Na przełomie zimy i wiosny w wielu domach parapety zapełniają się doniczkami, kubeczkami, paletami z pracowicie wysianymi rozsadami warzyw, ziół i roślin ozdobnych. Ogrodnicy balkonowi, tarasowi, działkowicze, ale i posiadacze permakulturowych siedlisk bardzo chętnie poświęcają swój czas na siew i uprawę rozsad. Powodem tego jest nasz klimat i niezbyt długi sezon wegetacyjny, który poprzez przygotowanie rozsady w domu znacznie wydłużamy, niejednokrotnie o kilka tygodni.
Zapewne ilu ogrodników, tyle metod na przygotowanie rozsady, a nawet zapewne jeszcze więcej, gdyż można to przecież robić na wiele sposobów. Spróbujmy poznać podstawy siewu nasion w warunkach domowych oraz produkcji rozsady, abyśmy mogli tą wiedzę wykorzystać jeszcze w tym sezonie.
Rośliny dzielimy na trzy główne grupy:
– te, które wysiewamy wyłącznie wprost do gruntu (z rozmaitych powodów, zwykle dlatego, że źle znoszą przesadzanie, lub gdy plonem jest korzeń i przesadzanie powoduje spadek plonów). Należą tu rośliny okopowe, marchew, pietruszkę, buraki ćwikłowe, rzodkiewkę i rzepę, a niektórzy rekomendują również siać tak groch, fasolę oraz bób.
- te, które możemy zarówno siać do gruntu, jak i uprawiać z rozsady: dynie, cukinie, kabaczki, patisony, ogórki, pory, cebule i sałaty.
- te, które uprawiamy niemal zawsze z rozsady. Są to przeważnie te gatunki roślin, które dobrze znoszą przesadzanie, a produkcja z rozsady pozwala nam albo wcześniej uzyskać plon, albo wydłużyć sezon wegetacyjny na tyle, aby rośliny zdążyły dojrzeć i zaowocować. Do tej grupy należy szerokie spektrum roślin uprawnych i ozdobnych, od kapust, kalafiorów, selerów i porów, poprzez pomidory, papryki i bakłażany.
Podziały powyższe są oczywiście w części umowne, niemniej jednak na obu końcach tej klasyfikacji znajdują się rośliny, których w inny sposób nie ma sensu sadzić. Odmiana papryki o okresie wegetacji wynoszącym 200 dni, wysiana do gruntu po ostatnich przymrozkach w Suwałkach, nie zdąży wydać dojrzałych owoców przed pierwszymi jesiennymi przymrozkami, musi więc być uprawiana z rozsady, a jej siew przy tak długim okresie wegetacji musi nastąpić w styczniu-lutym, a to możemy zrobić tylko pod dachem.
Terminy siewu są uzależnione od trzech głównych czynników:
- daty ostatnich przymrozków w naszym rejonie (zwykle około 15 maja dla znacznej części Polski)
- gatunku i odmiany rośliny, gdyż od tego zależy liczba dni potrzebnych, aby sadzonki osiągnęły właściwe rozmiary
- temperatury, w której przebywają nasiona i sadzonki (generalnie, im cieplej, tym szybciej nasiona kiełkują i tym szybciej sadzonki rosną).
Zwyczajowo, terminy siewu wyznaczamy cofając się od daty ostatniego przymrozka. Najdłużej kiełkujące i rosnące rośliny, na przykład cebule, wymagają siewu na 12 tygodni przed ostatnimi przymrozkami, podczas gdy dla pomidora będzie to 6-8 tygodni. Terminy te opisują rozliczne tabele dostępne w podręcznikach ogrodnictwa oraz w Internecie, przydatny też może się okazać poniższy kalkulator:
https://permisie.pl/pliki/Kalkulator-dat-siewu-Permisie-v-Beta01.xlsx
Niezbędne nam będą:
- nasiona (własne zebrane w poprzednich latach, od innych ogrodników, lub kupne)
- pojemniki (o wielkości dostosowanej do liczby i rodzaju nasion i sadzonek)
- podstawki pod pojemniki (do podlewania)
- podłoże do wypełnienia pojemników (kupione lub przygotowane samodzielnie)
- woda (deszczówka, odstała lub przegotowana, nigdy prosto z kranu)
To już naprawdę wszystko, co jest niezbędne. Jednakże, aby nasze domowe uprawy rozwijały się w sposób optymalny oraz aby zastosować metody bardziej zaawansowane, możemy rozszerzyć nieco nasz arsenał.
Co jeszcze warto mieć?
W zależności od wybranych sposobów uprawy, przydadzą się nam:
- oświetlenie (świetlówkowe lub LED)
- zegar sterujący oświetleniem
- miernik intensywności oświetlenia ( np. aplikacja w telefonie)
- mata grzewcza
- miniszklarenki
- naczynia (wiadra, miski) do przygotowania podłoża
- bibuła lub papierowe ręczniki
- woreczki zip-lock
- termometr
- wilgotnościomierz
- spryskiwacz ręczny
- drobne akcesoria (pęseta, patyczki, tabliczki do opisu roślin, niezmywalne flamastry, nożyczki itd.)
- środki do odkażania nasion i sprzętu
- środki do pobudzania kiełkowania
- środki do nawożenia siewek
- dziennik siewów
Ta lista nie jest zapewne kompletna i bardzo wiele innych rzeczy mogłoby pewnie nam się przydać, jednakże sugeruję zawsze stosować najprostsze rozwiązania przynoszące upragniony efekt. Dopiero gdy one zawodzą lub przestają wystarczać, warto inwestować w rozbudowę naszej ogrodniczej domowej infrastruktury.
Ponieważ najłatwiej jest uczyć się na konkretnych przykładach, spróbujmy razem wyhodować rozsadę pomidora. Zrobimy to w sposób jak najprostszy.
Na sześć tygodni przed datą ostatniego przymrozka, odpakuj nasiona pomidora i umieść je w małym naczynku z letnią wodą (temperatura około 20-25 stopni) na kwadrans przed sadzeniem.
Gdy nasiona namakają, w dowolnym pojemniku o głębokości minimum 3 cm (może to być zarówno kubek po serku, jak i profesjonalna ogrodnicza paleta, byleby pojemnik był wystarczająco duży do planowanej liczby nasion) umieść kupione wcześniej w sklepie podłoże (szukaj takiego „do siewu i rozsady”). Podłoże powinno być tak nawilżone, aby po mocnym ściśnięciu w dłoni udawało się z niego wycisnąć zaledwie pojedyncze krople.
Napełniając pojemnik, około ¾ podłoża ugnieć dłonią dość ściśle ale nie za mocno. Pozostaw około 1 cm wolnej przestrzeni do górnej krawędzi pojemnika.
Ułóż nasiona na podłożu, w odstępach 2-3 centymetrowych. Jeżeli chcesz (bardzo rekomenduję!) podpisz albo pojemnik, albo specjalne tabliczki, nazwą rośliny, odmiany i datą siewu.
Przykryj nasiona warstwą 6-9 mm podłoża, tym razem nie ugniatając zbyt mocno. Delikatnie skrop powierzchnię podłoża wodą i odstaw pojemnik w ciepłe miejsce (najlepiej o temperaturze 22-25 stopni).
Gratuluję, właśnie wysiałeś pierwsze pomidory!
Przez kilka najbliższych dni Twoim zadaniem będzie utrzymywać podłoże w stanie lekko wilgotnym.
Za kilka dni z ziemi zaczną się wyłaniać pierwsze rośliny. Początkowo będą miały dwa listki, pochodzące jeszcze z nasionka. O ile tego wcześniej nie uczyniłeś, przenieś teraz pojemnik na najlepiej nasłoneczniony parapet. Jeśli parapet jest zimny, umieść pojemnik na podwyższeniu tak, aby otaczała go temperatura pokojowa. Idealne o tej porze roku są parapety, pod którymi znajduje się grzejnik. Stale utrzymuj właściwą wilgotność podłoża, przy odrobinie wprawy ocenisz ją po ciężarze pojemnika – gdy staje się wyraźnie lżejszy, czas nieco podlać.
Po kilku kolejnych dniach roślinki zaczną wypuszczać liście właściwe. Obserwuj je teraz uważnie – jeśli zaczynają „wyciągać się do Słońca”, oznacza to, że mają za mało światła. Postaraj się znaleźć dla nich lepiej oświetlone miejsce lub przenoś je pod dowolną lampę na kilka godzin dziennie. Uważaj jedynie, aby ciepło lampy nie spaliło roślinek.
Za kolejnych kilkanaście dni roślinki są na tyle duże, że można przesadzić je do indywidualnych doniczek. Pojemniki o średnicy 8-10 cm są do tego celu najbardziej odpowiednie.
Napełnij dno pojemnika podłożem (takim samym jak do siewów). Ubij dość mocno. Delikatnie, na przykład przy użyciu łyżeczki, wykop jedną roślinkę wraz z bryłą korzeniową. Pamiętaj, aby nigdy nie chwytać roślinki za łodygę, jeżeli już musisz, przytrzymaj ją za najstarszy liść. Najlepiej jednak dotykać jedynie ziemi, w której rosną korzenie, lub wcale.
Umieść roślinkę w nowej doniczce tak, aby cała łodyga, aż do najniższych listków, mogła znaleźć się pod ziemią. Jeżeli to konieczne, dosyp nieco podłoża na dno, wtedy sadzonka będzie posadzona wyżej. Umieść roślinkę w doniczce i wypełnij przestrzeń wokół niej podłożem, ugniatając jedynie przy obwodzie, a nie tuż przy łodydze. Podlej, podpisz i umieść ponownie w miejscu najlepiej nasłonecznionym.
W tej formie rozsada pomidora może spokojnie rosnąć aż do dnia ostatnich przymrozków. Zanim jednak posadzimy ją na zewnątrz, konieczne jest hartowanie.
Hartowanie to po prostu przyzwyczajanie młodych roślinek do silnego światła słonecznego i temperatur na zewnątrz. Na co najmniej dwa tygodnie przed dniem sadzenia roślin w ogrodzie, zaczynamy wynosić je na balkon lub taras, lub do ogrodu, początkowo zaledwie na kilkanaście minut. Korzystamy oczywiście z chwil ładnej i ciepłej pogody, nie robimy tego, gdy temperatury są zbyt niskie. Stopniowo wydłużamy czas hartowania, w ostatnich dniach, jeśli pogoda sprzyja, zabieramy roślinki do mieszkania jedynie na noc.
Obserwujemy liście roślin i w przypadku, gdy bledną, nawozimy dawką nawozu organicznego w stężeniu o ¾ mniejszym, niż zalecane na opakowaniu (jeżeli na etykiecie napisano, że dawka to 4 ml/ 1 litr wody, to stosujemy 1 ml/1 litr).
O ile wszystkie powyższe czynności przeprowadzimy prawidłowo, w dniu ostatnich przymrozków będziemy mogli się cieszyć piękną rozsadą pomidora gotową do posadzenia w ogrodzie lub w donicach na tarasie czy balkonie.
Dla tych, którzy chcą wejść na nieco wyższy szczebel hodowli rozsad, proponuję opis czynności jakie wykonuję siejąc rozsadę niezwykle ostrych papryczek chili. Niektóre ich gatunki kiełkują bardzo kapryśnie i bardzo długo (nawet do miesiąca). Aby rośliny wydały obfity plon, konieczne jest też wykonywanie rozmaitych zabiegów pielęgnacyjnych. Ale zacznijmy od początku.
Zaparzamy jedną torebkę rumianku w szklance wody. Po kilku minutach torebkę przenosimy do kolejnej szklanki i zaparzamy ponownie. Pozostawiamy do wystudzenia.
Nasiona (każdej sadzonej odmiany osobno) umieszczamy na 5 minut w roztworze wodnym wody utlenionej 1:1 (stężenie 1,5%).
W dowolnym pojemniku z pokrywką umieszczamy nasączony słabym wywarem z rumianku ręcznik papierowy. Układamy na nim nasiona i opisujemy je (ja stosuję numerację na pojemniku). Nasiona przykrywamy drugim ręcznikiem papierowym nasączonym w słabym wywarze z rumianku.
Do środka pojemnika wkładamy czujnik temperatury i wilgotności. Pojemnik ustawiamy na macie grzewczej. Przez następne dni utrzymujemy temperaturę w pojemniku na poziomie 26-30 stopni w dzień. W nocy temperatura może spadać do 22-24 stopni. Wilgotność staramy się utrzymać na poziomie około 85%
Codziennie sprawdzamy stan nasion – unosimy górny ręcznik papierowy i wypatrujemy kiełkujących nasion. Gdy nasionko wypuści korzonek, sadzimy je, przechodząc do następnego etapu.
Pozostałe niekiełkujące jeszcze nasiona przykrywamy papierowym ręcznikiem, i jeśli to potrzebne zwilżamy spryskiwaczem. Ręczniki powinny być wilgotne, ale nie mokre. Nasion na tym etapie nie wolno przesuszyć. Jeżeli kiełkowanie trwa długo, po kilku dniach ręczniki można wymienić na świeże.
Niektórzy pomijają ten etap, sadząc nasiona od razu do dużych doniczek, ja wolę jednak mieć nad ich wzrostem więcej kontroli i na tym etapie mieć większą ilość siewek. Dlatego też sadzę kiełkujące nasiona do bardzo małych pojemników (u mnie są to koszyczki o średnicy 4 cm).
Ponieważ jest to etap przejściowy i roślinki będą w tej fazie krótko, stosuję standardowe podłoże do siewu i rozsady. Podłoże moczę na tyle, aby było równomiernie wilgotne i wypełniam nim dosyć ściśle mini doniczki. Każdą doniczkę indywidualnie oznakowuję.
Pośrodku doniczki robię w podłożu otworek na nasionko. Przenoszę je ostrożnie z pojemnika do doniczki i umieszczam korzonkiem do dołu w otworze. Delikatnie uciskam podłoże wokół nasionka. Doniczki z nasionami umieszczam w osobnym pojemniku z pokrywą, gdzie pozostają do chwili, kiedy wypuszczą pierwsze liście.
Doniczki z pierwszymi listkami trafiają na półkę oświetloną z góry albo diodami LED, albo świetlówkami. Stosuję oba typy oświetlenia i uzyskuję w obu przypadkach dobre wyniki. Diody LED świecą mieszanką światła czerwonego, niebieskiego i białego, a świetlówki tak zwanym światłem dziennym. Kluczem jest tu ilość światła, na tym etapie im większa, tym lepiej. Sprawdzam ją przy użyciu aplikacji w telefonie komórkowym, o nazwie Lux Meter. Staram się, aby intensywność światła na wysokości czubków roślin była taka lub niewiele mniejsza, jak na zewnątrz w słoneczny dzień. Intensywność reguluję albo stawiając doniczki wyżej lub niżej, albo opuszczając lub podnosząc oprawy oświetleniowe (obie opcje są tak samo dobre). Należy uważać, aby lampy nie przypaliły roślin.
Na tym etapie nie stosuję żadnego nawożenia, a jedynie regularne podlewanie. Roślinki podlewam wyłącznie od dołu, podlewanie od góry może się skończyć utratą roślin w wyniku chorób grzybiczych.
Gdy roślinki posiadają minimum dwie pary liści właściwych oraz gdy z mini doniczek zaczynają wychylać się korzonki, nadchodzi czas na etap trzeci – przesadzenie siewek do dużych doniczek.
Zanim przesadzę papryczki do większych doniczek, z wielką troską przygotowują podłoże. Receptur, podobnie jak i gotowych podłoży jest wiele, ja po latach doświadczeń zdecydowałem się przygotowywać podłoże samodzielnie. Mieszankę bazową sporządzam ze składników ogólnie dostępnych – głównie torfu odkwaszonego i kompostu ogrodniczego, a jak to robię, szczegółowo pokazałem to na filmie dostępnym w linku poniżej:
https://www.youtube.com/watch?v=B0b__AAUD1Y
Do dalszej hodowli papryczek sporządzam jednak wzbogaconą mieszankę – 2/3 podłoża bazowego mieszam z 1/3 wermikompostu, czyli nawozu od dżdżownic. W mojej opinii jest to jeden z najlepszych nawozów organicznych jakie istnieją, jednakże ze względu na to, że jest to produkt biologiczny, nie jest zestandaryzowany. Dlatego warto albo samemu taki nawóz produkować, albo kupować od sprawdzonych dostawców.
Gdy podłoże jest wymieszane i nawilżone, przesadzam papryczki do koszyczków o średnicy 9 cm, w sposób identyczny, jak opisany w przypadku pomidorów. Doniczki ustawiam na półkach pod lampami i ustawiam zegar sterujący oświetleniem na doświetlanie roślin przez 12 godzin – od ósmej rano, do ósmej wieczorem.
W dniu przesadzania podlewam rośliny intensywnie herbatką kompostową uzyskaną z wermikompostu. Zabieg ten powtarzam raz w tygodniu.
W każdym tygodniu staram się, aby sadzonki mogły lekko przeschnąć przez około dwa dni, co zapobiega gniciu podłoża i wielu chorobom roślin.
Gdy młode rośliny zaczynają się rozwidlać i pojawiają się pierwsze pąki kwiatowe, przycinam je brutalnie, pozostawiając jedynie kilka liści (sposoby przycinania zależne są od gatunku i odmiany, a informacje szczegółowe na ten temat łatwo znaleźć w Internecie). Przycięciu towarzyszy silne nawożenie herbatką kompostową. Kilka dni później roślina wypuszcza pędy boczne, a gdy te podrosną, przycinam je ponownie. Każde przycięcie powoduje, że krzak staje się bardziej rozgałęziony, a jego łodyga twardnieje i daje roślinie lepsze wsparcie. Dodatkowo skutkuje to większą ilością kwiatów, a co za tym idzie i owoców, a więc większymi plonami. Taka strategia sprawdza się w przypadku wielu roślin, a szczególnie ziół.
Przycinanie kontynuuję do dnia przesadzania papryk na zewnątrz, oczywiście w międzyczasie hartując je podobnie jak opisałem to w przypadku pomidorów. Nie pozwalam paprykom na kwitnięcie w mieszkaniu i usuwam każdy zauważony pąk kwiatowy. O ile chcielibyśmy kontynuować uprawę takich papryczek w mieszkaniu, to oczywiście około połowy maja powinniśmy zaprzestać przycinania i pozwolić roślinom kwitnąć.
Artykuł powstał dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem witryny https://patronite.pl/Permisie
Patroni Artykułu:
Mariusz
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Dziękuję!
Trwa ładowanie...