Weekly Brief 13–19.06.2020

Obrazek posta

(Fot. twitter.com/SecPompeo/)

 

COVID-19

W sobotnie popołudnie liczba osób, u których wykryto zakażenie wirusem SARS-CoV-2, przekroczyła 8,8 miliona. Najwięcej zachorowań miało miejsce w Stanach Zjednoczonych – niemal 2,3 miliona; zmarło ponad 121 tysięcy. Od początku tygodnia w USA dało się obserwować ponowny wzrost liczby nowych przypadków; od 16 czerwca ich liczba nie spadła poniżej 25 tysięcy dziennie. W piątek zanotowano najwyższą ich liczbę od dwóch tygodni – ponad 33 tysiące; w 23 stanach wykrywa się obecnie więcej zachorowań niż w ubiegłym tygodniu.

Wynik ten blednie jednak w porównaniu z sytuacją w Brazylii – w piątek w kraju tym wykryto ponad 55 tysięcy nowych zachorowań – jest to zdecydowanie najgorszy wynik dzienny spośród wszystkich państw dotkniętych patogenem; brazylijskie ministerstwo zdrowia oświadczyło, że tak złe dane są rezultatem problemów z raportowaniem o nowych przypadkach w czwartek (nie zmienia to jednak faktu, że w czwartek Brazylia informowała o wykryciu ponad 23 tysięcy przypadków wystąpienia nowego koronawirusa). Fatalna sytuacja w Brazylii – oraz w wielu innych południowoamerykańskich państwach (Peru, na przykład, ma już niemal ćwierć miliona zachorowań, niewiele lepiej jest w Ekwadorze) sprawiła, że piątek okazał się zdecydowanie najgorszym dniem, jeżeli chodzi o dzienny przyrost przypadków – na świecie wykryto ich w tym dniu ponad 180 tysięcy. W samej Brazylii jest już ponad milion potwierdzonych przypadków wystąpienia patogenu.

Chiny natomiast właśnie wypadły poza pierwszą dwudziestkę krajów z największą liczbą przypadków wykrycia SARS-CoV-2. Są jednak i złe wiadomości dla Państwa Środka – 13 czerwca, w związku z wykryciem nowego ogniska zakażeń koronawirusem w Pekinie, miasto znalazło się po raz kolejny w lockdownie. Władze zabroniły wjazdu do miasta, odwołano planowane otwarcie szkół i placówek kulturalnych oraz imprez masowych. Część pekińskich osiedli została poddana ścisłej kwarantannie. Wirusa po raz pierwszy wykryto – jakżeby inaczej – na targu rybnym Xinfadi.

Część komentatorów uważa, że decyzje podjęte w związku z wykryciem nowego ogniska zarażeń są przesadne; jednak pokazują one (pomijając zademonstrowanie przez Pekin urbi et orbi gotowości do podejmowania bardzo zdecydowanych działań), jak bardzo Chiny obawiają się „drugiej fali” i związanej z nią perspektywy kolejnego zamknięcia gospodarki.

Skoro o gospodarce mowa; w maju ta rosyjska skurczyła się o 10,9% – jakkolwiek by to zabrzmiało, jest to wynik napawający optymizmem, ponieważ w kwietniu spadek wyniósł 12%. Ministerstwo gospodarki Federacji Rosyjskiej oznajmiło, że wyhamowanie trendu spadkowego zanotowano w handlu detalicznym oraz produkcji; w całym 2020 roku rosyjska gospodarka ma się skurczyć o 4,8%. Zdaniem ministerstwa odbicie gospodarki jest utrudnione przez zmniejszony globalny popyt na węglowodory; ich wydobycie spadło w ubiegłym miesiącu o 14,5% w ujęciu rok do roku.

Europejski Bank Centralny natomiast przewiduje, że gospodarka całej Unii skurczy się w drugim kwartale o 13%, w całym 2020 roku natomiast o 8,7%. Bezrobocie ma sięgnąć 10%; co więcej, zdaniem szefowej ECB Christine Lagarde „najgorsze jest jeszcze przed UE”.

Warto również przywołać opublikowane niedawno wyniki sprzedaży samochodów w Unii; w maju były one o ponad 50% niższe niż rok temu; o tyle mniej więcej zmniejszyła się sprzedaż prowadzona przez niemieckich, francuskich i włoskich producentów.

Tymczasem w piątek odbyła się pierwsza debata dotycząca planowanego pakietu stymulacyjnego UE; szczegóły planu cały czas są dyskutowane przez członków Unii (przypomnijmy: plan musi zostać zaakceptowany jednogłośnie). Przy tej okazji butem tupnęła Angela Merkel, stwierdzając, że „Niemcy są za jak najszybszym porozumieniem – nie wyolbrzymiam, mówiąc, że Unia stoi przed największym wyzwaniem w swojej historii”. Zdaniem komentatorów Berlin nie zawaha się przed mocnymi naciskami na maruderów. Warto przypomnieć, że Niemcy obejmą w lipcu rotacyjne przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej.

 

INDIE & CHINY

W poniedziałek doszło do najpoważniejszej eskalacji tlącego się od maja konfliktu pomiędzy Indiami a Chinami. W wyniku starć zginęło 20 żołnierzy indyjskich sił zbrojnych (w tym jeden pułkownik). Uważa się, że po stronie chińskiej także były ofiary śmiertelne (media w Indiach mówią o 43 ofiarach śmiertelnych); Pekin zaprzecza jednak stanowczo, jakoby jego żołnierze ponieśli śmierć w starciach. Co warte odnotowanie, podobnie jak w poprzednich starciach, nie używano broni palnej; wszystkie ofiary miały być wynikiem użycia noży czy pałek albo upadku z wysokości.

W następstwie starć Chiny ogłosiły swą suwerenną kontrolę nad doliną Galwan; powołując się na mapę z 1962 roku, rzecznik ChALW pułkownik Zhang Shiuli stwierdził, że wspomniana dolina nie była przedmiotem sporów i jednoznacznie powinna przypaść Chinom.

Dwa dni później, w środę 17 czerwca, premier Indii Narendra Modi oświadczył w telewizyjnym przemówieniu, że chociaż „Indie pragną pokoju, to sprowokowane nie zawahają się odpowiedzieć pięknym za nadobne (…) krew przelana przez naszych żołnierzy nie pójdzie na marne”. Tego samego dnia artykuł opublikowany w chińskim „The Global Times” uderzał w ostrzegawcze tony, przypominając, że „zarówno Pakistan, jak i Nepal są strategicznymi partnerami Chin i kluczowymi uczestnikami projektu Pasa i Szlaku”. Co więcej, ten sam „Global Times” ostrzegał także, że „Indie mogą mieć problemy natury militarnej na trzech frontach”. W piątek Modi zapowiedział, że rozbudowa infrastruktury, która miała sprowokować Chińczyków, będzie kontynuowana.

We wtorek rzecznik indyjskiego MSZ-u oświadczył, że Pekin i Delhi prowadzą za pośrednictwem „kanałów dyplomatycznych i wojskowych” rozmowy na temat deeskalacji konfliktu.

Przyznać trzeba, że w ostatnich miesiącach Chiny agresywnie poczynają sobie w swoim sąsiedztwie; oprócz Indii także Australia (o czym obszernie pisaliśmy w Strategy&Future), Filipiny, Wietnam, Malezja czy Indonezja wdawały się w mniejsze lub większe konflikty z Państwem Środka.

 

USA & CHINY

W środę w bazie wojskowej w stolicy Hawajów Honolulu doszło do spotkania pomiędzy sekretarzem stanu USA Michaelem Pompeo a weteranem chińskiej dyplomacji (który uczestniczył w negocjacjach ze Stanami Zjednoczonymi co najmniej od 1979 roku, a więc od dyplomatycznego uznania Pekinu przez Biały Dom) i członkiem politbiura Yangiem Jiechi. O planowanym spotkaniu poinformowano w poniedziałek; wzbudziło ono zrozumiałe zainteresowanie mediów.

Niewiele wiadomo o detalach samego spotkania, które, nawiasem mówiąc, miało trwać aż siedem godzin. Po spotkaniu Departament Stanu opublikował lakoniczną notatkę, w której stwierdzono w gruncie rzeczy jedynie, że spotkanie się odbyło i że Pompeo podkreślił kluczowe interesy USA vis-à-vis Chin, które dotyczyć miały kwestii handlowych, bezpieczeństwa oraz transparencji i wymiany informacji w kwestii trwającej pandemii COVID-19. W analogicznym komunikacie Chiny oznajmiły, że w toku „konstruktywnego” spotkania Yang przedstawił swemu rozmówcy stanowisko Pekinu w sprawie Hongkongu, Tajwanu i Sinciangu.

Ciekawszego komentarza udzielił w piątek sam sekretarz stanu; Pompeo oznajmił, iż w trakcie spotkania Yang zadeklarował, że Chiny wypełniać będą zobowiązania zawarte w tzw. pierwszej fazie umowy handlowej. Informacje te mieli również potwierdzić przedstawiciele pekińskiej administracji, dodając, że Chiny zwiększą zakupy produktów spożywczych pochodzących z USA. To z pewnością dobra wiadomość; jeszcze dzień wcześniej Donald Trump zamieścił tweeta, w którym oznajmił, że USA mają wiele wariantów prowadzenia polityki, „łącznie z pełnym decouplingiem od Chin”.

Podczas debaty zorganizowanej przez Uniwersytet Pekiński były premier Australii Kevin Rudd stwierdził, że jednym z celów spotkania mogło być poprawienie i usystematyzowanie kanałów komunikacji pomiędzy dwiema potęgami, co pomogłoby w jasnym sygnalizowaniu „czerwonych linii” wyznaczanych zarówno przez Pekin, jak i przez Waszyngton.

Oczywiście trudno było postrzegać rozmowy na Hawajach jako zwiastun odwilży; jeżeli jednak jakaś poczciwa dusza liczyła, że tak właśnie będzie, to w piątek została odarta ze złudzeń. Oto tego właśnie dnia, przemawiając do uczestników organizowanego w stolicy Danii Kopenhagen Summit of Democracies, Pompeo nazwał KPCh „zbójecką organizacją”; zaprzeczył także, jakoby Stany Zjednoczone miały wymuszać na swoich europejskich partnerach wybór pomiędzy Chinami a USA. Zdaniem sekretarza stanu państwa znajdujące się w strefie zgniotu pomiędzy dwoma rywalizującymi mocarstwami zostały postawione przed wyborem między „tyranią a wolnością”; „demokracje zależne od autorytaryzmów nie zasługują na to miano” – dodał Pompeo. Zasugerował także, że Stany Zjednoczone mogą pozbawić Hongkong uprzywilejowanego statusu, gdyby zaplanowane na wrzesień tego roku wybory do LegCo (Rady Legislacyjnej) zostały przełożone czy sfałszowane. Zdaniem Pompeo każda inwestycja zagraniczna dokonywana przez chińskie firmy państwowe powinna być traktowana z nieufnością; „musimy zdjąć »złote« klapki z oczu; chińskie wyzwanie nie jest u naszych granic – jest już w każdej z naszych stolic”.

Były sekretarz generalny NATO, Anders Fogh Rasmussen, który przeprowadzał wywiad z Pompeo, zadał mu także pytanie o ogłoszone niedawno plany wycofania z Niemiec 9500 żołnierzy USA. Odmawiając udzielenia konkretnych informacji na temat miejsc dyslokacji sił USA (i ich ewentualnej relokacji do Polski), Pompeo zauważył, że „w obecnych czasach Stanom Zjednoczonym lepiej może służyć obecność rotacyjna”. Samo wycofanie części żołnierzy z Niemiec ma być elementem przeglądu amerykańskiej obecności wojskowej na świecie, podobnie jak ma to obecnie miejsce na Bliskim Wschodzie, z którego – przypomnijmy – Stany Zjednoczone wycofują teraz znaczną część swoich zasobów militarnych. Sekretarz stanu dodał również, że obowiązkiem Stanów Zjednoczonych jest zademonstrowanie Chinom, że będą one w stanie odpowiedzieć na jakąkolwiek chińską agresję. „Dlatego stale myślimy, w jaki sposób odpowiadać środkami gospodarczymi, ekonomicznymi i militarnymi na te wyzwania. Więc kiedy prezydent myśli o Europie, Bliskim Wschodzie, to zdaje sobie sprawę, że wolny i otwarty region Indo-Pacyfiku jest ważny dla nas wszystkich, wliczając w to Europę, a w związku z tym musimy właściwie alokować dostępne nam środki”.

Dodajmy, że w poniedziałek Donald Trump potwierdził zamiar wycofania z Niemiec części amerykańskich żołnierzy. Trump zauważył, że Niemcy stale zalegają z wypełnieniem zobowiązań wobec NATO i przeznaczaniem 2% PKB na obronność. Co więcej, zdaniem Trumpa, niemiecka gospodarka zyskuje na obecności amerykańskich żołnierzy, ale Berlin nie oferuje w zamian za to preferencyjnego traktowania USA w relacjach handlowych.

Dwa dni wcześniej natomiast Trump, przemawiając na zakończeniu roku akademickiego w West Point, stwierdził, że jej absolwenci „żyją w kluczowym momencie amerykańskiej historii (…) wracamy do korzeni; rolą amerykańskiego żołnierza nie jest odbudowywanie innych państw, ale obrona naszego społeczeństwa przed wrogami z zewnątrz. Zakończyła się era niekończących się wojen. Zastąpi ją klarowna polityka ochrony żywotnych interesów Stanów Zjednoczonych. Zadaniem naszych żołnierzy nie jest rozwiązywanie zastarzałych konfliktów w miejscach, o których nikt nigdy nie słyszał. Nie jesteśmy policjantem świata”.

W środę prezydent Donald Trump podpisał przyjęty przez Kongres w maju Uyghur Human Rights Policy Act of 2020. Warto dodać, że legislacja ta może pozwolić na nakładanie sankcji na przedstawicieli administracji w Pekinie (m.in. zamrożenie środków przechowywanych w bankach), którzy zostaną uznani za winnych prześladowania mniejszości etnicznych w Chinach. Część komentatorów uważa, że logiczną konsekwencją nałożenia tego rodzaju sankcji byłoby też ukaranie chińskich banków, w których owi urzędnicy mieliby konta, co stanowić może pierwszy krok na drodze do odłączenia Chin od globalnego systemu finansowego, opartego na dolarze.

 

HONGKONG

Tego samego dnia Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych poinformował, że rekomendował zmianę trasy, po której miałby biec podwodny kabel światłowodowy, łączący Stany Zjednoczone z Azją. Według pierwotnych założeń tworzone przez Google i Facebooka połączenie miałoby łączyć USA z Tajwanem, Hongkongiem i Filipinami. Jednak zdaniem DoJ włączenie w tę inicjatywę Hongkongu mogłoby umożliwić Chinom przechwytywanie danych wysyłanych za pośrednictwem nowego kabla.

W środę Tam Yiu-chung, członek Komitetu Stałego OZPL oraz były członek hongkońskiej LegCo, powiedział, że nowe przepisy o bezpieczeństwie narodowym Hongkongu pozwolą na ekstradycję obywateli SAR do Chin kontynentalnych. Podobną opinię wygłosił w poniedziałek Deng Zhonghua, wiceszef chińskiego Biura ds. Hongkongu i Makao; Deng dodał jednak, że może to mieć miejsce jedynie „w wyjątkowych i bardzo rzadkich wypadkach”.

Dodajmy, że w czwartek projekt ustawy został złożony do Komitetu Stałego OZPL; projekt ma wyszczególniać cztery kategorie przestępstw: secesję, podważanie władzy państwowej, działania terrorystyczne oraz kolaborację z zewnętrznymi podmiotami w celu stworzenia zagrożenia bezpieczeństwa narodowego. Opinii publicznej nie przedstawiono definicji owych przestępstw ani też kar przewidzianych za ich popełnienie. Decyzja o możliwym przyjęciu ustawy może zostać podjęta już podczas najbliższego posiedzenia Komitetu Stałego, a więc w sobotę.

Przemawiając do uczestników kopenhaskiego forum, sekretarz Pompeo zauważył także – jak przyznał, nie bez satysfakcji – że właśnie podczas środowych rozmów opublikowano wspólne stanowisko grupy G7, dotyczące Hongkongu.

Owo stanowisko, które według podawanych w ubiegłym tygodniu informacji przygotować miała Japonia, wiąże się z „poważnym zaniepokojeniem” planami wprowadzania nowej ustawy o bezpieczeństwie narodowym Hongkongu. Przedstawiciele państw grupy G7 oraz wysoki przedstawiciel UE apelują do Pekinu o przemyślenie podjętej niedawno decyzji oraz zauważają, że nowe prawo jest niezgodne z hongkońską ustawą zasadniczą oraz wspólną chińsko-brytyjską deklaracją – i jako takie poważnie naruszy zasadę „jednego państwa, dwóch systemów”.

Niezależnie od tego, w osobnym komunikacie japońska administracja po raz kolejny wyraziła „najgłębsze zaniepokojenie” planami Pekinu względem Specjalnego Regionu Administracyjnego. Dzień później rzecznik prasowy chińskiego MSZ-u wyraził z kolei „najgłębsze oburzenie” komunikatem G7.

 

EU & RESZTA ŚWIATA

Wypowiedzi Pompeo i Trumpa są nawet bardziej „na czasie” niż zwykle, biorąc pod uwagę fakt, że w poniedziałek odbędzie się wideokonferencja pomiędzy szefową Komisji Ursulą von der Leyen oraz przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem oraz premierem Chin Li Keqiangiem. Na początku czerwca odbyć się miał coroczny szczyt UE – Chiny, który został jednak odłożony – ad Kalendas Graecas, jak się wydaje – z powodu pandemii COVID-19.

Wcześniej natomiast, w poniedziałek, odbyła się wideokonferencja z udziałem Pompeo i ministrów spraw zagranicznych państw UE. W przededniu tego wydarzenia Josep Borrell, wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, opublikował na stronie internetowej Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych wpis, w którym zauważa, że wraz z zaostrzaniem się rywalizacji pomiędzy USA a ChRL pojawiają się coraz silniejsze naciski, aby wybierać pomiędzy nimi. „My jako Europejczycy musimy znaleźć własną drogę, ze wszystkimi konsekwencjami tego wyboru”, stwierdził Borrell. Borrell podkreślił także, że Unia nie zamierza podejmować „systemowej rywalizacji z Chinami”. „Chiny odgrywają coraz większą rolę w globalnej polityce i jest w naszym interesie współpraca z nimi w wielu obszarach, w tym w kwestiach klimatu oraz odbudowy światowej gospodarki po pandemii COVID (…) współpraca i zgoda są zawsze lepsze od rywalizacji i konfliktu, a Chiny i UE łączy trwałe, strategiczne partnerstwo”. Borrell jest także zdania, że „Chiny i USA znajdują się na ścieżce do globalnej rywalizacji, niezależnie od tego, kto będzie od przyszłego roku urzędował w Białym Domu. Ta konfrontacja zdefiniuje przyszłość porządku światowego”.

W piątek rządy Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii oznajmiły, że nie poprą wysuwanej przez USA propozycji nałożenia – a raczej automatycznego przedłużenia tych już istniejących – sankcji na Iran. W październiku wygasa nałożone na Iran oenzetowskie embargo na dostawy broni i o ile państwa europejskie życzyłyby sobie, aby zostało ono utrzymane, o tyle nie zamierzają popierać automatycznego przedłużenia obowiązywania wszystkich innych sankcji – czego chcą Stany Zjednoczone. Przeciwko utrzymaniu w mocy obecnie obowiązujących sankcji opowiedziała się także Turcja.

 

JAPONIA

W poniedziałek tokijska administracja poinformowała, że Japonia zrezygnuje z planów utworzenia systemu Aegis Ashore. Minister obrony Japonii Tarō Kōno stwierdził, że decyzja ta została podjęta w związku z kosztami wycenianego na 2,1 miliarda dolarów projektu oraz czasem potrzebnym do jego ukończenia; producent systemu, Lockheed Martin, nie był również w stanie zagwarantować, że szczątki wystrzelonych pocisków nie spadną na tereny zamieszkane. Japonia planowała utworzenie dwóch baz systemu Aegis Ashore – na północnym (prefektura Akita) i południowym (prefektura Yamaguchi) krańcu Honsiu – największej wyspy Japonii.

 

KOREA PÓŁNOCNA

Po ubiegłotygodniowym zawieszeniu wszelkiej komunikacji z Seulem obecnie Pjongjang doprowadził do dalszej eskalacji. We wtorek KRLD wysadziła biuro łącznikowe (odnowione za pieniądze Seulu, rzecz jasna), znajdujące się w mieście Kaesŏng. Nieistniejące już biuro zostało utworzone w kwietniu 2018 roku i było jednym z rezultatów spotkania pomiędzy Kim Dzong-unem a prezydentem Korei Południowej Moon Jae-inem. Co więcej – tego samego dnia Sztab Generalny Koreańskiej Armii Ludowej oświadczył, że siły zbrojne KRLD znajdują się w stanie „pełnej gotowości” i niezwłocznie wykonają wszelkie rozkazy wydane przez rząd. W odpowiedzi Seul przerzucił ciężki sprzęt na granicę strefy zdemilitaryzowanej; dodajmy, że Pjongjang zagroził, iż wyśle swoje wojska do strefy zdemilitaryzowanej.

 

BIAŁORUŚ

Białoruś rozważa zniesienie obowiązku posiadania zezwoleń transportowych dla ładunków przesyłanych za pośrednictwem Pasa i Szlaku. Zdaniem szefa białoruskiego MSZ-u Władimira Makieja będzie to bodziec do dalszego rozwoju logistyki i transportu. Makiej chciałby także utworzenia „korytarzy cyfrowych łączących Chiny i Europę”.

W czwartek w Mińsku aresztowano Wiktara Babarykę, jego syna Edwarda oraz 18 współpracowników. Przypomnijmy: w ubiegłym tygodniu białoruskie władze przeprowadziły rewizje w siedzibie głównej Biełgazprombanku – którego udziałowcami są Gazprombank i Gazprom. Prezesem tego banku przez wiele lat był właśnie Babaryka. Bezpośrednim powodem aresztowania ma być domniemana defraudacja przez Babarykę niemal pół miliarda dolarów oraz korupcja przy udzielaniu kredytów.

W czwartek i piątek w Mińsku miały miejsce demonstracje zwolenników Babaryki. W reakcji na aresztowanie najgroźniejszego rywala w zaplanowanych na sierpień wyborach prezydenckich Łukaszenka stwierdził, że białoruskie władze zdołały „udaremnić spisek”, mający na celu wywołanie na Białorusi sytuacji rewolucyjnej, podobnej do tej, która miała miejsce w tym kraju w 2014 roku. Zdaniem białoruskiego prezydenta „siły zarówno ze Wschodu, jak i z Zachodu” ze wzmożonym wysiłkiem starają się realizować swoje interesy; jednak, jak dodał, „udaremniliśmy ich zamiary. Zerwaliśmy maski zarówno marionetek, jak i ich zagranicznych mocodawców”. Iwan Cierciel, szef białoruskiego Komitetu Kontroli Państwowej (a do niedawana wieloletni wiceszef białoruskiego KGB), był mniej subtelny niż i tak niesłynący z subtelności bat’ko, nazywając Babarykę po prostu marionetką Moskwy.

Dodajmy, że pod koniec maja Łukaszenka mówił, iż Babaryka „robi kampanię wyborczą za rosyjskie pieniądze”. W tym samym miesiącu aresztowano także innego kontrkandydata Łukaszenki, Siarhieja Cichanouskiego.

 

HI-TECH

SMIC, jeden z największych producentów układów scalonych na świecie i zdecydowany lider wśród chińskich producentów procesorów, ostatecznie wycofał się z nowojorskiej giełdy. Plan odejścia z Wall Street SMIC oznajmił już rok temu, uzasadniając decyzję „ograniczonym wolumenem handlu w USA”. SMIC oznajmił, że planuje zadebiutować na giełdzie w Szanghaju; firma liczy, że uzyska dzięki temu około 2,8 miliarda dolarów; aplikacja firmy została rozpatrzona w rekordowo krótkim czasie – rzecz jasna pozytywnie.

Decyzja SMIC jest o tyle symptomatyczna, że już od jakiegoś czasu mówi się, iż giełda nowojorska wprowadzi regulacje, wymierzone w chińskie firmy, które skutecznie uniemożliwią im debiutowanie na Wall Street, odcinając je tym samym od źródeł kapitału. Pekin zdaje sobie z tego sprawę i właśnie dlatego Szanghaj, podobnie jak Hongkong czy nawet giełda w Londynie, jest postrzegany jako potencjalna alternatywa dla NYSE.

Tymczasem w kwietniu Huawei znalazło się na szczycie listy firm, które sprzedały najwięcej smartfonów; firma z Shenzhen wyprodukowała 21,4% z niemal 70 milionów smartfonów sprzedanych w tym właśnie miesiącu. Wynik ten może jednak okazać się jedynie łabędzim śpiewem firmy będącej awangardą chińskiej ekspansji technologicznej na świecie. Jak pamiętamy, w połowie maja Departament Handlu USA sięgnął po „broń ultymatywną”, zmieniając przepisy tak, że każda firma korzystająca z amerykańskiego sprzętu bądź praw własności intelektualnej do produkcji mikroprocesorów będzie musiała każdorazowo występować do DoC o zgodę na sprzedaż swych produktów Huawei. Dalej nie do końca wiadomo, jak surowy będzie DoC w wydawaniu tych zgód, natomiast najprawdopodobniej reżim przezeń narzucony nie będzie należał do najłagodniejszych.

Huawei jest oczywiście świadome zagrożenia i, według informacji opublikowanych przez „Asia Times”, na początku maja, tuż przed ogłoszeniem nowych regulacji, złożyło ogromne zamówienia wśród swych poddostawców (przede wszystkim w tajwańskim TSMC), które powinny mu wystarczyć na – w zależności od źródła – od sześciu miesięcy do dwóch lat. Utrata Huawei jako klienta będzie bolesnym ciosem; firma ta odpowiadała w 2019 za 14% całkowitego obrotu TSMC. Trzeba jednak dodać, że sumarycznie to USA są największym klientem pochodzącego z Formozy producenta.

Mimo to Huawei ma rozważać całkowite wycofanie się z rynku smartfonów; decyzja ta miałaby być częścią „paktu” tej firmy z koreańskim Samsungiem. W zamian za oddanie swego udziału w rynku telefonów komórkowych Koreańczykom ci ostatni mieliby udostępniać Chińczykom technologie i podzespoły (w tym niezbędne do tworzenia wyposażenia telekomunikacyjnego sieci 5G) wyprodukowane bez jakiegokolwiek „wkładu” USA. W tym scenariuszu Huawei miałoby z powrotem skupić się na produkcji podzespołów sieciowych, rezygnując z części przynajmniej sektora elektroniki konsumenckiej. Nie jest jednak wcale pewne, czy do porozumienia ostatecznie dojdzie. W piątek media branżowe informowały, że Samsung odrzucił ofertę Huawei, dotyczącą dostaw kart pamięci. Przypomnijmy: w maju doszło do spotkania wiceprezesa Samsunga z władzami prowincji Shaanxi, gdzie mieści się fabryka koreańskiej firmy, produkująca właśnie pamięci komputerowe.

W piątek Reuters poinformował, że brytyjskie Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa wystosowało list do największych brytyjskich operatorów sieci, radząc im, aby zaczęli gromadzić części zamienne do urządzeń produkowanych przez Huawei; ma to mieć związek właśnie z majową decyzją amerykańskiego DoC. Co ciekawe, list ostrzegał równocześnie przed niebezpieczeństwem wynikającym z korzystania ze sprzętu Huawei. Witamy w – pełnej sprzeczności – strefie zgniotu!

Kończąc wątek elektroniki jako frontu rywalizacji mocarstw, dodajmy, że we wtorek DoC zniósł ograniczenia zabraniające amerykańskim firmom współpracy z Huawei w zakresie tworzenia standardów sieci piątej generacji. O decyzji tej mówiło się już od pewnego czasu, musimy jednak dodać, że nijak nie świadczy ona o zmianie nastawienia administracji USA do giganta z Shenzhen. Oznacza natomiast przyjęcie do wiadomości roli odgrywanej przez chińskie podmioty w organizacjach ustalających standardy technologiczne oraz jest kolejnym przykładem na to, jak efektywni są Chińczycy w „przejmowaniu kontroli” nad organizacjami międzynarodowymi.

 

WHO

À propos organizacji międzynarodowych – w mijającym tygodniu przedstawiciele Unii Europejskiej poinformowali, że będą dążyć do reformy Światowej Organizacji Zdrowia. Przedstawiciele Niemiec, Francji, Włoch i Wielkiej Brytanii mają konsultować się w tej sprawie z Amerykanami. Przypomnijmy: najpierw w kwietniu USA zawiesiły swoje członkostwo w WHO, aby następnie pod koniec maja ogłosić zamiar wystąpienia z tej konkretnej agendy ONZ.

 

USMC

Komendant Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych generał David Berger ostrzegł, że w przypadku wybuchu pełnoskalowego konfliktu kinetycznego z równorzędnym przeciwnikiem – z Chinami – Stany Zjednczone będą miały trudność z odpowiednio szybkim uzupełnianiem strat w okrętach – w przeciwieństwie do swojego wroga. „Nasza baza przemysłowa skurczyła się, podczas gdy nasi rywale rozbudowali swoją. W długotrwałym konflikcie Stany Zjednczone przegrają wyścig w budowaniu nowych jednostek. Będzie to odwrócenie sytuacji znanej nam z 2WŚ”. Berger zauważa także, że przestarzała jest także obecna koncepcja użycia Marynarki Wojennej USA, opisująca wykorzystanie okrętów amfibijnych (zakładająca wykorzystanie dużych i drogich jednostek, które podatne będą na ataki chińskimi pociskami manewrującymi).

 

Autor

Albert Świdziński

Dyrektor analiz w Strategy&Future.

 

Albert Świdziński Weekly Brief

Zobacz również

Widziane z zachodniego Limitrofu. Sprawy wojskowe na Wschodzie. Przegląd za okres 16-25.06...
Widziane z zachodniego Limitrofu. Sprawy wojskowe na Wschodzie. Przegląd za okres 10–17.06...
Kierunek kosmos. Część 4: Poliglobalne zmagania państw

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...