Malacca Strait (Fot. pinterest.com)
Sposób bezpośredni sprowadza się do rozbicia chińskich zdolności A2AD przy użyciu całego konwencjonalnego spektrum zarówno ofensywnych, jak i defensywnych metod i środków bojowych, z przeprowadzeniem szeroko zakrojonych uderzeń (o potencjalnych skutkach eskalacyjnych) na kluczowe cele w Chinach kontynentalnych. Początkowo cała istota koncepcji wojny powietrzno-morskiej była traktowana równoważnie ze sposobem bezpośrednim, podczas gdy opcje pośrednie stanowiły alternatywę. Wraz z rozbudowywaniem koncepcji przyjmuje się, że oba warianty wraz z podwariantami stanowią całość koncepcji wdrażanej w szkoleniu i planach operacyjnych sił zbrojnych USA.
Sposób pośredni (indirect approach)
Pierwszy podwariant przewiduje mniej eskalacyjne zastosowanie odległej blokady, dzięki której będzie dochodziło do przechwytywania statków z cargo i surowcami w wąskich cieśninach położonych daleko od wybrzeża chińskiego. Zwłaszcza w wypadku przedłużającego się konfliktu odcięcie Chin od handlu morskiego będzie według planistów amerykańskich na pewno lepszym rozwiązaniem niż prowadzenie działań bojowych w Chinach właściwych. Nie należy jednak przeceniać zależności Państwa Środka od surowców. Nie wszyscy są przekonani, że odsunięcie Chin od handlu globalnego będzie miało rozstrzygające znaczenie. Zgodnie z koncepcją wojny powietrzno-morskiej blokada nie przebiegałaby na wzór tej zastosowanej wobec Japonii podczas II wojny światowej.
W czasie ostatniej wojny światowej okręty podwodne USA zwalczały wszędzie statki handlowe pod banderą japońską, w tym te znajdujące się blisko brzegów Japonii. A według założeń koncepcji wojny powietrzno-morskiej okręty podwodne miałyby, zwłaszcza na początku konfliktu, wyznaczone inne zadania przeciwko celom najwyższej wagi (niszczenie podwodnej floty chińskiej, uderzenia na kluczowe cele na lądzie oraz niszczenie infrastruktury podwodnej w pierwszym łańcuchu wysp: kable, sensory) i nie byłoby ustanowionej blokady blisko portów chińskich w obawie przed potęgą chińskich zdolności A2AD.
Ponadto zamiast masowego zatapiania statków dokonywano by przechwycenia statków płynących do Chin, w tym konfiskowano by znajdujące się na nich mienie. Przewiduje się zastosowanie przemocy, jeśli okoliczności będą tego wymagać. Do takich operacji przechwytywania potrzebna będzie znaczna liczba okrętów wojennych ze względu na skalę ruchu handlowego.
Należy przyznać, iż w późniejszej fazie konfliktu zmniejszy się, jak się przewiduje, ryzyko strat bojowych, ponieważ flota chińska zostanie wcześniej zniszczona lub sparaliżowana. Odległa blokada wymagałaby także przecięcia chińskich podwodnych linii komunikacyjnych i kabli oraz podwodnej infrastruktury energetycznej w celu zakłócenia dostaw energii oraz innych przesyłów do Państwa Środka.
Z tym wariantem wiąże się koncepcja użycia jednostek lądowych i piechoty morskiej zwana obroną archipelagu. Zakłada ona wykorzystanie wojsk lądowych i sił specjalnych w celu wspomożenia sił morskich i powietrznych USA oraz sił sojuszniczych i uniemożliwienia wychodzenia chińskim siłom morskim i powietrznym poza pierwszy łańcuch wysp. Obejmuje połączoną sojuszniczą sieć obrony lądowej, powietrznej i morskiej pomiędzy rozrzuconymi gęsto wyspami w pierwszym łańcuchu. W celu osiągnięcia właściwego stopnia synchronizacji i współpracy zaleca się możliwie silną integrację systemów bojowych sojuszników USA w regionie, takich jak na przykład Japonia czy Filipiny.
Położenie geograficzne wysp sprzyja rozlokowaniu mobilnych systemów obrony powietrznej nawet krótkiego zasięgu, które będąc relatywnie tanie i trudne do wykrycia, mogą skutecznie przeciwdziałać swobodzie operacyjnej sił powietrznych Chin. To samo dotyczy mobilnych systemów rakietowych do zwalczania celów na morzu, nawet krótkiego zasięgu, czy też rakietowych baterii nabrzeżnych, które bazując na lądzie, mogą przecinać komunikację morską Chin, jako że statki i okręty zawsze muszą przejść blisko rozlicznych i gęsto rozproszonych wysp i wysepek w pierwszym łańcuchu wysp. Od pewnego czasu ćwiczenia tego rodzaju prowadzi w archipelagu Riukiu Japonia.
Koncepcja powyższa włącza także wojska lądowe w plany wojny powietrzno-morskiej poprzez chociażby zadanie minowania ze śmigłowców wojsk lądowych lub artylerii, małych barek i innych morskich jednostek niestandardowych. Daje to większe możliwości działania jednostkom specjalnym namierzającym cele oraz wykonującym precyzyjne uderzenia. W wypadku inwazji na Tajwan lub wyspy na Morzu Wschodniochińskim siły specjalne mogą mieć za zadanie prowadzić wojnę partyzancką. Wojska lądowe mogą się ponadto przydać, gdyż dysponują artylerią rakietową o zasięgu ogniowym kilkuset kilometrów, co może być wykorzystane do rażenia celów na morzu. Gęsta sieć wysp umożliwia rozbudowanie łączności zastępczej opartej na systemach podziemnych i kablach cyberfibre. Aby to wszystko zrealizować, należy jednak podnieść wydatki wojskowe państw sojuszniczych w regionie oraz wzmóc wysiłek wspólnych ćwiczeń i połączonych operacji wojskowych.
W czasie zimnej wojny flota japońska miała za zadanie pomagać flocie USA w uniemożliwianiu sowieckiej Flocie Pacyfiku wyjścia na pełny ocean. Dlatego, wykorzystując sprzyjające uwarunkowania geografii morskiej regionu, Japończycy rozbudowali siły podwodne i podwodne sensory wykrywające aktywność Sowietów, udoskonalali zdolności do prowadzenia wojny minowej, a przede wszystkim zdolności do zwalczania okrętów podwodnych; w tym celu korzystali z dogodnego układu geograficznego, zmuszając Rosjan do kanalizowania ruchu, co czyniło ich stosunkowo łatwymi do zneutralizowania.
Flota podwodna ZSRS była właściwie zamknięta na Morzu Japońskim; podobnie Japończycy rozbudowali obronę rakietową wyspy Hokkaido, z której można było kontrolować ruch nawodny floty sowieckiej, atakując jednostki nawodne z lądu z mobilnych wyrzutni i pozycji położonych nawet daleko w głębi lądu. Po upadku ZSRS zagrożenie z tego kierunku ustąpiło, co miało wpływ na dyslokację i zdolności sił japońskich.
Jeszcze do niedawna panowało w Japonii przekonanie, że morskie Japońskie Siły Samoobrony będą dysponowały znaczną przewagą jakościową i organizacyjną nad flotą chińską i tak miało pozostać w dającej się przewidzieć przyszłości. Jednakże w obliczu forsownej modernizacji sił zbrojnych Chin, planów rozbudowy floty pełnooceanicznej oraz przyjęcia przez Pekin strategii asymetrycznej , flota japońska może się wkrótce znaleźć w położeniu strony słabszej.
W ostatnich latach flota chińska wykonywała coraz więcej zintegrowanych operacji morskich na wschód od archipelagu japońskiego po uprzedniej penetracji bariery archipelagu Riukiu, składającego się z licznych rozrzuconych wysp, ograniczających Chinom wyjście na pełny Pacyfik. W szczególności niepokój Japończyków budzą zdolności coraz liczniejszych chińskich okrętów podwodnych, stąd najnowsze pomysły Tokio, dotyczące rozbudowania własnej floty podwodnej do co najmniej 22 jednostek oraz dłuższego trzymania w służbie starszego typu okrętów.
Powszechna jest w Chinach opinia, że przez samą geografię zachodniego Pacyfiku Chiny mogą zostać łatwo zablokowane lub odcięte od morza, a chińska flota, skoncentrowana blisko własnych portów, będzie miała problemy z wykonaniem koncentrycznego zejścia się w jednym miejscu przed ewentualnym starciem. Dodatkowo rozwinięcie geograficzne Wysp Japońskich w kierunku Chin powoduje, że lotniskowce USA oraz okręty japońskie, z których mogą operować samoloty bojowe, mają w swym zasięgu działania wszystkie chińskie porty, ujścia rzek oraz morskie linie komunikacyjne tego kraju. Archipelag japoński stanowi nie tylko oś pierwszego łańcucha wysp w morzach przybrzeżnych Azji, ale jego północna część jest także zwieńczeniem drugiego łańcucha wysp ciągnącego się przez otwarty Pacyfik aż do Papui-Nowej Gwinei. Gdy z czasem flota chińska zacznie częściej operować poza pierwszym łańcuchem wysp, wciąż będzie musiała się przedostać przez drugi łańcuch i jego wąskie przejścia, co będzie skutkować częstymi spotkaniami okrętów w czasie pokoju, a w czasie wojny dużą intensywnością działań bojowych.
Geografia ulokowała oba kraje ‒ Chiny i Japonię ‒ w bliskim dystansie morskim. Przy czym Japonia jest otwarta na Pacyfik, a Chiny nie. Chiny nie będą zatem mogły zrealizować swojego marzenia, by stać się mocarstwem morskim, bez pokonania tej przeszkody i neutralizacji niepokoju wynikającego z braku autonomicznej kontroli strategicznych szlaków komunikacyjnych.
Podstawową kontrybucją, którą potencjalnie wnoszą Japończycy do koncepcji wojny powietrzno-morskiej, są konwencjonalne okręty podwodne strzegące pierwszego łańcucha wysp: ciche, nowoczesne i liczne. To powinno zmusić Pekin do inwestowania w rozbudowę zdolności do zwalczania okrętów podwodnych, która obecnie kuleje i w całościowym rachunku strategicznym zmusi do przeniesienia środków z innych programów modernizacyjnych, w szczególności ofensywnych, takich jak własne okręty podwodne lub rakiety balistyczne, które mogłyby skuteczniej zachwiać zdolnością USA do projekcji siły w regionie. Brak morskich zdolności ofensywnych tym bardziej może spowodować zamknięcie floty chińskiej w pierwszym łańcuchu wysp w postawie defensywnej.
Ewentualny brak przeciwdziałania Chin spowodowałby z kolei powstanie ogromnej przewagi amerykańsko-japońskiej w zakresie wojny podwodnej i to w pierwszym łańcuchu wysp, co mogłoby skutkować poważnymi konsekwencjami dla jakiegokolwiek ruchu na chińskich liniach komunikacyjnych, nawet w bezpośredniej bliskości chińskich portów. Innymi słowy, rozbudowanie japońskiej floty podwodnej i jej zdolność do swobodnego operowania w pierwszym łańcuchu osłabiłoby Chiny. Cokolwiek bowiem zrobiłoby Państwo Środka, byłoby na pozycji na dłuższą metę słabszej.
Drugą kontrybucją wnoszoną przez Japonię jest zdolność do ofensywnego minowania przejść pomiędzy wyspami w archipelagu Riukiu, i to zarówno przez okręty, jak i samoloty. Miny w płytkich i wąskich przejściach w sposób istotny paraliżowałyby działania floty chińskiej. Jednocześnie nie bez znaczenia jest to, że Chiny nie mogłyby odpowiedzieć tym samym bez ryzyka poniesienia poważnych strat. Większość japońskich miast, baz i portów znajduje się na wschodnim wybrzeżu tego kraju. Flota japońska łatwo mogłaby się wydostać na Pacyfik z baz morskich Sasebo i Kure. Aby jednak Chińczycy mogli zaminować podejścia do tych portów, musieliby przebyć kilkaset kilometrów przez otwarte wody w drugim łańcuchu wysp, narażając się na ataki z morza i powietrza, blisko lądu japońskiego, a słabo uzbrojone okręty, przeznaczone do wojny minowej, bez potężnej eskorty nie miałyby szans przetrwać jakiegokolwiek starcia.
Stacjonowanie rakiet przeciwokrętowych, podobnie jak miało to miejsce na Hokkaido podczas zimnej wojny, zapewniałoby warstwową obronę przed ewentualnymi desantami chińskimi w celu przełamania linii Riukiu oraz przed próbami przedostania się floty oceanicznej Chin na pełny Pacyfik. Okręty chińskie musiałyby bowiem prawdopodobnie przechodzić w zasięgu rażenia systemów rakietowych stacjonujących na poszczególnych wyspach archipelagu, czyniąc morski tranzyt bardzo ryzykownym i narażonym na straty. Dodatkowym argumentem za tym byłoby sprowokowanie strony chińskiej do zaatakowania umocnień oraz ruchomych wyrzutni na wyspach rakietami balistycznymi i manewrującymi, co przyczyniłoby się do szybszego „wystrzelania się” strony chińskiej na cele mniej ważne i do zwiększenia w ten sposób przeżywalności oraz zmniejszenia strat w celach ważnych, jak porty i lotniska w Japonii właściwej.
Pod względem operacyjnym chińskie piśmiennictwo wojskowe wspomina o następujących zadaniach dla chińskiego systemu rozpoznawczo-uderzeniowego:
Autor
Jacek Bartosiak
Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.
Trwa ładowanie...