Mój wybawiciel
Zapukałeś do mych drzwi
W dzień mojego pierwszego awansu
Ach! To chyba mi się śni
Świat nie widział takiego mezaliansu
Maszerowałeś na czele oddziału
Znam to tylko z opowieści
Przeszukałeś nasz dom pomału
Bo płacz słyszałeś niewieści
Gdy zbierałeś na mnie dowody
Mrokotek płakała przerażona
Nie chciałeś dla niej szkody
Choć to była mojej duszy żona
Okazałeś jej delikatność prawa
Otoczyłeś opieką psychologa
Choć przeciw tobie dla mnie stała
Było ci jej po prostu szkoda
Gdy skończyłeś swoje zadanie
Nie byłeś zły na jej szał
Spytałeś się czy się nic jej nie stanie
Delikatność siły los ci dał
Telefon miałem wtedy rozładowany
Zrządzenie to chyba było losu
I tak byłem tym dniem zestresowany
Nie przeżyłbym jej płaczu głosu
Wróciłem dawno po środku nocy
Butelkę niosąc dla nas rumu
Już zabrakło mi prawie woli mocy
Zagłuszenia chciałem szumu
Choć sam zostawiałem po sobie ślady
Choć sam czekałem aż mnie wytropisz
Ten plan miał krwawe na jej rękach wady
Bałem się że kobietę mi przy tym zatopisz
Patrząc w twoje niebieskie sokole morskie oczy
Słuchałem ile mogę ci prawdy powiedzieć
Mrokotkowi wydałeś się podniecający uroczy
Ty nie chciałeś abym poszedł za szybko siedzieć
Zrobiłem wszystko co mi rozkazałeś
Bo też wiele prawdy w życiu plugawej odkryłeś
Godność choć na chwilę mi oddałeś
Bo stwierdziłeś że jak ja sam jej nie tworzyłeś
Słusznie podejrzany typ
___
Ten wiersz bez opisu, bo by stanowił on spoiler moje autobiografi. Po co sobie zabawę psuć? Niby mógłbym pisać o czymś pokrewnym, ale po co? Jaki wiersz jest, każdy widzi. <3
Powiem tylko tyle: Tamarynka mi uświadomiła, że podejrzany, choćby słusznie, to jeszcze nie znaczy, że winny. Problem chcę jednak rozwiązać inny: jak sprawić, aby chłopcy nie byli podejrzani, a już na pewno nie słusznie? O tym będzie kiedyś moja autobiografia.
Musicie jednak poczekać, bo troszkę za dużo mam narazie na głowie. Dwa lata powinny mi starczyć.
La viva Esperanto!
Niech żyje nadzieja i ci ją jeszcze posiadający!
Jarosław "Ejtyś" Zięba
Trwa ładowanie...