Kroniki COVID. Część 7

Obrazek posta

(pexels.com)

 

COVID-19

W sobotę rano liczba zarażeń wirusem SARS-CoV-2 przekroczyła dwa i pół miliona; zanotowano ponad 154 tysiące śmierci spowodowanych przez koronawirusa. Niezmiennie najwięcej zachorowań i zgonów miało miejsce w USA (odpowiednio: 710 tysięcy i ponad 37 tysięcy). Granicę 20 tysięcy zgonów przekroczyły także Włochy (22 tysiące) oraz Hiszpania (niemal równe 22 tysiące); obydwa te kraje zbliżają się także do bariery 200 tysięcy wykrytych przypadków COVID-19 (190 tysięcy i 172 tysiące odpowiednio dla Hiszpanii i Francji. We Francji, Niemczech oraz Wielkiej Brytanii nowym koronawirusem zarażonych jest lub było ponad 100 tysięcy osób (odpowiednio: 148, 141 oraz 108 tysięcy).

Chiny tymczasem zaktualizowały statystykę zgonów w prowincji Hubei, podnosząc ją o, bagatela, niemal 1300 osób. Jest to ogromny skok (niemal 40-procentowy) który każe zadać pytanie, o ilu zgonach świat jeszcze nie wie. Dane uaktualniono, aby, jak to ujęły chińskie władze, „oddać sprawiedliwość zmarłym, historii i społeczeństwu”. I chociaż trzeba przyznać, że argumentacja (czy raczej: linia obrony) szeroko pojętego Zachodu, według której katastrofalna sytuacja epidemiologiczna jest winą ukrywania rzeczywistego stanu przez Chiny, jest przenoszeniem odpowiedzialności za własną niekompetencję, to mimo wszystko wygląda na to, że sytuacja w Państwie Środka była znacznie, znacznie gorsza, niż PRC przedstawiała publicznie – o ile ktoś jeszcze miał w tym względzie jakieś wątpliwości.

Z drugiej strony owo „elastyczne” podejście do prowadzenia koronawirusowej buchalterii można również zarzucić Francji; ostatnio (bo w ciągu ostatnich dwóch–trzech tygodni) Francuzi zaczęli doliczać zgony z domów starców, nie wliczane początkowo do statystyk, drastycznie zmieniając obraz przebiegu pandemii w tym kraju.

Także w Rosji sytuacja epidemiologiczna staje się z dnia na dzień poważniejsza, co dostrzegł w swoim poniedziałkowym przemówieniu Władimir Putin stwierdzając, że sytuacja ewoluuje w złym kierunku, a z każdym dniem przybywa nowych zachorowań. Ba, doszło nawet do tego, że Kreml przełożył coroczne obchody dnia zwycięstwa na bliżej nieokreślony termin; decyzję tę Władimir Putin oznajmił 16 kwietnia.

W minionym tygodniu w kraju przybywało średnio 15% nowych zakażeń, licząc dzień do dnia. W piątek wieczorem liczba zakażonych wynosiła 32 tysiące. Najwięcej zakażeń jest w Moskwie, na którą przypada aż 56% wszystkich zarażeń w kraju. Przed jednym z moskiewskich szpitali kolejka karetek z zarażonymi czekającymi na przyjęcie była tak duża, że pacjenci musieli czekać nawet po kilka godzin. Dodatkowo powstrzymanie pandemii utrudniają same decyzje władz. Wprowadzenie kontroli na drogach dojazdowych do stolicy i kontrole przed wejściem do metra, które sprawdzają, czy każda osoba posiada odpowiednią przepustkę w obowiązkowej aplikacji na telefon, spowodowały gigantyczne korki. W środę rano w przejściach podziemnych do moskiewskiego metra zgromadziły się tłumy czekające na przejście przez kontrolę przepustek.

Swe prognozy dotyczące strat gospodarczych wynikających z pandemii opublikował Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Ujmując sprawę lapidarnie, raport IMF potwierdza ubiegłotygodniowe przewidywania dyrektor generalnej Banku Światowego, która mówiła, że pandemia koronawirusa spowoduje kryzys gospodarczy porównywalny jedynie z wielką depresją. Zdaniem Funduszu w wyniku zapaści ekonomicznej globalna gospodarka skurczy się w tym roku o 3%; pomiędzy rokiem 2020 a 2021 oznacza to stratę rzędu dziewięciu bilionów dolarów (wartość połączonych PKB Japonii i Niemiec, a więc trzeciej i czwartej gospodarki świata). Gospodarka eurozony ma się zmniejszyć o 7,5%; USA o 5,9%; krajów Azji Południowo-Wschodniej o 1,3%.

Zrozumiałe jest więc rosnące parcie na powrót – choćby częściowy – do funkcjonowania ekonomicznego. W mijającym tygodniu zarówno Biały Dom, jak i Komisja Europejska opublikowały plany ponownego otwarcia gospodarki. Podczas czwartkowej konferencji prasowej, poprzedzonej telekonferencją z udziałem gubernatorów wszystkich 50 stanów USA Donald Trump oznajmił, że Stany Zjednoczone przygotowują się do zniesienia znacznej części obostrzeń od 1 maja. Więcej, Trump wyraził nadzieję, że plan ów będzie można zacząć realizować przed czasem.

Dokument zaprezentowany przez Biały Dom wyznacza warunki sine qua non łagodzenia obostrzeń; wśród nich są takie jak trwający ponad dwa tygodnie spadek liczby zarażeń na „choroby przypominające grypę” i „choroby dające podobne objawy co COVID-19”, potwierdzonych testami zachorowań na COVID-19 oraz ustabilizowanie sytuacji opieki medycznej, tak aby leczenie pacjentów nie odbywało się według protokołów kryzysowych. Wyszczególniono również konieczność zapewnienia odpowiedniej liczby testów, w tym dla możliwych przypadków asymptomatycznych, czy dostępności odzieży ochronnej dla personelu szpitalnego. Jednocześnie lektura samego dokumentu wskazuje na to, że powrót do normalności wcale nie będzie szybki; plan ukazuje konieczność fazowania i stopniowej likwidacji ograniczeń. Podczas pierwszej fazy miejsca zgromadzeń publicznych mają pozostać zamknięte, podobnie jak szkoły. Grupy najbardziej zagrożone (np. ludzie starsi) mają pozostać w domach. Również zasady dystansowania społecznego mają zostać utrzymane, należy również unikać zgromadzeń liczniejszych niż 10 osób. Jeżeli w wyniku złagodzenia tych zasad nie stwierdzono by wzrostu zachorowań i zostałyby spełnione początkowe warunki brzegowe, nastąpiłyby kolejne dwie fazy, z których dopiero ostatnia mogłaby zostać sklasyfikowana jako powrót do relatywnej normalności. Dodajmy, że dokument nie zawiera jakichkolwiek konkretnych dat przechodzenia z jednej fazy do drugiej, a obecnie do jego wprowadzenia (patrz wyżej wymieniony spadek zachorowań) kwalifikuje się jedynie część stanów.

Analogiczny plan przedstawiony przez Komisję Europejską w mijającym tygodniu także wyznacza warunki brzegowe wymagane do łagodzenia obostrzeń (spadek liczby zarażeń, odpowiedni stan systemów opieki zdrowotnej państw członkowskich, odpowiednia liczba testów). Tu także miałoby nastąpić fazowane i dość podobne do modelu amerykańskiego luzowanie regulacji. KE wskazuje również na konieczność zsynchronizowanego otwierania wewnętrznych granic UE, szczególny nacisk kładąc na potrzebę umożliwienia przekraczania granicy przez pracowników sezonowych, co dotyczy oczywiście potrzeb gospodarek państw „starej” Unii, zasilanych tanią siłą roboczą pochodzącą z państw Unii „nowej”. To oczywiście zrozumiałe – zauważmy jednak, że ten sam dokument wskazuje, iż zewnętrzne granice Unii powinny zostać otwarte dopiero w kolejnej fazie liberalizacji przepisów; co z kolei utrudni i opóźni przyjazd pracowników ze wschodu Polsce i innym państwom Europy Środkowo-Wschodniej.

Co warte odnotowania, KE wzywa również do utworzenia aplikacji mobilnej pomagającej śledzić kontakty jej użytkowników, co miałoby umożliwiać wykrywanie kontaktów z osobami zarażonymi oraz ostrzeganie ich o tym fakcie. Komisja stwierdza również konieczność stworzenia szczepionki i skutecznego leczenia COVID-19, co jakkolwiek szlachetne, przypomina nieco zamiar walki z globalnym głodem i wprowadzenia pokoju na świecie. Ciekawy jest również fakt, że KE postuluje zamiar utworzenia systemu alarmowego wskazującego na możliwe zakłócenia w funkcjonowaniu łańcuchów dostaw. Podobnie jednak jak Stany Zjednoczone, Komisja nie przedstawiła żadnych ram czasowych wcielania kolejnych etapów luzowania.

Nie ulega zmianie również trend rozkładu instytucji ponadnarodowych; w środę Donald Trump uczynił zadość swym groźbom z ubiegłego tygodnia, wstrzymując finansowanie WHO z budżetu Stanów Zjednoczonych. W ubiegłym roku wpłaty Stanów Zjednoczonych zapewniały 15% finansowania tej organizacji.

W tym kontekście warto wspomnieć również o czwartkowej wypowiedzi Ursuli von der Leyen, która wystosowała „płynące z głębi serca” przeprosiny wobec Włoch, które pozostały osamotnione w momencie najcięższej próby. Dodajmy, że von der Leyen w podobny sposób przepraszała Włochów również 2 kwietnia, stwierdzając, że chociaż Unia „na początku kryzysu” nie okazała wobec Rzymu solidarności, to „teraz się to zmienia”. Oczywiście od tamtego momentu minęły całe dwa tygodnie, pomysł emisji koronaobligacji został storpedowany przez „oszczędną czwórkę” – więc nastał najwyższy czas na przeproszenie Włochów po raz kolejny – i na powtórne zapewnienie, że tym razem Europa stanie się „bijącym sercem solidarności całego świata”. Okazję do zaobserwowania tego fenomenu będziemy mieć już w przyszłym tygodniu, 23 kwietnia, kiedy odbędzie się unijny szczyt poświęcony budżetowi na lata 2021–2027. Włochy, Hiszpania i inne kraje południa kontynentu prawdopodobnie po raz kolejny podniosą kwestię koronaobligacji, Holandia i inne państwa północy ponownie propozycję tę odrzucą. I tak, w rytm uderzeń bijącego serca solidarności Unia Europejska kierować się będzie ku dekompozycji, co w niedawnym wywiadzie dla „Financial Times” zauważył prezydent Emmanuel Macron.

Tymczasem w poniedziałkowym wywiadzie dla tego dziennika Margrethe Vestager, Europejski Komisarz ds. Konkurencji, stwierdziła, że Unia „nie będzie miała nic przeciwko”, jeżeli rządy narodowe państw Wspólnoty będą powstrzymywać próby przejęcia firm przez chińskie podmioty, a więc będą się zachowywać jak uczestnicy rynku. Trudno nie dostrzec, że jest to działanie, na którym najbardziej zależało przede wszystkim Francji czy Niemcom; drugie z tych państw jeszcze w marcu ustami ministra Altmaiera zapewniało, że nie dopuści do wyprzedaży majątku narodowego.

Tymczasem liczba wniosków o przyznanie zapomogi dla bezrobotnych w USA powiększyła się w ubiegłym tygodniu o kolejne 5,2 miliona – w sumie w ostatnich czterech tygodniach pracę w Stanach Zjednoczonych straciły około 22 miliony obywateli tego kraju, co bardziej przywodzi na myśl apokaliptyczną katastrofę naturalną niż kryzys ekonomiczny – i stało się to pomimo absolutnie bezprecedensowych i bardzo szybko wdrożonych programów pomocowych rządu USA i FED-u. Dane te pozwalają zdaniem analityków rynku pracy USA szacować, że bezrobocie w tym kraju sięga 18%. Można się więc spodziewać, że wkrótce stopa bezrobocia w USA zbliży się do tej znanej z czasów wielkiego kryzysu bądź nawet ją przekroczy.

Jeśli chodzi o stan amerykańskiej gospodarki, to w piątek poinformowano, że będący częścią programu CARES fundusz wspomagania małych przedsiębiorstw (Paycheck Protection Program) wart 349 miliardów dolarów został wyczerpany. Stało się to po dwóch tygodniach od jego ustanowienia 3 kwietnia. Tego samego dnia opublikowano również dane dotyczące sprzedaży detalicznej w USA; w marcu spadła ona o 8,7%.

Także w piątek opublikowano kwartalne dane dotyczące wzrostu – a właściwie spadku – chińskiego PKB. W pierwszym kwartale gospodarka Państwa Środka skurczyła się o 6,8% w porównaniu z analogicznym okresem w 2019 roku. Sytuacja taka miała miejsce po raz pierwszy od 1976 roku, a więc od końca rewolucji kulturalnej (według danych Banku Światowego; Chiny publikują dane dotyczące swego PKB od roku 1992). Produkcja przemysłowa w marcu spadła o 1,1%; sprzedaż detaliczna o 15,8%; inwestycje w środki trwałe o 16,1%; eksport o 6,6%.

Ze skutkami ekonomicznymi pandemii koronawirusa boryka się także Rosja; w obliczu trwającego od trzech tygodni zamrożenia gospodarki program pomocowy zaprezentowany w środę przez prezydenta Putina okazał się negatywnym zaskoczeniem dla części ekonomistów. W tym samym czasie kiedy programy mające na celu ratowanie gospodarki w krajach europejskich opiewają na sumy w wysokości około 10% PKB, rosyjski program wsparcia przedsiębiorców to niecałe 2% PKB Federacji.

Również rosyjski bank centralny nie podejmuje znacznych działań mających przeciwdziałać coraz lepiej widocznej na horyzoncie recesji. Szefowa banku zapowiedziała obniżenie stóp procentowych zaledwie o 0,5 punktu procentowego. Rosja ma aktualnie znacznie wyższe stopy procentowe niż USA czy większość krajów Europy, są one na poziomie 6 punktów procentowych. Wynika to jednak z faktu, że po załamaniu się rosyjskiej gospodarki na skutek sankcji finansowych i ekonomicznych z 2014 roku bank centralny podniósł stopy procentowe do poziomu 17 punktów procentowych i od tamtego czasu systematycznie je obniżał. Rosja ma się jednakże czego obawiać. Najnowsze prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego wskazują, że rosyjska gospodarka zakończy rok 2020 z recesją na poziomie 5,5%.

 

Autor

Albert Świdziński

Dyrektor analiz w Strategy&Future.

 

Albert Świdziński

Zobacz również

„Jądro ciemności” Josepha Conrada
Europa – nasz pępek świata. Epidemie, wojny i wieczne pragnienie niespełnionej konsolidacj...
Weekly Brief 11–17.04.2020

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...