Architektki. Czy kobiety zaprojektują lepsze miasta. Agata Twardoch. Wydawnictwo W.A.B., Warszawa, 2022.
Dr inż. arch. Agata Twardoch – architektka i urbanistka związana z Wydziałem Architektury Politechniki Śląskiej, członkini Towarzystwa Urbanistów Polskich, która współprowadzi pracownię projektową 44STO, napisała książkę, która wprowadziła mnie w częściowe osłupienie.
Zapis każdej kolejny rozmowy, zamieszczonej w tym zestawie, budził u mnie zakłopotanie, ale i spore zainteresowanie.
Pierwszy raz w życiu do napisania refleksji po przeczytanej książce, zaangażowałem inne osoby. Przeprowadziłem badania terenowe. „Architektki. Czy kobiety zaprojektują lepsze miasta” podałem dalej. Zatem książkę przeczytały także: Joanna, bibliotekarka. Ada, prezeska oraz Roma, fotografka.
Panie nie są ze mną związane, powiązane. Znamy się ledwo i co nieco, ale książkę przeczytały (jakby) razem ze mną. I to ich reakcje, wymieszane z moimi, wymienię w tym tekście.
Agata Twardoch zaczyna książkę od tłumaczenia się. Pisze m.in., że architektki są w mniejszości. Ich kompetencje są przez samców niezauważane w konkursach, w gremiach związkowych. I tak dalej i dalej. Uznałem to za feministyczne narzekanie, które – moim zdaniem – są już przeterminowane. Ale po chwili ochłonąłem. Uznałem, że Agata Twardoch ma prawo pisać co i jak chce. Bo ona WIE, a ja się tylko domyślam. Rozmyślam.
A potem na temat wstępu wypowiedziała się moja focusowa ekipa.
Ada: - Skoro pani Agata tak pisze, to pewnie tak jest. Ale w moim biznesie (budowlanym) kobiety szefowe, to nic wielkiego, nowego.
Roma: Robiłam zdjęcia w dwóch firmach, gdzie faceci byli tylko kierownikami działów. Wyższy szczebel stanowiły wyłącznie kobiety. To o czym wspomina autorka to prehistoria.
Joanna: Wstęp jak wstęp. Potrzebny, by zrozumieć całość. Nie ma się czego czepiać.
OK!
Ale pierwsza rozmowa wcale nie dotyczy pozycji kobiet w biznesie. Jest przerzucaniem się argumentami, ale i sloganami na temat feminatywów.
Że niby wciąż nie pojmujemy, dlaczego do psycholożki, czy architektki należy się zwracać bez męskiego odwołania: „pani psycholog – pani architekt”.
Mnie ta rozmowa rozsierdziła. Anna Chromik i Agata Twardoch plotkują, a nie dywagują.
- Jarek, gadasz jak każdy facet. To rozmowa potrzebna i dobrze się ją czyta – pisze do mnie Ada. Roma krzyczy mi do słuchawki: - Bardzo dobry tekst. Joanna podtrzymuje mnie na duchu: - Zasnęłam przy tym tekście.
Dalej!
Dziewiętnaście rozmów z 24 kobietami autorka podzieliła na cztery główne części: Miasta, gdzie prezentuje urbanistki, ale też zamieszcza rozmowę z socjolożką.
Nie będę recenzował każdej konwersacji. Zwłaszcza tych, które uważam za cenne poglądowo. Dowiedziałem się sporo o branży, którą tylko obserwuję, ale nie zawsze pojmuję. Jednak są i takie wyimki (cytaty poniżej), które mnie dziwią.
- Czy Twoim zdaniem używanie żeńskich form w naszym zawodzie jest ważne? - pyta autorka, a Monika Arczyńska odpowiada:
- Dla mnie tak – to jest pewnego rodzaju deklaracja. Jeżeli używam takiej formy, to znaczy, że wprowadzam ją wspólną przestrzeń i aktywnie sprawiam, że ktoś inny się pasywnie z nią osłucha i w końcu przestanie go drażnić. Ostatnio przy jakiejś notce biograficznej pewna redakcja w korekcie wykreśliła mi słowo „członkini”. Odpisałam, że nie wiem, o co chodzi, ale członkiem to ja na pewno nie jestem.
Zabawne, ale i żałosne. W pewnej redakcji głupio zrobiono, ale i pewnym wydawnictwie popełniono błąd. Ja bym takich „żartów” nie zamieszczał w książce zatytułowanej: „Architektki. Czy kobiety zaprojektują lepsze miasta”.
Ada – Czepiasz się!
Joanna – Mnie się podoba!
Roma – Masz rację. Autorka jest bardziej skupiona na feminatywach niż architekturze.
Ignacy Wieniewski pisał w 1931 roku w „Języku Polskim”: Mała rewolucja społeczna, jaka się dokonała w związku ze zdobyciem przez kobiety stanowisk, dotychczas zajmowanych tylko przez mężczyzn, zastała polski język zupełnie nieprzygotowany i wytworzyła zamęt lingwistyczny, z któregośmy dotychczas nie wybrnęli (Wieniewski 1931, strona 156).
Mamy rok 2022 i można powiedzieć, że przytoczone słowa mają nadal swój sens, ale czy temu (tak usilnie!) powinna być poświęcona książka Agaty Twardoch?
Oczekiwałem książki o kobietach, o architekturze. Dostałem, czego chciałem, ale przedziwny manifest zawarty w książce nadal mnie dziwi.
W 2019 Stanisław Krawczyk pisał: „Psycholożka” i „prezydentka” to nie nowomowa. Tworzone w ten sposób wyrazy istnieją w polszczyźnie od setek lat. Ale to od nas zależy, ile z nich się przyjmie.
Tylko czy TYM powinna zajmować się także wybitna architektka!?
„Nazwy żeńskie to kategoria słowotwórcza jedyna w swoim rodzaju: żadna inna nie była i nie jest przedmiotem tak ożywionych dyskusji i emocjonalnych ocen. Żadna inna nie wzbudzała zainteresowania poza środowiskiem językoznawców, na pewno żadną inną nie zaprzątali sobie głowy politycy. Wyjątkowość feminatywów polega też na tym, że stosunek wobec nich stał się wykładnikiem poglądów społeczno-politycznych” – to słowa z 2018 roku. Ich autorką jest Agnieszka Małocha-Krupa.
Czy w 2022 w tekście o roli architektek we współczesnym świecie, nadal temat semantyki trzeba aż tak wałkować?
Ada: - Nie!
Roma: - Wszystko można!
Joanna: - Mnie to nudzi!
Kobiety w społeczeństwie urbanistycznego patrzenia np. na Wiedeń. Mnie to wciąga. Ale ten przesadny feminizm mnie zaskakuje, a wręcz drażni.
Nie jestem przekonany do tej pozycji, jako książki. Ten zestaw rozmów jest bardzo prasowy. „Twój Styl”, „Zwierciadło”, „Wysokie obcasy” – to byłoby właściwe miejsce dla tych konwersacji.
Roma: - Czepiasz się!
Ada: - Nikt nie zmusza cię do kupowania takich książek. Ja bym wzięła ją na wakacje.
Joanna: - Tak, to gazetowe pisanie.
„Kobiet studiujących architekturę w Stanach Zjednoczonych, jest więcej niż mężczyzn”. W USA nie ma urlopu macierzyńskiego. Ciekawe? Tak, ale ten to uproszczenie mnie zadziwia. Wyciąganie wniosków jak na pierwszym roku studiów socjologicznych. Skutek , który nie pasuje do przyczyny. Trochę to ułomne. Takich skrótów myślowych, uproszczeń jest w tej publikacji sporo.
Ada: - Jesteś złośliwy! To wyrwane z kontekstu zdanie nie może służyć do wyciągania takich wniosków.
No tak. Czytanie na głosy, na ręce, na role ma swoje zalety. Ale nadal nie jestem pewien, dlaczego ta książka powstała? W takiej formie, z takimi ideami.
Architektura – tak. Kobiety – tak! Życie – tak! Feminizm za wszelką cenę – nie!
Roma: - Mamy wolność słowa. Jeśli będę chciała kiedyś napisać książkę o swoich kontaktach z mężami kobiet, które fotografuję, to będę bezlitosna i pewnie nieobiektywna. Mam do tego prawo.
Każdy ma prawo pisać. Każdy może opowiadać. Tylko po co robić to pod flagą feminizmu?!
Joanna: - A dlaczego nie?
Książka jednak ma jeden walor, który wciąga i jest na tyle silny, że nie można zlekceważyć tych dialogów. Rozmówczynie Agaty Twardoch naprawdę są niesamowite. I bez znaczenia wówczas jest to, czy powiemy „pani architekt” czy architektka.
7/10 (Ada – 7,5, Roma – 8,5, Joanna – 6)
Zdjęcie: https://www.slazag.pl/agata-twardoch-kobiety-mog%C4%85-zaprojektowa%C4%87-lepsze-miasto.-nie-tylko-dla-kobiet.-dla-wszystkich
Trwa ładowanie...