Weekly Brief 18–24.04.2020

Obrazek posta

Okręt szpitalny USNS Comfort w Nowym Jorku. 23 kwietnia 2020.
(Fot. twimg.com)

 

COVID

W piątkowy wieczór na całym świecie odnotowano ponad dwa miliony osiemset tysięcy zarażeń wirusem SARS-CoV-2; na wywoływaną przez niego chorobę COVID-19 zmarło ponad 200 tysięcy ludzi.

Najwięcej zarażeń (ponad 900 tysięcy) i zgonów (ponad 50 tysięcy) miało miejsce w Stanach Zjednoczonych, gdzie od ponad trzech tygodni utrzymuje się wzrost dziennych zachorowań na poziomie 30 tysięcy nowych przypadków (w piątek ponad 37 tysięcy – najwięcej od momentu wybuchu pandemii). Niemal 220 tysięcy przypadków wykrycia SARS-CoV-2 miało miejsce w Hiszpanii (ponad 22 500 zgonów); 190 tysięcy we Włoszech (niemal 26 tysięcy zgonów); prawie 160 tysięcy we Francji (blisko 22 tysiące zgonów); ponad 100 tysięcy przypadków wykrycia nowego koronawirusa stwierdzono także w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Turcji.

Niemal dokładnie miesiąc temu informowaliśmy o gwałtownym wzroście bezrobocia w USA, spowodowanym przez wybuch pandemii i następujące w jego wyniku wymuszone „zamrożenie” funkcjonowania amerykańskiej gospodarki. W ostatni czwartek wraz z opublikowaniem najnowszych, cotygodniowych, danych dotyczących bezrobocia w USA (konkretnie: liczby wniosków o przyznanie zapomogi), według których Amerykanie złożyli w tym tygodniu 4,4 miliona takich wniosków, całkowita liczba bezrobotnych w tym kraju zwiększyła się o 26,45 miliona – w ciągu pięciu tygodni! Dla porównania: pomiędzy rokiem 2010 a 2020 – przez 10 lat nieustannej hossy – w Stanach utworzono 21,6 miliona miejsc pracy. Pięć tygodni pandemii wystarczyło, aby przekreślić dekadę spadku bezrobocia – i dorzucić do tego niemal pięć milionów nowych bezrobotnych. Biorąc pod uwagę, że w Stanach Zjednoczonych są niemal 163 miliony ludzi w wieku produkcyjnym, ostatnie dane wskazują, że bezrobocie zwiększyło się o ponad 16%, i szacuje się, wynosi teraz co najmniej 20%.

W piątek prezydent Donald Trump podpisał kolejny pakiet stymulacyjny dla amerykańskiej gospodarki, wcześniej przygotowany przez Kongres, i zaakceptowany w czwartek przez Senat USA. Tym razem wartość programu szacowana jest na 484 miliardy dolarów. Znaczna część tej kwoty (310 miliardów) przeznaczona jest na zasilenie programu Paycheck Protection Program, który, przypomnijmy, został wykorzystany w całości w ciągu dwóch tygodni. Zdaniem Consumer Bankers Association, zapotrzebowanie małych przedsiębiorstw wynosi około biliona dolarów. Około 100 miliardów zostanie przekazane szpitalom oraz przeznaczone na zwiększenie liczby przeprowadzanych testów.

W czwartek opublikowano kolejne dane dotyczące wskaźnika PMI w Stanach Zjednoczonych; wyniósł on odpowiednio 36,9, 27,4 oraz 27 dla: przemysłu, usług oraz zbiorczy. Spadek wskaźnika produkcji przemysłowej do poziomu 36,9 jest najgorszym wynikiem od 11 lat.

Tak więc Stany Zjednoczone (tak samo zresztą jak inne państwa) raczej wcześniej niż później będą zmuszone do powrotu do normalności, nawet jeżeli ów powrót odbywać się będzie w warunkach wciąż trwającej pandemii i akceptacji tym samym skalkulowanego ryzyka zakażenia. Wydaje się zresztą, że część przynajmniej amerykańskiego społeczeństwa życzy sobie takiego właśnie podejścia.

Protesty wzywające do zniesienia bądź poluzowania ograniczeń odbyły się w zeszłym tygodniu między innymi w Michigan, Teksasie, Kentucky, Minnesocie, Virginii czy Kolorado. Warto dodać, że protesty w Michigan i Minnesocie poparł także Donald Trump. Z kolei administracja stanu Georgia już w piątek zdecydowała się na zniesienie znacznej części obowiązujących od początku kwietnia zakazów; otworzono między innymi salony fryzjerskie czy siłownie; warto dodać, że Georgia nie spełniła warunków brzegowych pozwalających na luzowanie obostrzeń wyznaczonych w opublikowanym w ubiegłym tygodniu dokumencie Białego Domu. Podobne decyzje podjęły, lub podejmą najprawdopodobniej w najbliższych dniach, także Oklahoma, Tennessee, Karolina Południowa i Kolorado – z tym że początkowo wznowić działanie będą mogły głównie małe przedsiębiorstwa.

Jeszcze gorzej przedstawiają się statystyki PMI Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii. W wypadku Niemiec kwietniowy PMI przemysłu wyniósł 34,4 (45,4 w ubiegłym miesiącu), PMI sektora usług 15,9, zbiorczy 17,1. Sugeruje to spadek PKB o 8%. Wyniki francuskiej gospodarki są jeszcze gorsze i wynoszą odpowiednio 31,5, 10,4 oraz 11,2 dla PMI przemysłowego, usług oraz zbiorczego.

Z kolei wyniki PMI dla gospodarki Wielkiej Brytanii (32,9 dla przemysłu, 12,3 dla usług, 12,9 zbiorczy) przekładać się mają zdaniem Goldman Sachs na 15-procentowy spadek PKB. Zdaniem Christine Lagarde, szefowej ECB, gospodarka strefy euro może się skurczyć w tym roku o 15% w najgorszym scenariuszu bądź o 9% w scenariuszu „umiarkowanym”.

Podczas czwartkowego szczytu państwom Unii udało się uzgodnić jedynie bardzo ogólny zarys kształtu „funduszu ożywienia”. Abstrahując od działającej na wyobraźnię kwoty biliona euro, na którą fundusz miałby opiewać, nie ustalono nic. Nie jest jasne, czy pieniądze miałyby być przekazywane poszczególnym państwom w formie pożyczek (jak chciałaby „oszczędna czwórka”), czy grantów (jak chciałaby cała reszta). Ba, po spotkaniu nie opublikowano nawet wspólnego komunikatu. Problemem jest też fakt, że fundusz ów miałby zostać ujęty w ramy budżetu UE, a więc nawet gdyby udało się dojść do porozumienia w kwestii zasad finansowania, to mogłoby ono zostać udzielone państwom członkowskim dopiero w przyszłym roku. Gwoli sprawiedliwości przyznać trzeba, że podczas szczytu ostateczną akceptację uzyskał przedstawiony wcześniej program pomocowy wart 540 miliardów euro; poważnie rozważane jest także udostępnienie funduszy w tym jeszcze roku, które miałyby służyć jako rozwiązanie pomostowe.

W ciągu ostatnich dni mieliśmy okazję wysłuchać kilku interesujących wypowiedzi sekretarza stanu USA Mike’a Pompeo. Warto zwrócić uwagę, że niemal w każdej z nich pojawiał się nie tylko wątek możliwej odpowiedzialności finansowej, którą miałyby ponieść w związku z wybuchem pandemii Chiny, ale zawoalowane stwierdzenie, że wirus ten pochodzi z laboratorium wirusologicznego Chińskiej Akademii Nauk w Wuhan. Wnioskiem płynącym z tej konstatacji było natomiast wyrażone przez sekretarza stanu USA przekonanie, że Chiny powinny natychmiast dopuścić przedstawicieli wspólnoty międzynarodowej do przeprowadzenia inspekcji tegoż laboratorium; Chiny sprzeciwiają się takim propozycjom.

Posługując się instrumentem logicznym znanym jako brzytwa Ockhama, trudno rzecz jasna odmówić zasadności podejrzeniom Pompeo (nawiasem mówiąc, na tę zasadę powoływał się także Peter Navarro); przecież laboratorium w Wuhan znajduje się w odległości 300 metrów od targowiska, które uważa się za źródło pierwszych zarażeń. Mimo wszystko nie powinien nam umknąć fakt, że sekretarz Pompeo dość otwarcie sugeruje, iż SARS-CoV-2 to patogen stworzony sztucznie przez Chiny (nie precyzując, czy w celach badawczych, czy jako broń biologiczna), a następnie celowo bądź przypadkowo uwolniony. Jest to niezwykle poważny zarzut. Owo oskarżenie ma tym donioślejszy charakter, że sam prezydent Trump jednoznacznie stwierdził, że Chiny są odpowiedzialne za zaistniałą sytuację w kontekście badań nad wirusem. „Pytanie jedynie”, mówił dalej Trump, „czy to po prostu pomyłka, czy celowe działanie”. Dem fightin words, as one might utter.

Odnosząc się do inicjatywy dwóch republikańskich senatorów, Thomasa Cottona i Dana Crenshawa, którzy przedstawili w ubiegłym tygodniu projekt ustawy umożliwiającej Amerykanom pozywanie Chin do sądów federalnych za straty wyrządzone przez COVID-19, Pompeo stwierdził, że „jest wewnętrznie skonfliktowany (…) przyjdzie jeszcze czas na utworzenie mechanizmów pozwalających na pociągnięcie do odpowiedzialności tych winnych utraty życia i strat ekonomicznych”. Trudno pozbyć się wrażenia, że Pompeo miał na myśli, iż jeszcze nie nadszedł czas na ten etap – ale najpewniej nadejdzie. Warto również dodać, że 22 kwietnia prokurator generalna Missisipi oznajmiła, że jest gotowa pozwać Chiny za straty ekonomiczne wynikające z pandemii COVID-19 w tym stanie.

Sytuacja w chwili obecnej wygląda tak, że znaczna część republikańskiego establishmentu żąda pociągnięcia Chin do odpowiedzialności finansowej za pandemię, która przez najważniejszych urzędników państwowych w USA uznawana jest albo za wynik eksperymentu, który być może wymknął się spod kontroli, albo za celowe uwolnienie broni biologicznej przez Chiny. Trudno wyobrazić sobie poważniejszy zarzut – a warto dodać, że już jakiś czas temu podobne oskarżenia pod adresem USA formułowały Chiny.

Podobne przekonanie wyraził również na przykład australijski parlamentarzysta George Christensen, czy autor edytorialu w „Bildzie”, który dowodził, że Chiny powinny zapłacić Niemcom 149 miliardów euro odszkodowania. Ten ostatni, nawiasem mówiąc, wzbudził gniewną reakcję Pekinu w postaci listu otwartego opublikowanego na stronie chińskiej ambasady w Berlinie, w którym rzecznik prasowa stwierdza, że zarzuty stawiane przez „Bild” są nie tylko „w złym guście”, ale także „ignorują podstawowe fakty (…) Ponadto zauważamy, że wiele z państw, które walczą obecnie z koronawirusem, miało czas, aby przygotować się do kryzysu po tym, jak Chiny poinformowały WHO o wybuchu pandemii”.

Ponadto w czwartek szefowa australijskiego MSZ Marise Payne wezwała wspólnotę międzynarodową do przeprowadzenia „transparentnego śledztwa”, które miałoby rzucić światło na okoliczności wybuchu pandemii.

Jak wielokrotnie argumentowaliśmy na łamach S&F, napięcia pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami sprawiają, że państwa budujące swój dobrobyt w oparciu o handel z Chinami oraz polegające na USA w kwestiach bezpieczeństwa znajdują się między młotem a kowadłem; staje się jasne, że będą one zmuszone do dokonania wyboru jednej z tych dwóch możliwości. Trend ten widoczny był jak na dłoni również wcześniej; „wielki katalizator”, którym zdaje się COVID-19, jedynie owe procesy przyspiesza. Australia znajduje się w pierwszym rzędzie takich właśnie państw. Będąc w ogromnym stopniu uzależniona od Chin pod względem ekonomicznym i równie mocno od USA w zakresie bezpieczeństwa, właśnie doświadcza ona wątpliwej przyjemności znajdowania się w strefie zgniotu, jest bowiem pewne, że odpowiedź Chin nadejdzie w postaci celowego osłabienia australijskiej ekonomii.

 

IRAN

Po tym jak w zeszłym tygodniu motorówki należące do irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej wykonywały nieprzyjazne manewry w pobliżu okrętów US Navy, Donald Trump poinformował, że nakazał jednostkom US Navy otwarcie ognia do irańskich okrętów, gdyby ponownie doszło do takiej sytuacji. Incydent miał miejsce na wodach Zatoki Arabskiej.

W środę natomiast Iran wystrzelił pierwszego satelitę szpiegowskiego NOUR 01. Nie jest jasne, czy misja zakończyła się sukcesem; na koncie twitterowym 18th Space Control Squadron, znajdującej się na terenie bazy powietrznej Vandenberg, stwierdzono jedynie, że odnotowano wystrzelenie satelity. Pentagon uważa, że Iran zdołał prawdopodobnie umieścić satelitę na niskiej orbicie okołoziemskiej.

 

US NAVY

Tymczasem testom na obecność nowego koronawirusa poddano całą załogę lotniskowca Theodore Roosevelt (CVN-71); obecność patogenu stwierdzono u 840 z niemal pięciu tysięcy marynarzy pełniących służbę na jednym z 10 lotniskowców o napędzie atomowym klasy Nimitz.

W piątek US Navy oznajmiła, że co najmniej 18 przypadków wykrycia SARS-CoV-2 miało miejsce także na niszczycielu klasy Arleigh Burke USS Kidd (DDG-100). W sumie do środy obecność patogenu stwierdzono na co najmniej 26 okrętach US Navy (w tym trzech lotniskowcach).

Tymczasem we wtorek portal Defense News poinformował, że Marynarka Wojenna USA rozważa zmniejszenie liczby superlotniskowców; zamiast z 11 użytkowanych obecnie US Navy miałaby korzystać jedynie z dziewięciu tego typu jednostek. Wewnętrzne dokumenty Pentagonu sugerują również zamrożenie bądź zmniejszenie liczby dużych okrętów (Arleigh Burke i Ticonderoga), tak aby w służbie pozostawało ich pomiędzy 80 a 90. Co być może najciekawsze, te same dokumenty wskazują na potrzebę zwiększenia liczby mniejszych jednostek (takich jak LCS czy nowe fregaty), z których część miałaby docelowo być bezzałogowa. Propozycje te padały już wcześniej z ust byłego już p.o. sekretarza Marynarki Wojennej USA Thomasa Modly’ego.

 

KIM

Ponieważ rok 2020 nie przestaje dostarczać nam atrakcji, przedostatni tydzień kwietnia obdarował nas kolejnym potencjalnie destabilizującym wydarzeniem. Oto w poniedziałek dziennikarka MSNBC Katy Tur poinformowała na Twitterze, że z informacji przekazanych jej przez przedstawicieli Białego Domu Kim Jong Un znajduje się w stanie śmierci mózgowej. Ów niefortunny stan, jakiego zdaniem prez ydenta Macrona doświadcza również Sojusz Północnoatlantycki, jest wynikiem operacji serca, której Kim miał się niedawno poddać i po której zapadł w śpiączkę. Administracja Republiki Korei stwierdziła, że Kim dalej wykonuje swoje obowiązki; Biały Dom z godną szacunku uczciwością przyznał, że nie wie, w jakim stanie znajduje się Kim, i być może dlatego mówi się, że Pentagon zwiększył częstotliwość lotów samolotów szpiegowskich nad KRLD. Warto zauważyć, że żaden z tych komunikatów nie odnosi się do jego stanu zdrowia. Szanowny przywódca ostatni raz widziany był 11 kwietnia.

 

ROPA

W poniedziałek na nowojorskiej giełdzie towarowej doszło do bezprecedensowych spadków. Pierwszy raz w historii kontrakty na ropę naftową osiągnęły negatywne poziomy dochodzące do – 40 dolarów za baryłkę. I choć w znacznej mierze było to spowodowane ucieczką inwestorów, którzy chcieli uniknąć kupienia ropy po wygaśnięciu kontraktów, to jednak ceny poniżej zera bardzo wyraźnie wskazują na stan amerykańskiego sektora naftowego. Sytuacji nie ułatwia fakt, że Texas Railroad Commission odłożyła podjęcie decyzji dotyczącej możliwego obniżenia wydobycia ropy do piątego maja.

Załamanie się popytu oraz brak cięć w wydobyciu ropy spowodowały gromadzenie surowca przez producentów w magazynach oraz na wynajmowanych tankowcach. Zapowiadane od dłuższego czasu wyczerpanie się miejsca w końcu stało się faktem i firmy produkujące ropę były przez moment skłonne dopłacić, byle tylko pozbyć się problemu z przechowaniem czarnego złota. Choć cała sytuacja dotyczyła jedynie regionalnego rynku, niespotykane nigdy dotąd ujemne ceny odbiły się również na cenach innych mieszanek. Z reguły dużo stabilniejsze kontrakty na ropę Brent notowane na giełdzie w Londynie spadły do 16 dolarów za baryłkę.

W odpowiedzi na poniedziałkowe notowania i coraz trudniejszą sytuację amerykańskich firm naftowych prezydent Trump zapowiedział, że poinstruował sekretarza do spraw energii oraz sekretarza skarbu, aby stworzyli plan, na podstawie którego zapewnione zostaną środki na wsparcie sektora wydobywczego.

Jeśli wydobycie w USA utrzyma się na niezmienionym poziomie, to według przewidywań ekspertów miejsce do składowania ropy skończy się całkowicie w ciągu siedmiu–ośmiu tygodni. Do tego czasu stopniowo będą się zapełniać magazyny poszczególnych firm oraz rezerwy federalne.

To, czego byliśmy świadkami w poniedziałek, określane jest mianem contango, a tym razem nawet supercontango. Contango występuje, gdy ceny kontraktów na zbliżający się miesiąc, tzw. front month, są niższe od tych upływających później. Do contango dochodzi bardzo rzadko, na rynku musi panować wysoka niepewność i przekonanie, że dopiero późniejsze miesiące przyniosą normalizację. Ostatnie wyraźne contango miało miejsce w 2008 roku, choć wtedy różnica cen między poszczególnymi kontraktami wyniosła 20 dolarów, co wydaje się niczym przy poniedziałkowej różnicy wynoszącej prawie 70 dolarów. To, co wydarzyło się w poniedziałek, było pod każdym względem wydarzeniem historycznym.

 

ROSJA

W minionym tygodniu w Rosji tempo rozwoju pandemii nie spadało. W piątek wieczorem w kraju było już prawie 69 tysięcy zakażonych, z czego blisko 37 tysięcy przypadków przypada na Moskwę. W środę burmistrz miasta Siergiej Sobianin powiedział, że jeśli chorych będzie przybywać w tak szybkim tempie, to w ciągu trzech do czterech tygodni w szpitalach zabraknie łóżek. Aktualnie w Moskwie wykorzystuje się ponad 40% możliwości systemu ochrony zdrowia.

Sobianin zwrócił się również do premiera Miszustina, aby ten wysłał studentów medycyny czwartego i piątego roku do pracy w szpitalach. Według burmistrza są oni potrzebni, aby utrzymać pracę szpitali, które w stolicy są już na granicy swoich możliwości.

Pandemia to niejedyne zmartwienie Kremla. Trudną sytuację w kraju pogarsza to, co dzieje się na rynku ropy. Rosyjskie firmy przygotowują się na cięcia w wydobyciu, jakie z początkiem maja wymusi na nich umowa OPEC+. Ponieważ wstrzymanie wydobycia z niektórych odwiertów mogłoby uniemożliwić pozyskiwanie ropy w przyszłości, część firm rozważa kontynuację produkcji przy jednoczesnym podpaleniu szybów.

Dodatkowo wciąż spadające ceny ropy wpływają na słabnięcie rubla oraz na spadek wpływów do budżetu federalnego. Według danych opublikowanych przez Instytut Gajdara, jeśli w drugim kwartale w kraju rozpocznie się proces stopniowego uruchamiania gospodarki, PKB Rosji skurczy się o około 7%. Natomiast jeśli pandemia utrzyma się w kraju do lata, to PKB skurczy się o 12%. W zależności od scenariusza deficyt budżetowy wyniesie od 3,7 do 6,7 biliona rubli, podczas gdy jeszcze na początku roku planowano 900 miliardów nadwyżki. Przy tak trudnej sytuacji finansowej nie dziwi wartość programów pomocowych, jakie do tej pory wprowadziło kierownictwo na Kremlu. Niecałe 3% to zdecydowanie zbyt mało, aby uratować rodzimą gospodarkę, choć i to może okazać się wysiłkiem zbyt dużym jak na możliwości rosyjskiego budżetu.

Pomimo umowy zawartej między krajami OPEC+ Saudowie wciąż rywalizują z Rosją na rynku ropy. W ostatnim tygodniu wprowadzili rabaty oraz możliwość odroczenia płatności nawet do 90 dni dla klientów z Azji i Europy. Na nowej okazji skorzystała Polska, która według doniesień Reutersa sprowadziła w kwietniu przez port w Gdańsku 560 tysięcy ton ropy Arab Light. Podobną ilość ma również zakupić w maju. Oznacza to, że w ciągu tych dwóch miesięcy nie kupiliśmy ani kropli ropy pochodzącej z Rosji.

 

BIAŁORUŚ

20 kwietnia prezydent Donald Trump mianował Julie Fisher na stanowisko ambasadora nadzwyczajnego USA na Białorusi. W przeszłości Fisher była m.in. chargé d’affaires ambasady USA w Moskwie. O jej prawdopodobnym mianowaniu na stanowisko ambasadora informowano w lutym bieżącego roku.

23 kwietnia białoruskie Ministerstwo Regulacji Antymonopolowych i Handlu ustaliło cła na ropę naftową przesyłaną z bazy PERN w Adamowie do rafinerii w Mozyrzu (rewersem przez rurociąg Przyjaźń). Taryfę przesyłową ustalono na 8,58 rubla białoruskiego za tonę.

 

Autor

Krzysztof Uchnast

Stażysta w Strategy&Future. Student Międzydziedzinowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim, w ramach których realizuje dyscypliny stosunków międzynarodowych, studiów wschodnich oraz amerykanistyki.
Instruktor Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Lubi stary jazz i skoki spadochronowe.

 

Krzysztof Uchnast Weekly Brief

Zobacz również

Nieznany ojciec rosyjskiej doktryny państwowej. Część 2
„Jądro ciemności” Josepha Conrada
Nieznany ojciec rosyjskiej doktryny państwowej. Część 1

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...