"Wiosenna noc”, „Zamek z lodu”, Tarjei Vesaas. Przełożyła Maria Gołębiewska-Bijak. Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2023. Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich
"Wiosenna noc” – 8/10 „Zamek z lodu” – 10/10
Trzy słowa kluczowe: strach, miłość, tajemnica. Dwie książki w jednej obwolucie. Dwie siostry, dwaj bracia. I mgła samotności… Idea przyjaźni, prowokacyjna ilustracja dorosłości; jej blasków i cieni. Ale przede wszystkim satysfakcja czytania!
Konstruując pewien model lektury, Tarjei Vesaas wprowadza nas w hipnozę, wobec chaosu i fizyczności świata. Niczym filmowiec, który odrzuca pewne triki na rzecz powrotu do czystości i prawdy, ale ten sam reżyser wprowadza magicznego węża, lodowy pałac i wymyśloną dziewczynkę. Cały indywidualizm twórczy norweskiego pisarza polega na tym (sic!), że kształtem, że formą wprowadza nas w odkrywanie znaczeń dotąd zakrytych, niejawnych.
To jakby test z filozofii tragiczności, z magicznego myślenia, które nie opuszcza nas przez całe życie.
Niewinność szuka winy!
Tarjei Vesaas, norweski powieściopisarz, poeta i dramaturg. W swojej ojczyźnie jest zaliczany do jednego z najważniejszych autorów XX wieku. Był kilkakrotnie nominowany do literackiej nagrody Nobla, której jednak nigdy nie zdobył. Ponadto jest również uważany za klasyka literatury języka nynorsk (odmiana języka norweskiego).
„Wiosenna noc” – intryga, która jest rozpisana tak szczegółowo, tak emocjonalnie, że czytelnik w pewnym momencie doznaje dziecięcej ekspiacji. Przekłada, wkłada własne historie z dzieciństwa w tkankę powieści.
Bo, tak! Czułem się jak Hallstein, nastoletni bohater brodzący w deszczu i kałużach. A Sissel, to moja kuzynka Bożena. Największa przyjaciółka dorastania.
Czternastoletni Hallstein wraz z siostrą zostają sami w domu. Kiedy do ich drzwi puka rodzina szukająca noclegu, rodzeństwo nie spodziewa się, że będzie to dla nich noc, gdy zmierzą się z doświadczeniem śmierci i narodzin. Noc, w której trakcie nikt nie pójdzie spać.
I ta kobieta w aucie. Niema, skrzywdzona, anielska i diaboliczna. I pokój, w którym ma przyjść na świat nowe życie. I te umizgi Torego do Sissel. A potem z niewinnego pejzażu przechodzimy w krajobrazy, które mogłyby posłużyć Hitchcockowi za scenariusz niezłego thrillera.
A gdzie jest lis, a gdzie wąż, który od lat mieszka w listowiu?
Wręcz sensacyjnym odkryciem jest fakt, że banalność początkowej fazy tej fabuły nie nuży, a wprowadza czytelnika w świat dzieciństwa. Wtedy wszystko zdawało się możliwe, wszystko było też zagadką, a świat wyobraźni buzował każdego dnia. Miłość do kuzynek, sióstr, ciotek była na porządku dziennym. Dlatego tak bardzo Hallstein jest nam (mi) bliski. Dlatego jego wyobrażona Gudrun w końcu staje się realna, namacalna. Dlatego też wyobraźnia rozjeżdża się ze stanem faktycznym.
Dialogi? Niesamowicie czyste – niezwykle brudne. Pozorne, utopijne, iluzoryczne. Jakby ci ludzie mówili sylabami, zaklęciami. Jakby słowa miały pozorować dotyk.
A potem, a następnie historia baśniowa, ale i obyczajowa, kryminalna, czyli „Zamek z lodu”. Tekst niemal wybitny. Budowane napięcie jest formą przyciągnięcia czytelnika. Na moment zapominamy, gdzie jesteśmy, kim jesteśmy. Najważniejsze stają się dwie jedenastolatki: - Siss i Unn. Ale czy Unn naprawdę istnieje? Czy jej nieśmiałość to tylko wyobrażony świat Siss?
Jedenastoletnia Siss poznaje nieśmiałą Unn. Dziewczynka próbuje zaprzyjaźnić się z nową koleżanką, lecz ich relację gwałtownie przerywa zniknięcie Unn. Radość Siss zostaje zburzona przez ból wywołany stratą, zwłaszcza że wszystkie ślady prowadzą do tajemniczego lodowego zamku.
Zapytany przez dziesięcioletnią córkę, czy gdy „będzie dorosła”, będzie mogła przeczytać „Zamek z lodu”, odpowiedziałem: - „Aniu, możesz to przeczytać znacznie wcześniej, nie musisz być dorosłą”!
A jednak Tarjei Vesaas nie pisze dla dzieci! Delikatność języka powoduje, a raczej umożliwia powszechną dostępność tej literatury. Sceny wyprowadzki ciotki Unn i jej rozmowy z Siss, są wyjątkowe i mogłyby posłużyć jako „instruktaż rodzicielski” – wstęp do dorosłości. Sceny ze szkoły (zarówno te, gdy Unn się pojawia, jak i gdy znika) są jakby nie polskie, są wyjątkowe dojrzałe. Takie opisanie całej sytuacji powoduje, że przez dłuższy moment Unn wydaje się tylko mgłą, która w końcu spowiła pałac z lodu.
Z drugiej strony obie narracje przywołały w mojej pamięci „Zabić Drozda”. Harper Lee też pisała o dzieciach, które próbują zrozumieć świat dorosłych, w którym niesprawiedliwości rządzą się swoimi prawami.
Snując rozważania o „rehabilitacji baśni”, nie odwołujemy się do braci Grimmów, szukamy i odnajdujemy nowe tropy.
ALE! Kto czytał „Ptaki”, ten wie i rozumie, że Tarjei Vesaas pisze o samotności. (Powieść "Ptaki" stanowi w dorobku pisarza najwyższe osiągnięcie. Została ona przetłumaczona na wiele języków i zekranizowana pod tytułem "Żywot Mateusza". )
***
„Rzeczowniki norweskie mają trzy rodzaje: męski, żeński i nijaki. Męski en gutt chłopiec. Żeński ei jente dziewczyna ... pisać skrev å slå på włączyć slo”. Jakże to podobne do naszego pisania, a jednak jestem pewien, że Maria Gołębiewska-Bijak „nie miała łatwo”. Gęstość tego tekstu powoduje, że uważność, dyscyplina, ale też translatorska „dowolność” czynią całość tak bardzo przyswajalną, pochłanianą.
Piszę o „podobieństwie”, a przecież język norweski ma swój rdzeń germański. Mocny, silny. W tej książce jednak góruje delikatność, nawet w scenach, które są pełne bólu i pewnego rodzaju grozy.
***
„Literatura norweska jest, obok szwedzkiej, jedną z najczęściej wydawanych w Polsce literatur skandynawskich. W drugiej połowie XX w. polski czytelnik miał okazję zapoznać się z klasyką norweskiej powieści, głównie za sprawą obszernej Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego, obejmującej utwory Knuta Hamsuna (1859–1952), Johana Bojera (1872–1959), Olava Duuna (1876–1939), Sigrid Undset (1882–1949), Sigurda Hoela (1890–1960), Tarjeiego Vesaasa (1897–1970) i innych. Spośród wielkich Norwegów wydawano też u nas oczywiście Henryka Ibsena (1828–1906), niestety jego dramaty, podobnie jak spora część beletrystyki norweskiej w tamtym okresie, nie były tłumaczone z języka oryginału, tylko z niemieckiego. Sytuacja zaczęła zmieniać się dopiero w latach 90. XX w., kiedy do Polski trafiły z jednej strony popularne cykle powieściowe Margit Sandemo (ur. 1924; fenomenowi sag norweskich poświęcona będzie dalsza część artykułu), a z drugiej – światowy bestseller Josteina Gaardera (ur. 1952), Świat Zofi i (Sophies verden 1991, wyd. pol. 1995)1 oraz wiele opublikowanych przez Wydawnictwo Jacek Santorski & Co (obecnie Czarna Owca) innych utworów tego autora. Im bliżej końca wieku, tym można zaobserwować w ofercie polskich ofi cyn wydawniczych większą różnorodność książek tłumaczonych już niemal wyłącznie z norweskiego”.
(Katarzyna Tunkiel* KILKA UWAG O TENDENCJACH W NAJNOWSZEJ NORWESKIEJ LITERATURZE PIĘKNEJ I JEJ OBECNOŚCI NA POLSKIM RYNKU WYDAWNICZYM W LATACH 1995–2010, 2011)
***
Maria Gołębiewska-Bijak z wykształcenia germanistka, z zamiłowania norwegolożka, kulturoznawczyni, była lektorka niemieckiego i norweskiego w Towarzystwie Polsko-Norweskim i na UW, prowadziła też warsztaty translatorskie dla studentów skandynawistyki w Gdańsku, a w 2013 r. organizowała z ramienia STL seminarium dla tłumaczy literatury norweskiej w Polsce. Obecnie tylko tłumaczka, za to w pełnym wymiarze, recenzentka, czasami jurorka. Najchętniej tłumaczy literaturę (bardzo) piękną i książki wzbogacające wiedzę. Zainteresowania typowo humanistyczne – język, w tym precyzja i adekwatność wyrazu, muzyka, sztuki plastyczne, antropologia kulturowa, historia – pozwoliły na przekład kilkudziesięciu pozycji z tych dziedzin. Zdarzało się jej organizować koncerty muzyki norweskiej i spotkania z pisarzami i wykładowcami z Norwegii. W 2001 r. uhonorowana odznaczeniem Kawalera I klasy Królewskiego Norweskiego Orderu Zasługi.
Trwa ładowanie...