Więzienie w domu dziecka

Obrazek posta

19 kwietnia dwie piętnastoletnie bliźniaczki, umieszczone pięć lat temu w domu dziecka decyzją Sądu Rejonowego Grunwald i Jeżyce w Poznaniu ze względu na to, że między rodzicami toczy się sprawa rozwodowa (z wyłączeniem jawności – co odcina media od śledzenia jej), uciekły do swojej mamy i babci.

***

Dziewczynki zostały przemocą wyniesione z domu przez policjantów. Przyjechały po nie dwa oddziały policji, w tym kryminalna, łamiąc w sposób skandaliczny prawa dziecka.

- Sąsiedzi myśleli, że kogoś zabili i aresztowali, a to tylko dwie dziewczynki, które chciały zostać w domu z mamą i babcią i normalnie żyć - napisała do mnie matka dzieci, której na podstawie niezrozumiałych i wziętych z sufitu opinii psychologicznych zostały odebrane prawa rodzicielskie.

- Biegłe pedagog i psycholog Opiniodawczego Zespołu Specjalistów Sądowych wymyśliły między innymi, że mogą wystąpić u mnie omamy słuchowe i wzrokowe, które nigdy nie wystąpiły pisząc, że są u mnie przeciwwskazania do opieki nad dziećmi. Trzech lekarzy ich nie widziało. Na podstawie kłamstw dwóch kobiet odebrano mi dzieci.

***

Sprawa jest wielowątkowa. Biegłe też doszły do wniosku, że matka zmanipulowała dzieci, dlatego nie chcą spotykać się z ojcem. Tymczasem wszyscy specjaliści potwierdzają, że dziewczynki straszliwie się go boją. Przebywają w domu dziecka i nie chcą mieć kontaktu z przemocowym alkoholikiem i narkomanem (ojciec w opinii OZSS został przedstawiony jako zdrowy, choć jest dokumentacja jego obecności w dwóch szpitalach na oddziałach odwykowych). poznański sąd uważa jednak, że powinny naprawić relację z ojcem, który je bił, podobnie jak ich matkę.

Do naprawy tej relacji użył domu dziecka.

Matka ma zakaz kontaktu z córkami. Może tylko pisać listy, kontrolowane zresztą przez odpowiednich cenzorów. Zobaczyła je w kwietniu pierwszy raz po niemal pięciu latach. Tylko dlatego, że uciekły. Dziewczynki okaleczają się, mają depresję i są u skraju wytrzymałości psychicznej, mimo zapewnionej im opieki psychologicznej. Piszą do sądu z błaganiem o powrót do domu, do matki. Do sądu pisze też dom dziecka. Bezskutecznie.

***

W głowie mi się nie mieści, że sąd – w tym wypadku Grunwald i Jeżyce podkreślam – uznał, że największe dobro dzieci mieszka w sierocińcu.

Babci nawet nikt nie zapytał, czy chciałaby zostać dla bliźniaczek rodziną zastępczą. Nikt nie szukał też opiekunów wśród najbliższych dzieciom osób.

- Moje dzieci mają już myśli rezygnacyjne, bo tracą nadzieję na normalne życie i powrót do domu. Są więzione w domu dziecka i izolowane ode mnie i mojej mamy, a ich babci – pisze do mnie matka dziewczynek.

***

To nie jest odosobniony przypadek, kiedy dzieci lądują w domu dziecka, odebrane rodzinie, która rozpaczliwie stara się je odzyskać.

Niebawem opiszę kolejny taki przypadek.

W sprawie bliźniaczek powinien natychmiast ingerować nie tylko Rzecznik Praw Dziecka, ale również Ministerstwo Sprawiedliwości.

W Encyklopedii Prawa czytam, że „sądy rodzinne pełnią bardzo ważną rolę w ochronie praw i interesów osób związanych z relacjami rodzinnymi oraz w zapewnieniu dobra dziecka. W przypadku sporów między rodzicami, sąd rodzinny podejmuje decyzje mające na celu zapewnienie dobrostanu dziecka, jego bezpieczeństwa i odpowiednich warunków życia”.

Tymczasem polskie sądy sprzyjają oprawcom i trzeba mówić o tym głośno, bo inaczej nic się nie zmieni.

CDN.

 

 

 

 

 

Zobacz również

Przegląd Piosenki Aktorskiej
OFIARA OFIERZE
Nagłe odejście Pauliny

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...