Pół roku, które może okazać się kluczowe dla integracji Ukrainy z NATO

Obrazek posta

(Fot. pixabay.com)

 

Jego zdaniem jest do niego lepiej przygotowana niźli w latach poprzednich, rezerwy walutowe są wystarczające, aby bronić oficjalnego, założonego w budżecie kursu hrywny (27 hrywien za dolara), a porozumienie z MFW gwarantuje możliwości stabilizowania finansów. W tej ostatniej kwestii to głos ważny, bo po zmianie gabinetu w ukraińskiej przestrzeni medialnej dało się słyszeć głosy, że nowy rząd nie będzie w podobnym stopniu co gabinet Honczaruka zdeterminowany, aby osiągnąć porozumienie warunkujące wypłatę kolejnej transzy w ramach programu współdziałania (5,5 miliarda dolarów). Szmyhal oświadczył, że dwa z pięciu punktów porozumienia, które do tej pory nie zostały wdrożone, wejdą w życie w ciągu najbliższych dwóch–trzech tygodni.

 

Jednak nie wszyscy są takimi optymistami. Powodów do niepokoju dostarczyły wydarzenia pierwszych dni kończącego się tygodnia, kiedy światowe rynki finansowe reagowały na kres porozumienia OPEC+ oraz rozpoczynającą się wojnę cenową na rynku ropy naftowej.

 

W wypadku Ukrainy oznaczało to odwrócenie zeszłorocznego trendu, który polegał na umacnianiu się hrywny wobec dolara i euro. Obecnie, w związku z wycofywaniem się inwestorów z rynków wschodzących, mamy do czynienia ze słabnięciem ukraińskiej waluty. Interwencje Banku Centralnego, który tylko w ciągu dwóch dni kończącego się tygodnia wydał na ten cel z własnych rezerw 620 milionów dolarów, doprowadziły do chwilowej stabilizacji kursu, jednak presja dewaluacyjna jest niezwykle silna. Co prawda wiceszef ukraińskiego banku centralnego Oleg Czurij uspokajał w mediach, że bank nie ma planów ograniczenia wymienialności hrywny, a poziom rezerw jest wystarczający, aby przeciwdziałać nadmiernemu obniżaniu się jej kursu, niemniej jednak niepokój co do stabilności ukraińskiego systemu finansowego narasta.

Nastroje pogarszają informacje o skokowej przecenie ukraińskich warrantów WWP, które w kończącym się tygodniu staniały niemal o 20% (19,2%) i obecnie sprzedawane są na międzynarodowych rynkach finansowych po 66,1% ich wartości nominalnej, podczas gdy jeszcze dwa tygodnie wcześniej notowania dochodziły do 107,5% nominału. Skokowo, o 1,5 do 3%, wzrosła również rentowność ukraińskich euroobligacji państwowych. Wszystko to może oznaczać, że Ukraina będzie miała trudności z zaspokajaniem swych potrzeb pożyczkowych lub będzie musiała zaciągać kredyty na gorszych warunkach, co w ostatecznym rozrachunku też sprowadza się do wzrostu obciążeń budżetu.

 

W jednym ze swoich pierwszych wystąpień publicznych premier Szmyhal powtórzył to, co stało się jednym z powodów dymisji poprzedniego rządu, że zarówno w roku ubiegłym, jak i dwóch pierwszych miesiącach tego roku „budżet odnotował jeden z najgorszych wyników w ostatnim pięcioleciu”.

 

Tylko w styczniu i lutym nie zrealizowano 16 miliardów hrywien zaplanowanych dochodów, z czego 13 miliardów to niższe od zakładanych wpływy z ceł, co ma świadczyć o całkowitym kryzysie tego obszaru działalności administracji. Mimo to nowy premier nie wycofał się z obietnic indeksacji rent i emerytur oraz rozszerzenia wydatków socjalnych. Niektórzy międzynarodowi eksperci obserwujący sytuację na Ukrainie, tacy jak Anders Åslund, są zdania, że niepokój światowych finansów wzmocniły ostatnie posunięcia prezydenta Zełenskiego, przede wszystkim zmiana rządu, ale również odwołanie prokuratora generalnego Rusłana Riaboszapki, który przygotował pakiet reform wymiaru sprawiedliwości, co dziś wydaje się główną barierą dla napływu zachodnich inwestorów.

Posunięcia te odczytane zostały jako zachwianie w polityce reform i woli przyjęcia stabilnych instytucjonalnych reguł gry. Niejasności personalne, związane z afiliacją wielu nowych członków rządu z ukraińskimi oligarchicznymi grupami przemysłowymi wzmacniane są przez generalne poczucie chaosu wywołane powołaniem gabinetu z nieobsadzonymi kilkoma kluczowymi stanowiskami. Na to nakładają się dwuznaczne deklaracje samego prezydenta i obserwowana erozja jego zaplecza politycznego. Partia Sługa Narodu, w kluczowych kwestiach zajmująca w ubiegłym roku jednolicie proreformatorskie stanowisko, obecnie w takich ważnych sprawach, jak choćby reforma systemu obrotu ziemią (uwolnienie i dopuszczenie zagranicznych inwestorów), nie jest już tak spoista wewnętrznie.

 

Wszystko to pogłębia niepokój zachodnich inwestorów i powoduje, że Ukraina nie wchodzi w światowy kryzys wzmocniona, a wręcz przeciwnie, jej sytuacja wydaje się znacznie gorsza niźli jeszcze kilka miesięcy temu.

 

Jest to o tyle istotna kwestia, że Kijów przyjął, niemal w przeddzień przesilenia rządowego, szereg dokumentów porządkujących sprawy związane z obronnością kraju, reformą armii i dostosowaniem jej do standardów NATO. Chodzi o plan modernizacji uzbrojenia na lata 2020–2022, który przewiduje wydatkowanie na ten cel 25,85 miliarda hrywien, z czego 90% ma zostać przeznaczone na zakup broni i uzbrojenia u rodzimych producentów oraz na Strategię Bezpieczeństwa Narodowego zaakceptowaną przez ukraińską Radę Bezpieczeństwa i Obrony w połowie lutego.

Przy okazji rekonstrukcji rządu nastąpiła też zmiana na stanowisku ministra obrony. Dotychczasowego ministra Andrija Zahorodniuka zastąpił emerytowany generał Andrij Taran. Ta zmiana jest zdaniem ukraińskich obserwatorów wynikiem decyzji jednego człowieka, mianowanego niedawno szefem administracji prezydenckiej Andrija Jermaka, będącego głównym architektem polityki zagranicznej Zełenskiego.

Jermakowi, który realizuje plan osiągnięcia pokoju z Rosją w Donbasie, miałby ponoć bardziej odpowiadać Taran, który jest raczej wojskowym dyplomatą i urzędnikiem szczebla ministerialnego niźli wojskowym znającym realia pola walki. Na rzecz Tarana miało też przemawiać to, że ma on doświadczenie w rozmowach w formacie mińskim. Ukraińscy obserwatorzy są zdania, że nominacja ta świadczy o tym, iż prezydent Zełenski po pierwsze nie interesuje się kwestiami obronności i reformy armii, a po drugie bardziej zależy mu na pokojowych rozwiązaniach politycznych niźli dostosowywaniu ukraińskich sił zbrojnych do standardów NATO, do czego wytrwale dążył Zahorodniuk.

Ten ostatni był zresztą z tego powodu obiektem ożywionej krytyki ukraińskich wojskowych, niezadowolonych z tempa i głębokości zmian. Taran jest pod tym względem znacznie bardziej umiarkowany.

 

Zresztą w jednej ze swych publicznych wypowiedzi po nominacji na stanowisko ministerialne powiedział, że stawiany przez poprzednie kierownictwo resortu cel „całkowitego dostosowania armii ukraińskiej do standardów NATO jest ambitny, ale nierealny”. W jego opinii należy raczej skupić się na osiągnięciu stanu „maksymalnej zdolności współdziałania z siłami NATO”. To przesunięcie akcentów jest symptomatyczne.

 

O ile głównym celem poprzedniej ekipy kierującej ukraińskim ministerstwem obrony, jak sam zresztą napisał w długim tekście, będącym swoistym testamentem podsumowującym półroczne wysiłki, minister Zahorodniuk, było uzyskanie we wrześniu tego roku statusu uczestnika NATO-wskiego Enhanced Opportunity Partner (EOP) dzięki szybkiemu dostosowywaniu się do standardów Sojuszu Północnoatlantyckiego, o tyle teraz nie jest to już takie pewne.

Paradoksalnie Zahorodniuk, który nie jest zawodowym wojskowym, ale finansistą, i pierwsze doświadczenia w tej „branży” zdobywał na stanowisku doradcy ministra Stepana Połtoraka (minister w latach 2014–2019), przeszedł podobną drogę co „ojciec” reformy rosyjskich sił zbrojnych Anatolij Serdiukow, który też wdrażał reformy i był z tego powodu znienawidzony przez kręgi wojskowe.

 

Różnica między doświadczeniami Federacji Rosyjskiej i Ukrainy sprowadzała się nie tylko do dysproporcji w zakresie budżetów, którymi obydwa państwa dysponowały, ale też, a może przede wszystkim, do tego, że Serdiukow na przygotowanie i rozpoczęcie reform miał pięć lat i osiem miesięcy, a Zahorodniuk tylko siedem miesięcy.

 

Jego następca oprócz problemów wywołanych stanem ukraińskich finansów publicznych oraz wyraźnym zmniejszeniem reformatorskiego zapału ekipy Zełenskiego i naturalnym sprzeciwem kręgów wojskowych, z którymi Andrij Taran jest, będąc zawodowym wojskowym, związany, będzie również musiał mierzyć się z trudną sytuacją polityczną. Chodzi przede wszystkim o stanowisko Węgier, które chcąc wywrzeć na Kijów presję w kwestii polityki językowej wobec mniejszości na Ukrainie, blokowały do tej pory prace w formacie NATO – Ukraina. Mimo pewnych zapowiedzi złagodzenia stanowiska Budapesztu po lutowej wizycie w Kijowie ministra Pétera Szijjártó ostatnio nastąpiło jego zaostrzenie. Szef węgierskiego MSZ-u oświadczył przed dwoma dniami, że Węgry będą blokowały posiedzenie komisji, dopóki Kijów nie ustąpi w kwestiach językowych. Trzeba też w tym kontekście pamiętać, że w czasie wrześniowego głosowania w Sojuszu na zmianę statusu relacji Ukrainy z NATO muszą się zgodzić wszystkie państwa członkowskie.

 

Z polskiego punktu widzenia mamy zatem do czynienia z możliwością niekorzystnego obrotu wydarzeń, jeśli idzie o kwestie obronności Ukrainy. Osłabieniu woli reform nowego rządu mogą sprzyjać problemy związane z kryzysem ekonomicznym i stanem finansów publicznych.

 

To wszystko zaś sprzyja tym państwom członkowskim NATO, które z racji albo nierozstrzygniętych sporów z Kijowem, albo w imię „resetu” z Rosją mogą opowiadać się za odroczeniem (o kolejne trzy lata) nadania Ukrainie statusu partnera NATO (EOP). Polska dyplomacja, do której sukcesów należy zaliczyć choćby styczniową deklarację po wizycie ministra Pawła Solocha w Kijowie o powołaniu wspólnej polsko-ukraińsko-rumuńskiej brygady lub to, że nasz przedstawiciel, generał Andrzej Fałkowski (obok litewskiego, niemieckiego, brytyjskiego, kanadyjskiego i amerykańskiego), wchodzi w skład Grupy Wysokich Doradców ds. Reform Wojskowych na Ukrainie (Defence Reform Advisory Board – DRAB), musi w obecnej sytuacji przystąpić do energicznych działań. Ceną ich zaniechania może być osłabienie naszego potencjału obronnego na ważnym wschodnim kierunku.

 

Autor

Marek Budzisz

Historyk, dziennikarz i publicysta specjalizujący się w tematyce Rosji i postsowieckiego Wschodu. Ostatnio opublikował „Koniec rosyjskiej Ameryki. Rozważania o przyczynach sprzedaży Alaski".

 

Marek Budzisz

Zobacz również

Weekly Brief 14-20.03.2020
Rozmowa Jacka Bartosiaka na temat kryzysu w Chinach (Podcast)
Mackinder. Część 1

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...