Następne sto lat Mahana

Obrazek posta

Alfred T. Mahan (fot. Wikipedia)

 

Wydarzenia na scenie globalnej, których jesteśmy obecnie świadkami, dają niepowtarzalną okazję do tego, aby przyjrzeć się dokładniej niektórym z prognoz Alfreda T. Mahana.

Z jego portretu widać, że był człowiekiem przenikliwym i pełnym wigoru. To również bije z jego dzieł. W wieku 56 lat, kilka lat po sukcesie jego opus magnum „The Influence of Sea Power upon History: 1660–1783”, napisał niezwykle wnikliwy, acz zwięzły (10 tysięcy słów), esej, który zaczyna się od następujących słów:

 

„Dziewiętnasty wiek niedługo umrze, ale tylko po to, by odrodzić się na nowo w wieku dwudziestym. Skąd się on pojawił? Dokąd nas zaprowadził? Dokąd nas zaprowadzi wiek nowy?”

 

W następnym akapicie mówi Mahan o „trendach, które obecnie są ledwo dostrzegalne, które jednak, jeśli nie będą poczynione kroki w celu przeciwdziałania im, będą powodem znaczącego przesunięcia układu światowych sił i wynikającej z niego równowagi, co zaważy na pomyślności ludzkości”. Mahan postrzegał XIX wiek jako okres postimperialny, wiek postępu naukowego i technologicznego, wiek pokoju, który już jednak lada moment mógł zakończyć się „wojnami i… plotkami o wojnach w krajach cywilizacji europejskiej”. Dla Ameryki był to zaś wiek izolacji – Mahan przewidział, że to także może (i powinno było) się skończyć.

Wszystko to nie jest szczególnie zaskakujące, zwłaszcza z perspektywy czasu, bo cytowany esej został opublikowany w maju 1897 roku. „Amerykańskie stulecie” zasadniczo rozpoczęło się szybko, bo już następnego lata, wojną hiszpańsko-amerykańską. Kiedy mówimy o Mahanie jako „proroku”, zwykle te przepowiednie mamy na myśli. Również z tego tak dobrze go dzisiaj znamy.

Dla nas dzisiaj o wiele bardziej interesujące jest nie to, co Mahan mógłby mieć do powiedzenia o zmieniającej się równowadze sił pomiędzy państwami Zachodu, lecz to, co miałby do powiedzenia na temat „przebudzenia się narodów cywilizacji orientalnej”, które jako człowiek morza znał z pierwszej ręki. Tak pisał o różnicach kulturowych między mieszkańcami Orientu a państwami Zachodu:

Mają całkowicie odmienne podejście, wywodzące się z całkowicie odmiennych pojęć. Bez względu na to, jak dalece wędrowała i gdziekolwiek dotarła, cywilizacja europejska wyrosła w cieniu Krzyża, a to, co w niej najlepsze, wciąż tchnie duchem Ukrzyżowanego. Należy się obawiać tego, że wschodni myśliciele uważają raczej za swoją zaletę niż ułomność, że przejmując materialny postęp kojarzony z Zachodem, nie przejmują tradycji chrześcijańskich. Póki co – przynajmniej na chwilę obecną – agnostycyzm wyrastający z tradycji chrześcijaństwa jest jednak czymś zupełnie innym niż agnostycyzm, który nigdy chrześcijaństwa nie znał.

Już pod koniec XIX wieku Mahan przewidywał, że cywilizacja zachodnia zmierza w kierunku agnostycyzmu postchrześcijańskiego i że będzie to ewolucja. Nie stanie się to kwestią przesłaniającą inne w XX wieku. Widzimy te same refleksje w bardzo podobny sposób przedstawione w filmie „Milczenie” Martina Scorsese.

Mahan w 1897 roku mówił o „zadziwiającym rozwoju” Japonii (era Meiji) i perspektywach postkolonialnych Indii. Tematu Chin także nie pominął:

O Chinach wiemy znacznie mniej, ale wielu obserwatorów przekonuje o ogromnej utajonej sile chińskiego charakteru. Dotychczas wykazywał się on przede wszystkim uporem, z jakim trzymał się tak bardzo typowej, starej chińskiej tradycji. Lecz takie przebrzmiałe tradycje zostały zmienione już nie raz nawet u tych narodów, których konserwatyzm, w dużej mierze powodowany niewiedzą o lepszych warunkach istniejących w innych krajach, jest ściśle powiązany również z utrzymującymi się stereotypami dotyczącymi rasy, z utrzymaniem ładu społecznego i wytrzymałością jednostek w nim tkwiących. Tymczasem ambicje dotyczące awansu materialnego są uzasadnione. Upadek Chin podczas wojny z Japonią, choć większy niż oczekiwano, nie był nieprzewidywalny. Nie zmienia to faktu, że substancja ludzka (Chin) tak fatalnie dotąd zarządzana jest niewiarygodnie potężna, homogeniczna, liczna i przyrasta błyskawicznie. Mając nawet na uwadze niedawne odtworzenie potęgi armii tureckiej, nie można nie wierzyć, że Chińczycy kiedyś się wreszcie zorganizują i wystawią potężne siły zbrojne. Japończycy wykazali się owszem wielką sprawnością przy minimalnym jednak oporze. Pamiętajmy jednak, że zdecydowanie łatwiej jest kontrolować królestwo wyspiarskie z czterdziestoma milionami dusz niż rozległe kontynentalne Chiny z prawie dziesięciokrotnie większą liczbą mieszkańców.

Znów wydaje się, że Mahan nie tyle mówi o zbliżającym się wówczas XX wieku, ile o tym, co z niego wyniknie. Rozwój Chin, podobnie jak ewolucja Zachodu w kierunku ery agnostycyzmu postchrześcijańskiego, był złożonym i powolnym zjawiskiem, ledwo wtedy dostrzegalnym.

Wraz z paradą wojskową, która odbyła się 1 października 2019 roku w Pekinie z okazji 70. rocznicy ustanowienia Chińskiej Republiki Ludowej, otrzymaliśmy znacznie bardziej klarowne spojrzenie w przyszłość, którą Mahan wieszczył lata temu.

 

Autor

Thomas Riley

Prowadzi podcasty Flows and Frictions dla Strategy&Future. Wychował się w Manchesterze w Anglii. Od 2009 roku mieszka i uczy angielskiego w Katowicach.

 

Thomas Riley

Zobacz również

Albert Świdziński rozmawia z Ambasadorem Republiki Shafqat Ali Khanem
Geopolityczne starożytności
Weekly Brief 19.10 – 25.10.2019

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...