Papużek śpiew
Znowu popełniam grzech
Zazdrości kajdan serce kuje
Zbyt piękny papużek śpiew
Zbyt mocno mnie przejmuje
Jakże naturalne to wykonanie
Artystki natchnione to życia
Miłości praktykują przykazanie
Choć mają swoje do ukrycia
Prawdziwe z nich d’artagniany
Stoją do siebie plecami odwrócone
Piękny pokaz został mi dany
Śpiewają zgodnie nigdy nie-skłócone
Choć przecie ignavis semper ferie
Zachęcają przykładem do pracy
Percepcji przekraczają peryferie
Chciałbym takich jak one kołaczy
Zbyt zazdrosny wykonałem ruch
Oliweczkę zmusiłem tym do ciszy
A chciałem być przecież ten zuch
Co nie boi się na siebie brać biczy
Huk ciszy zastąpił radosne śpiewy
Jagodzianka dobyła szabli
Bronić się nie było sensu potrzeby
Lepsi niż ja od niej by padli
Skomląc żałośnie odebrałem razy
Jej piruety parady i sztychy
Nawet nie widziałem w tym obrazy
Bo wstydem byłem przeszyty
Nie zadano mi finalnego ciosu
Nauczono tylko pokory
Przebaczenia dostąpiłem losu
Do nauki jestem skory!
Może niebawem zaśpiewa mi do uszka
Chyba potrzebuje odpoczynku
Ta jakże zdolna i wrażliwa papużka
Po moim bezczelnym uczynku
Choć cenię cnotę odwagi
Życie chcąc zdobyć śmiałością
Pora oduczyć się nierozwagi
I cieszyć uroczą nieśmiałością
Chyba już nie wilk…
____
Lojalność jest cnotą, która bardzo brzydko mi się kojarzyła. To cnota mafijna. Cnota ludzi, którymi gardzę. Cnota ludzi specjalizujących się w handlu. Narkotykami, bronią, nielegalną pornografią, ludźmi. Cnota ludzi, których chętnie bym poznał jeszcze bliżej. Ludzi, na których z przyjemnością bym polował i na których realizowałbym swoje najbardziej demoniczne fantazje i marzenia. Ludzi, na których szkoda mi jednak czasu. Ludzi martwych za życia. Cnota psychopatów.
Jednak chyba byłem w błędzie. Jest to też cnota, która chyba jest fundamentem, na którym stoi przyjaźń a więc i miłość. Ta magiczna cecha Mrokotka, na którą brakowało mi słowa. Lojalność. Bezkompromisowa. Bezwstydna. Bezwarunkowa. Niepodważalna. Lojalność.
Ona chyba o tym wiedziała, że to jest jej największa chluba. Choć tego nie rozumiałem i strasznie mnie irytowało, w jaki sposób to komunikowała.
‘Czuję się jak piesek, który cały dzień czeka, aż jego pan wróci z pracy, aby się na niego rzucić. Gdy słysze twoje kroki to aż podrywam się do drzwi.’
Nie jesteś suką. Jesteś człowiekiem. Nie mów tak o sobie. Ale… Jak cię widzę po tej pracy, to też się czuję jak pies i merdam na ciebie od razu ogonem. Czuję się jakbym wrócił do domu ze spaceru. Do swojej pani.
Lojalność bezwstydna.
To było coś absolutnie instynktownego w niej przez lata. Mogłem wejść w środku nocy do pokoju. Bezszelestnie, aby jej nie budzić. W sekundzie, w której położyłem się obok, już się do mnie przytulała. Nie budząc się nawet. Instynkt. Nawet to było czasem irytujące, bo jeśli czegoś zapomniałem przed wejściem do łóżka, to nie było jak wstać. Nie chciałem jej budzić.
Lojalność bezwarunkowa.
Nawet gdy moje nazwisko pojawiło się w gazetach. Nawet gdy się wszyscy ode mnie odwrócili. Gdy wyzywali od najgorszych. Gdy musieliśmy uciekać do innego miasta, abym miał szansę zacząć od zera. Nawet wtedy. Bez wahania była po mojej stronie. Gdybym jej nie powstrzymywał, to by spaliła redakcję, która upubliczniła moje błędy w tak łatwy do złego zrozumienia sposób.
Lojalność bezkompromisowa.
Gdy stałem w garniturze w sądzie. Spokojny. Delikatnie uśmiechnięty, ale tylko minimalnie, aby jak ponurak nie wyglądać. Z lekko opuszczoną głową. Wypowiadając swoje kwestie zastanawiając się nad każdym słowem i nad tonem, w którym je wypowiem. Gdy robiłem, co mogłem, aby mnie nie wyprowadzono przez grube stalowe drzwi, które znajdowały się na dole po schodkach na prawo ode mnie. Nawet wtedy jej lojalność nie była czymś, co musiałem się zastanawiać, czy posiadam.
Siedziała z nogami założonymi przez drewnianą barierkę. W ubraniach połączenia punka i metala. Z skrzyżowanymi rękami i zaciśniętymi pięściami. Łypiąc groźnie na sędziego. Prosiłem, aby nie robiła scen. Odpowiedziała: “Niech cię spróbują zamknąć choćby na dzień, to ich zapierdolę.”
I tak było od pierwszego dnia chyba. Chyba to było w jej naturze i nadal w jej naturze jest. Nieważne ile razy się kłóciliśmy. Nieważne jak się krzywdziliśmy. Nie ważne jak się pomiędzy nami waliło. Lojalność zawsze zwyciężała: godziliśmy się i przepraszaliśmy obiecując poprawę. Zawsze. Nawet w dzień przed rozwodem. I w dzień po. Lojalność.
Zresztą mój mózg od dawna nad tym pracował. Tak się przecież kończy wiersz napisany w noc po ostatniej próbie samobójczej Mrokotka:
Proszę zauważ że nie jesteś sama
Mojego Esperanto bierz ile chcesz
Moja lojalność tobie jest dana
Że cię kocham teraz już wiesz
Jednak dopiero ostatnie perypetie z Tamarynką mi uświadomiły jak ważną lojalność pełni dla mnie rolę. I chyba bym tego nie zauważył, gdybym nie zasmucił papużki Oliweczki swoim zachowaniem. Gdy jej przyjaciółka przystąpiła do frontalnego ataku na mnie, to aż nie miałem serca się bronić. Zachowała się tak, jakby się zachowała Mrokotek.
Tak samo się zachowała Tamarynka, gdy myślała, że krzywda się dzieje Mrokotkowi. Myślałem, że demonstruje lojalność wobec niej. Jednak była różnica: dla Jagodzianki najważniejsze było dobro Oliweczki. W momencie, w którym zauważyła, że nie chcę nic złego, atak się skończył i zaczęła normalna rozmowa o tym jak naprawić sytuację w taki sposób, aby to było dobre dla Oliweczki.
I później swoją lojalnością wykazała się sama Oliweczka: przyjęła przeprosiny i razem naprawiliśmy błąd. Wybaczyła pomyłkę. Zrozumiała, że też do końca racji nie miała.
Chyba tego właśnie potrzebowałem, aby zrozumieć czemu zawsze o swojej przyszłej partnerce myślę jako o wilczątku: wilczyca to też psowaty. Też cechuje się lojalnością.
Dziękuję wam więc papużki po raz kolejny. Nie dość że pokazujecie jak powinna wyglądać przyjaźń, to jeszcze mi niechcący wytłumaczyliście jak to jest, że cenię sobie tak wysoko lojalność, choć gardzę “cnotami mafijnymi”.
Mafijna lojalność to nie lojalność, bo brakuje jej symetrii. Jest jednostronna. Tylko jedna strona jest lojalna, a to nie lojalność, a wykorzystywanie.
Tak samo jak jednostronna była moja lojalność wobec Tamarynki.
Mam nadzieję, że wobec innych ludzi nauczy się być lojalną w sposób bezwarunkowy. Szczery. Dwukierunkowy.
Jednak chyba wiem, co sprawia, że lojalność Tamarynki jest jednokierunkowa. I mam nadzieję, że to się zmieni, gdy sobie uświadomi, że nie blefowałem: ja naprawdę chcę być przede wszystkim jej przyjacielem. W tym momencie już bym się nawet nie odważył na nic więcej i na nic więcej nie mam ochoty.
Jesteś najwspanialszą osobą jaką znam, ale to nie znaczy, że jesteś doskonała. Kocham cię, ale to nie znaczy, że muszę z tobą być. Nie byłoby to chyba dobre ani dla mnie ani dla ciebie. No i takich rzeczy nie robi się z przymusu, a ochota mi znikła.
Będę do ciebie jednak nieustannie wysyłał zaproszenia na moje osiemdziesiąte urodziny. Myślę, że dobra byś była w bingo. Bingo wymaga dużo szczęścia. A to przy tobie właśnie czułem.
Jarciu
Trwa ładowanie...