Niezatarte pragnienie szczęścia wyryte w ludzkiej duszy niestrudzenie daje o sobie znać w każdym aspekcie naszego życia. Wiele życiowych trudów Pan Bóg połączył z małymi radościami, aby dać nam pobudkę do tego, by podejmować je dla wyższego celu, np. trudy małżeństwa i wychowania potomstwa złączone są z radością pożycia małżeńskiego, konieczność podtrzymywania życia jest połączona z przyjemnością jedzenia, etc. Całe nasze życie jest usłane takimi małymi radościami i obowiązkami i stanowią one pośrednie cele, jakie stawia przed nami codzienność, aby tą drogą dojść do nadrzędnego celu naszego życia, jakim jest zjednoczenie się z Bogiem w miłości na wieczność w Niebie i służba Jego świętej woli.
Wielu ludzi, zwłaszcza niewierzących, obiera sobie za cel życiowy te małe drobne kroczki, które mają nas codziennie do Boga prowadzić: rozkoszują się wyśmienitymi potrawami, uprawiają nierząd, gromadzą bogactwa, dążą do władzy dla doczesnych, często niesprawiedliwych korzyści, poszukują doznań duchowych, czynią sobie bożka z drugiego człowieka, etc... Jak świat światem, jeszcze nikt, kto oparł całe swe dążenia na zaspokajaniu doczesnych pożądliwości i popędów nie osiągnął pełni szczęścia. Człowiek wypala się zmęczeniem, przesytem, zdrowie szwankuje, drugi człowiek nie jest w stanie nas w pełni pojąć, zrozumieć, bogactwa nie zapełnią pustki, pragnienia uczucia, miłości, w duszy nadal pozostaje pragnienie "czegoś więcej"...
Dzieje się tak, ponieważ w głębi ludzkiego serca pozostaje niezatarte pragnienie szczęścia nieskończonego, wiecznego. Takim szczęściem jest Pan Bóg.To On sam jest celem wszystkich naszych pragnień. On sam jest największą radością, doskonałością, miłością. Kto tego nie pojmie, nie znajdzie spełnienia na ziemi. Dr Wighard Strehlow pisze, że człowiek czerpie 70% swojej energii życiowej z życia duchowego, notmiast tylko 30% pobiera w formie energii fizycznej ze zdrowej diety! Jakże ważne jest zatem, aby zwrócić oczy naszej duszy na to, co przynosi prawdziwą radość z życia, czyli pełnienie Bożej woli tu na ziemi.
Człowiek, który nie ma w sobie radości z życia jest apatyczny, popada w rozpacz, smutek, melancholię, przygnębienie, traci sens życia — to wszystko pochodzi od szatana, a źródłem tego nieszczęścia jej miłość własna, egoizm, bo skupiamy się na sobie, a nie na pełnieniu Bożej woli. Kluczem do uwolnienia się od tego zniewolenia jest modlitwa i kontemplacja Bożej obeności w nas, w naszej codzienności, oderwanie oczu od tego, co wyrywa nam szczęście, co skupia na sobie naszą uwagę: od luksusu, dogadzania swojemu podniebieniu, zabieganiu o uwagę drugiego człowieka. Należy szukać umiaru we wszystkich aspektach życia: cieszyć się skromnym, zdrowym posiłkiem, ciepłem słońca, skrzącym się śniegiem, comiesięczną, choć skromną wypłatą, ciepłym uśmiechem dziadka, spacerem w lekkiej mżawce...
Choć Bóg jest najważniejszym celem naszego życia, to Pan nie pozbawia nas tych małych radości dnia codziennego, należy jednak umieć postawić granicę i oddzielić je, by wiedzieć, że one mają jedynie za zadanie poprowadzić nas wyżej, aby dojść do pełni szczęścia. Wolno nam zbierać te okruchy szczęścia, które Bóg poukrywał w świecie i etyka chrześcijańska bynajmniej nie zakazuje szukać w nich zadowolenia, ponieważ tak jak i brak umiaru, tak i zbytnie niedocenianie ich doniosłości dla naszego życia mogłoby prowadzić do utrudnienia lub do całkowitego zaprzestania spełniania naszych obowiązków stanu. Do pewnego stopnia powinniśmy je zatem cenić, by nie popaść w małoduszność, egoizm czy pychę.
Należy nam nieustannie czuwać nad odruchami miłości własnej, która nieprzerwanie chce podporządkować naszą uwagę i odwrócić ją od głównego celu naszego życia, jakim jest zjednoczenie z Bogiem i wypełnianie Jego woli. Szatan jest mistrzem w odwracaniu naszej uwagi, a my bardzo łasi na jego manipulacje.
Etyka katolicka nie głosi żadnego rodzaju cierpiętnictwa, jak to się jej nieraz zarzuca, a jedynie zwraca uwagę na konieczność odnalezienia umiaru w każdym aspekcie życia i podporządkowanie go Bogu. Radość zawsze jest owocem miłości, ale tylko tej miłości prawdziwej, nie egoistycznej. Radość duchowa jest istotą szczęścia wiecznego, a jej źródłem — wierne wypełnianie woli Bożej. Choć tu na ziemi radość ta łączy się z konieczności z pewnym cierpieniem czy wyrzeczeniami (na ziemi nie ma co się łudzić, cierpienie istnieć będzie zawsze czy to w postaci chorób czy w związku z wypełnianiem obowiązków), to przypomina nam to, że pełne szczęście i harmonię osiągniemy dopiero w Niebie. Tu na ziemi mamy możliwość obrócić nasze cierpienia w radość poprzez ofiarowanie ich jako pokutę za grzechy czy w intencji nawrócenia bliźniego, a sam Mistrz mówi, że kto nie podejmuje krzyża ten nie jest godzien wejść do Królestwa Niebieskiego. Miłość nadaje cierpieniu głęboką wartość oraz pogodę ducha, a bez niej łatwo popaść w bunt, zniechęcenie czy apatię. To jest wielki sekret chrześcijaństwa: godzi na ziemi cierpienie i radość, której źródłem jest miłość, która niczym czarodziejska różdżka obraca w złoto miłości i szczęścia wszystko, czego się dotknie.
Dr Wighard Strehlow, wybitny uczeń dr Gottfrieda Hertzki, genialnego znawcy medycyny naturalnej doktora Kościoła — św. Hildegardy z Bingen, wskazuje na fizyczne niedomagania i choroby, jakie wywołuje brak prawdziwej radości z życia.
Uczucie braku sensu, smutek i depresja mogą doprowadzić do choroby całego organizmu, ponieważ cnota radości z życia i wada poczucia braku sensu mają swoją siedzibę w całej czaszce, która chroni cały układ nerwowy. Promieniując z tego miejsca, ww. wady mogą osłabić cały układ nerwowy i wywołać całkowitą blokadę autonomicznego układu nerwowego, często zwaną neurastenią, objawiającą się chronicznym zmęczeniem, drażliwością, obniżoną koncentracją, wahaniem nastrojów, bezsennością, bólami i zawroty głowy. Pojawia się także nadwrażliwość na bodźce, takie jak hałas czy światło. Ta trzydziesta piąta para sił duchowych współuczestniczy we wszystkich zaburzeniach przemiany materii, procesu trawienia, regulacji hormonalnej oraz odpowiada za funkcjonowanie układu odpornościowego. Może to skutkować pojawieniem się wielu chorób autoimmunologicznych, depresji, psychoz, zaburzeń snu, układu krążenia, syndromem wypalenia zawodowego, całkowitą obojętnością na ludzi i dzieła Bożego stworzenia.
Demoniczne siły wprowadzają świat w kryzys finansowy, gospodarczy, lęk, frustrację, aby sparaliżować ludzi pesymistycznym nastrojem i skłaniać uwagę wyłącznie ku sprawom tego świata. Jeśli nie znajdujemy ostoi w Bogu, popadamy w duchową nędzę. Szukajmy ratunku w adoracji Najświętszego Sakramentu, częstym i pobożnym (na kolanach i do ust) przyjmowaniu Ciała i Krwi Pańskiej, modlitwie, kontemplacji dzieła Zbawienia, ćwiczmy chodzenie w Bożej obecności przy codziennych obowiązkach. Pan słucha naszego serca i naszych myśli zawsze. Jednoczmy się często z konającym Sercem Boskiego Mistrza ukrytym w Najświętszym Sakramencie. Nie dajmy się wywieść szatanowi na pustynię rozpaczy i rozgoryczenia.
/ na podst. "Katolicka etyka wychowawcza", o. Woroniecki
"Św. Hildegarda z Bingen. Leczenie chorób duszy" - dr Wighard Strehlow
Nasze emocje pozytywne, takie jak miłość, nadzieja, współczucie, radość, oraz emocje negatywne, takie jak nienawiść, strach, smutek, gniew, wpływają na nasz autonomiczny układ nerwowy, który jest odpowiedzialny za regulowanie wszystkich czynności życiowych. Stanowi on pomost między ciałem a duszą. Z każdego z trzydziestu pięciu kręgów kręgosłupa wychodzi para nerwów, które docierają do poszczególnych narządów, aby nimi zarządzać. Wg lekarzy zajmujących się medycyną naturalną w oparciu o wizje św. Hildegardy, poprzez dotykanie trzonów kręgów kręgosłupa, można wskazać bolesne punkty wskazujące na zaburzenia zdrowotne i odpowiadające im duchowe wady. Trzydzieści pięć par duchowych sił duszy, czyli cnoty i wady, są w ścisłej relacji z wszystkimi narządami.
Jeśli naszym życiem kierują cnoty — wzmacniamy nasze zdrowie. Jeśli wady — wpędzamy się w choroby i złe samopoczucie.
Szanowni Państwo!Uruchomiliśmy zbiórkę, aby zebrać środki pieniężne na sfinansowanie materiałów kampanijnych w walce o polskie rodziny. Nasza praca jest odpowiedzią na pogłębiającą się wciąż masońską demoralizację i dechrystianizację naszego społeczeństwa, która skutkuje rozpadem polskich rodzin, laicyzacją procesu wychowawczego, zapaścią zdrowotną oraz wypaczeniem charakterów. Wierzymy, że tylko żywo praktykowana cnota zwycięży wady i grzechy, że rodzicielska miłość poprzez Krzyż odniesie zwycięstwo nad "bramami piekielnymi".
Prosimy o wsparcie naszej zbiórki finansowo, modlitewnie oraz udostępnienie linku rodzinie i znajomym, w portalach społecznościowych. Salve Maria!
Jesteśmy katolicką Fundacją działającą na rzecz wiary, rodziny i Tradycji. Walczymy o odnowę moralną Narodu polskiego pod sztandarem Matki Bożej, aby naprawić skutki masońskiej rewolucji antychrześcijańskiej w Europie. Propagujemy wiedzę z dziedziny etyki katolickiej, czyli naukę o cnotach oraz rozkrzewiamy miłość do modlitwy różańcowej. Pragniemy pokazać Polakom drogę do doskonałości i piękna. Upowszechnianie informacji o edukacji klasycznej, a więc nauki o moralności katolickiej, jest niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania i rozwijania się polskich rodzin i Polski.
PS. Zachęcamy do zakupu książeczki dla dzieci, którą opowiada o życiu po śmierci w Piekle, Czyśćcu i Niebie zgodnie z tradycyjną doktryną katolicką:
Trwa ładowanie...