OFIARA OFIERZE

Obrazek posta

Ten reportaż napisałam dokładnie 14 lat temu. Ukazał się w tygodniku Polityka w Dzień Kobiet 2010 roku.

Zamieszczam go Wam, bo prawdy tu zawarte są uniwersalne i aktualne do dziś. Poza tym jest też instruktaż, jak zachowywać się i po jakie narzędzia sięgać, by czuć się mniej bezbronną na sali sądowej.

Jestem ciekawa, jak ułożyło się życie tym kobietom, ale wierzę że sobie poradziły. 

Dom, w którym mieszkała Irena mijam bardzo często do dziś i nigdy o niej nie zapomniałam.

***

OFIARA OFIERZE

Ofiara przemocy, dochodząc sprawiedliwości w sądzie, może skorzystać z pomocy obserwatora społecznego. Najlepiej w tej roli sprawdzają się ci, którzy przeszli przez podobne piekło.

***

Hanka. Któregoś wieczoru, kiedy moja 4-letnia wówczas córka leżała obok, mąż podbędzie. Zrobił to po 19 latach małżeństwa. Myślałam, że następnego dnia wróci i będzie przepraszał. Ale tylko spytał: No i co, drutociągu? Jak ci było? Dobrze? Chcesz powtórkę?

Hanka zamyka oczy i widzi, jak mąż zabiera jej klucze od mieszkania, dokumenty, nie pozwala jeść, bije, w nocy znów gwałci. Widzi siebie w kącie pokoju, posiniaczoną i brudną od łez.

Kiedy Hanka trafia w końcu na policję w poszukiwaniu pomocy, funkcjonariuszka sadza ją obok przypadkowego mężczyzny, którego właśnie okradziono. Policjantka pyta: Zgwałcił panią? Wkładał pani do odbytu palce? Który palec? Ile palców? Hanka zapada się pod ziemię ze wstydu. Jak każda kobieta, która staje się ofiarą przemocy ze strony osoby bardzo bliskiej.

Wstyd jest tym większy, że ofiara często jeszcze kocha swojego oprawcę. Hanka też kochała. Ale gdyby nie trafiła do Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw Karta ’99, nie umiałaby swojego wstydu zrozumieć. Nie wiedziałaby też, jak ten wstyd pokonać i stanąć do walki o godność dla siebie i trójki swoich dzieci.

Joanna Wajda, prawniczka i prezeska Stowarzyszenia, które ma swoją siedzibę we Wrocławiu, mówi, że uczy ludzi, jak powinni się bronić. Kilka lat temu wymyśliła program „Obserwator sądowy”. – To wolontariusz, który zapoznaje się z elementami prawa karnego, np. z przebiegiem przewodu sądowego i wszystkimi jego kruczkami. A potem swoją wiedzę przekazuje innym, chodząc na ich rozprawy. Już sama obecność obserwatora powoduje, że ofiara czuje się pewniej i bezpieczniej, a nie jak na sali operacyjnej na chwilę przed utratą przytomności.

Przepisy prawa karnego (art. 90 par. 1 kpk) przewidują, że w postępowaniu sądowym może uczestniczyć przedstawiciel organizacji społecznej. Obserwator, uczy Wajda, jeśli włączy się do sprawy na etapie postępowania przygotowawczego czy też przed odczytaniem aktu oskarżenia, może nabyć praw strony, a więc zadawać pytania świadkom, składać wnioski dowodowe czy przeglądać akta. Jak prokurator czy adwokat.

Hanka, która w końcu przyszła na kurs dla obserwatorów, przez trzy miesiące uczyła się, jak wygląda takie postępowanie przygotowawcze.

– Zorientowałam się, o czym mało kto wie poza światem prawniczym, że to tak naprawdę najważniejsza część przyszłego procesu. Bardzo ważne jest, jakie zeznania składa się na policji i jak one zostają zapisane. Człowiekowi, który jest w szoku, nie przyjdzie do głowy, żeby czytać to, co podpisuje. A to konieczne! Bo potem na rozprawie może się okazać, że mąż, który bił regularnie, w lakonicznej policyjnej notatce czy protokole uderzył raz czy dwa.


Sala sądowa to miejsce, które wymaga, by mówić bez emocji, łez, rzeczowo, na temat, a ofiarom przemocy lub jakiegokolwiek innego przestępstwa przychodzi to z największym trudem. Sędziego nikt nie uczy empatii ani psychologii osoby krzywdzonej. I to zderzenie rozszlochanej kobiety z panem w garniturze narzuca czasem sędziemu komentarz typu: powinna się pani leczyć. Joanna Wajda nazywa to podwójną wiktymizacją:

– Ludzie powtórnie czują się ofiarami, ale tym razem stroną krzywdzącą staje się sędzia.

Irena. Pierwszą sprawą, na którą Hanka poszła jako obserwator, była sprawa Ireny. Irena urodziła się w Irkucku (ojciec był Rosjaninem, matka Polką), po rozwodzie rodziców wraz z matką przyjechała do Polski. Pierwszy mąż ją tylko zdradzał. Drugi, alkoholik, nazywał rosyjską dziwką. Latami myślała: wyciągnę go z tego, bo go kocham. Jeździła po hipnozach, terapiach AA. Poroniła, bo dostała w brzuch po tym, jak wydłubał sobie kolejną wszywkę.

Pierwsze małżeństwo w porównaniu z drugim było rajem. Drugi mąż wybił jej wszystkie zęby. Nie będziesz mi, rosyjska suko, mówiła, jak mam pić. Dzisiaj Irena nosi protezy.

Przez sześć lat odwiedzała prokuratora z pytaniem, dlaczego ten przeciąga postępowanie. Kiedy w końcu sprawa trafiła do sądu, sędzia uznał, że te wszystkie bicia Irena „odczuwała w nieobiektywny sposób”.

– Zanim pojawiłam się na jej rozprawach – wspomina Hanka – sędzia traktował ją jak obywatela trzeciej kategorii. Może ze względu na wschodni akcent? Urywał jej w pół zdania, pozwalał sobie na komentarze typu: Co to za małżeństwo, to jakaś żenada! Rozprawie Ireny mogła się tylko przyglądać. Weszła w proces, który już się toczył, więc nie miała praw strony.

– Ale po rozprawie Irena z płaczem mi powiedziała: Ja pani tak dziękuję, bo od pięciu lat po raz pierwszy miałam odwagę coś powiedzieć i po raz pierwszy sąd potraktował mnie godnie.

Sprawę umorzono. Ale Irena oswoiła się z salą sądową. Za namową Hanki przeszła szkolenie na obserwatora i dobrze poznała swoje prawa. – Chodziłam na rozprawy pokrzywdzonych kobiet. Jako obserwator nie byłam zaangażowana uczuciowo, umiałam więc zawsze rozsądnie podpowiadać, bo stres, rozpacz i strach przed oprawcą odbiera ludziom rozum.

Joanna Wajda mówi, że niewiele osób znajduje w sobie siłę do takiej walki, niewiele szuka pomocy. Policjanci zakładają ofiarom przemocy domowej tzw. niebieskie karty. Informują, gdzie można otrzymać pomoc i wsparcie, i że jest to możliwe m.in. w Stowarzyszeniu Karta ’99. Ale statystycznie na 50 ofiar do Karty zgłaszają się dwie, trzy osoby. 

– To jest specyfika tej grupy: ofiara staje się bierna. Jest zastraszona, zamyka się w swoim wstydzie i poniżeniu. A człowiek musi najpierw otrzymać pomoc psychologiczną, żeby potem nie bać się w sądzie.

Lidka. Hanka pamięta dobrze, jaką przemianę przeszła Lidka. Nim doszło do rozwodu, swoje małżeństwo uważała za bardzo udane. Wspólnie wychowywali córkę. On – pracownik politechniki, przystojny, wysportowany, do dziś na portalu społecznościowym prezentuje się jak macho. Ona fizjoterapeutka. I nagle, gwałtownie, mąż przestał mnie kochać – opowiadała Lidka. Drobne rzeczy doprowadzały go do szału. Nie weszła w rozmiar 38 – masz grubą dupę. Zwróciła uwagę, że zmieniły się światła na skrzyżowaniu – ty głupia krowo.

Którejś nocy obudziła się i zobaczyła, że go nie ma. W końcu wrócił. Boże, jak dobrze, że jesteś, nic ci się nie stało? A on bez słowa objął jej głowę oburącz i kilka razy uderzył o ścianę. Walił po twarzy, gdzie popadnie.

– Nie wiem, jak to jest możliwe, żeby tak nagle stracić wiarę w swoją wartość, przestać logicznie myśleć. Jak to: ja się martwię, a on przychodzi i mnie pierze! Jedyne, co czułam, to pustka.

Ze strachu nie zadawała mu żadnych pytań. Płakała. A im bardziej płakała, tym bardziej się na niej wyżywał. Przewracał na ziemię i kopał. Robił to, kiedy córka spała. Przy dziecku maltretował psychicznie. Przyprowadzał do lustra: patrz, jaka jesteś wstrętna, nic niewarta, jesteś nikim. Nigdy nie próbował przepraszać, co jeszcze bardziej ją przerażało. Nikomu bliskiemu nic nie powiedziała.

 Wstydziłam się pójść na obdukcję. Moja reakcja była zupełnie nienormalna, próbowałam chyba wyprzeć to z samej siebie. Nadal istnieje miłość... ona się nie kończy. I wtedy sięgasz piekła: nienawiści do człowieka, który cię krzywdzi, i ogromnej miłości do mężczyzny, którego znałaś przez kilkanaście lat. Marzyłam o stanie, kiedy będę czuła już tylko to, co powinnam: nienawiść.

Lidka pamięta, że zabijała męża tylko w snach. Sama krążyła po ulicach. Kiwała się na chodnikach do przodu i do tyłu, ale nie umiała wejść pod rozpędzony samochód. W końcu, żeby już nic nie czuć, wzięła nożyk do cięcia kafelków i rozerżnęła nim przegub lewej ręki. Szpital. Dziś ma rękę pozbawioną nerwów, nigdy już nie będzie nikogo rehabilitowała.

– Strasznie mi wstyd, że próbowałam sobie zrobić krzywdę. Że ten gniew skierowałam przeciwko sobie. Ksiądz, do którego przerażona poszłam po pomoc, patrzył tylko na mnie i bzdury o wybaczaniu opowiadał. Że ta nienawiść mnie niszczy, mówił. Ale jeśli człowiek jest przez kogoś niszczony, ma prawo do nienawiści.

Hanka spotkała Lidkę w grupie ofiar przemocy. Długo trwało, nim Lidka przemówiła. I nim zrozumiała, że ofiara przemocy musi szukać sprawiedliwości w sądzie. Tym bardziej że ma dziecko, a ono mówi: chodź mamo, pomogę ci.

Lidka nie miała szczęścia do sędziego. Co mi tu pani wyprawia! To nie jest ściana płaczu! – irytował się. Oddalał pytania kierowane do świadków. Ale Lidka chodziła już na rozprawy innych pokrzywdzonych i nauczyła się w Karcie ’99, że sędzia nie ma prawa tak się zachowywać. Wstawała więc i mówiła: Skoro sąd odrzuca moje pytania, to ja składam oświadczenie.

– Widział, że znam procedury. Wrzeszczał: Ja tu rządzę! Tłukł pięścią w stół, bo mu powiedziałam, że jestem oskarżycielem posiłkowym i mam prawo stawać w swojej obronie.

Jeśli sędzia często wali pięścią w stół i wciąż odrzuca wnioski, można zwrócić się do sędziego wizytatora. Jest on wewnętrzną służbą Temidy. Nie może ingerować w niezawisłość sędziowską, ale mamy prawo mu się poskarżyć; osoba pokrzywdzona może porozmawiać i zapytać o wskazówki. Lidka o tym wiedziała, ale najpierw poprosiła o pomoc Hankę. Hanka siedziała na kilku jej rozprawach.

– Była dla mnie wielkim wsparciem. Bo nikt nie pomoże ci i nie zrozumie tak jak ten, kto przeżył to samo piekło.

Hanka, Irena i Lidka. Formalnie nie są już obserwatorami sądowymi, ale nadal utrzymują kontakty ze Stowarzyszeniem Karta ’99.

Hanna Kopytko wyjechała do Austrii. Niedługo wychodzi za mąż za trenera sportowego. Zabrała ze sobą dwie córki, syn nadal mieszka we Wrocławiu.

Irena Kszczotek dużo czasu spędza w Australii u narzeczonego. Wspólnie zapewniają tam naukę jej jedynej córce. Były mąż Ireny zapił się na śmierć.

Lidia Knap nie związała się z nikim. Mówi, że jest szczęśliwa, bo odzyskała poczucie własnej wartości i spokój. Sąd wymierzył jej byłemu mężowi karę półtora roku w zawieszeniu na trzy lata za znęcanie się nad rodziną.

Joanna Wajda, prezes stowarzyszenia, po Kampanii Przeciwdziałania Przemocy Wobec Kobiet pracowała na rzecz maltretowanych dzieci, a potem osób starszych. Wciąż uczy obywateli prawnej samoobrony i pomaga pokrzywdzonym. Pod swoją kuratelą ma kolejnych obserwatorów sądowych.

Zobacz również

Dwie gwiazdki
Nagłe odejście Pauliny
Skandaliczny mobbing na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...