Trash story. Mateusz Górniak. Wydawnictwo HA! ART, Kraków 2022. Seria prozatorska pod redakcją Piotra Mareckiego. 120 stron
Debiut. Wydawca podszeptuje, że wspaniały. W moim odbiorze: „dobry”, czyli jest „nieźle”, bo Mateusz Górniak rozumie, co się do niego mówi. A sam ripostuje; „przeczytajcie o widoku z okna”. O widoku pralni, chodnika, „z naprzeciwka”.
Są Kiepscy, jest Nornik. Jest gorzko. Śmiech przez łzy.
Busolą jest zdanie ze strony dziesiątej: „A gdyby pozbierać z wiejskich i miejskich ulic szczeki, pierdy i wrzaski, a potem ułożyć z tego coś o czułości?”.
Autor postawił pytanie i przez 118 stron natrętnie, ale i empirycznie na nie odpowiada. W zestawie krótkich form. W kompozycji teatralnej, w kompozycji snu.
Historia śmieci jest opowieścią sentymentalną, a z drugiej strony jak nic przypomina pisanie Doroty Masłowskiej z dodatkiem Anny Mazurek z „Dziwki”.
A jednak Mateusz Górniak jest osobny. Język fabuły jest nieskrępowany, zjadliwie zabawny, nurtujący i na swój sposób świdrujący. Bo czyta się to szybko, a jednak To „świdrowanie” zostawia efekty.
Jest to wszystko wystrugane z trzewi. Ciosane z sardonicznym uśmiechem.
Gadające ściany, przedmioty. Delirium? A może raczej metafizyka. Wygłup? A może, zasadniczo, transcendencja.
Mateusz Górniak (rocznik 1996) „bawi się” w teatr. Czyni to z powodzeniem od pewnego czasu, zatem w swoim debiucie nie może uwolnić (i pewnie nie chce) od inscenizacji. Jego widowisko to składowisko jednoaktówek.
U Górniaka jest masa rekwizytów, ale jestem w stanie sobie wyobrazić, że całość można „wyczyścić” zgodnie z koncepcją Jerzego Grotowskiego.
Zostaje widz i opowieść. Wciągamy obserwatora w zabawę. Niech poczuje to, co na co dzień pomija. Czego nie zauważa.
Górniak go wyręczył, zatem słuchajcie, oglądajcie! I, na pewien czas, morda w kubeł!
Pisarz proponuje nam (swojego rodzaju) katharsis. Oczyścimy głowy i dusze ze śmieci. To już historia. Teraz dzieje się „podsumowanie”. Przegląd „zbędności” i wytartych frazesów.
Bo „dochodzi do zrozumienia tajemnicy losu”.
Warianty tego pisania to żonglowanie sytuacjami, ludźmi, przedmiotami. Wszystko jest żywe, a jednocześnie martwe.
Książka ta na pewno nie trafi do kanonu literatury popularnej. Wydawnictwo HA!ART (raczej) takiej nie publikuje. Zatem co to jest? Literatura dydaktyczna, czy skowyt obserwatora, który widzi więcej od nas?
Momentalność! Każdy może stać się bohaterem opowieści. Każdy oraz wszystko. Przecież to „Trash story”!
„bóg sądzi, że jesteśmy ciałem doskonale połączanym z umysłem”, a przecież to bzdura. To blaga! Wręcz wiarołomstwo. Bo skoro „tak jest”, to skąd wokół nas tylu głupców? Skąd pośpiech? I ten harmider, ten pośpiech pisarz zatrzymuje. Stop. Stop-klatka.
Przybliżenie. Powiększenie!
Można zarzucić tej narracji, że nie trzyma dyscypliny. Tylko że autor – nawet na moment – nie ciachał (nie chce) być pryncypialny. Jego celem jest ironiczne spoglądanie na czułość, która przecieka między palcami.
Terenowe badania nad losem. Nad jego ulotnością. Chwilo, trwaj! Chwila ma nas jednak w dupie!
Żarliwość, młodzieńcze oko – tego używa Mateusz Górniak. A jednak czasami zdarza mu się zamieniać w starca, który wie lepiej, najlepiej. Wie wszystko. Wówczas mamy problem, bo nie cierpię mądrali w książkach „lekkich”. Są nieprzekonywający.
Z jednej strony To pisanie zachwyca, a z drugiej rozczarowuje. Jest spisane w pewnego rodzaju pośpiechu. To widać, czuć. Stąd fabuła się rwie. I jest monologiem na haju, a nie zalążkiem do wielkiej dysputy.
Okładka jest niebieska. A raczej granat przechodzący w odcień fioletu. A fiolet to też barwa kojarzona z magią. Na swój sposób magiczne jest to pisanie. Jednak czary zastosowane w opowieści o rodzinie Kiepskich są ułomne. Ta groteska jest nieprzekonywająca. Wydumana.
Ale jest też sporo opowieści, gdzie czarodziej Mateusz Górniak bawi się Kennym. Ten cichy narrator przeplata cały ciąg zdarzeń. Jest gościem znikąd i zewsząd. Jest lalką i prawdziwym stworem. Człowiek o percepcji świadka, uczestnika, obserwatora.
Kenny jest gimnastykiem, ratownikiem dla dziewczyny. Jest odwiedzającym, nawiedzającym kubły ze śmieciami. Alter ego pisarza?
Kenny to figura retoryczna i Kenny to magik bawiący się ze szczurami. Z odpadkami losu.
Kenny to superbohater, a jednocześnie autsajder.
Całość to typ widowiska dla ludzi w biegu, zaprzątniętych udawaniem życia. Każdy gdzieś się spieszy, podąża. Górniak ich zatrzymuje dla siebie, dla nas. Podglądacz, oglądacz o charakterze komika w depresji.
Ontologia przypadłości człowieka zagubionego; rozwarstwionego. Rozbite da się posklejać? Śmieci można przywrócić do stanu „sprzed”?
A może jest tak, jak rzekła Natalka Suszczyńska, że „być może właśnie tak wygląda świat w telewizorze marki OKIŁ”?
Zniekształcenie, Zdeformowanie. Pokazanie zmiażdżonych puszek po piwie, tostera w krowie łaty i zegara kurczaczka?!
7,5/10
* Zdjęcie pisarza - https://noweepifanie.pl/artysci/mateusz-gorniak/
Trwa ładowanie...