Chińskie wyzwanie. Część 2

Obrazek posta

(Fot. Wikimedia)

 

LOT TRZMIELA

Dotychczas podejmowane przez USA próby powstrzymania Chin zakończyły się porażką. Są dwie przyczyny takiego stanu rzeczy: po pierwsze, stale nie doceniamy ambicji i możliwości tego kraju. Po drugie: nie umiemy zaadresować własnych problemów. Chiny realizują własną wizję cyfrowego imperium, w którym technologie przyszłości permanentnie zmieniają produkcję, handel, finanse i transport. Na realizację swej wizji przeznaczają gigantyczne fundusze pozwalające na prowadzenie badań podstawowych, rozwój nauk ścisłych i rozbudowę infrastruktury. Natomiast amerykańskie nakłady na badania podstawowe i nauki ścisłe sukcesywnie spadają i są obecnie o połowę mniejsze niż za prezydentury Ronalda Reagana.

Chińska gospodarka jest więc jak trzmiel, który nie powinien móc wzbić się w powietrze – a jednak to właśnie robi. Amerykańscy komentatorzy mają problem z wyjaśnieniem tego fenomenu – więc albo udają, że go nie dostrzegają, albo przekonują, że jest on tylko efemerydą. Donald Trump na przykład napisał 30 lipca ubiegłego roku, że „Chiny radzą sobie bardzo słabo, najsłabiej od 27 lat… W ciągu trzech ostatnich lat nasza gospodarka stała się znacznie większa niż chińska”.

To, czyja gospodarka jest większa, zależy od tego, kto – i jak – liczy. Wyrażona w dolarach, gospodarka Stanów Zjednoczonych jest o wiele większa. Według obecnego kursu dolara chińskie PKB w roku 2018 wynosiło 13 bilionów dolarów, amerykańskie około 20. Ale jeżeli do pomiarów zastosowalibyśmy parytet siły nabywczej – wskaźnik więcej mówiący, i bardziej wymierny – okazałoby się, że gospodarka Chin jest większa od amerykańskiej o około cztery biliony dolarów (co spowodowane jest znacznie niższym kosztem towarów i usług). W sierpniu 2019 roku półgodzinny kurs taksówką z lotniska w Chengdu kosztował mnie około pięciu dolarów; w Stanach opłata za ten sam kurs wyniosłaby od 50 do 70 dolarów.

Trzydziestoletni obywatel Państwa Środka wydaje na konsumpcję niemal dziesięciokrotnie więcej, niż czynili to jego rodzice w momencie, gdy przychodził na świat. Chińczycy, którzy rodzili się w ziemiankach, mieszkają teraz w mieszkaniach z centralnym ogrzewaniem i kanalizacją. Chińczycy, których kiedyś nie stać było na rower, dziś kupują samochody. Jeżeli wydaje wam się, że chiński rząd manipuluje danymi, to wydaje wam się źle. Podstawowe wskaźniki aktywności ekonomicznej, takie jak zużycie prądu, transport drogowy lub produkcja podstawowych wyrobów przemysłowych, są łatwe do zweryfikowania i są współmierne do wzrostu chińskiego PKB. Chiny wybudowały największą sieć autostrad (około 145 tysięcy kilometrów),najrozleglejszą sieć linii szybkiej kolei (obecnie około 30 tysięcy kilometrów, do 2024 roku przewiduje się, że powstanie w sumie 38 tysięcy kilometrów linii KDP) oraz dość budynków mieszkalnych, aby umożliwić 600 milionom ludzi przeniesienie się ze wsi do miast – wszystko to w ciągu 30 lat. Chińska infrastruktura to niezaprzeczalnie jeden z cudów współczesności. W porównaniu z chińskimi lotniskami, drogami, liniami kolejowymi większość infrastruktury transportowej w Stanach Zjednoczonych wygląda jak w którymś z krajów Trzeciego Świata.

Chiny kształcą obecnie więcej naukowców i inżynierów niż USA, Europa, Tajwan i Korea Południowa razem wzięte i cztery razy więcej niż same Stany Zjednoczone. W ciągu ostatnich 10 lat jakość chińskiej edukacji zaczęła dorównywać tej w Stanach Zjednoczonych i innych częściach świata. Rewolucja kulturalna Mao niemal unicestwiła system chińskiej edukacji wyższej. Teraz, dzięki amerykańskim instytucjom edukacyjnym, chińskie uniwersytety stworzyły kadrę pracowników naukowych mogącą rywalizować z najlepszymi na świecie. Cztery na pięć stopni doktorskich przyznawanych w USA pada łupem zagranicznych studentów; znaczną część z nich stanowią Chińczycy. Jedynie 5% amerykańskich studentów wybiera studia inżynierskie, co oznacza z kolei, że trudno jest znaleźć odpowiednie stanowiska dla doktorantów.

Niełatwo porównywać jakość edukacji programów STEM w Chinach i reszcie świata. Według „Times Higher Education” w pierwszej pięćdziesiątce najlepszych uniwersytetów pięć znajduje się w Chinach. Prezesi chińskich spółek często mówili mi, że przy zatrudnianiu nowych pracowników Chińczycy wykształceni na amerykańskich uniwersytetach nie mogą się spodziewać preferencyjnego traktowania; chiński program studiów jest ich zdaniem bardziej wymagający, a Chińczycy studiujący za granicą są uważani za dzieci z bogatych rodzin, zbyt leniwe, aby dostać się na studia w Chinach.

Chiny nie muszą już kraść ani kopiować zachodniej technologii. W ciągu pięciu ostatnich lat państwo to stworzyło najlepsze wyposażenie 5G, jedne z najszybszych superkomputerów, hipersoniczne pociski, układy scalone mogące rywalizować z amerykańskimi, czy niemożliwą do przechwycenia komunikację kwantową. W 2019 roku chiński pojazd kosmiczny wylądował po ciemnej stronie Księżyca. To wszystko jednak to dopiero początek.

 

Długi i badania

Obecnie Chiny wydają równowartość około 2,2% swojego PKB na prace rozwojowe i badawcze, Stany Zjednoczone 2,8% – ale gdy się weźmie pod uwagę relatywny rozmiar tych dwóch gospodarek, okaże się, że kwoty te są do siebie zbliżone, jeżeli wyrazić je w kategoriach bezwzględnych. Różnica jest jednak w sposobie wydatkowania tych funduszy. W USA znaczna część funduszy na B + R pochłaniana jest na stopniowe udoskonalanie już istniejących produktów.

Sprowadza się to do stworzenia lepszych detergentów czy mniej słonej zupy z puszki. Natomiast, jak zauważyli autorzy raportu Pentagonu, opisującego zdolności militarne Państwa Środka, chiński B + R koncentruje się na technologiach podwójnego zastosowania. W tych krytycznych sektorach Chiny wydają znacznie więcej pieniędzy niż my. Tak opisywał to w swym artykule dla „Wall Street Journal” z 2019 roku analityk Instytutu Hudsona Arthur Herman:

Pekin jest głównym rywalem Waszyngtonu w pracach nad rozwojem komputerów kwantowych i wydaje na tę technologię ponad 2,5 miliarda dolarów rocznie – dziesięciokrotnie więcej niż USA. W chińskiej prowincji Hefei powstało też ogromne centrum technologii kwantowych. Chiny pracują również nad stworzeniem aplikacji wykorzystującej komputery kwantowe do łamania szyfrów. To z kolei oznacza, że ochrona amerykańskich danych oraz sieci jest w żywotnym interesie państwa.

Huawei, globalny lider w zakresie technologii mobilnych, wydaje na prace badawczo-rozwojowe więcej niż jego dwóch głównych konkurentów – Ericsson i Nokia – razem wziętych. Zdaniem profesora Babson College, Thomasa Davenporta, wydatki rządu Chin na rozwój sztucznej inteligencji są o rząd wielkości większe od amerykańskich.

W 2017 roku chiński rząd centralny ogłosił, że jego priorytetem będzie uczynienie państwa i jego przemysłu globalnym liderem w zakresie sztucznej inteligencji do roku 2030. Utworzono w tym celu wart 30 miliardów dolarów państwowy fundusz venture capital w celu wsparcia AI i powiązanych technologii opracowywanych w państwowych przedsiębiorstwach. Ponadto fundusz ten jest suplementowany poprzez analogiczne fundusze finansowane przez poszczególne prowincje. Jedna z nich już zadeklarowała przeznaczenie pięciu miliardów dolarów na rozwój tego rodzaju technologii. Miasto Pekin przeznaczyło dwa miliardy dolarów na utworzenie parku przemysłowego, skupionego właśnie na technologiach AI. Portowe miasto Tiencin planuje zainwestować w rozwój AI 16 miliardów dolarów.

Skala inwestycji w USA jest nieporównywalnie mniejsza. DARPA, agencja Pentagonu odpowiedzialna za rozwój technologii wojskowych, sponsorowała badania i konkursy poświęcone AI przez wiele lat; istnieje także wyceniany na dwa miliardy dolarów projekt badawczy AI Next, wspomagający rozwój technologii AI na uniwersytetach i w prywatnych przedsiębiorstwach. Nie jest jasne, czy przyniósł on wymierne rezultaty.

Część analityków twierdzi, że Chiny czeka wyniszczający kryzys gospodarczy wynikający z rosnącego zadłużenia. Przewidywania te nie znajdują potwierdzenia w dostępnych danych. Według Banku Rozrachunków Międzynarodowych Chiny i USA legitymują się podobnym zadłużeniem. Wynosi on odpowiednio 261% PKB dla Chin i 249% PKB dla USA. Różnica polega na tym, kto jest właścicielem tego długu. Dług rządu centralnego to mniej więcej połowa chińskiego PKB, ale już 100% PKB Stanów Zjednoczonych. Natomiast prywatny dług korporacyjny odpowiada 75% PKB w Stanach Zjednoczonych oraz 150% PKB w Chinach.

Nie znaczy to, że system finansowy Państwa Środka jest wolny od problemów. Opiera się on na ogromnych bankach państwowych, które zwykły pożyczać znaczne sumy pieniędzy państwowym przedsiębiorstwom, nie dbając o rachunek ekonomiczny i bez zadawania zbędnych pytań. To z kolei zachęca do nieefektywnego korzystania z owych środków i tworzy zachętę do korupcji. Chińskie władze dopuszczają także do bankructw prywatnych przedsiębiorstw, nie zachęcając jednocześnie banków do zapewnienia im wsparcia finansowego. W pierwszych 11 miesiącach ubiegłego roku chińskie przedsiębiorstwa nie wykonały zobowiązań na obligacjach wartych 17 miliardów dolarów – jest to niewielki wycinek całości chińskiego rynku obligacji korporacyjnych, który szacowany jest na 4,4 biliona dolarów. Jednak większość chińskiego długu korporacyjnego wynika z inwestowania w infrastrukturę, której powstanie pomaga utrzymać obciążenia wynikające z zadłużenia. Chińskie podejście do finansowania projektów infrastrukturalnych pomaga zrozumieć różnice w koncentracji zadłużenia. W Stanach Zjednoczonych administracja centralna, stanowa i lokalna finansuje rozwój infrastruktury z podatków lub zadłużenia, w Chinach natomiast państwowe firmy zapożyczają się w bankach państwowych.

W moim artykule dla „Asia Times”, opublikowanym w 2017 roku, obliczyłem, że dwie trzecie zadłużenia przedsiębiorstw nienależących do sektora finansowego i jednocześnie notowanych w indeksie giełdowym Shenzhen 300 wynikało ze zobowiązań zaledwie 22 spółek. Niemal wszystkie z nich działają w sektorze infrastruktury podstawowej (energia, infrastruktura transportowa, spedycja, linie lotnicze, huty metali). Chińskie zadłużenie korporacyjne powinno się postrzegać jako inwestycje chińskiego suwerena w prace publiczne.

Co więc było rezultatem pożyczenia niemal takich samych kwot (relatywnie do rozmiaru gospodarki) przez Chiny i USA? Zadłużenie Stanów Zjednoczonych wzrosło do poziomu ponad 20 bilionów dolarów – nie wliczając do tej kwoty 46 bilionów w nieopłaconych zobowiązaniach Social Security oraz Medicare. Znaczną część tej kwoty wydaliśmy na świadczenia socjalne. Chiny natomiast wykorzystały te pieniądze na przeniesienie ze wsi do miast 550 milionów ludzi – oraz na zbudowanie najnowocześniejszej i największej infrastruktury na świecie.

 

BEZ ŁATWYCH ROZWIĄZAŃ

Opisując Chiny, używamy słowa „imperium”, wywołującego reminiscencje podbojów militarnych i okupacji kolonialnej. Jednak te skojarzenia zupełnie nie znajdują zastosowania w odniesieniu do Chin, które dążą do asymilacji i pośredniego systemu kontroli, a nie do imperialnego w swej naturze sposobu sprawowania kontroli. Czyniąc tak, Państwo Środka unika niebezpieczeństwa zbytniego zaangażowania swych wojsk i innych zasobów (imperial overstretch), dążąc jednocześnie do zapewnienia trwałości swych wpływów poprzez dominację w sferze handlu i technologii. Nie ma prostego rozwiązania, cudownego panaceum, które Ameryka mogłaby zastosować w celu zablokowania Chin. W historii świata na próżno szukać analogii do chińskiego wzrostu. Ich eksplozja zmieni życie każdego mieszkańca naszej planety, w tym mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Lew Trocki powiedział kiedyś, że „możesz nie interesować się wojną, ale wojna interesuje się tobą”. Z Chinami będzie podobnie.

Po II wojnie światowej Amerykanom płacono tylko za bycie Amerykanami. Cały świat polegał na nas. Tylko Stany Zjednoczone dysponowały odpowiednio zasobnym rynkiem kapitałowym, funduszami rozwojowymi oraz przemysłem zbrojeniowym zdolnym do zainwestowania odpowiednich sum w badania rozwojowe, a jednocześnie dysponującym odpowiednim kapitałem ludzkim. To my wynaleźliśmy każdy element składający się na rewolucję cyfrową: półprzewodniki, ekrany komputerowe, sensory, lasery, sieci cyfrowe i Internet. W konsekwencji amerykańskie przedsiębiorstwa w naturalny sposób przejęły monopol w dziesiątkach sektorów. Towary i usługi pochodzące z USA cieszyły się uznaniem, co pozwalało na sprzedawanie ich powyżej ceny nominalnej. Dolar był królem. W latach 80., podczas pierwszej kadencji Reagana, mieszkałem w Niemczech; w tamtych czasach amerykańscy żołnierze stacjonujący w tym kraju mogli sobie pozwolić na kupno BMW z własnej pensji.

W 1960 roku USA odpowiedzialne były za 40% globalnego PKB, teraz za 24%. Co jeszcze ważniejsze, nastąpił również spadek udziału Stanów Zjednoczonych w produkcji zaawansowanych technologicznie produktów. Według danych Banku Światowego zmniejszył się on z 18% w 1999 roku do 7% w roku 2014. W analogicznym okresie udział Chin w tym sektorze zwiększył się z 3% do 26%.

Chiny stanowią ogromne wyzwanie. Rywalizujemy z liczącym 1,4 miliarda inteligentnych i przedsiębiorczych ludzi narodem. Chińskie dzieci zaczynają zajęcia o 7:30 rano, kończą je po 17:00. Dziesięć milionów chińskich nastolatków podchodzi do egzaminów wstępnych na uniwersytety; przygotowują się do nich przez dwa lata, ucząc się po 12 godzin dziennie. Ta azjatycka etyka pracy pozwala zrozumieć, dlaczego 28% studentów Ivy League pochodzi z Azji, chociaż Azjaci stanowią jedynie 5,6% całej populacji USA. Wykształciliśmy kadry chińskich uniwersytetów, z których najlepsze mogą rywalizować z amerykańskimi.

Teraz jednak zwyczajne porównanie potencjału technologicznego Stanów Zjednoczonych i Chin nie jest wystarczające do oceny sił obu tych państw. Chiny zatrudniły dziesiątki tysięcy najlepszych zachodnich naukowców. Huawei wypracowało model biznesowy unikalny dla całej chińskiej historii, w którym zatrudnia 50 tysięcy pracowników zagranicznych, pracujących w centrach badawczych zlokalizowanych w ponad 20 zachodnich państwach. To nie chińska, ale imperialna firma, swego rodzaju technologiczna horda, której stworzenie pozwoliło na wywołanie efektu kuli śniegowej, która wciąż się powiększa, a powiększając się miażdży konkurencję, absorbując następnie jej pracowników i dorobek.

Zdobycie Bagdadu przez Mongołów w roku 1258 jest w tym względzie ciekawą lekcją. Gdy kalif Al-Mustasim odmówił złożenia daniny przywódcy Mongołów, ci oblegli miasto. Władający Bagdadem Abbasydzi liczyli, że składające się z lekkiej jazdy mongolskie armie nie będą w stanie sforsować grubych na cztery metry murów opasujących liczące milion mieszkańców miasto. Jednak mongolski władca Hulagu-chan zabrał ze sobą 1000 chińskich saperów, którzy potrzebowali jedynie trzech dni na uczynienie wyłomu w fortyfikacjach. Kiedy już było po wszystkim Mongołowie wznieśli piramidę z głów mieszkańców Bagdadu. Współcześni Chińczycy nie są Mongołami, ani nie mają ich ciągot – ale analogia pozostaje adekwatna. Mongołowie zdobyli od Zachodu technologie, które pozwoliły następnie na jego zniszczenie. Ci niechętni Państwu Środka twierdzą, że Chiny te technologie ukradły. Znacznie groźniejszy jest jednak fakt, że Chiny nauczyły się asymilować najwybitniejsze umysły Okcydentu.

Czy Ameryka jest w stanie pozostać najpotężniejszym, najbardziej produktywnym i innowacyjnym krajem świata? Musieliśmy już sobie z podobnie wymagającymi rywalami radzić – podczas II wojny światowej, następnie w erze kosmicznej w latach 50. i 60., gdy udało się nam pokonać Sowietów pomimo posiadanej przez nich początkowo przewagi w wyścigu o to, kto pierwszy wyśle misję załogową na Księżyc, i w latach 80., gdy rewolucja cyfrowa pozwoliła nam na zdobycie zdecydowanej przewagi technologicznej nad ZSRR. Aby odzyskać prymat w tworzeniu i wykorzystywaniu przełomowych technologii w celach militarnych i cywilnych, musimy zdobyć się na ogromny narodowy wysiłek o skali porównywalnej z moonshotem Kennedy’ego czy Strategic Defense Initiative Reagana. Jeżeli tak się nie stanie, jeżeli Chiny wyprzedzą Stany Zjednoczone, utracimy nasz status i osuniemy się do drugiego szeregu mocarstw, tak jak stało się to z Wielką Brytanią w XX wieku. Będziemy biedniejsi, słabsi i mniej bezpieczni. Wybór należy do nas – jeszcze.

 

Autor

David P. Goldman

Doradca administracji Ronalda Reagana. Felietonista (pod pseudonimem Spengler) i dyrektor generalny Asia Times Holding. Autor książek „It's Not the End of the World, It's Just the
End of You: The Great Extinction of the Nations" oraz „How Civilizations Die (and why Islam is dying too)". Powyższy tekst został zaadaptowany z nadchodzącej książki Davida Goldmana „You Will Be Assimilated: China's Plan to Sino-Form the World".

 

David P. Goldman

Zobacz również

Widziane z zachodniego Limitrofu. Sprawy wojskowe na Wschodzie. Przegląd za okres 27.05 – ...
US grand strategy towards China and Eurasia (Podcast)
Weekly Brief 23-30.05.2020

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...