Cena świadomości
Schody
Ciekawość pierwszym stopniem
Na drodze do oświecenia
Nie zkraczaj tam zbyt pochopnie
Piekła doznasz upodlenia
Nie zadawaj pytań bez liku
Choć odpowiedzi są gotowe
Bo doznasz ich przepychu
Choć za małą masz głowę
“Coraz cieplej się robi
Czemu ciągle idę w dół?”
Mały Ejtyś się głowi
Elizejskich szukając pól
Napotyka pierwsze jabłonie
Niepotrzebne podszepty
Zrywaniem zajęte obie dłonie
Wąż pod stopą leży zdechły
Na wegeńskiej w piekle diecie
Koszyk pełny poznania
Jedząc wszystkiego się dowiecie
Ależ piękne to doznania!
“Ktoś zapuścił tutaj kura”
Dymem łzawią oczy
Płonie świat płonie skóra
Ejtyś głębiej kroczy
Krzyki męki żałosne płacze
Czas staje ponownie na wieki
“Tego już nie odzobaczę
Dajcie choć zamknąć powieki”
Serce smołą zalane wypalone oczy
Taka cena świadomości
Idzie dalej z trudem już nieuroczy
Nie czas na wątpliwości
Nie zatrzyma się nigdy na drodze
Choć popielą już pnącza
Wprost gna na połamanej nodze
Uścisku szuka gorąca
To piekło przejść chyba trzeba
Tam droga jest do oświecenia
Tam kryją się schody do nieba
Chociaż niewarte to błądzenia
Zawrócić jednak nie ma jak
Ta droga nie wiedzie wspak
Ejtyś
____
Rzeczywistość jest przerażająca. Życie jest bolesne. Niedługo umrzemy. Nasi bliscy też umrą. Część z nich na naszych oczach. Wszyscy cierpiąc w taki czy inny sposób. No, ale przynajmniej mam ładnego iphona. Chwała dzieciom, które pracują i umierają jako niewolnicy w kopalniach kobaltu. No, ale lubię pisać. Gdy piszę te słowa właśnie jakieś dziecko jest bite a inne umiera, abym miał na czym. Świat jest piękny! Jaka piękna jest ta tragedia!
Generalnie świadomość jest strasznie przereklamowana. Ale taka szczera świadomość, gdy nie tylko wiesz, ale trochę nawet rozumiesz, a w dodatku to czujesz. Intuicyjne poznanie potwierdzone doświadczalnie. Książki czyta się fajnie. Być poruszonym wierszem jest wspaniałe. Protestować dla wolnego Tybetu wiedząc, że wszyscy cię będą za to klepać po plecach, jest cudowne.
Są też jednak rzeczy naprawdę piękne. Proste i naturalne. Czasem jest po prostu przyjemny wieczór. Czytam coś ciekawego, albo piszę coś lub z kimś. Ciężar antologii poezji polskiej jest przyjemny na kolanach. Niektóre wiersze wydają mi się nawet dobre. Z niecierpliwością przewracam stronę, aby zobaczyć czy znajdę następny.
To tylko ułamek sekundy. Nic wielkiego. Odganiam jak muchę. W sumie urocza myśl:
“Ciekawe, czy ta smutna dziewczynka, do której się uśmiechnąłem, aby zarazić ją uśmiechem, a która się spłoszyła i zawstydziła, miała po prostu złe informacje ze szkoły dla rodziców, czy jest gwałcona? Może właśnie idzie do swojego oprawcy, który trzyma ją na emocjonalnej smyczy wstydu, strachu i winy. Powinienem był spytać? Przecież ją tylko minąłem na spacerze. Normalnie bym jej nie zauważył. Jak wszyscy poza NIM. Dlatego się mnie bała? Bo tylko ci, co ją krzywdzą, są dla niej mili?”
Na następnej stronie piękny wiersz o przyrodzie. O pięknie natury i romantyzmie ludzkiej potrzebie powrotu do rzeczy naturalnych i prosty. O prostocie namiętności. Aż nie czuję zapachu ciepłej kawy tylko powiew wiosennego lasu. Koniec czytania. Siadam do komputera, aby popisać z kimś na necie.
Fajnie się z kimś tak beztrosko powygłupiać. Pożartować. Napisać rymowankę. Jest pięknie i można zapomnieć o bożym świecie. Życie jest wspaniałe. Nawet mogłem być pomocnym.
Ejtyś: A tak poza tym to wszystko ok? Ten żart, to tylko żart? Martwię się. Jesteś potężna, ale jakby co pamiętaj, że do mnie może pisać o wszystkim. Cieszę się, że istniejesz.
Ona: Dziękuję. Nie ma z czego się cieszyć. Jestem całkiem sama po ostatniej wizycie w szpitalu psychiatrycznym. Ten kolega, o którym pisałam? Nie znam go. Kolejna seks randka, aby zagłuszyć myśli samobójcze. Boję się.
Ejtyś: Pamiętaj, że jestem dla ciebie o każdej porze dnia i nocy. Jeżeli nie odpisuje to nie dlatego, że mnie to nie interesuje, ale dlatego, że śpię albo jestem zajęty. Głowa do góry! Z tego się wychodzi. Obiecuję! Jesteś potężna! I sama mówiłaś, że już paru osobom to udowodniłaś. I nie jesteś sama. Nikt się nie rodzi, aby być samemu na tym świecie. Twoja załoga gdzieś na tym oceanie na ciebie czeka. Musisz tylko dożyć spotkania z nimi! Dasz radę! Choć to niewiele, to masz mnie.
Ona: Dziękuję <3
Ejtyś: <tuli> No i wiem jak ci pomóc już teraz. Patrz i podziwiaj jak spektakularnie zmieniam temat na coś komicznie infantylnego. A masz! Spróbuj się nie śmiać!
Ona: <śmiech>
Potem podziwiam gwiazdy i okoliczny las podczas spaceru. Jaki piękny jest ten świat. Czuję się jakby otaczały mnie elfy i rusałki. Na uszach słuchawki. Świat gra piękną muzyką. Wszystko nabiera sensu. Gdybym tylko spotkał przypadkiem Tamarynkę to może miałbym najlepszy dzień mojego życia. Serduszko bije prostą miłością i tęsknotą.
A potem pora iść spać. Ściągam słuchawki i zamykam oczy. Tylko przez chwilę zatrzymuje się czas, gdy mój mózg zadaje złośliwe pytanie.
“Jesteś pewny, że to, że nie słyszałeś tych krzyków od dwóch lat, oznacza, że ich już nie usłyszysz? Jesteś pewny, że znowu tego nie zobaczysz?”
Nie jestem. Nie muszę.
Zasypiam spokojnie myśląc do siebie:
“Jeśli taka tego cena, to było warto. Nie straciłem nawet Esperanto.”
Znowu nic mi się nie śniło. Dziękuję.
Pora wstać.
“Ciekawe czy ta dziewczynka też spała spokojnie. Ciekawe, czy internetowa koleżanka przeżyła noc? No i najważniejsze: spacer, czy trening?”
Przez chwilę chcę mi się nawet płakać, ale nie z tego powodu, co powinno. Po prostu tęsknię za Tamarynką.
No, ale nie ma co się mazgaić. Jest misja do wykonania. Przyszłe pokolenia patrzą, a ja jeszcze nie wiem czy z pogardą, czy z podziwem.
Pora żyć! Żyj, Ejtysiu! Żyj!
W sumie kocham zapach porannej kawy.
Trwaj chwilo, jesteś piękna!
La viva Esperanto!
Niech żyje nadzieja i ci ją jeszcze posiadający!
Jarosław “Ejtyś” Zięba
Trwa ładowanie...