UJMUJĄCY WPIS SZYMONA WOŹNIAKA. STAL WCIĄŻ SIĘ POGRĄŻA... .

Obrazek posta

UJMUJĄCY WPIS SZYMONA WOŹNIAKA. STAL WCIĄŻ SIĘ POGRĄŻA... .

 

Zadziwił mnie Szymek Woźniak. Bystry i bardzo inteligentny mężczyzna. Pożegnał Gorzów z wielką klasą, czego o Zarządzie gorzowskiego klubu powiedzieć nie sposób. Kolejna wtopa medialna i wizerunkowa zaliczona przez prezesa Sadowskiego& (w gorącej wodzie) company. Ktoś powie - teraz może być tylko lepiej, bo gorzej się nie da. Spokojnie. Nikt nie twierdzi, że Lebiediew nie okaże się odkryciem i pojedzie sezon życia. Możliwe. Choć byłbym powściągliwy. Co do Szymka zaś. Można skwitować - przestań beczeć, weź się do roboty (jak - no en omen - Zmora). Tylko to zawodowy sportowiec i nikt nie zagwarantuje, że mimo iż przewidzisz wszystko, będziesz zapobiegliwy i zdołasz antycypować - nagle nie przyjdzie niewytłumaczalny i nielogiczny spadek formy. To nie operator maszyn w firmie produkcyjnej a i owym zdarzają się obsuwy. Szczególnie w poniedziałki. Tutaj nie jesteś w stanie zaplanować, bo tam gdzie zaczyna się żużel (sport w ogóle) tam kończy się logika. Wrócił na stare śmieci. Piętro niżej. Ale... . Wypchnął ze składu i klubu zakontraktowanego wcześniej Roberta Chmiela. Cóż. Jednym radość - drugim smutek. Tylko byłbym daleki od gremialnego żałowania „biednych” żużlowców wyrolowanych przez kluby. To działa w obie strony. Weźmy jeno kilka świeżych przykładów z brzegu. Doyle przybił piątkę w Lesznie i podpisał... w Krośnie. Madsen podpisał zobowiązanie w GKM po czym... czmychnął zanim je wypełnił. Kowalski wrzucał fotki w stroju roboczym Gorzowa, a znalazł się we Wrocławiu. Mógłbym jeszcze wyliczać. Nie w tym rzecz. Brakuje klasy po obu stronach barykady i to smutna konstatacja. Znak czasów? Pieniądz rządzi? Możliwe. Jam ci starej daty człekiem. Dla mnie słowo droższe pieniędzy. Ale co ja tam wiem. Pewnie niewiele. Więcej wie świeżo upieczony multimedalista juniorski z Norwegii Mathias Pollestad. On to ci bowiem zamieścił był szczery, dziękczynny wpis adresowany do... Stanisława Chomskiego. Czasem można jak się okazuje.

 

W Szwecji brylowali Polacy. Ze szczególnym udziałem Mateusza Cierniaka. Zamiast gardłować Mati robi swoje. Śmiga w e-lipie, śmiga w Skandynawii, gdziekolwiek się uda - też śmiga. Jeszcze szlify w Anglikowie i będzie zawodnikiem kompletnym. Tak trzymać. Nie pisze listów otwartych, petycji. Nie artykułuje pretensji pod adresem złego losu. Generalnie - nie gardłuje. Woli robić swoje. Poznaje nieznane (tory, ustawienia, kraje) dzięki czemu pnie się w hierarchii dyscypliny. Może nie jest talentem na miarę mistrzostwa świata seniorów, ale za gęsi i jajka złota juniorów nie przydzielają. Nie każdy musi wkraczać na salony razem z futryną. Niektórzy zaś wkraczają bocznym wejściem w dojrzałym wieku i ze znakomitym skutkiem. Nasi mistrzowie juniorów? „Smyk” walczy o żużlowe życie. Domin Kubera skutecznie o powrót na najwyższy szczebel, a Mati cichutko, bez fajerwerków i rozgłosu, ale wciąż poprawia średnią. I brawo. W czym jest lepszy od Kowalskiego? Ano nie trzaska kompletów u siebie kosztem „opuszczonych” wyjazdów. Bije rywala regularnością a to świadczy o rosnących umiejętnościach.

 

Pardubice. Grand Prix Challenge. Padało więc Morris nie mógł zalewać. No to nie zalewał... podobno. Taki wic. A wyniki? Jeden powie - bez niespodzianek. Drugi i trzeci będą zawodzić, a to w sprawie walecznego acz nieskutecznego Jensena, a to Huckenbecka (nota bene fatalnie kończącego ściganie, bo w karetce z utratą przytomności), a to szalonego Kvecha, czy wreszcie rodzimych Dudka i Woryny. Tyle że owe zawodzenia niczego już nie zmienią. Wyniki poszły w świat. Dojrzał Domin Kubera broniąc miejsca w cyklu. Potwierdził rosnącą dyspozycję Kurtz. Thomsen zaczął z cyklu „więcej szczęścia niż... fantazji”, ale zakończył z sukcesem. No i Fricke. Także przetrwał. Po swojemu. Trochę tak obok głównego nurtu. Przewietrzenia w cyklu nie będzie. Zostały dzikusy na cały sezon. Pójdzie z klucza narodowego? Uchowa się? Nawet jeśli, to jeden Orzeł teoretycznie mógł liczyć na przychylność władzy. Który? Ano, okazuje się - żaden. Chyba, że się mylę, bowiem pono w „kuluarach” mówi się, że... . No i pono coś tam opublikowano. Ma być oficjalnie. Ja mam nadzieję, że nieoficjalnie. Że to jedynie ponury żart. Zły sen. Podobną rozkminę mają przed sobą Duńczycy. Madsen czy Michelsen? A może obaj? A co jeśli Castagna uprze się i pójdzie kluczem geograficznym? Huckenbeck i Kvech - bez trzeciego Polaka? Niezbadane są wyroki włoskie. Czasu sporo. Na protesty takoż. Chociaż łacniej zapobiegać niźli leczyć. No i te miejscówki. Latoś nikt się nawet nie zająknął o Antypodach, Argentynie czy USA. A tak BSI wadziło... . Takie było dojne. A my, niezmiennie, pozwalamy się doić cwaniakom jak kliniczny przypadek naiwniaka. Liczę, że jutro się obudzę i tych „nominacji” nie będzie. Nigdy nie byłem zwolennikiem „przydziałów za zasługi”. A może wystarczy zostawić pierwszą siódemkę, a dla pozostałych, o osiem miejsc, odjechać eliminacje wiosną? Nie trzeba by zgadywać. Wyleczy się, albo nie. Jeśli nie - polegnie w sportowej rywalizacji. Tyle.

 

W sobotę odbył się jeden mecz w E-lipie. Wcześniej jednak godnie pożegnano w Lesznie Damiana Balińskiego. Wydawał się, że Bally był, jest i będzie. No i... sprawdziło się. Był, jest i będzie... Bykiem. Zawody storpedowane przez stan toru, niedokończone, ale mimo to było interesująco. Najbardziej ze strony żegnanego. Godnie pożegnał klub wychowanka - wychowanek takoż godnie podziękował, wywijając na owalu jak za starych, dobrych czasów. No i kolejny start zaliczył Patrick Hansen. Podziwiam gościa. Nie dość, że opanował polska języka-trudna języka, to jeszcze zdołał wrócić do ścigania. Nie-sa-mo-wi-te. Trzymam kciuki i kibicuję.

 

A potem to już Apator dopełnił formalności, lejąc bez skrupułów jadącą nieco „za karę” Stal Gorzów. Co tu pisać? Szkoda tylko kolizji Vacula. Oby się pozbierał. Nie tylko fizycznie. Czy Thomsen nie dał rady? Niech się tak nazywa. Szarpał Misiek. Wyglądało jakby jemu szczególnie zależało na dobrym wyniku. Ciekawe dlaczego? Naturalnie żarcik z przekąsem. Tam także pożegnania. Paweł Przedpełski, Wiktor Lampart, Szymon Woźniak - ktoś jeszcze? Pożiwiom - uwidzim. No i słówko o Piotrze Baronie. Sezon z cyklu „Z piekła do nieba”. Częściej przyszło Piotrowi zabierać publicznie głos, gdy wywoływały Go do tablicy media, by tłumaczył beznadziejną zazwyczaj postawę (szczególnie na wyjazdach) zespołu i poszczególnych grajków. Kiedy przed ćwierćfinałami wypadł Mu ze składu lider - Emil - Baron był spokojny i powściągliwy w wypowiedziach. Pogratulować cierpliwości. Tak toruńskiemu menago, jak też włodarzom klubu. Ci niecierpliwi pewnie reagowaliby tyleż nerwowo, co niekoniecznie najrozsądniej. Baron wytrwał podobnie jak pani prezes Termińska i zwieńczyli wspólnie sezon medalem, na który pod koniec rundy zasadniczej niewielu w Toruniu liczyło. No i jeszcze. W finałowym spotkaniu Piotr zastosował wreszcie manewr „leszczyński” wypuszczając w nominowanych młodzież, której tyle, najczęściej słusznie - zarzucano. Teraz nareszcie mógł, bo w końcówce juniorzy przekonali do siebie, punktując coraz solidniej. W przyszłym roku, z Michelsenem i młodzieżą czyniącą postępy, na miarę przyzwoitych zdobyczy u siebie, Toruń będzie mocniejszy, a wtedy... klękajcie narody. Naturalnie czas i sezon zweryfikują te poglądy, ale teoria nie kłamie. Kvech i Michelsen zamiast Lamparta i Przedpełskiego teoretycznie wyglądają solidniej. Przy wrodzonym wstręcie do nerwowych zachowań Piotra Barona to będzie siła.

 

Na weekendowy deser dostaliśmy żużlowy, a raczej „plochadrażnyj” piknik w Pardubicach. Zlata Stuha, potem Zlata Prilba i cały czas, od rana do wieczora z żużlownictwem jak to określa Adik Gomólski. Był zatem amator Petrak, co to już kilka razy kończył karierę by zawsze wracać, było jasne czeskie, byli ściganci na wyciągnięcie ręki - tak swojsko było. Tak jak powinno. No i był... Robert Chmiel. Nawet Dudka pokonał. Na pudle stanął tuż obok zwycięzcy. Ciekawe czy i w jaki sposób ten wynik przełoży się na kontrakt (domniemywam, że tym razem wypełniony) w Polsce. No i powrót do przeszłości mieliśmy podany jak na tacy. Triumfator pośród dorodnej młodzieży za swój sukces zgarnął talon na... 88 litrów paliwa. A i to zwykłego, nie zaś metanolu. Przeliczcie sobie. Można? Widać raz do roku niektórzy mogą. I chcą.

 

A na koniec zwieńczenie sezonu ligowego w Polsce. Lublin nie dał złudzeń. Przejechał po Sparcie jak walec. Dla mnie to ciekawostka. Holdera nie chcieli w Toruniu. Lindgrena w Częstochowie, a w Lublinie odżyli i śmigają. Do tego Zmarzlik, Kubera i... Cierniak, wsparci juniorami z górnej półki, którą to półkę wypracowali sobie w Motorze. Dream team na lata? Zobaczymy. Do Sparty ma dołączyć Kurtz. Do Apatora Michelsen. Wcale nie musi być jednostronnie... . A póki co kolejne złoto dla lubelaków. Były cztery razy Byki, o czwartą wiktorię powojują za rok w Lublinie. I tylko niech nikt nie wyskakuje z KSM. Kolejny sztuczny twór. Jak U24. Stać cię. Chcesz być Galacticos? To sobie bądź. Przeżyjemy

 

Przemysław Sierakowski

Fot.ilustracyjne - publiczny FB

 

 

 

 

 

 

 

 

 

#speedway #canal+ #eleven #pgeekstraliga #pzm #zuzel

Zobacz również

I ZAŚ PRZYJDZIE SIĘ KAJAĆ
Anoreksja - na to nie da się patrzeć
https://www.facebook.com/reel/972307834020137

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...