DAJ JEJ TYLKO JEDNO DZIECKO
Czteromiesięczna dziewczynka (Weronika) z wyłonioną stomią tuż po operacji i czteroletni chłopczyk (Krystian) z autyzmem, który umie powiedzieć tylko „mama” decyzją sądu w Tomaszowie Lubelskim zostali odebrani matce i trafili pod opiekę dwóch mężczyzn.
Pierwszy to ich ojciec, Marcin C., lat 41, karany za niealimentację (ma córkę z poprzedniego związku), jazdę pod wpływem alkoholu i posiadanie znacznej ilości narkotyków (uzależniony od marihuany).
Drugi to jego kuzyn, lat 70.
Matką dzieci jest Magdalena. Pisze do mnie jej brat Krzysztof po ratunek i nagłośnienie sprawy. Magda ma 27 lat i latami była bita i poniewierana przez męża. Teraz leży u matki z ciężką depresją, nie je i słucha płaczu dziecka, który nagrała w szpitalu.
Nie wie, co dzieje się z obojgiem, bo nie ma z nimi kontaktu. Córka urodziła się ze zwężonym jelitem, nie mogła się wypróżnić, wymiotowała żółcią. Personel medyczny przygotował matkę do opieki nad dzieckiem. Dziecko czeka operacja zaślepienia jelita. Wymaga ciągłej pielęgnacji i opieki.
Magda to klasyczny przypadek ofiary, która wciąż kocha swojego oprawcę i często zbyt późno od niego ucieka. Ale nadszedł w końcu 5 kwietnia tego roku. Wykorzystując nieobecność męża spakowała dzieci i chciała odejść. Mieszkali na zapadłej wsi w Grodysławicach (lubelskie). Kobieta poprosiła o pomoc jednego ze swoich ośmiu braci i koleżankę.
W tym czasie kuzyn Marcina C., który również podnosił na nią rękę, zadzwonił po ojca dzieci.
Magda: - Usłyszałam, jak mówi: „Daj jej tylko jedno dziecko, a Krystiana zostaw”. Zabrał więc synka i zamknął się z nim w samochodzie. Odjechałam autem z malutką i zadzwoniłam na policję. Przyjechali i powiedzieli, że jeśli dzieci są zameldowane tutaj, to mają tu pozostać. Mąż przy nich zabrał mi Weronikę.
Kiedy na miejsce dociera koleżanka kobiety, dzwonią na policję raz jeszcze.
Patrol przyjeżdża i nie reaguje na dramat matki.
- Śmiali się ze mnie, że nie widać po mnie śladów przemocy. Prosiłam, żeby go sprawdzili na obecność narkotyków. Ale zapytali tylko, jak się nazywa i jaki jest dzisiaj dzień tygodnia. I odmówili. Dodali, że nie są od rozwiązywania konfliktów rodzinnych, od tego jest sąd. Kobieta miała przy sobie nagrania, na których słychać, że jest traktowana w sposób obelżywy przez męża, który na dodatek jej grozi („skręcę ci kark”).
Ale policjanci nie reagowali, ponieważ znali Marcina C. To oni zatrzymali go z narkotykami.
- Wyszedł po 48 godzinach, bo sprzedał kolegów – mówi Magda.
Jak się później okazało – jeden z nich poszedł siedzieć, a drugi, kiedy dowiedział się, że wyląduje w więzieniu – odebrał sobie życie.
- Jeśli jeszcze raz zadzwoni pani po patrol to będzie mandat – skwitowali mundurowi i poszli. Warto dodać, że ten duet (aspiranci Damian Czop i Łukasz Lipian) pracuje na komisariacie w Tyszowcach (lubelskie). Kobieta za namową rodziny, która stoi za nią murem, 20 maja złożyła na nich skargę (ciekawa jestem z jakim skutkiem).
Magda ze strachu, że mąż zrobi jej potworną krzywdę, jest zmuszona zostawić maluchy i wyjeżdża do Zabrza, do matki.
Kiedy rozmawiam z matką Magdy, która sama urodziła dziewięcioro dzieci, i – jak mówi – wszyscy wyszli na ludzi – to słyszę, jak głos jej się łamie.
- Sędzia nawet nie zapytał, dlaczego zostawiła Weronikę i Krystiana. Co miała zrobić, jak jej policja nie pomogła wyjechać? Córka co roku przyjeżdżała do nas z tym starszym, autystycznym. Przez jakiś czas mieszkali w Norwegii, więc przywoziła wnuka na wakacje. A Marcin naćpał się i kazał dawać dziecko do kamery. Córka musiała siedzieć przy telefonie wiele godzin.
Izolował ją, rozbijał jej telefony, nie dawał ani złotówki. Wysyłałam pieniądze, bo nawet butów nie miała. W końcu tak bił, że niemal straciła słuch.
Kobieta była tak zastraszona, że nigdy nie zrobiła obdukcji.
Czytam postanowienie sądu z 25 kwietnia o zabezpieczenie pobytu dzieci u Marcina C. i przecieram oczy. Sąd podjął decyzję o pozostaniu maluchów z ojcem na podstawie opinii kuratora, że dzieciom nie dzieje się krzywda:
„Pomimo, że od około półtora miesiąca są bez matki, w sprawie nie ma takich informacji, a więc udzielone przez Sąd Rejonowy zabezpieczenie jest zgodne z „dobrem dziecka” – najważniejszą zasadą postępowania opiekuńczego”.
Dobro dziecka zostało ujęte w cudzysłów. Ten cudzysłów to przemoc wobec matki. Polscy sędziowie nie widzą połączenia między matką i dzieckiem. A przecież jeśli kobieta jest maltretowana, w psychice dziecka, które na to patrzy powstają identyczne krwiaki, które towarzyszą mu potem często do końca życia. I nie chce kontaktu z oprawcą.
Bo bita matka to bite dziecko.
Marcin C. mówi przed sądem, że na nagraniu, na którym ubliża matce swoich dzieci to nie jego głos i przedstawia „dość pokrętne tłumaczenia dotyczące skazania za posiadanie środków odurzających” (to cytat z postanowienia sądu).
- Autyzm to ja ci z dupy wybiję! – wrzeszczał do czterolatka - a mimo to dostał opiekę nad dwójką niepełnosprawnych maluchów. A wraz z nimi wszystkie możliwe świadczenia i zasiłki. Razem to prawie 4,2 tysiące złotych na chłopca. Dziewczynka ma orzeczenie o niepełnosprawności 08-T czyli choroby układu pokarmowego. Dziecko prędzej czy później też otrzyma świadczenie pielęgnacyjne.
Będzie ojca stać na marihuanę.
Z ostatniej chwili: dzisiaj przyszła informacja, że sprawie przyjrzy się Rzeczniczka Praw Dziecka.
Na zdjęciu Magdalena z czteroletnim synem Krystianem.
Trwa ładowanie...