Moja ukochana przyjaciółko Tamarynko!
Przepraszam cię Małgosiu, że ja zawsze staram się patrzeć z optymizmem na świata. Przyznam szczerze: gdy pisałem ci pierwsze dwa wiersze chciałem po prostu poznać kogoś, aby spędzić parę chwil i być może parę nocy, jeżeli okaże się, że jest jakaś chemia. Samotność jest straszna i nie ma innego lepszego na nie lekarstwa niż ciepło drugiej osoby. Najlepiej emocjonalne, a jeżeli się nie da, to chociaż fizyczne.
Szybko jednak zrozumiałem, co jest na rzeczy. Długie bluzy, chorobliwa nieśmiałość, strach przed chociażby nawiązaniem kontaktu. Próbowałem cię jakoś uspokoić. Prosiłem Anię o zdjęcie z kotem. Potem poprosiłem, aby Ania wysłała ci zdjęcie z moimi siostrzenicami. Ania była tak zdziwiona reakcją, że aż mi powiedziała, że cię te zdjęcia wystraszyły.
Wtedy dostałem pierwszego ataku paniki. Przecież powinienem się domyśleć już po bluzie i nieśmiałości: masz traumę. A ja nadal myślałem o tobie w - co prawda kulturalny - a jednak seksualny sposób. Poczułem taki wstyd i pogardę do samego siebie, że myślałem, że sobie coś zrobię po prostu.
Szybko jednak zauważyłem to, co oczywiste: cierpisz. A ja znam to cierpienie chyba jeszcze lepiej niż ty. Przez całe dzieciństwo czułem się jak zwierzyna łowna, bo mam podobną do twojej traumy. I ja wiem, jak się z tego wychodzi, bo udało mi się to dość skutecznie zrobić.
Bałem się ciebie spotkać, ale… Carl Jung zauważył: “tam gdzie twój strach, tam jest twoje zdanie.” Pytanie było tylko czego konkretnie się boję. Tego że ci zrobię krzywdę? Nie. Raczej bym się zabił niż stał się tym, czym gardzę najbardziej. To czego? Tego, że ty będziesz w stanie mnie zrozumieć, a gdy zrozumiesz, może uznasz, że nie jestem godny twojego towarzystwa.
Pozbyłem się seksualnych intencji wobec ciebie. Wydało mi się to czymś obrzydliwym w pewnym sensie. Uwodzenie skrzywdzonej dziewczyny to nie jest coś, z czego mógłbym być dumny.
Ale ja miałem narzędzia, wiedzę, doświadczenie i empatię potrzebną, aby ci pomóc. Poczułem, że jakkolwiek się tego boję, to muszę spróbować.
Nawet nie wiesz, jak bardzo byłem dumny, że odpisałaś. CIeszyłem się jak małe dziecko. Ale oczekiwałem najgorszego: kogoś kto będzie w tak strasznym stanie, że każda minuta mojego towarzystwa będzie dla ciebie ciężka.
To co zastałem przerosło moje oczekiwania. Osoba o takim charakterze, sile ducha, intelekcie, ciekawości, śmiałości. Cud po prostu. To ja byłem słaby, a nie ty, bo mnie demony przeszłości pchnęły wprost w narkomanie, a ty się tak dobrze trzymasz. I jeszcze twoje poczucie humoru.
Postanowiłem więc zrobić to, czego się najbardziej boje: zacznę ci pokazywać moje najgorsze strony. To czego się wstydzę. To za co sobą gardzę. To co sprawia, że nie powinienem być godny czegokolwiek, co przypomina szczęście. Cokolwiek, aby móc zdobyć twoją pewność, że moim słowa można zaufać, abyś miała na czym się oprzeć, gdy będziemy razem wychodzić z tego bólu.
O boże, nawet nie wiesz, jak mnie oczarowałaś swoim uśmiechem. Twoim żartem. Twoim rozstawianiem mną po kątach, twoim urokiem. Pierwszy raz poczułem, że choć jestem sobą i trzęsę się przy tobie ze strachu, bo ty mnie widzisz, to jestem spokojny i szczęśliwy.
Oczywiście, że chciałem cię mieć przy sobie. Bałem się powiedzieć to wprost: ja już widziałem w oddali szczęśliwe zakończenie gdzie się w tobie zakochujemy i budujemy razem rodzinę. To o czym najbardziej na świecie marzę, a nie spodziewałem się, ze znajdę kogoś tak wspaniałego. Poza tym, że cierpisz, jesteś idealna w moich oczach.
Ale ja się nie czuję tego godny. Nie w tym stanie. I nie to ma być celem. Chcę zrobić coś, co nada godności moim pomyłką i cierpieniu: wykorzystać je, aby ci pomóc. Mówiłem: chcę cię mieć conajmniej za przyjaciółkę. A jeżeli uznasz, że więcej nie chcesz mi dać, to ja mam doświadczenie z radzeniem sobie z bólem. Przeżyję to. Ale przynajmniej byłbym dla ciebie oparciem w twoim życiu jako przyjaciel.
Cały czas powtarzałem: ty nadajesz tempo. Ty decydujesz, jaki jest kierunek. To o ciebie tutaj chodzi.
Proszę daj mi szansę zdobyć twoje zaufanie małymi kroczkami. Proszę daj mi zobaczyć twój uśmiech. Proszę daj mi się rozstawiać po kontach.
Powiedz mi, co mam zrobić, aby to było możliwe.
Ja z całego serca gardzę mężczyznami. Szczególnie po tym, czego się domyślam, że ci się stało. I dlatego uroczyście ślubuje:
Jeżeli do końca tego roku nie uda mi się zapracować na twoją przyjaźń, to podjąłem decyzję z usunę to czego się boisz z mojej osoby. Poddam się kastracji. Nie jest mi to narzędzie gwałtu do niczego potrzebne skoro tylko sprawia, że istoty tak wspaniałe jak ty się mnie boją. Zresztą myślałem o tym od dawna. Ja potrafię się otwierać tylko przy kobietach, a te nieustanie doszukują czegoś niecnego w moich zachowaniach.
Oczywiście, że jesteś piękna i chciałbym mógł przeżyć z tobą noc naszego życia. Ale… jeszcze bardziej wolę mieć przyjaciół, który są w stanie mnie zrozumieć, którym mogę być przydatnym. Tu fragment wiersza o tym:
Przepraszam że prawdziwe widziałem piekło 12
Przepraszam że w nim tyle czasu żyłem 11
Przepraszam że odcisnęło na mnie piętno 12
Przepraszam że się tego tak wstydziłem 11
Chciałbym umieć opuścić swoje powieki tak 13
Aby nie rozległy się bólu krzyki i płacze 14
Chciałbym nie widzieć jak zło odciska na kimś znak 13
Chciałbym być pewny że tego więcej nie zobaczę 14
Pozwól zostać mi twoim przyjacielem, a jeżeli bóg pozwoli to twoim mężem. Dlatego mówiłem, o byciu u boku i mieszkaniu obok siebie. Ja jestem pomimo wszystko optymistą. Choć boję się tak, że miałem w tym tygodniu już 3 ataki paniki, a nie miałem ich od lat, to z całą pewnością mi bardzo zależy na twoim dobru.
Powiedź, co mogę zrobić, abyś chciała się ze mną spotykać, a to zrobię.
Wiem, że zaufanie jest straszne. Ale nie musisz tego robić naraz. Małymi kroczkami. Tak małymi kroczkami.
Proszę uszanuj zasady naszej gdy i powiedz mi jak mam odpracować swoje błędy i mi wybacz. Możesz mi zadawać dowolne pytania. Odpowiem ci szczerze na wszystkie, choć chciałbym poczekać do momenty, gdy będziemy na takim etapie, że będziesz chciała mnie przytulić i pocieszyć, bo moje życie to był koszmar.
Proszę daj mi tę odrobinkę odwagi. To było tylko kilka pięknych chwil, a ja nigdy nie czułem się tak blisko drugiego człowieka. Jak tylko wróciłem do domu to się aż rozpłakałem, bo ja wiem, że nikt normalny mnie na tym świecie na zaakceptuje. Takimi jak ja się gardzi, nic więcej.
Ale zanim to nastąpi proszę odpocznij chwilę. Zadbaj o swoje zdrowie. Bądź bezpieczna.
Bardzo się cieszę, że miałem zaszczyt cię poznać. Proszę daj mi zapracować, na to abym mógł cię poznać bardziej.
Powiedz ja kto zrobić a to zrobię. Przedstaw mnie bratu, albo facetowi twojej przyjaciółki, oni będą mnie pilnować. Cokolwiek.
Tylko błagam: nie uciekaj z powodu lęku. Lęki się oswaja, a nie im poddaje. Nic ci nie grozi ze mojej strony poza szczerością, szacunkiem i empatią.
Twój oddany przyjaciel
Jarciu
Trwa ładowanie...