„Ukraiński kochanek” Stanisław Srokowski – miłość w czasach pożogi

Obrazek posta

(Fot. ze zbiorów autora)

 

Miłość, nienawiść, podziw, niechęć, duma, wstyd – to one przekształcają absorbowane przez nas informacje w spolaryzowane znaczenia. To one pozwalają nam ogarnąć zgiełk konkurujących ze sobą narracji, pozwalają nam odszyfrować świat. I choć stwierdzenie takie z pewnością przyprawiłoby o palpitację niejednego historyka, to właśnie emocje mają kluczowe znaczenie w próbach zrozumienia historii.

W Strategy&Future po raz kolejny wyruszamy w literacką podróż za nasze wschodnie granice. Udajemy się ku Kresom, nad rwące brzegi Prutu i Czeremoszu: do historycznej krainy zwanej Pokuciem, nieopodal Huculszczyzny, z dzikimi szczytami Czarnohory i Czarną Puszczą na swych granicach – na tereny dzisiejszej Ukrainy… Wyruszamy w tę podróż po to właśnie, by zaznać emocji – i za ich pomocą lepiej zrozumieć to, co wydarzyło się tam w pierwszej połowie XX wieku.

I zaczęły jej tłumaczyć, że tutaj wszystko jest pomieszane. Niby jasne, wyraźne, ale i pomieszane, skłębione w sobie. Bo nieraz tata jest Hucułem, a matka Bojkinią, albo odwrotnie, tata Bojkiem, a matka Hucułką. A nieraz przyplącze się i krew jakiegoś Rumuna, Ormianina, Greka, Węgra, Słowaka, Niemca, Tatara, Łemka, Karaima czy Polaka.

„Ukraiński kochanek”, pierwsza część trylogii kresowej Stanisława Srokowskiego, od pierwszych stron promieniuje tęsknotą. Tęsknotą za tamtą ziemią, za tamtym światem, rozmytym we wspomnieniach dzieciństwa. Na kartach swej powieści Srokowski upycha tragizm rozpadu tego jakże różnorodnego i bogatego etnicznie regionu, w którym każdy „tutejszy” znaleźć mógł swoje miejsce, swój dom. Tutaj czas odmierzało przybycie cygańskich taborów wiosenną porą, których widok na horyzoncie oznajmiał upływ kolejnego roku. Podczas wiejskich zabaw dziewczęta tańczyły i prosiły o wróżby – dziewczęta polskie, ukraińskie, żydowskie, karaimskie, ormiańskie… Przyglądający się im chłopcy mieli oczy jak węgiel lub włosy jasne jak pszenica w pełnym słońcu. Wszyscy, przy zachowaniu swych różnic, stanowili skomplikowaną całość. Do czasu.

Historia się miesza, Anno, raz ma twarz demona, a raz szydercy. Musimy o tym pamiętać.

Gdy II Rzeczpospolita traci grunt pod nogami, gdy sowiecki cień kładzie się na Pokuciu, a przez wschodnie ziemie przechodzi nacjonalistyczna gorączka rzezi i krwi – Srokowski skupia nasz wzrok na młodej polskiej dziewczynie, wchodzącej dopiero w dorosłość. Kasia jest córką najbogatszego w okolicy młynarza, inżyniera z wykształcenia. Jej matka młodość spędziła w lwowskich kafejkach i na uniwersyteckich korytarzach, a teraz, uwięziona pośród wiejskich krajobrazów, karmi córkę wizjami o lepszym, piękniejszym życiu, rozbudzając pragnienia i tęsknotę za tymi „wielkimi Kresami”, których była niegdyś częścią. Naznaczonej przez jej opowieści Kasi śni się lwowska bohema, rozświetlone żyrandolami sale balowe, a na nich wirujący dumni oficerowie łamiący jej serce. Śni ona o poetyckim życiu, pełnym zabawy, pozbawionym bolączek. Niestety, jej rzeczywistość – co przepowiada jej stara Cyganka – wkrótce już naznaczona zostanie rozpaczą.

I poczuła, że jej dawny świat odszedł na zawsze. A ten, który wyłania się jak z magmy, równocześnie na jej oczach się rozsypuje. A to przyjęcie, zamiast blasku i wielkości, ostatecznie obnażyło jakąś ciemność i degradację. Zapowiadał się nowy czas, którego twarzy wyraźnie jeszcze nie widziała. Ale symptomy były dla niej oczywiste.

Zaczyna się niewinnie – od plotek o wielkim głodzie, który nadchodzi z sowieckiej części Ukrainy i zmusza ludzi do pożerania własnych dzieci. Sąsiedzi przynoszą wieści o palonych synagogach, o żydowskich rodzinach, które znikają z miast. Szepczą, że wojna zmieni wszystko, że słychać na ulicach „Smert’ Lacham”, że obiecuje się wyrównanie krzywd, tak tych prawdziwych, jak domniemanych. A jednak, gdy nadchodzą ostrzeżenia, wszyscy zamykają oczy, odwracają wzrok. Nie uwierzą nawet w przededniu tragedii, gdy Pokucie stanie się areną barbarzyńskich, bratobójczych walk, a jego mieszkańcy świadkami niepojętych bestialskich scen. Gdy rozbudzona zostanie tam uśpiona nienawiść do Polski, do Polaków, do tego, co było i jest.

Kochany, odleciały nasze ptaki, odleciał nasz świat i zostaliśmy sami.

Emocją, wokół której zbudował swą opowieść Srokowski, nie jest jednak nienawiść… Jest nią miłość. Pośród bowiem narastającego zła, w cieniu wielkich niewiadomych rodzi się i rozkwita miłość. Miłość wielka, napędzana namiętnością, ciekawością, pragnieniem bliskości – miłość prawdziwa, jak ta opisywana w matczynych rojeniach, choć jednocześnie tak odmienna. Kasia oddaje swe serce ukraińskiemu młodzikowi Miti, nie zdając sobie sprawy, że naprzeciw ich uczucia staną: historia, zaraza, głód, gwałt, żałoba i tęsknota. Ze snów Kasi zostanie niewiele, ona sama zaś przekształci się tak, jak zmieni się ziemia Pokucia – z początku miękka, pulchna, pełna wigoru, z czasem twarda, zimna i zbolała. Wciąż jednak zdolna, by podźwignąć życie i odpowiedzialność za tych wokół.

Nic nie wiedział o żadnej Ukrainie. A jeśli coś wiedział, to tylko tyle, że sowiecka Ukraina była za Zbruczem. Ale teraz już i jej nie ma, bo całą ziemię zajęli Fryce. Ale on i tak nie chciałby tamtej Ukrainy. Bo wiedział, że tamta Ukraina była pełna strachu, głodu, nieszczęść i ludzkiego cierpienia. (…) A tu, jak świat światem, zawsze była Polska. I on się tu czuł dobrze, na swoim, był u siebie.

Historia u Srokowskiego wydaje się niemal namacalna, na wyciągnięcie ręki, niczym cudze wspomnienie, które przysposabiamy jako swoje – opowiadają ją bowiem emocje. „Ukraiński kochanek” to zaledwie początek, to pierwszy rozdział trylogii kresowej, który czytelnik zakończy na wielkim wdechu, ze łzami w oczach. Łzami uronionymi za dwoje naszych bohaterów – ale nie tylko. Oto bowiem książka, która udowadnia, że historię polskich Kresów da się opowiedzieć historią dwojga ludzi – i ich miłości.

Na takie emocje zdecydowanie nie może zabraknąć nam czasu.

 

Autor

Olga Kowalska

Filolog literaturoznawca. Ukończyła filologię polską I stopnia oraz filologię romańską II stopnia na Uniwersytecie Gdańskim. Twórczyni bloga literackiego i towarzyszącego mu kanału YouTube http://WielkiBuk.com, który prowadzi od 2012 roku. Recenzentka i promotorka literatury. Prowadzi spotkania autorskie, wywiady z pisarzami oraz warsztaty związane z promowaniem marki osobistej w sieci. Na co dzień pracuje w małej firmie zajmującej się usługami multimedialnymi.

 

Olga Kowalska Recenzje

Zobacz również

Wojna na Pacyfiku. Część 2: Świadomość sytuacyjna
Widziane z zachodniego Limitrofu. Sprawy wojskowe na Wschodzie. Przegląd za okres 2–9.07.2...
Wojna na Pacyfiku. Część 1: „Kopnięcie” w drzwi do chińskiego baru

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...