"Fikcje. Dziennik"

Obrazek posta

"(...) Zaniedbałem ten dziennik. Zaniedbałem go karygodnie. Zaniedbałem go jednak nie bez przyczyny bowiem nic tak człowieka nie zmęczy jak negocjowanie ze sobą samym sensów i przyjemności. Kiedy zaczął powstawać wydawał mi się wentylem dla fikcji, które uchodziły ze mnie mocnym strumieniem obrazów i narracji. Kiedy się rozpędził, rozszczelniał się stopniowo, nie dość mocno jednak, bo przecież o wielu sprawach ten dziennik nie wie, a jeśli nie wie o nich ten dziennik, to po cóż w ogóle opowiadać? Co począć jeśli już się wie, że musi człowiek sam na siebie uważać po doświadczeniach, które niosły ze sobą przeszłe opowieści? Imponująca siła obnażeń, pornografia zwierzeń i zwykłe rżnięcie autofabuł - jak pięknie to było czytane, jak powszechnie, jak urokliwe powstały z tego zgliszcza, ile głupiej krzywdy namnożyło się wtedy przez miesiące? Ale czy rzeczywiście “głupiej?”. Bo przecież bez “tamtego” nie byłoby mnie tutaj z tym co już wiem o sobie i o innych, którzy wtedy wokół tego miotali się tak jak i ja miotałem się w sobie z całą tą idiotycznie bezpośrednią treścią. A przecież pisać należy włącznie ciekawie lub wcale. Więc zaniedbałem ten dziennik, bo przestał mnie w nowej formie ciekawić, przestał mnie interesować i na mnie samym przestał ten dziennik robić wrażenie, a skoro nie robi go na mnie - jak może robić je na kimkolwiek? Skoro wierzę wyłącznie w literaturę, która idzie w “nagość” nie mogę czuć się dobrze odziany “na cebulkę”. A przecież tym mniej więcej stał się ten diariusz w nowej, bezpiecznej koncepcji. Nie negocjuje się ze sobą warunków na jakich powstają treści. Dlatego skończmy z tym na chwilę i opowiedzmy im jak jest. Albo spróbujmy przynajmniej dotknąć tutaj kilku niewygodnych kwestii... (...)"

Post dostępny tylko dla Patronów

Aby zobaczyć ten materiał musisz być zalogowany

Zostań Patronem Zaloguj się

Zobacz również

"Fikcje. Dziennik"
"Fikcje. Dziennik"
"Fikcje. Dziennik"