Przepraszam, że jestem twoim młodszym bratem

Obrazek posta

Na obserwatora

 

Oceń mnie

Jeśli się odważysz

Oceń mnie

A język spażysz

Oceń mnie

A ocenę zwrócę

Oceń mnie

Ja się nie kłócę

Oceń mnie

Na to masz parcie?

Oceń mnie

Ale zrób to otwarcie

 

Po to piszę

Aby spisać swe grzechy

Po to piszę

Dla twojej też uciechy

Po to piszę

Bo mocą płoną słowa

Po to piszę

By bolała cię głowa

Po to piszę

By krócić ich cierpienia

Po to piszę

Bo niewartym powieszenia

 

To tylko słowa

Śmiej się cynicznie

To tylko słowa

Ty milczysz ślicznie

To tylko słowa

Co mi więc poradzisz?

To tylko słowa

I o słowa się wadzisz?

To tylko słowa

Ale prawdę oddają

To tylko słowa

I czyny zapowiadają

 

Patrz na to

Podnoszę się do ruchu

Patrz na to

Nie widzę cię zuchu

Patrz na to

Upadam po raz pierwszy

Patrz na to

Śmieszy cię moc wierszy?

Patrz na to

Już mnie sami podnoszą

Popatrz dłużej a zobaczysz

Jak na rękach mnie noszą

 

Choć się boję to wiem czego

Napewno nie widza ślepego

Boję się zaś że choć niechcący

Spopieli cię ogniem mój gorący

Ogień co napędza lokomotywę

Która prostuje losu tory krzywe

 

Ejtyś

_____

 

Mój stosunek do mojego starszego brata najlepiej oddają słowa Tamarynki, które skierowała do mnie po tym, jak był przy niej moim starszym bratem:

 

“Patrz! Nic się nie stało. Nadal tutaj jestem. Nie znęcaj się nad nim, proszę. Wszystko jest ok.”

 

Cóż. Obiecałem jej to. Znęcać się też nie lubię. Jej jednak już - mam nadzieję chwilowo - tutaj nie ma. No i mój brat lubi o sobie mówić, że jest charakterny, więc krzywda mu się nie dzieje. Zresztą jaka to krzywda? Szczerość od młodszego brata, który jest przecież żałosnym nikim, czyż nie? Tylko ci przecież udowodnię, że masz rację na swój i mój temat. Po co to zamieszanie?

 

Kiedy zacząłem się szykować do powrotu z Hagi wiedząc, że to już tylko kwestia czasu, aż mój podobny z charakteru do mojego brata szef, wykaże się charakternością i na mnie doniesie, że słucham w pracy muzyki, choć mi dał na to zgodę, to odezwałem się do brata. Plan był prosty: pora na kolejną rundę. Może jak dam mu się w opiekę, bez pieniędzy, bezsilny i bezradny, to uda się coś jednak odbudować z naszej relacji, która była martwa po ostatniej jego zdradzie?

 

Plan nawet podziałał. Brat akurat podrywał swoją klientkę, która polubiła moje wiersze, więc rola troskliwego starszego brata poety była mu bardzo na rękę. Nawet mi oferował, że będzie dla mnie jak starszy brat van Gogha i nie muszę się martwić o pieniądze. Oczywiście, że się nie zgodziłem, bo bym zwariował, ale cieszyło mnie, że mnie czyta i próbuje zrozumieć.

 

“Po co szedłeś z tym do Sylwii? Było przyjść najpierw do mnie.” “Podziwiam cię bracie.” “Za dużo na siebie bierzesz.” “Gdybyś za pierwszym razem tak to opowiedział, to bym inaczej zareagował.” “Jesteś geniuszem. Serio. Jeżeli chodzi o pisanie to jesteś po prostu geniuszem. To fakt.” “Niczym się nie martw. Czuj się jak u siebie w domu.” “Obiecuję ci, że możesz spokojnie jeszcze dwa miesiące tutaj mieszkać, jeżeli potrzebujesz.” “Mam nadzieję, że jestem twoim przyjacielem.” I tak dalej. 

 

Gdy przyjechałem miałem duży problem zaufać nawet odrobinkę. Obiecywałem, że będę tylko nocował i mnie nie będzie cały dzień. Przygotował mi biurko, abym miał gdzie pisać. Mówiłem, że nie tknę jego jedzenia, aby go nic nie kosztować. Zaczął mi gotować.

 

Nawet się przede mną otworzył. Zacząłem z nim rozmawiać o syndromie sztokholmskim, bo to nie jest zdrowe czuć się wdzięcznym, że matka cię katowała, bo położyłeś się na starszej siostrze, aby ona nie była katowana. Nie: jej celem nie było nauczyć się, aby się nie podkładać. Jej celem było wyżyć na dziecku swoją nienawiść do świata, który ją skrzywdził. Tam nie było do ciebie miłości. Był ból i gniew. 

 

Szło w dobrym kierunku. Wiedziałem, że pora uciekać zanim się zepsuje. Niestety życie przetasować moją listę priorytetów. Mrokotek miała próbę samobójczą. Poznałem Tamarynkę i ona odchodziła od zmysłów po tej próbie. I miałem tysiąc innych problemów i wątpliwości. Prawie nie spałem, byłem w trybie bojowym. Mówiłem o tym. Prosiłem o wyrozumiałość i wsparcie.

 

“Będę się na tobie, kurwa, mścił. Zapłacisz mi za to.”

 

Robiłem co mogłem, aby być czarującym młodszym bratem poetą dla jego nowej dziewczyny. Polubiłem ją. Ona była oczarowana chyba moją pankleksowością. Przepraszałem za bycie półprzytomnym ze stresu i braku snu. Podziękowałem, że dzięki rozmowie z nią przestała mnie na chwilę głowa boleć, bo się odstresowałem. Myślałem, że sukces.

 

Jeden błąd. Spytałem się, czy mogę ją przytulić na pożegnanie, czy to przekracza jakąś granicę. Nie każdy lubi. Ja uwielbiam, bo całe życie bałem się dotyku. Nie podawałem ludziom nawet ręki na dzieńdobry. Teraz lubię się na dzieńdobry przytulać i tak samo na pożegnanie. Zapomniałem, że nie jestem jedynym dzieckiem z tego domu z fobiami. Moje bycie miłym i przytulenie jej zostało odebrane jako rywalizacja. Stałem się wrogiem.

 

Trudno. Starałem się to załagodzić, ale tłumaczyłem, że nie jestem w stanie naprawić tego jak on czuje świat. To jego odpowiedzialność, a ja naprawdę mam za dużo na głowie. I ciągle dochodziło mi więcej rzeczy.

 

Zacząłem pozwalać Tamarynce zdejmować ze mnie warstwy ochronne. Ona zaczeła się przede mną odsłaniać. Zacząłem starać się przygotować rodzinę do tego, abym mógł ją przedstawić. Rozpętała się z tego wojna na wszystkie fronty. Trudno. Mam sporą odporność na stres. Wiem, gdzie jest moja granica. Nie byłem nawet blisko miejsca, w którym zaczynam pękać.

 

Podziękowałem nawet bratu, że tak szczerze się przyznał, że chciał mnie zamordować po mojej awanturze z ojcem. Rozumiem. Nie gniewam się. Przywykłem. Przynajmniej przyznałeś, że masz problem z kontrolowaniem emocji, co jest dla wszystkich oczywiste, choć próbujesz udawać, że jest inaczej… Postęp?

 

Twój pech, że Tamarynka ma podobnie trudną relację z bratem. W podobny sposób próbuje przerzucać na nią winę za swoje stany emocjonalne. Chciałem jej pomóc naprawić relację z jej bratem, ale byłbym hipokrytą, gdybym próbował jej doradzać samemu nie próbując naprawić swojej. Zresztą progres był gigantyczny. Szczerą miałem nadzieję, że podziała. Że dam radę to odbudować.

 

W każdym razie na zdradzone zaufanie jest tylko jedno lekarstwo niestety. Okazać więcej zaufania. Zacząłem mu dawać następne sztylety. Moje serce zaczęło wyglądać jak poduszka na szpilki.

 

Postanowiłem więc przedstawić mu Tamarynkę w pierwszej kolejności jako dowód zaufania. Poprosiłem nawet, aby się wymienili kontaktami, aby Tamarynka mogła go o mnie wypytać. Na tym etapie znajomości już jej powiedziałem wszystkie najgorsze swoje grzechy i nadal nie uciekła. Miałem nadzieję, że taki gest brata też uspokoi, że nie stanowię konkurencji dla niego. Dowód na to, że jesteśmy w tym samym zespole. 

 

Brat nawet przyprowadził swoją dziewczynę. Pomimo tego, że co chwile mi dowalał, Tamarynka go polubiła. Pokochała też jego dziewczynę, bo stanowiła dla niej wzór do naśladowania. Pomimo stresu wynikającego z ewidentnie złego nastroju mojego brata było ok. Dzięn numer 9. To mój ulubiony dzień z Tamarynką.

 

Brat co prawda nie zauważył, że opowiadając, że się znęcałem nad kotem wywołał prawie atak paniki u Tamarynki. Udało mi się to wytłumaczyć. Uraziła go sugestia, że mógłby zadbać bardziej o kota i próbował się bóg wie po co popisać, że jest lepszy niż ja. Tak: ten kot kiedyś wrócił półżywy z podwórka i trzeba go było szyć. Dlatego już na dwór nie wychodził. Tak: źle się czuł z innymi kotami. Dlatego jest u brata. Tak: średnio dbałem o te koty. To są i były koty Mrokotka, a nie moje. To jej duma i sens istnienia, a nie mój. Spokojnie, Małgosiu, nie jestem socjopatą jak twój były. Wszystko jest ok. Mogę cię przytulić? Dziękuję.

 

Gdy zostaliśmy, sami Tamarynka po raz pierwszy zobaczyła, jak puszczają mi nerwy. Na ścianie mojego brata odciśnięta jest teraz moja kostka. Zaczął ją wypytywać przez internet, czy to napewno ok, że ona się ze mną zadaje w sytuacji, w której się znajduję. Wystarczyło, że zobaczyłem jej smutne spojrzenie na mnie i zalała mnie krew. Na szczęście wykazała się odwagą i mnie przytuliła, co pozwoliło mi się szybciej uspokoić. Gdyby jej tam nie było, a ja byłbym w takim stanie, to tego dnia rozpocząłby się remont odświeżający mieszkania mojego brata…

 

Wtedy padły też te słowa z początku tego eseju. Chwilę później już wróciło wszystko do normy. Nawet pozwoliła, abym położył jej głowę na udach i bawiła się moimi włosami. Było wspaniale. 

 

Postanowiłem, że zrobię bratu psikusa. Tamarynka się spytała, czy będzie okej, jeśli go przytuli na pożegnanie. Powiedziałem, że pewnie mu się to nie spodoba, ale może spytać. Wiedziałem, że nie będzie umiał odmówić. Chyba mu stanął, nie jej ani mój problem.

 

Gdy wyszliśmy to od razu wytłumaczyłem Tamarynce, że na pewno mu się to nie spodobało, ale to nie jej sprawa. Martwiła się, czy jego dziewczyna nie będzie zazdrosna, “ale przecież mówiłam wiele razy, że mnie tacy faceci nie interesują. Chyba się nie obrazi, nie?” Cóż… zwariował totalnie, ale to już historia jest. Parę dni później się spakowałem, bo dalsze bycie nękanym psychicznie mnie nie interesowało. Nie było już po co.

 

W każdym razie tłumaczyłem bratu, że moja autobiografia to będzie wezwanie do ukrzyżowania tak naprawdę, bo tej historii chyba się nie da opowiedzieć tak, abym nie wyglądał jak potwór w oczach ludzi, którzy nie umieją czytać. A kto umie czytać? Prawie nikt. Tłumaczyłem, że moja nadzieja jest taka, że zanim mnie doprowadzą na Golgotę, to będę miał dość przyjaciół w tłumie, wśród legionistów etc, że szybko mnie z tego krzyża ściągniecie i przeprosicie.

 

“Widzisz, bo ja czytałem historię Chrystusa i wiem, gdzie popełnił błąd. Zanim wyślesz swojego przyjaciela Judasza z donosem na samego siebie, to upewnij się, że producent gwoździ to twój przyjaciel. Nie będą mieli cię czym przybijać.”

 

“Ja byłbym takim właśnie producentem gwoździ. Znasz mnie.”

 

Nie chciało mi się mu już tłumaczyć, że właśnie tak ludzie stają się nazistami: bo im się wydaje, że mają jakąś lepszą naturę od innych ludzi. A potem przychodzi dzień testu i nie są gotowi na rzeczywistość. Po co mu psuć nastrój. Niech sobie wierzy, że jest lepszy od mojej starszej siostry, ani mnie to grzeje ani Ziębi. 

 

Moja starsza siostra mnie zdradziła, gdy uznała, że musi jechać przez całą polskę, aby donieść na mnie młodszej siostrze. A płakałem przez telefon. Błagałem. Proszę daj mi zachować choć iluzję godności i pójść ze swoją spowiedzią do niej, gdy będę gotowy. Groziłem, że skreślę ją z listy członków rodziny, jeżeli nie zawróci. Powiedziała, że rozumie, ale ma po prostu sprawę w Gliwicach.

 

Dwa lata temu miałem ciężki bardzo okres. Rozstanie z mrokotkiem. Drastyczna zmiana pracy, bo zatrudniłem się w firmie, w której pracował brat, aby mu pomóc (w miesiąc mu podniosłem wynagrodzenie z 4 do 6 tysięcy), ale uznaliśmy, że lepiej będzie założyć razem firmę. Cieszyłem się na myśl, że będziemy mieć taką fajną nazwę: Building Brothers. Niedawno umarła mamusia. Z powodu słabego zdrowia psychicznego Mrokotka, co chwilę musiałem się konfrontować z policją. 

 

Było bardzo ciężko. Ale latałem jeszcze ogarnąć naszą firmę. Już miałem 3 zlecenia do wyboru dla brata. 2 chętnych do pomocy pracowników, gdyby zlecenie okazało się za duże. Było ciężko. Bardzo. Ale było coś pozytywnego na horyzoncie.

 

Wtedy zadzwonił do mnie brat: ‘Z tą firmą to ci się coś pomieszało. Niepotrzebnie paliłeś mosty w pracy.’

 

Rozpłakałem się na środku ulicy. Zadzwoniłem do młodszej siostry. I jej wszystko wykrzyczałem. Na całą dzielnicę. Że ja już nie mam siły tak żyć. Zabijcie mnie proszę, jeżeli naprawdę jestem takim potworem.

 

“Spokojnie. Wszystko jest dobrze. Nie martw się. Sylwia mi wszystko powiedziała rok temu. Po prostu się uspokój i wpadnij do nas na kawę.”

 

Przez cały rok, choć krążyłem wokół tematu jak sęp, nie mrugnęło jej oko. Czekała aż będę gotowy sam to powiedzieć. A to ja jestem jej starszym bratem, a nie ona moim.

 

Ciekawe czy specjalnie będziesz postarzał te gwoździe? Zardzewiałe bardziej będą mnie boleć. Jeżeli masz mnie ocenić to zrób to otwarcie, bracie. Nadal cię kocham. Bierz sztyletów, ile potrzebujesz. Kiedyś dotrze do ciebie, że mojego serca już bardziej zgwałcić się po prostu nie da. Tylko się zmachasz. 

 

“Przecież sam mi się chwalił jak fajną będziecie mieć nazwę, gdy był na grillu!” 

 

Moja młodsza siostrzyczka, gdy opowiadałem jej jak wyglądało moje życie przy kawie tego wieczoru grając razem w gry planszowe.

 

Cieszę się, że jesteś taki charakterny, że charakterności już dla mnie nie starczyło. Wolę nie mieć charakteru. I masz rację. Moje wiersze to 3/10, ale ja się dopiero uczę. Będę tylko lepszy. Twój, który napisałeś, bo się bałeś, że pierwszy napiszę twojej dziewczynie wiersz, był 10/10 choć korzystałeś z wyszukiwarki rymów. I nie jestem tutaj nawet ironiczny. Serio 10/10. Bo to szczery wyraz tego, że ją kochasz. Mam nadzieję, że niedługo uda jej się cię przekonać, że ona cię też kocha i nie musisz się już bać.

 

Będę na ten dzień czekać.

 

Kocham cię, bracie. Kocham cię. Niestety przyjacielem nie będziesz dla mnie nigdy. Choć mam nadzieję, że się mylę.

 

La viva Esperanto!

Niech żyje nadzieją i ci ją jeszcze posiadający!

Jarosław “Ejtyś” Zięba


 

wiersz wspomnienia poezja esej

Zobacz również

Cena świadomości
Ten świat już jest przeklęty. Ja nie robię, kurwa!, różnicy... Ale zacznę!
Ogłoszenie matrymonialne: Zbłąkany kundel szuka pani

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...