DZIENNIKI WARSZAWSKIE*.
Tekst: Bartek Fetysz
Nie lubię Warszawy. Nigdy nie chciałem w niej mieszkać. Przypomina mi chuja we wzwodzie. W samym jej środku pęcznieje kutas z kamienia i wszystko kręci się dokoła niego. W Niebo tryska wieżą z piasku. Nie zrobić sobie zdjęcia w stolicy bez Pałacu Kultury i Nauki w tle to tak jakby w niej w ogóle nie być. To jak pojechać do Paryża i nie rozłożyć warg ust na widok wieży Eiffla i nie zwilżyć ich uśmiechem. To tak jakby uprawiać seks przez szybę bez wyciętej w niej glory hole. PKiN jest do pejzażu Warszawy bowiem na stałe przymocowany. Sterczy jak tanie dildo doklejane do podłogi czy drzwi na ślinę, którego nie ma ochoty się dosiadać. Ja bynajmniej nie potrafię dojrzeć w nim żadnego piękna, chociaż gdyby natrzeć czubek lubrykantem i posadzić na nim Prezesa, pewnie dojrzałbym w nim ósmy cud świata. Może poczułby się dodupnie rozpruwany jak kobiety, którym łona codziennie szpachluje albo rozrywa wtykanymi w nie - dehumanizującymi herezjami bezdzietnego magistra Prawa i Administracji, który, kiedy o ich prawa chodzi, udaje wiecznie matoła.
Mojego braku zrozumienia dla urody krajobrazu Warszawy dopełnia sztuczna palma na rondzie de Gaulle’a. Suchy knot wbity w ziemię przypomina mi pal, na który kiedyś nabijano ofiary. Pasuje do polityki kościoła i PiS-u. Albo z nami albo baranek Boży zgładzi Cię jak wszystkie grzechy świata. Zamiast dialogu od razu wpierdol. Dogmaty wiary nie podlegają dyskusji. Tak jak prawa do zawierania związków partnerskich osób nieheteronormatywnych. Chłopak i dziewczyna, normalna rodzina, najlepiej bezrobotna, ale z piątką dzieci na dwóch pokojach i na 2500+. Wygrane marzenia. Idealna familija, rozmnażająca się regularnie, zasilająca liczbę przyszłych obywateli, których głosy nie będą liczyć się w mętnie organizowanych wyborach.
Stałem w tej Warszawie wieczorem na balkonie, a przede mną stał podświetlony gmach PASTy. Patrzyłem nań, a Iza Michalewicz opowiadała mi jego historię na nowo. Napisała zresztą o Powstaniu Warszawskim książkę “Rozpoznani: Prawdziwe Historie Ludzi z Powstańczych Kronik z 1944 Roku” (dostaniecie ją w księgarni na Koszykowej albo w sieci). Kiedy wyszła na Niebie dojrzałem osiem gwiazd. I wtedy na chwilę polubiłem Warszawę, bo chociaż w jednym byliśmy na moment zgodni.
*DZIENNIKI WARSZAWSKIE to cykl felietonów, które ukazywać się będą na moim Patronite i Instagramie (tylko dla subskrybentów) odpłatnie. Ten, taki trochę prolog, udostępniam za darmo. Dostęp od 20 złotych miesięcznie.
Zdjęcie: Jacek Turczyk
Trwa ładowanie...