipsubmersibleballisticnuclear, a więc okrętów podwodnych o napędzie jądrowym, przenoszących balistyczne pociski nuklearne; jednostki tego typu stanowią gwarancję przeprowadzenia zapewnionego uderzenia odwetowego, ang. assured second strike). Wart 9,47 miliarda dolarów kontrakt został udzielony spółce córce General Dynamic zajmującej się budową wszystkich chyba okrętów podwodnych używanych przez US Navy od ponad 100 lat, gdy do służby wszedł USS Holland (był to drugi okręt podwodny pływający pod amerykańską banderą, po XVIII-wiecznym okręcie Turtle), General Dynamics Electric Boat.

Wspomniane 9,47 miliarda dolarów ma pozwolić na konstrukcję pierwszego okrętu klasy Columbia (USS Columbia) oraz przeprowadzenie prac wstępnych nad kolejnym (USS Wisconsin, SSBN-827). W sumie plany US Navy zakładają budowę co najmniej 12 okrętów klasy Columbia. Budowa pierwszej jednostki ma zostać ukończona do roku 2027; nowe okręty podwodne US Navy mają wejść do służby w 2031 roku.

 

TOMAHAWK I SM-6

Pozostając przy zakupach amerykańskich sił zbrojnych; w piątek Rapid Capabilities & Critical Technologies Office, jedna z agencji nabywczych/modernizacyjnych US Army, poinformowała, że przyznała firmie Lockheed Martin kontrakt (wyceniany na ponad 339 milionów dolarów) na przystosowanie pocisków Tomahawk i SM-6 (oba produkowane przez Raytheona) do potrzeb programu MRC (Mid Range Capability), który ma umożliwić amerykańskim siłom lądowym (jak sama nazwa wskazuje) prowadzenie ognia rakietowego na średnich dystansach (średnich, czyli powyżej 1600 kilometrów). Warto zwrócić uwagę, że oba systemy mają być mobilne; Lockheed Martin jest odpowiedzialny za budowę systemów HIMARS i MLRS, nie jest jednak jasne, czy nowe pociski również będą mogły być wystrzeliwane z tych właśnie platform. Tak czy inaczej, przystosowane do odpalania z lądu pociski średniego zasięgu mają wejść do służby całkiem niedługo, bo w roku 2023. Same rakiety nie mają ulec jakimkolwiek modyfikacjom, a jedynie zostać przystosowane do systemów kierowania ogniem oraz pojazdów używanych przez US Army. Na tym tle lepiej można zrozumieć pośpiech, z jakim Rosjanie oferowali Amerykanom nowe rozwiązania dotyczące kontynuowania rozmów na temat przedłużenia traktatu New START, tudzież obawy związane z niedawnymi wypowiedziami Marka Espera.

 

TRUMP VS BIDEN

Do piątku 6 listopada nie udało się wyłonić zwycięzcy przeprowadzonych trzy dni wcześniej wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych; w momencie pisania WB trwa liczenie głosów w pięciu stanach (Pensylwania, Nevada, Arizona, Georgia, Karolina Północna). Ostatecznego sukcesu bliższy jest Biden, który potrzebuje wygranej albo w Pensylwanii, albo w dwóch pozostałych stanach w których jeszcze liczy się głosy. Jednak nawet jeżeli w najbliższych dniach Joe Biden zostałby ogłoszony kolejnym, 46., prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki, jest wysoce prawdopodobne, że najbliższe tygodnie bądź miesiące upłyną pod znakiem batalii sądowych, w tym prawdopodobnie również w Sądzie Najwyższym USA; jest bowiem pewne, że sztab Donalda Trumpa już zaskarżył wyniki wyborów w stanie Wisconsin i domagać się będzie powtórnego liczenia głosów; sam Trump twierdzi, że wybory zostały sfałszowane, czemu jego zdaniem miała przysłużyć się procedura korespondencyjnego oddawania głosów. Jest równie pewne, że nawet jeżeli argumenty prawników Donalda Trumpa nie zyskają uznania SCOTUS, a na ulicach amerykańskich miast nie dojdzie do protestów zwolenników Trumpa lub Bidena (a właściwie: przeciwników Trumpa), to społeczeństwo Stanów Zjednoczonych jest podzielone właściwie po równo, na dodatek pomiędzy obozy, które w sposób fundamentalny różnią się oceną rzeczywistości oraz systemem wartości i norm, którymi powinien się kierować globalny jeszcze do niedawna hegemon. Okres przekazania władzy pomiędzy kolejnymi administracjami w USA zazwyczaj charakteryzuje się inercją; fundamentalny spór wewnątrz społeczeństwa amerykańskiego sprawi, że teraz okres ten będzie dłuższy, ale również podważy wiarygodność Stanów Zjednoczonych w oczach i sojuszników, i rywali, być może w sposób trwały.

Nic nie wskazuje również na to, żeby Demokratom miało się udać uzyskać większość w Senacie, który pozostanie w związku z tym pod kontrolą Republikanów. Pamiętając o temperaturze sporu, można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że spowoduje to częściowy przynajmniej paraliż i znacznie ograniczy Bidenowi pole manewru, ponieważ jego inicjatywy blokowane będą w Kongresie. I o ile w przypadku polityki zagranicznej Biden zachowa pewną dozę swobody, to w polityce wewnętrznej (na przykład w prawie podatkowym czy w kwestii pakietów stymulacyjnych) jest wysoce prawdopodobne, że wszystko, co zaproponuje, spuentowane zostanie dźwięcznym „нет” „nope” – przynajmniej do kolejnych wyborów do Senatu, zaplanowanych na rok 2022.

W realiach widocznego gołym okiem kryzysu globalnego przywództwa i kontestowania porządku międzynarodowego zarówno przez same Stany Zjednoczone, jak i Chiny może to oznaczać dalsze przyspieszenie procesu rozpadu ładu utworzonego po II wojnie światowej i rozszerzonego na cały właściwie świat wraz z upadkiem ZSRR – ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami, takimi jak zaistnienie w regionach „granicznych” (od Tajwanu po Białoruś) próżni bezpieczeństwa – pułapki Kindelbergera. Tak Stany Zjednoczone, jak i cały świat wchodzą w czas destabilizacji lub – jeżeli autor WB chciałby być melodramatyczny – w okres chaosu.

 

AZERBEJDŻAN VS ARMENIA

Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew oznajmił, że Baku gotowe jest zakończyć prowadzenie działań wojennych na terenie Republiki Górskiego Karabachu, jeżeli Erywań wycofa jednostki z terenu samozwańczej republiki. Zdaniem Alijewa pięć regionów Arcachu powinno zostać wyzwolonych w pierwszej kolejności, po czym kolejne dwa powinny wrócić pod kontrolę azerbejdżańską; Baku twierdzi, że własnymi siłami odzyskało kontrolę nad czterema innymi prowincjami. W międzyczasie – obok krwawych walk na terytorium Arcachu – trwają także przepychanki dyplomatyczne pomiędzy Erywaniem i Baku: w czwartek Armenia zasugerowała Unii Europejskiej zawieszenie członkostwa Azerbejdżanu w programie partnerstwa wschodniego; Azerowie podczas spotkania Komitetu Ministrów Rady Europy wezwali z kolei do potępienia ormiańskich zbrodni wojennych. Rosja informowała, że w konflikcie udział bierze co najmniej dwa tysiące bliskowschodnich najemników; trwają negocjacje pomiędzy Moskwą i Erywaniem dotyczące „rozmiaru i kształtu pomocy militarnej” – wygląda na to, że trwać będą dalej, jako że Rosja nie kwapi się do bezpośredniego angażowania w konflikt. Podobnie jak NATO, również Europejski Trybunał Praw Człowieka umył ręce od konfliktu, stwierdzając, że nie zamierza podejmować interwencji w odpowiedzi na apele wnoszone przez Baku i Erywań, ponieważ nie podlegają one jego jurysdykcji; ECHR zaapelował natomiast o powstrzymanie się od działań będących naruszeniem konwencji o prawach człowieka.

Miniony tydzień to dalsze walki na terytorium samozwańczej Republiki Górskiego Karabachu; Azerowie, którzy uprzednio posuwali się wzdłuż granicy z Iranem, prowadząc – według większości komentatorów skuteczną – ofensywę w głąb Karabachu, zatrzymali się na przedmieściach Szuszy. W ciągu tygodnia azerska artyleria ostrzeliwała szereg kontrolowanych przez Arcach miast – od Stepanakertu przez Agdam po Martakert. Posuwając się od południa, siły azerbejdżańskie usiłują uzyskać kontrolę nad dwoma miastami (Laczyn i Szusza; druga z tych miejscowości oddalona jest o kilka zaledwie kilometrów od Stepanakertu) leżącymi na trasie tzw. korytarza Laczyn, głównego szlaku komunikacyjnego łączącego Armenię i stolicę Górskiego Karabachu, Stepanakert. Znajdująca się na wzniesieniu Szusza może okazać się kluczowym dla wyniku konfliktu punktem; jej zdobycie nie tylko znacznie ułatwiłoby prowadzenie ostrzału Stepankaertu, ale także odcięłoby miasto od Armenii. Istnieje jednak również pewne prawdopodobieństwo dalszego zahamowania azerbejdżańskiej ofensywy – nieubłaganie zbliża się zima, która niewątpliwie zamrozi, dosłownie i w przenośni, jakiekolwiek działania wojenne; nie wiadomo także, jak wytrzymałe są struktury logistyczne wojsk azerbejdżańskich. Warto wreszcie pamiętać o lekcji z roku 1992, gdy po początkowym sukcesie azerskiej ofensywy (operacja Goranboy) siły ormiańskie przeprowadziły kontrofensywę, wypierając ostatecznie Azerów.

 

JACK MA VS KPCH

W ostatnich tygodniach informowaliśmy czytelników „Weekly Brief” o nadchodzącej pierwszej ofercie publicznej Ant Group, firmy sektora fintech, oraz spółki córki Alibaba Group, której właścicielem jest Jack Ma. Wówczas przyczynkiem były sugestie amerykańskich komentatorów, że Ant Group ma wkrótce dołączyć do Huawei, SMIC czy ZTE na czarnej liście podmiotów OFAC, co z kolei miało być podyktowane – w dużym skrócie – chęcią Waszyngtonu osłabienia pozycji spółki przed wspomnianym już IPO. Okazuje się jednak, że nie tylko administracja Białego Domu ma ochotę ściągnąć nieco wodze ambitnemu założycielowi Alibaby; podobne intencje mogą także przyświecać… administracji w Pekinie. Otóż we wtorek, na dwa dni przed planowanym debiutem giełdowym Ant Group w Szanghaju i Hongkongu, zarządy obydwu giełd zdecydowały o zawieszeniu IPO, co miało być rezultatem decyzji o podjęciu śledztwa w sprawie działalności Ant Group przez chińskie instytucje zajmujące się nadzorem sektora bankowego i finansowego. Według informatorów Reutersa decyzja o zawieszeniu będzie prawdopodobnie oznaczać przełożenie IPO Ant Group o co najmniej kilka miesięcy.

Wydaje się, że decyzja ma związek z niedawną krytyką państwowych chińskich regulatorów bankowych, której Ma dopuścił się pod koniec października podczas konferencji w Szanghaju (Ma stwierdził wówczas, że obecne regulacje tłumią innowacyjność chińskiej gospodarki, a regulatorzy i banki „mają mentalność właścicieli lombardów”). W rezultacie regulatorzy, a wraz z nimi wyżsi urzędnicy państwowi, zaczęli baczniej przyglądać się działalności Ma, który miał dotychczas relatywnie wolną rękę w prowadzeniu swej działalności, również dzięki wstawiennictwu wysokich rangą urzędników KPCh. Planowane jest również nałożenie regulacji na sektor mikropożyczek, a więc ten właśnie, w którym prężnie rozwija się Ant Group.

 

LIBIA

We wtorek wysłannik ONZ ds. Libii Stephanie Williams poinformowała, że LNA (Libyan National Army) i GNA (Government of National Accord) doszły do porozumienia w sprawie wynegocjowanego w październiku (podczas negocjacji w Genewie) trwałego zawieszenia broni na terenie całego kraju. Na mocy porozumień strony mają zorganizować wspólny komitet, nadzorujący proces wycofywania sił z linii frontu oraz opuszczenie terytorium Libii przez zagranicznych bojowników (to ostatnie ma mieć miejsce do 23 stycznia przyszłego roku). Mają także zostać podjęte kroki zmierzające do wznowienia wydobycia libijskiej ropy naftowej; strony zadeklarowały również gotowość utworzenia korytarzy komunikacyjnych pomiędzy terenami kontrolowanymi przez GNA (kontrolującym stolicę kraju Trypolis) oraz LNA (kontrolującą Tobruk).

 

BIAŁORUSKI ATOM

We wtorek o 12:03 czasu moskiewskiego pracę rozpoczęła białoruska elektrownia jądrowa w Ostrowcu. Pół godziny później, o 11:38 (czasu litewskiego), litewski operator systemów przesyłowych Litgrid poinformował o zaprzestaniu pobierania energii wyprodukowanej na Białorusi, zgodnie z zawartym we wrześniu przez Litwę, Estonię i Łotwę porozumieniem dotyczącym rezygnacji z korzystania z wyprodukowanej na Białorusi energii. Nawiasem mówiąc, w piątek prezydent (?) Białorusi Aleksandr Łukaszenka stwierdził, że Białoruś potrzebuje jeszcze jednej elektrowni jądrowej.

Władze w Mińsku zdecydowały o zamknięciu granic państwowych. Pierwotnie zakaz wjazdu dotyczył obcokrajowców i był argumentowany pogarszającym się stanem epidemiologicznym w Europie. Jednak po kilku dniach, w odpowiedzi na zaproszenie polskiego ministerstwa zdrowia skierowane do lekarzy zza naszej wschodniej granicy, prezydent Łukaszenka powiedział, że nie wpuści do krajów Białorusinów lekarzy, którzy pracują lub rozpoczną pracę w Polsce.

W piątek z kolei szef rosyjskiego wywiadu zagranicznego Siergiej Naryszkin poinformował, że przekazał białoruskim władzom informacje o zachodnich planach destabilizacji sytuacji w kraju. Można podejrzewać, że ma to związek z ostatnią niespodziewaną wizytą Naryszkina w Mińsku. Podczas rozmowy szef wywiadu mówił wtedy między innymi o szkolących się w Polsce i krajach bałtyckich ekstremistach, a także miał rozmawiać z Łukaszenką o potrzebie rozpoczęcia reform konstytucyjnych na Białorusi.

 

NORD STREAM 2

W środę z portu w Kaliningradzie wyszły dwie jednostki – Ostap Szeremet i Artemis Offshore – mające uczestniczyć w konstrukcji gazociągu Nord Stream 2; dzień później obydwa okręty zawinęły do niemieckiego portu w Murkan, leżącego w pobliżu Sassnitz.

Przypomnijmy; w połowie października Departament Stanu USA opublikował nowe wytyczne dotyczące sankcji nałożonych na gazociąg Nord Stream 2, które umożliwiły nakładanie sankcji na firmy uczestniczące w modernizacji okrętów biorących udział w budowie rurociągu. Jednym z tych okrętów był Akademik Czerski, który przechodził modyfikację właśnie w Murkan.

 

ROSYJSKIE ZŁOTO

Po raz pierwszy od 13 lat Bank Rosji zdecydował się na sprzedaż części zgromadzonych przez siebie rezerw złota. Z danych IMF wynika, że Rosja sprzedała nieco ponad 1,2 tony kruszcu (400 tysięcy uncji) w dwóch transzach – w lipcu (100 tysięcy uncji) i we wrześniu (300 tysięcy uncji); jeszcze w kwietniu natomiast Bank Rosji informował, że zawiesza program kupowania złota. Oznacza to, że w drugim kwartale bieżącego roku Rosja znalazła się na szóstym miejscu wśród państw, które sprzedały najwięcej rezerw złota; pierwszy był Uzbekistan (34,9 tony, 10% rezerw), druga przechodząca właśnie kryzys walutowy Turcja (22,3 tony, 3,8% rezerw), trzeci Tadżykistan (9,2 tony), czwarte Filipiny (7,8 tony), piąta Mongolia (2,4 tony). Rezerwy złota, którymi dysponuje Rosja, wciąż należą do największych na świecie; szacuje się je na około 2300 ton; więcej kruszcu od Moskwy posiadają jedynie Stany Zjednoczone (8133 tony), Niemcy (3363 ton), Włochy (2451 ton) i Francja (2436).

Tymczasem Rosjanie przechowują coraz więcej gotówki poza systemem bankowym; w porównaniu z ubiegłym rokiem o ponad 28% więcej – około 156 miliardów dolarów.

 

SPACE & CYBER À L’AMÉRICAINE

W 10 ulokowanych na terenie USA bazach amerykańskich sił zbrojnych (między innymi w bazie w Norfolk, w Pearl Harbor czy Camp Pendelton) przeprowadzone zostaną pilotażowe testy wdrożenia technologii 5G. Zdaniem urzędników Pentagonu Departament Obrony korzystać ma z komercyjnych rozwiązań, między innymi oferowanych przez Nokię.

US Space Command planuje otwarcie się na sojuszników Stanów Zjednoczonych; do kwatery głównej Space Command zapraszani mają być sojusznicy nie tylko z Five Eyes, ale również inni bliscy partnerzy Waszyngtonu. „Partnerskie relacje są kluczowe w realiach rywalizacji w przestrzeni kosmicznej, umożliwiają wzmocnienie integracji i interoperacyjności pomiędzy sojusznikami, a równocześnie promocję pokojowego wykorzystania przestrzeni kosmicznej”, powiedział generał Stephen N. Whiting, dowódca Space Operations Command, dowództwa podlegającego Space Force.

NASA podpisała memorandum o wzajemnym porozumieniu z Europejską Agencją Kosmiczną. Zgodnie z informacjami ujawnionymi przez strony dokument zakłada współpracę obu agencji przy tworzeniu stacji kosmicznej Gateway oraz potwierdza, że strona europejska zobowiązuje się wybudować moduł mieszkalny stacji (I-Hub) oraz system komunikacji i tankowania ESPRIT. Z kolei NASA zapewnia, że europejscy kosmonauci zostaną zabrani na stację kosmiczną po jej ukończeniu. Współpraca obu agencji, działających wspólnie przy programie Artemis, odbywa się, mimo że tylko kilka europejskich państw podpisało dotychczas Artemis Accords ze Stanami Zjednoczonymi.

Zgodnie z założeniami projektu człowiek wyląduje ponownie na Księżycu już w 2024 roku. Jednakże już teraz amerykańscy wojskowi rozpoczynają dyskusje na temat potrzeby patrolowania i obserwacji przestrzeni okołoksiężycowej. Według nich tworzenie najpierw czasowej, a następnie stałej obecności na Księżycu będzie wymagało ciągłej obserwacji wykraczającej zdecydowanie poza obszar ich dotychczasowych zainteresowań, czyli orbity geostacjonarnej Ziemi. Jako główną trudność tego projektu generał John Shaw ze Space Command określił ilość przetwarzanych danych. Wysokiej czułości sensory będą musiały przeszukiwać olbrzymie przestrzenie w celu znalezienia często bardzo małych obiektów. Według wojskowych wartościowe może okazać się zachęcenie do prac nad tego typu rozwiązaniami firm prywatnych, które często już tworzą technologie przeznaczone do obserwacji i śledzenia obiektów w przestrzeni kosmicznej.

Pozostając przy tematach księżycowych; w zeszłym tygodniu samolot NASA o nazwie SOFIA przeznaczony do obserwacji przestrzeni kosmicznej w paśmie podczerwieni poinformował o odkryciu wody na nasłonecznionej stronie Księżyca. Wcześniejsze ustalenia mówiły o istnieniu wody na Srebrnym Globie, ale jedynie w okolicach biegunów, natomiast nowe badania oznaczają, że wody najprawdopodobniej jest więcej, również w innych miejscach Księżyca. Jeśli chodzi o ilość odkrytej wody, to nie jest ona wyjątkowo duża (dla porównania na Saharze jest 100 razy więcej wody niż w księżycowej glebie), mimo to już mówi się, że jej obecność może być wykorzystywana w bazach, mających powstawać na tym naturalnym satelicie w wyniku rozwoju programu Artemis.

 

COVID-19

W piątek 6 listopada liczba osób, u których wykryto wirus SARS-CoV-2, przekroczyła 49,6 miliona; niemal 1,25 miliona z nich zmarło. Czwartek i piątek były rekordowe pod względem globalnej liczby zakażeń; było ich odpowiednio 617 i 620 tysięcy; z czego ponad 123 i 130 tysięcy miało miejsce w Stanach Zjednoczonych. Drugie miejsce pod względem przyrostu zachorowań zajmuje Francja (dwa ostatnie dni to około 60 tysięcy dziennie), trzecie Indie (około 50 tysięcy), czwarte są Włochy (37 tysięcy dziennie); piąta, niestety, jest Polska.

 

MOŁDAWIA

Pierwszego listopada w Mołdawii odbyły się wybory prezydenckie. Ich znaczenie oraz możliwe scenariusze z nimi związane były rysowane przez ekspertów już od kilku tygodni. Głównymi politykami ubiegającymi się o urząd byli Igor Dodon, który walczy o reelekcję, oraz Maia Sandu będąca premierem kraju od czerwca do listopada 2019 roku, rywalizująca już z Dodonem o prezydenturę podczas poprzednich wyborów. Choć przedwyborcze sondaże wskazywały na przewagę urzędującego prezydenta, to ku zaskoczeniu obserwatorów pierwszą turę wygrała Maia Sandu, zdobywając 36,2%, podczas gdy Dodon uzyskał 32,6%. Nastawiony na pogłębianie relacji z Moskwą prezydent był jeszcze przed wyborami oskarżany przez Maię Sandu o przygotowywanie systemu do fałszerstw wyborczych. Miał o tym świadczyć między innymi fakt, iż na terenie Rosji w celu głosowania za granicą zarejestrowano ponad 6 tysięcy Mołdawian, czyli 11 razy więcej niż podczas wyborów parlamentarnych z 2019 roku.

Sama Maia Sandu należy do stronnictwa proeuropejskiego i jest również byłą ekonomistką Banku Światowego. W swojej kampanii obiecywała ograniczenie relacji z Rosją na rzecz rozwijania współpracy z Unią Europejską oraz poprawę znajdującej się w bardzo złym stanie krajowej ekonomii dzięki uzyskaniu finansowania z Brukseli. Jej postulaty stały w kontrze do działań podejmowanych przez prezydenta Dodona, który starał się uzyskać w ostatnim czasie pomoc gospodarczą od Kremla.

Druga tura wyborów jest zaplanowana na 15 listopada. Maia Sandu będzie mogła w niej liczyć na poparcie kilku innych kandydatów, którzy również prezentują prozachodnie poglądy, jednakże uważa się, że Igor Dodon zostanie poparty przez elektorat prorosyjskiego polityka Renato Usatii, który w pierwszej turze zajął trzecie miejsce.

 

GRUZJA

Dzień wcześniej, 31 października, w Gruzji odbyły się wybory parlamentarne. Już po raz trzeci wygrała je partia Gruzińskie Marzenie, której brakuje jednak jednego mandatu do uzyskania większości. Jej uzyskanie będzie możliwe w drugiej turze wyborów, podczas której będzie do wzięcia 16 mandatów w okręgach jednomandatowych. Wygranej partii rządzącej oraz samym wyborom sprzeciwiły się partie opozycyjne, które uznały wybory za sfałszowane i zapowiedziały, że nie przyjmą mandatów, które przypadły im w sobotnim głosowaniu. Oskarżenia i protesty opozycji nie są jednak popierane przez społeczność międzynarodową, która obserwowała proces wyborczy. Zarówno OBWE, jak i amerykańska ambasada w Tbilisi zaznaczają, że choć doszło do kilku incydentów oraz wywierania presji na wyborcach przez partię rządzącą, to nie miało to znaczącego wpływu na wynik wyborów, a sam proces wyborczy można określić jako demokratyczny.

 

TURCJA

Nie wygasa konflikt na linii Ankara – Paryż; w środę na cotygodniowym spotkaniu rządu francuskie władze zdecydowały o uznaniu nacjonalistycznej grupy Szare Wilki, grupy opisywanej często jako paramilitarne skrzydło Partii Ruchu Narodowego prezydenta Erdoğana. Powodem delegalizacji grupy było zdewastowanie pomnika upamiętniającego ludobójstwo Ormian, na którym znalazły się napisy Szare Wilki i RTE, a więc inicjały prezydenta Turcji. Tymczasem francuski minister spraw zagranicznych stwierdził, że Unia Europejska solidaryzuje się z Francją oraz posiada odpowiednie środki nacisku i cały program możliwych sankcji.

Turcja nie zaprzestaje też prowadzenia badań dna morskiego w celu znalezienia złóż węglowodorów na Morzu Egejskim. W minionym tygodniu Ankara wydłużyła poszukiwania o kolejne 10 dni.

 

Autor

Albert Świdziński

Dyrektor analiz w Strategy&Future.

 

Weekly Brief Albert Świdziński

Zobacz również

Od Sagres do Boca Chica. Od rakiety V2 do stacji bojowych w punktach libracyjnych. Część 1...
Strategia jądrowa. Część 1: Pierwsze lata i chaos rewolucji nuklearnej
Widziane z zachodniego Limitrofu. Armenia przegrywa wojnę, ale rozgrywka polityczna jeszcz...

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...