Kochani Patroni i wszyscy, którzy tu przyszliście,
poniżej mój reportaż o Paulinie zamieszczony w książce "Życie to za mało. Reportaże o stracie i poszukiwaniu nadziei" (ZNAK, 2022). Książkę możecie kupić tutaj:
Możecie też dołączyć tutaj do mnie na Patronite i pomóc mi pomagać.
Dziękuję i najserdeczniej pozdrawiam.
***
Ogólnopolska konferencja naukowa „Policyjne Archiwa X" w Łodzi, rok 2016. Iwona i Kazimierz Antczakowie przyjechali szukać pomocy w sprawie niewyjaśnionej śmierci ich córki. Prokuratura umorzyła śledztwo, sąd kazał wznowić, ale Antczakowie czują, że po raz kolejny prokuratura chce umorzenia. Na konferencji słyszą o „ciemnej liczbie zabójstw". To niewyjaśnione zaginięcia, samobójstwa, śmiertelne pobicia – przypadek córki pasuje.
Ktoś nas sobie na tej konferencji przedstawi i przez następnych osiem miesięcy będę im towarzyszyła w walce z organami ścigania.
Śmierć we śnie
Koźminek koło Kalisza, 24 września 2014 roku. Siódma rano. Na komórce Iwony Antczak nieodebrane połączenia. Dzwonił chłopak córki, Bartek. Po kilku minutach do domu Antczaków pukają policjanci. Pani córka nie żyje, mówią, i znikają. Iwona siada w fotelu osłupiała. Dzwoni znów do Bartka.
– Tak, Paulina nie żyje.
Chłopak płacze, ale do matki nic już nie dociera.
Do domu przyjeżdża ojciec. Iwona mówi mu o śmierci córki. Mężczyzna z rozpaczy upada na podłogę. Dzwonią pod numer 112 i dowiadują się, który komisariat prowadzi sprawę, bo nikt ich nie poinformował.
Paulina studiowała historię z językiem angielskim na Uniwersytecie Wrocławskim. Rodzice kupili jej niewielkie mieszkanie. To w nim, na podłodze, policjanci znaleźli jej ciało z rozrzuconymi rękami, opuchnięte niczym dmuchana lalka.
Pierwsza na miejsce, kilka minut po piątej rano, przyjechała karetka. Powód: brak oddechu. Pogotowie wzywał Bartek. Byli parą od kilku lat, razem mieszkali. Lekarz Adam Kałwak napisze w protokole: nagłe zatrzymanie krążenia, brak pracy serca, brak oznak życia. Odnotuje również obecność plam opadowych krwi, co znaczy, że śmierć jest pewna, ale podejmuje reanimację. Podda się po 40 minutach. Dopisze więc: zgon przed przyjazdem lekarza. Czas zgonu – godz. 6.05, wtedy, gdy zakończył próbę ratowania dziewczyny.
Wzywa policję, bo Paulina jest młoda, więc jej śmierć staje się dla niego niejasna.
Patrol policji, który przyjeżdża do mieszkania, pisze w notatce: „Po przybyciu na miejsce ciało kobiety leżało na podłodze, na wznak, na prawej powiece widoczne zasinienia, nad prawą piersią widoczne zasinienia. Wyjściowa przyczyna zgonu: nieznana. Wtórna: nieznana. Bezpośrednia: ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa. Wskazanie wykonania sekcji zwłok do decyzji prokuratora".
Bartek mówi policjantom: około godz. 5.00 wstał do pracy, Paulina charczała, z jej ust wypływał żółty płyn, zmoczyła się. Zadzwonił po pogotowie. Dodaje, że Paulina się odchudzała, piła ocet jabłkowy. Dzień wcześniej wróciła o 18.00, miała siniaka na powiece i sine usta. Nie pamiętała, co się stało, bo przez cały weekend piła alkohol ze swoim kolegą Jackiem S.
Prokurator przyjeżdża na miejsce i każe zrobić sekcję zwłok. O okolicznościach śmierci Pauliny pisze: „Upojenie alkoholowe, zgon we śnie". Prokuratorzy podpisani pod dokumentem (Wojciech Ogiński i Marek Zieliński) mimo niejasnych przyczyn śmierci stwierdzają, że Paulina była pijana, i nie zlecają badań toksykologicznych.
Ale ten dokument zniknie po pół roku, a w jego miejsce pojawi się inny.
W tym drugim będzie zapisane tak: „Z relacji świadków od trzech dni upojenie alkoholowe, leczyła się na nadciśnienie, odchudzała pijąc ocet jabłkowy, kolczyki w pępku i w uchu". Zaznaczona też będzie rezerwacja narządów do badań toksykologicznych.
Prokurator dopisuje w protokole: brak plam opadowych.
– Dlaczego, skoro lekarz stwierdził ich obecność? – zachodzić będzie w głowę matka Pauliny, gdy uzyska dostęp do akt. Obecność i zachowanie się plam opadowych pomagają w ustaleniu czasu zgonu. Jeśli plamy nie znikają pod uciskiem, jak zaznaczył lekarz pogotowia, to znaczy, że Paulina zmarła dużo wcześniej.
Jako przypuszczalna godzina zgonu wpisana jest 1.00 w nocy. Podpisano: prokurator Marcin Kaczmarek z prokuratury Wrocław-Śródmieście, jest też pieczątka prokuratora z poprzedniego dokumentu, Marka Zielińskiego, z tej samej prokuratury.
Oba postanowienia pokażę policjantowi z wrocławskiego Centralnego Biura Śledczego, który współpracuje z policyjnym Archiwum X.
– Pierwszy wniosek jest zarejestrowany, a drugi już nie – powie policjant. Pokazuje na pieczątki (i puste po nich miejsca), nie ukrywając zdumienia.
– Co to może oznaczać? Że prokurator pierwsze postanowienie zarejestrował, bo bardziej pasowało mu do hipotezy o śmierci dziewczyny, ale się z niego wycofał i potem napisał inne. Obu postanowień z tego samego dnia, ale o innej treści, zarejestrować już nie mógł.
Szefowa prokuratury dla Wrocławia-Śródmieście Karolina Stocka-Mycek, nadzorująca całe postępowanie, napisze mi potem, że „postanowienia nie podlegają rejestracji", a „zawarcie w takim postanowieniu informacji o okoliczności zgonu nie przesądza o jego przyczynie, gdyż to jest weryfikowane w toku śledztwa".
Telefon
Rodzice po informacji o śmierci córki zaalarmują najpierw jej przyjaciółkę Katarzynę. Znały się 20 lat, widywały niemal codziennie. Katarzyna jedzie do mieszkania Pauliny, widzi czterech policjantów i Bartka.
– Spaliśmy w osobnych pokojach – mówi jej Bartek. – Dzwoniłem na pogotowie, mówili, jak reanimować, ale bez skutku.
Bartek, zdaniem Katarzyny, był chaotyczny, ale opanowany.
– Dopiero wtedy zaczęło do mnie docierać, że ona nie żyje – opowiada mi po latach.
– Wyszłam z mieszkania. Policjanci nawet mnie nie wylegitymowali, tylko spytali Bartka, czy mnie zna. Pozwolili mi usiąść na tapczanie w pokoju, w którym wcześniej na podłodze leżała Paulina.
Kiedy rodzice Pauliny przyjeżdżają na miejsce (mieszkają dwie godziny drogi od Wrocławia), zastają otwarte mieszkanie, w którym nie ma już ciała ich córki.
Iwona Antczak: – Drzwi do mieszkania były otwarte na oścież. Widzę, jak Bartek przekłada karty w komórkach swojej i Pauliny. Musiał wcześniej korzystać z jej telefonu. Chciał, żebym mu go dała, co mnie zaniepokoiło, dlatego zabrałam ten telefon.
Biegły z wrocławskiego Zakładu Medycyny Sądowej wykonuje sekcję zwłok Pauliny w obecności prokuratora Marcina Kaczmarka (tego, który podpisał się pod niezarejestrowanym postanowieniem o otwarciu zwłok). Stwierdza śmierć nagłą – płynność krwi, obrzęk mózgu i płuc, przekrwienie narządów wewnętrznych. Pisze: 165 cm wzrostu, 86 kg, tatuaż na prawej łopatce, w pępku kolczyk z różowym oczkiem. Dostrzega ślad po wkłuciu w zgięciu prawego łokcia. Notuje za zeznaniami Bartka: od trzech dni upojenie alkoholowe, leczyła się na nadciśnienie i odchudzała, pijąc ocet jabłkowy. Uznaje, że „do zgonu doszło w przebiegu zaburzeń metabolicznych i elektrolitowych", które prowadziły do „nagłego zatrzymania akcji serca". Zauważył też masywne stłuszczenie wątroby, co, jego zdaniem, wynikało z choroby alkoholowej.
Kiedy ponad miesiąc później do Zakładu Medycyny Sądowej wpływają wyniki badań Pauliny na obecność alkoholu, okaże się, że w chwili śmierci była całkowicie trzeźwa.
Rodzice Pauliny: – Byliśmy u kilku patomorfologów. Stwierdzili, że opinia biegłego bardziej oparta jest na zeznaniach świadków niż na ciele córki.
Sekcję wykonywał biegły Jerzy Kawecki. Dzwonię.
– Jak nazwisko denatki? – pyta. Gdy podaję, odmawia rozmowy.
Jacek
Śledztwo prokuratorskie dotyczące nieumyślnego spowodowania śmierci rusza dwa tygodnie po zgonie Pauliny, w październiku 2014 roku.
W tym czasie prokuratura przesłuchuje Jacka, z którym dziewczyna spędziła ostatni weekend w swoim życiu. Znali się ze studiów, „była moją powierniczką i przyjaciółką" – powie policji podczas przesłuchania.
Była u niego od soboty do wtorku rano.
Jacek złoży później skargę na postępowanie przesłuchującej go policjantki. Ta spyta go: ile wypiliście butelek wódki? Pięć? Dziesięć? Piętnaście?
– Pięć – odpowie wkurzony. I bardzo tego pożałuje.
„Czułem się pod presją tendencyjnych pytań policjantki, które to pytania były tak kierowane, by temat alkoholu wypływał jak najczęściej" – napisze w skardze.
Powie mi, że czuł się poniżany, bo policjantka poganiała go („następna osoba czeka"), nie miał więc czasu spokojnie zapoznać się z własnymi zeznaniami. Dziwił się, że nie został wezwany powtórnie na przesłuchanie, bo zeznanie o pięciu butelkach wódki było po prostu nierealne.
Paulina denerwowała się, zeznał jeszcze Jacek, bo czekała ją przykra rozmowa z Bartkiem. Dała mu ultimatum, żeby w ciągu trzech dni się wyprowadził. Ale gdy wróciła do domu, zauważyła, że nie zabrał swoich rzeczy.
Poszło o to, że Bartek podejrzewał Paulinę o zdradę. Przed weekendem, w piątek, była awantura. Czekała u Jacka, aż Bartek się wyniesie. Powiedziała o tym rodzicom.
Rodzice, podobnie jak jej przyjaciółka Katarzyna, zauważą, że ten związek przestał Paulinie służyć. Bartek palił marihuanę, nie pracował, żył z jej pieniędzy.
– Zaczęła się robić taka „szara" w sobie. Dlatego dwa razy w tygodniu chodziłyśmy na fitness – powie Katarzyna prokuratorowi. – Paulina kilka razy złapała go na tym, że mówił, że pracuje, a tak naprawdę siedział u kolegów.
Bez śladów
Wyniki sekcji zwłok Pauliny, które nie wykazały przyczyny jej śmierci, wpłynęły do prokuratury po czterech miesiącach, w lutym 2015 roku. Ile czasu ma lekarz sądowy na ich przedstawienie prokuraturze? Stowarzyszenie Pomocy Ofiarom Przestępstw im. Ireny Rajkowskiej, do którego zwrócą się zrozpaczeni Antczakowie, napisze, że „opinia powinna być doręczona nie później niż do czterech tygodni po dokonaniu oględzin".
Śledztwo prokuratorskie prowadzi po kolei czterech prokuratorów. Ale w 2014 roku przesłuchują raptem... trzech świadków: matkę Pauliny, Katarzynę i Jacka. Śledztwo stoi w miejscu do czerwca 2015 roku.
Kiedy Antczakowie wystąpią do sądu ze skargą na przewlekłość postępowania, w aktach pojawi się nagle policyjne umorzenie śledztwa jeszcze z października 2014 roku.
Komisariat policji prowadzący sprawę umorzy ją, nim jeszcze otrzyma wyniki sekcji. Aspirantka policyjna telefonicznie dowie się od biegłego sądowego, że przyczyna śmierci Pauliny pozostaje nieustalona, lecz nic nie wskazuje na to, by ktoś jej w tej śmierci pomógł.
Iwona Antczak: – Czy to po to, by był argument, że śledztwo zostało dwukrotnie umorzone i w ten sposób sąd odrzuciłby naszą skargę bez rozpatrzenia?
Rodzice dostają wgląd do akt i widzą, że policja zrobiła w mieszkaniu Pauliny tylko zdjęcia, a nie zabezpieczyła żadnych śladów: pościeli, mokrych ręczników, które leżały przy zwłokach, upchnięte pod wersalkę, dywanu, szklanki wypełnionej jakąś cieczą, kubków, plastikowych butelek. Prokuratura powie mi jednak, że to, co trzeba, zabezpieczono.
Tymczasem na zdjęciach dziewczyna ma siniaka nad lewą piersią i okiem, zdartą skórę między piersiami, sińce na brzuchu i nogach, krwawy wyciek z nosa.
– Według biegłego sądowego ktoś ją pobił, bo część siniaków powstała za życia córki – rodzice pokazują mi skany zdjęć ciała Pauliny.
– Ale napisał, że na dłuższy czas przed śmiercią i nie miały wpływu na jej zgon. Dlaczego więc położyła się spać z wielką spinką we włosach i w dziennym biustonoszu?
Antczakowie nie wiedzą nawet, gdzie znajdują się rzeczy, w których umarło ich dziecko.
O siniakach policjant CBŚ powie mi: – Została uderzona w twarz, stąd świeży krwiak wokół oka, a siniak na piersi wygląda jak spod pięści (ze względu na wymiary).
Pokazuję mu akta. Policjant ma duże doświadczenie w rozwiązywaniu niewykrytych zabójstw. Mówi tak:
– Prokuratorzy często wszczynają śledztwa z art. 155 kodeksu karnego, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci, gdy część dowodów została bezpowrotnie utracona. Gdyby wpisał zabójstwo, musiałby się ostro wziąć do roboty. I dlaczego Bartek występuje w tej sprawie jako świadek? Był jedynym człowiekiem w tym samym mieszkaniu, w którym zmarła nagle młoda dziewczyna.
Prokurator Stocka-Mycek: – Fakt, że na miejscu zdarzenia był ówczesny partner Pauliny Antczak, nie może stanowić podstawy do wydania postanowienia o przedstawieniu mu zarzutów.
Dodaje, że decyzję o kwalifikacji prawnej czynu (zabójstwo, nieumyślne spowodowanie śmierci etc.) podejmuje prokurator rejonowy lub jego zastępca, a nie ten, „który w ramach dyżuru był na miejscu zdarzenia".
Umorzenie
Antczakowie przywożą na komisariat laptop i telefon Pauliny, pytając, czy nie należy ich zbadać. Policjantka powie: „Jak już pani przywiozła, to niech pani zostawi".
Matka: – Uruchomiliśmy ten laptop i zauważyliśmy, że ktoś tamtej nocy usuwał do kosza pliki z serialem. Poza Bartkiem i córką nikogo w mieszkaniu nie było. A zatem nie spał. Dlaczego jej nie pomógł?
Prokurator Ireneusz Zieliński, umarzając postępowanie w czerwcu 2015 roku, oddali wnioski dowodowe rodziny: sprawdzenie billingów Bartka i Pauliny, nagrania zgłoszenia na pogotowie, prośbę o kolejne przesłuchanie Bartka i Jacka czy psycholożki Pauliny, do której dziewczyna chodziła przez kilka miesięcy. A także: dyspozytora pogotowia, lekarza, który stwierdził zgon Pauliny, policjantów z patrolu, którzy zjawili się na miejscu tragedii.
Prokurator uznaje, że wnioski rodziców „zmierzają do przedłużania postępowania". Mówi matce: „Naoglądała się pani amerykańskich filmów".
Iwona Antczak: – Na kilka dni przed umorzeniem śledztwa prokurator odbiera z policji zostawiony tam dwa miesiące wcześniej przez nas laptop, powołuje biegłego, a ten w ciągu jednego dnia wykonuje badanie laptopa, dostarcza swoją opinię do prokuratury wraz z fakturą za usługę. Jak się później okazało, wyniki tego badania stoją w sprzeczności z tym, co odkryliśmy wcześniej, jak i z późniejszymi zeznaniami Bartka i jego ojca.
W umorzeniu prokurator napisze, że laptop był włączony o godzinie 3.47 i tej nocy „wielokrotnie były uruchamiane programy". Ale że komputer nie był chroniony hasłem, to nie wiadomo, kto to zrobił, choć w mieszkaniu byli tylko Bartek i umierająca Paulina.
Alkohol wyparował
W lipcu 2015 roku matka Pauliny pisze do sądu zażalenie na postępowanie prokuratury. Sąd uznaje je za zasadne, wytykając prokuraturze, że nie przesłuchała świadków, a wbrew twierdzeniom biegłego lekarz reanimujący stwierdził na ciele Pauliny plamy opadowe, co wskazywałoby na wcześniejszy czas zgonu niż zakończenie reanimacji.
Prokurator nie przeprowadził też dowodów z billingów telefonicznych, co pozwoliłoby na weryfikację zeznań Bartka o przebiegu zdarzeń tamtej krytycznej nocy. Nie wyjaśnił rozbieżności co do spożywania przez Paulinę alkoholu, a przecież w jej ciele nie znalazł się nawet promil. A biegły, dochodząc do wniosku, że przyczyną śmierci kobiety były najprawdopodobniej zaburzenia metaboliczno-elektrolitowe, wprost wskazał, że formułował to na podstawie zeznań Bartka (a więc i wpisu prokuratora o okolicznościach śmierci).
Prokurator nie wyjaśnił również, skąd sińce na ciele Pauliny. Sąd przypuszcza, że dziewczyna mogła być bita, i sugeruje powołanie innego biegłego.
Prokurator pytany przez dziennikarzy, co z alkoholem, którego nie było w ciele dziewczyny, odpowiada:
– Widocznie wyparował.
Za późno
Od marca do czerwca 2016 roku na żądanie sądu prokurator i policja wykonują więcej czynności niż po śmierci Pauliny. Wrocławskie Biuro Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta informuje policję, że rozmowa z pogotowiem jest już skasowana, zgłosili się za późno.
Kazimierz Antczak: – Dwa lata domagaliśmy się też karty czynności medycznych wykonanych podczas ratowania Pauliny. Pojawiła się dopiero po przywróceniu sprawy przez sąd.
Lekarz pogotowia zezna po dwóch latach tyle, co zobaczył w karcie, bo nic nie zapamiętał. Gdy spytam go, dlaczego reanimował mimo widocznych plam opadowych, powie:
– Dziewczyna miała zaledwie 25 lat. Chciałem ratować mimo wszystko.
Koleżanka Bartka Malwina zezna, że kilka dni po śmierci Pauliny napisał jej, że tamtego dnia jego dziewczyna wróciła o piątej nad ranem (a nie o 18, jak zeznał policji), chwilę rozmawiali i ona nagle zemdlała. Zdążył ją złapać, poleciała jej krew z ust, dusiła się krwią, próbował ją reanimować, ale nie zdążył.
Potem Malwina napisze do Bartka: powiedz, co tak naprawdę stało się z Pauliną? Bo doszło do niej, że podawał różne wersje zdarzenia i „zaczął kręcić". Bartek nie odpisał i usunął ją ze znajomych na portalu.
„Ona i Bartek kłócili się, raz ją przy mnie poszarpał" – powie Malwina podczas przesłuchania. „Nie lubił pracować, żerował na niej, ode mnie nawet pożyczał na papierosy. Wszystko zastawiał w lombardzie: motor, playstation, nie dokładał się do mieszkania".
Ojca Bartka policja przesłuchuje dopiero w kwietniu 2016 roku. Tamtej nocy mył tramwaje w zajezdni, niedaleko miejsca zamieszkania Pauliny. Kończył pracę o czwartej.
– Byłem w trakcie sprzątania, kiedy po trzeciej zadzwonił mój syn i powiedział, że coś się stało z Pauliną. Poleciłem mu wezwać pogotowie. Po tej rozmowie sprzątnąłem jeszcze trzy tramwaje i poszedłem do Bartka. Karetka stała pod bramą, potem przyszła policja. Bartek powiedział mi, że pokłócili się dzień wcześniej, bo Paulina parę dni była u kolegi. Poszli spać do osobnych pokoi. Z tego, co wiem od Bartka, to jeszcze nie spał, jak usłyszał to charczenie.
Co innego zezna kuzynka Bartka, o której prokuratura też przypomni sobie po dwóch latach
Że Bartek po piątej z płaczem zadzwonił do niej, prosząc, by poszła do jego ojca, bo nie odbierał telefonu. A Paulina nie żyje. Nie chciał powiedzieć, co się stało.
– Wujek, jak dowiedział się, że mam wezwanie na policję, mówił mi, żebym odmówiła zeznań, bo wyniki sekcji są takie, że Bartek nie zabił Pauliny. Ja jednak chcę zeznawać, bo nie mam nic do ukrycia – powie policji kuzynka. – Bartek najpierw mówił, że wstawał do pracy o 4.30 i usłyszał jakieś dziwne charczenie. Druga wersja była taka, że usłyszał uderzenie ręką w ścianę, i to go obudziło. Nie wierzę, bo Bartek ma mocny sen. Próbowałam go budzić nie raz i się nie dało. Mieszkał u mnie pół roku, stąd wiem. Jak już wyszła policja i zabrali ciało Pauliny, poszedł spać do drugiego pokoju. Po jakimś czasie zajrzałam tam. Zdziwiło mnie, że śpi po takiej tragedii.
W trakcie przesłuchania nie będzie owijała w bawełnę:
– Paulina mogła mieć coś ze zdrowiem albo została uderzona przez Bartka. Był do tego zdolny. Byłam świadkiem, jak uderzył swoją poprzednią żonę pięścią w twarz. Zmuszał ją do palenia trawki, ale ona nie chciała. Nie raz jego żona opowiadała mi, że Bartek ją bił. Jak był pod wpływem narkotyków, to wszystko mu przeszkadzało, na przykład dziecko, więc wyżywał się na niej. Nie chciała tego zgłosić na policji.
Do byłej żony zamiast policji dotrze detektyw wynajęty przez rodziców Pauliny. Kobieta potwierdzi, że była bita.
Iwona Antczak napisze skargę na przewlekłość postępowania i indolencję prokuratury do ministra sprawiedliwości: „Przez rażące zaniedbania prokuratora, który powinien stać na straży praworządności i dążyć do ustalenia prawdy, do końca życia będzie mnie dręczyć pytanie, dlaczego nie żyje moje dziecko. Nie do przyjęcia jest, że osoba dotknięta takim nieszczęściem w obliczu bezczynności prokuratury jest zmuszona prowadzić śledztwo na własną rękę".
W odpowiedzi ministerstwo uzna zarzuty za słuszne i stwierdzi, że umorzenie śledztwa było przedwczesne, a oparto je na niekompletnym materiale dowodowym. Nie zauważy jednak rażącej przewlekłości. Cytuję: „Teraz już prokuratura prowadzi śledztwo jak trzeba, niepotrzebny jest więc nadzór prokuratury krajowej".
Dyspozytor pogotowia: Nie pamiętam, aby była prośba o wskazówki do reanimacji
W czerwcu 2016 roku policja przesłuchuje dyspozytorkę pogotowia. Kobieta nic nie pamięta, odbiera dziennie około stu telefonów i często zdarza się, że udziela instruktażu reanimacji. A tamto zgłoszenie przyjmował inny dyspozytor, który wykazuje się lepszą pamięcią niż koleżanka: – Odebrałem telefon od mężczyzny z informacją, że na łóżku leży kobieta i nie żyje od jakiegoś czasu. Pamiętam, że był zdenerwowany (w tym momencie policjant okazuje mu dziennik wyjazdów).
– To ja na podstawie rozmowy z osobą telefonującą wpisałem: „Leży na łóżku bez oznak". Nie pamiętam, aby była prośba o wskazówki do reanimacji. Skoro osoba była bez oznak życia, to nie podawałem takiej instrukcji.
Przebieg wieczoru mógł więc być zupełnie inny niż zeznał Bartek. Może wcale nie reanimował Pauliny? O której faktycznie do mieszkania przyszedł ojciec Bartka?
Prokurator nie będzie dociekał: „Fakt, że świadek zeznaje częściowo odmiennie, nie stanowi dowodu, że dopuścił się przestępstwa w bliżej nie ustalony sposób".
Kroplówka
Policja rozmawia z sąsiadami Pauliny dopiero w czerwcu 2016 roku. Zastaje studentów, którzy wynajmują mieszkanie od niedawna, i jedną sąsiadkę, która nie przypomina sobie niczego szczególnego.
W 2017 roku jadę do mieszkania Pauliny. Na piętrze sześć mieszkań, zaczepiam dziewczynę z piętra wyżej. Tak, pamięta Paulinę. Bartka też pamięta. Wystawał w bramie z „jakimiś kolesiami", paląc marihuanę. Dziewczyna prowadzi mnie do sąsiadki, która mieszkała przez ścianę z Pauliną. Sąsiadka „nie chciała się wywnętrzniać" policji, bo jak to możliwe, żeby tyle czasu się tą śmiercią nie interesowali! Niewiele pamięta.
– To była miła dziewczyna, choć kilka lat wcześniej, kiedy zaczęła tu mieszkać, całe noce nie spałam. Imprezy, jak to u studentów. Potem się uspokoiło. Z tamtej nocy nie pamiętam zupełnie nic. Dopiero rano zobaczyłam policję, pogotowie, był ruch w korytarzu, to już wiedziałam, że stało się coś złego. Żal mi tych rodziców.
W sprawie Pauliny zmienia się już piąty prokurator. Tym razem akta dostaje Ewa Bernacka. Zleca badanie telefonu zmarłej, który matka Pauliny odebrała Bartkowi. Jest koniec lipca 2016. Okazuje się, że z jej numeru Bartek wysłał do ojca SMS-a: „Odezwij się. Paulina nie żyje". Czas wysłania: 3.29. Półtorej godziny przed przyjazdem pogotowia.
Na policyjnych zdjęciach mieszkania prokuratorka dostrzega też puste opakowanie po kroplówce. To litrowy Sterofundin ISO, preparat nawadniający, przeznaczony do użytku wyłącznie w szpitalach. Ale ponieważ policja nie zabezpieczyła mieszkania, kroplówka zniknęła. Bartek powie, że jej nie zabrał, a kroplówkę musiał przynieść któryś z kolegów pracujących w szpitalu.
Nikt nie będzie umiał odpowiedzieć na pytanie, skąd u Pauliny wkłucie w zgięciu prawego łokcia. I co faktycznie było w tej kroplówce.
Iwona Antczak: – Znajomy ratownik powiedział nam, że kroplówka ewidentnie była przygotowana do wkłucia, więc Paulina nie mogła jej wypić. Poza tym wkłucie powstało za życia córki.
Pogotowie, które jechało do Pauliny, poinformuje, że w czasie gdy dziewczyna umierała, nie dysponowało tym roztworem.
Dzwonię do kuzynki Bartka. Jest szczera, ale wystraszona: – Mam 24 lata i nie będę odpowiadała za kłamstwa. Może jednak on ma coś do ukrycia? Jego ojciec też kręci. Coś jest nie tak. Boję się nie tyle Bartka, co jego kolegów, którzy mają podejrzane kontakty. Nie chciałabym mieć nieprzyjemności. I to, że z panią rozmawiam, może się obrócić przeciwko mnie.
W marcu 2017 roku ponowne przesłuchuje Bartka: – Z ojcem kontaktowałem się po przyjeździe karetki. Nie pamiętam, ile razy do niego dzwoniłem. Nie pamiętam, czy wysyłałem jakieś SMS-y.
Tego samego dnia przesłuchują ojca, który na większość pytań również odpowiada, że nie pamięta.
Rodzice Pauliny pisali, gdzie się da: do ministra sprawiedliwości, prokuratury generalnej, okręgowej, do sądu, adwokatów, specjalistów różnych dziedzin, do jasnowidza. Po kolejnym przesłuchaniu matka Pauliny spyta jej przyjaciela Jacka, dlaczego tak niewiele zeznał na temat Bartka.
– Bo ja się go boję – odpowie. – Jak go spotkałem w mieście, to naciągnąłem na głowę kaptur, żeby mnie nie zauważył.
– Czemu?
– Bo nie chcę skończyć jak Paulina.
Imię chłopaka Pauliny zostało zmienione
***
Stowarzyszenie Pomocy Ofiarom Przestępstw im. Ireny Rajkowskiej z Wrocławia w imieniu rodziny prosi ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę o przeniesienie postępowania do innej prokuratury, poza Wrocław.
I o zlecenie opinii o przyczynach zgonu biegłym z Krakowa.
Bezskutecznie. Stowarzyszenie zwraca też uwagę, że w sprawie Pauliny zmieniło się dotychczas aż pięciu prokuratorów.
„Według naszej oceny – pisze Stowarzyszenie – ma to za zadanie stosowanie celowej przewlekłości w celu uniemożliwienia obarczenia kogoś odpowiedzialnością za tak skandaliczną sytuację w wyjaśnianiu śmierci Pauliny".
Piszę do Ministerstwa Sprawiedliwości z pytaniem, czy przeniesienie śledztwa jest możliwe. Rzecznik prasowy ministra odpowiada, że z uwagi na „wielość przeprowadzonych czynności konwalidujących [naprawiających] uprzednie uchybienia i realizację kolejnych zaplanowanych w najbliższym czasie działań przekazanie tej sprawy na obecnym etapie postępowania nie znajduje uzasadnienia".
W lipcu 2017 prokuratura po raz drugi umarza postępowanie w sprawie śmierci Pauliny.
Zdaniem szefa Prokuratury Okręgowej z Wrocławia Bogdana Wrzesińskiego prokuratorzy odpowiedzialni za pierwszy etap dochodzenia „nie dopuścili się oczywistej i rażącej obrazy prawa".
Antczakom zostaje ostatnia droga: subsydiarny, czyli pomocniczy akt oskarżenia. Proces nie różni się niczym od wszczętego przez prokuratora. Po prostu poszkodowany rodzic włącza się do postępowania, wchodzi w kompetencje prokuratora. Taki akt oskarżenia rodzice Pauliny wnoszą do sądu przeciwko Bartkowi.
Ale będą musieli ponieść koszty procesu, jeśli sąd Bartka uniewinni. Czy są na to gotowi?
– Ryzyko jest ogromne, czujemy, że możemy przegrać. Ale co innego możemy zrobić? – odpowiadają.
W 2016 roku do polskich sądów wpłynęło niemal 1,8 tysiąca spraw z subsydiarnego aktu oskarżenia. Osądzono 1687 osób, skazano 228, ale umorzono ponad 900 spraw, a ponad 500 osób uniewinniono. W pierwszej połowie bieżącego roku z kolei osądzono 759 osób, skazano 118, uniewinniono 250, a umorzono 380 spraw.
2017
***
Do chwili oddania tej książki do druku sprawa śmierci Pauliny nie została wyjaśniona a rodzice wciąż dochodzą jej przyczyn w sądzie.
Dopiero po siedmiu latach od zgonu kobiety sąd zlecił wykonanie badań toksykologicznych z fragmentów tkanek pobranych podczas sekcji zwłok. W wyniku tych badań ustalono, że miała w organizmie niezły koktajl: pochodne amfetaminy, kokainy, amiodaronu (leku stosowanego w arytmii serca), ale nie udało się wyodrębnić ilości tych toksyn. Nie wiadomo więc, czy została otruta.
Sąd uparcie, mimo sugestii biegłego, odmawiał ekshumacji i ponownego przeprowadzenia sekcji zwłok.
Żaden z prokuratorów prowadzących tę sprawę nie poniósł też konsekwencji dyscyplinarnych.
Maj 2022. Sąd uniewinnia Bartka od zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci i nieudzielenia pomocy Paulinie.
Rozmawiam z Iwoną Antczak, tak jak od kilku lat: długo i szczerze. Jest przybita decyzją sądu, ale nie rezygnuje z walki o odpowiedź na pytanie, dlaczego jej córka nie żyje.
Wie, że ekshumacja to koszt niemal sto tysięcy złotych, ale na odchodnym mi mówi:
„Niczego już temu dziecku w życiu nie dam poza kwiatami na grobie, więc zapłacimy za tę ekshumację, gdziekolwiek ona będzie”.
***
APEL - PETYCJA
do Pani dr hab. Małgorzaty Manowskiej Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego
do Pana Jacka Saramagi Prezesa Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu
do Pana dra hab. Wojciecha Łukowskiego Prezesa Sądu Okręgowego we Wrocławiu.
My, przyjaciele, znajomi oraz ludzie od wielu lat zainteresowani wyjaśnieniem okoliczności śmierci młodej 25-letniej studentki Pauliny Antczak, która zmarła w dniu 24 września 2014r. we Wrocławiu w swoim mieszkaniu.
My ludzie, którzy mają dość nierzetelnych procesów, naruszających procedurę postępowań przygotowawczych i braku woli dotarcia do prawdy przez organy ścigania APELUJEMY do Państwa o poparcie starań rodziny o przeniesienie niniejszej sprawy prowadzonej aktualnie przed Sądem Rejonowym dla Wrocławia-Śródmieścia we Wrocławiu pod sygn. akt II K 531/23 do sądu spoza okręgu wrocławskiego, w celu niedopuszczenia do dalszych naruszeń, łamania praw pokrzywdzonych i nieprawidłowości w procedowaniu przez sąd wrocławski, którego decyzje uniemożliwiają dotarcie do prawdy i ukarania osób winnych przestępstwa zabójstwa Pauliny Antczak.
Szanowni Sędziowie, my, niżej podpisani, wnosimy o zmianę właściwości miejscowej tutejszego Sądu, poprzez wyznaczenie do orzekania w niniejszej sprawie w miejsce prowadzącego ją Sądu Rejonowego dla Wrocławia - Śródmieścia we Wrocławiu, innej jednostki, spoza okręgu wrocławskiego.
Całemu postępowaniu przygotowawczemu oraz postępowaniu sądowemu w sprawie śmierci Pauliny Antczak towarzyszyły liczne nieprawidłowości i naruszenia, których dopuścili się wrocławscy funkcjonariusze reprezentujący organy ścigania, w tym funkcjonariusze policji oraz prokuratorzy prowadzący sprawę, a także błędy, nierzetelność oraz brak woli wyjaśnienia sprawy przez sędziów Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia we Wrocławiu. Podważa to niezbędne w demokratycznym państwie prawa zaufanie obywateli do organów wymiaru sprawiedliwości. W naszej ocenie występuje zagrożenie braku obiektywizmu zarówno Pani Sędzi Antoniny Surmy, która aktualnie proceduje sprawę, jak i sędziów Sądów Rejonowych oraz Sądu Okręgowego we Wrocławiu, albowiem sprawa dotyczy między innymi licznych zaniedbań, jakich dopuścili się prokuratorzy prowadzący sprawę, towarzysko powiązani z ww. sędziami, które doprowadziły do bezpowrotnej utraty kluczowych dowodów w sprawie. Brak obiektywizmu sędziów Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia we Wrocławiu przejawia się w oddalaniu kluczowych dla sprawy dowodów, a zamiast tego przeprowadzanie dowodów bez znaczenia dla sprawy, a także na nie respektowaniu zaleceń Sądu Okręgowego we Wrocławiu jako sądu odwoławczego co do kierunku prowadzenia sprawy, tj. przestępstwa zabójstwa z art. 148 kk. Stronniczość Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia we Wrocławiu w osobie Pani sędzi Anety Talagi przejawiła się dobitnie w oddaleniu kilkukrotnie ponawianych przez rodziców zmarłej wniosków o przeprowadzenie ponownej sekcji zwłok Pauliny i wykonaniu badań toksykologicznych, które nie zostały zlecone przez prokuratorów na etapie śledztwa, co skutkowało zmuszeniem rodziców zmarłej do przeprowadzenia ekshumacji i ponownej sekcji zwłok córki przez Zakład Medycyny Sądowej własnym staraniem i na własny koszt. Jak się okazało, był to kluczowy dowód w sprawie, bowiem badania toksykologiczne potwierdziły obecność w organizmie zmarłej leku o Amiodaron w ilościach 10-krotnie przewyższających dawkę terapeutyczną przyczyniając się do śmierci Pauliny. Z jakiego powodu Sędzia Sądu Rejonowego nie chciała przeprowadzić ww. dowodu?
Jednakże niniejsza sprawa nie dotyczy jedynie umyślnego zabójstwa młodej dziewczyny, ale także: handlu narkotykami, handlu lekami, w których brało udział wiele osób, składania fałszywych zeznań, zaniechań ze strony policjantów, prokuratorów oraz sędziów w postaci niszczenia dowodów i odmowy przeprowadzania kluczowych dowodów w sprawie. Sprawa ma szeroki medialny oddźwięk wpisując się w największe afery polskiego wymiaru sprawiedliwości ostatnich lat, które niedawno miały miejsce we wrocławskim wymiarze sprawiedliwości, takie jak: sprawa Tomasza Komendy, sprawa Igora Stachowiaka, sprawa Łukasza zmarłego po interwencji wrocławskiej policji, sprawa śmierci Malwiny Fec w komisariacie policji i pozostawieniu jej zwłok w prosektorium przez kilka miesięcy bez zawiadomienia rodziny, czy też sprawa śmierci dwóch policjantów z rąk konwojowanego zatrzymanego.
Dlaczego ta sprawa jest ważna?
Na dzień dzisiejszy, JEDYNIE dzięki zaangażowaniu rodziny zmarłej, mediów, różnych fundacji oraz pełnomocnika oskarżycieli, nie zaś dzięki wrocławskiemu wymiarowi sprawiedliwości, udało się ustalić, bezpośrednią przyczynę śmierci Pauliny. Biegli spoza województwa dolnośląskiego wskazali, iż przyczyną tą było podanie zmarłej przez osoby trzecie, intencjonalnie, śmiertelnej dawki AMIODARONU. Substancja ta, przed podaniem dożylnie musi być rozpuszcza w glukozie, w tym między innymi może być rozpuszczona w leku STEROFUNDIN, którego zużyte opakowanie znaleziono na miejscu zbrodni. Pani Sędzia Antonina Surma nie dopuściła jednak dowodu z ustalenia pochodzenia ww. leku, pomimo tak istotnego powiązania ze sprawą. Jest to jeden z wielu przykładów braku chęci przeprowadzenia rzetelnego procesu, i braku wnikliwości i dociekliwości w poznaniu prawdy. Wbrew wytycznym Sądu Okręgowego we Wrocławiu jako sądu odwoławczego, Sędzia Antonina Surma nie zmierza do wszechstronnego rozpoznania sprawy i nie przeprowadza dowodów wyjaśniających okoliczności śmierci Pauliny Antczak oraz motyw działania sprawców. W szczególności nie dopuszcza dowodów z zeznań świadków, którzy mogą mieć wiedzę o ww. wydarzeniach, nie dopuszcza dowodów z pierwszej sekcji zwłok Pauliny, nie wyjaśnia, z jakiego powodu ratownicy medyczni reanimowali martwe ciało, ani w jaki sposób oskarżony miał dostęp do leków dostępnych tylko w lecznictwie zamkniętym. Do dzisiaj nie został również przeprowadzony dowód z ponownego przesłuchania oskarżonego nawet podczas ponownego odczytania oskarżonemu aktu oskarżenia, a samą korespondencję kierowaną do Dawida Z. sędzia kieruje na adres budynku, który jest przeznaczony do rozbiórki, uznając ww. doręczenie za prawidłowe.
Zależy nam na wszechstronnym postępowaniu, zgodnym z przepisami postępowania karnego. Kto popełnił tak okrutną zbrodnię, w jaki sposób zostanie ukarany oraz jak zapobiec takich spraw w przyszłości? Jak to możliwe, że osoby nieuprawnione miały dostęp do takiej ilości leków? Z jakich powodów funkcjonariusze policji, prokuratorzy i medyk sądowy wydający pierwszą opinię w sprawie, dr Jerzy Kawecki, popełnili tak wiele kardynalnych błędów? Dlaczego nie zabezpieczyli oczywistych dowodów, w tym butelki po opróżnionej kroplówce i nie wykonali badań toksykologicznych zmarłej w sytuacji, gdy nie była znana jej przyczyna śmierci, zaś ww. czynności należą do kanonu postępowania prokuratorskiego? Z jakiego powodu postępowanie dyscyplinarne, które toczyło się przeciwko prokuratorom, zostało umorzone, a ich postępowanie oceniono jako prawidłowe? Oczekujemy wyjaśnień, co się wydarzyło tamtej nocy oraz kim są osoby trzecie, o których mówią biegli.
Niniejsza sprawa od lat budzi ogromne zainteresowanie społeczeństwa i mediów, które są oburzone takim sposobem prowadzenia procesu karnego. W każdej kolejnej rozprawie uczestniczą przedstawiciele różnych mediów, którzy na bieżąco relacjonują przebieg postępowania, a także wyrażają jawne protesty na różnych forach i portalach. W dniu 29 stycznia 2024 r. studenci prawa zorganizowali protest przed sądem prowadzącym sprawę pod hasłem „Stop układowi wrocławskiemu”. Paulina Antczak była w ich wieku, gdy umierała w mieście, w którym oni studiują.
Sprawa śmierci Pauliny trwa już prawie dziesięć lat. Wątpliwa uczciwość Prokuratorów Prokuratury Rejonowej dla Wrocławia-Śródmieścia i innych funkcjonariuszy publicznych oraz ich towarzyskie powiązanie z sędziami tutejszego Sądu budzi w nas przekonanie o braku bezstronności i braku obiektywizmu w prowadzeniu niniejszej sprawy.
Na wniosek pełnomocnika rodziców oraz po wpływem zawartych w nim argumentów, Pani sędzia Aneta Talaga skierowała do Sądu Najwyższego wniosek o przeniesienie ww. sprawy do rozpoznania przez inny sąd. Postanowieniem z dnia 30 grudnia 2019 r. w sprawie V KO 93/19 Sąd Najwyższy nie przychyli się do ww. wniosku dając szansę sądowi wrocławskiemu na rzetelne przeprowadzenie procesu. Ww. szansy wrocławski wymiar sprawiedliwości nie wykorzystał. Wrocławski wymiar sprawiedliwości zawiódł. Przedmiotem sprawy są poważne przestępstwa, a tymczasem niewyjaśniona śmierć młodej, zaledwie 25-letniej dziewczyny z handlem lekami oraz narkotykami w tle, została potraktowana jak zwykła bójka, czy konflikt rodzinny. Okoliczności śmierci Pauliny Antczak nadal pozostają niewyjaśnione, a sprawca bądź sprawcy czynu zabronionego przebywają na wolności. Dzięki zaangażowaniu rodziców zmarłej , pozyskaniu opinii biegłych spoza Wrocławia i dokonaniu ekshumacji zwłok Pauliny, udało się ustalić z całą pewnością, że za nagłą i okrutną śmierć Pauliny odpowiadają osoby trzecie, nie zaś – jak twierdziła przez lata wrocławska Prokuratura oraz Pani Sędzia Aneta Talaga – upojenie alkoholowe. Ww. twierdzenia powielane przez lata przez organy wymiaru sprawiedliwości bez potwierdzających je dowodów wskazuje jednoznacznie na niejasne powiązania organów wrocławskiego wymiaru sprawiedliwości z ww. sprawą i nie daje szans na obiektywny i rzetelny proces.
APELUJEMY zatem do Państwa, o poparcie starań rodziny o przekazanie niniejszej sprawy do rozpoznania niezależnemu i niezawisłemu sędziemu spoza województwa dolnośląskiego, który będzie miał wolę wszechstronnego wyjaśnienia sprawy zgodnie z nadrzędnym celem postępowania karnego. Oczekujemy przekazania sprawy do sędziego, który będzie bezstronny, rzetelny i dociekliwy oraz nie będzie uwikłany w żaden układ uniemożliwiający rozpoznanie ww. sprawy i ostateczną odpowiedź na pytanie, kto doprowadził do śmierci Pauliny.
Pozostajemy z wyrazami szacunku.
O sprawie Pauliny Antczak w mediach:
Polsat - https://www.polsatnews.pl/wideo-program/panstwo-w-panstwie-smierc-we-snie_6691962/
TVP3 Wrocław - https://wroclaw.tvp.pl/75691845/kolejna-rozprawa-ws-tajemniczej-smierci-paulin
Trwa ładowanie...