(Fot. wikimedia.org)
Sytuacja jest na tyle skomplikowana, że nie wiemy nawet, pod czyją batutą ten koncert zostanie odegrany. Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Chiny angażują potężne środki i zwiększają aktywność w obszarach, które do tej pory z pewnością nie znajdowały się wysoko na ich liście priorytetów.
American dream w byłych republikach sowieckich
Przykładem takiego zaangażowania może być niedawna wizyta sekretarza stanu Mike’a Pompeo na Białorusi i zapewnienia o możliwym wsparciu w zakresie dostaw ropy. Była to pierwsza wizyta amerykańskiego sekretarza stanu w tym państwie od ponad 25 lat. Biorąc pod uwagę fakt, że do tej pory kraje te łączyły raczej chłodne relacje, a Białoruś – wydawałoby się – wręcz naturalnie wchodziła w strefę wpływów Rosji, zaskakująco brzmią słowa Mike’a Pompeo cytowane przez największe światowe media: „We’re the biggest energy producer in the world, and all you have to do is call us”.
Nawet jeżeli zorganizowanie takich dostaw to kwestia jednego telefonu do amerykańskiego partnera, wydaje się, że bez zaangażowania ze strony Polski nie będą one możliwe. Z pewnością daje nam to do ręki pewne argumenty, którymi do tej pory nie mogliśmy się posługiwać.
Wyjątkowość spotkania Pompeo z Łukaszenką spowodowała, że w polskich mediach nieco pominięto, iż był to tylko jeden z przystanków ze wschodniego tournée amerykańskiego sekretarza stanu, w ramach którego na przełomie stycznia i lutego odwiedził on Ukrainę, Białoruś, Kazakhstan i Uzbekistan. Jest to sygnał, że USA podjęły próbę rewizji swojej dotychczasowej polityki ograniczonego angażowania się w sprawy państw objętych „protektoratem” Rosji. Polityka ta nabiera jeszcze bardziej realnego wymiaru w świetle deklaracji wygłoszonej 15 lutego na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa o wsparciu państw Trójmorza przez Stany Zjednoczone kwotą miliarda dolarów na inwestycje energetyczne w tym regionie.
W świadomości społecznej byłe republiki sowieckie nadal postrzegane są jako obszary nieatrakcyjne. W nowym rozdaniu, które niechybnie się zbliża, odpowiednie relacje z naszymi wschodnimi sąsiadami mogą jednak stanowić mocną kartę przetargową oraz przełożyć się na wzmocnienie międzynarodowej pozycji Polski i całego regionu. W konsekwencji nowego znaczenia nabiera nieco już zapomniana doktryna Mieroszewskiego i Giedroycia, której Strategy&Future poświęciło już sporo uwagi. W tym kontekście warto przyjrzeć się bliżej niedawnym wydarzeniom na Ukrainie, a także planom rozwoju jej zachodnich obwodów bezpośrednio sąsiadujących z obszarem Rzeczypospolitej.
W objęciach Rosji
Z uwagi na zorientowanie Warszawy (jako centrum decyzyjnego Rzeczypospolitej) bardziej na zachód i – historycznie – na północ Europy w świadomości społecznej wystąpić może niesłuszna tendencja do bagatelizowania pozycji Ukrainy. W szerszym kontekście wpisywać się to może w trend upraszczania problematyki stosunków międzynarodowych jedynie do zagadnień związanych z Europą Zachodnią, Rosją i USA. Uproszczenie to w długim terminie może okazać się szkodliwe, choć na chwilę obecną w szerokich kręgach przyjmowane jest jako zasada.
Nie należy wszak zapominać, że pod względem powierzchni to właśnie Ukraina jest naszym największym sąsiadem (drugim pod względem liczby ludności oraz trzecim pod względem wysokości PKB, nie wliczając Federacji Rosyjskiej).
Jednocześnie ciążenie do obszaru rdzeniowego Rosji naturalnie powodowało, że to wschodnia część Ukrainy rozwijała się znacznie prężniej i stanowiła o sile gospodarczej państwa. Odbijało się to negatywnie na wzroście gospodarczym zachodnich obwodów, sąsiadujących z Polską.
Ostatnie wydarzenia pokazują jednak, że Ukraina, być może za cenę ustępstw wobec Rosji, dążyć będzie do wzmocnienia relacji z partnerami za zachodnią granicą, w tym z Warszawą.
Wystarczy wspomnieć, że tuż po wizycie amerykańskiego sekretarza stanu w Kijowie z prezydentem Zełenskim spotkał się prezydent Turcji Recep Erdoğan. Jak podawano w oficjalnych komunikatach, w efekcie tej wizyty podpisano porozumienie, w którym oba państwa zobowiązały się do dalszego pogłębiania partnerstwa strategicznego i podwojenia wartości wzajemnej wymiany handlowej do kwoty 10 miliardów dolarów do 2023 roku.
Zełenski podkreślał strategiczne znaczenie wymiany gospodarczej z Turcją, a na konferencji prasowej podsumował, że z prezydentem Erdoğanem rozmawiał praktycznie o wszystkim: drogach, budownictwie mieszkaniowym i szeroko rozumianym biznesie. Nie bez znaczenia jest również wsparcie militarne w wysokości 36 milionów dolarów, jakie Turcja zadeklarowała przekazać Ukrainie. Trudno oszacować, czy tego typu działania realizowane przez Ankarę są bardziej proukraińskie, czy bardziej antyrosyjskie, ale znakomicie wpisują się (być może przypadkowo) w politykę wsparcia Ukrainy przez USA zapoczątkowaną w 2014 roku.
Wobec zdecydowanego stanowiska Ukrainy w sprawie wyborów lokalnych w Donbasie, które zgodnie z deklaracją Zełenskiego odbędą się dopiero po tym, jak Kijów odzyska pełną kontrolę nad granicą z Rosją, szukanie militarnych i gospodarczych sojuszników jest posunięciem zrozumiałym. Napięcia wokół realizacji formuły Steinmeiera widoczne były także podczas grudniowego spotkania w ramach formatu normandzkiego. W rezultacie możemy oczekiwać, że Ukraina coraz częściej podejmować będzie próby balansowania, co stawiać nas będzie przed nowymi wyzwaniami, ale także otworzy nowe szanse rozwoju społeczno-gospodarczego na wschodzie.
Tylko we Lwowie…
Szczególną rolę w tej układance może odegrać Lwów z uwagi na swoje strategiczne położenie geograficzne. Miasto usytuowane jest dokładnie na wielkim europejskim dziale wodnym między zlewiskiem Morza Bałtyckiego i Morza Czarnego. Wody centralnej oraz północno-wschodniej części miasta spływają przez Pełtew i Bug do Wisły, a jego zachodnia oraz południowa część leży w dorzeczu Dniestru. Kluczowe organizmy miejskie Europy kontynentalnej historycznie powstawały w dolinie dużych spławnych rzek.
Miało to zapewnić rosnącym miastom stały dostęp do wody, ochronę oraz komunikację. Lwów, wyłamując się niejako z tego schematu, ulokowany został nad niewielką rzeką Pełtwią, co w obliczu dynamicznie rosnącej liczby mieszkańców powodowało nawet pewne kłopoty z dostawami wody pitnej. Jak widać na przykładzie Lwowa, skomunikowanie oraz idący za nim potencjał ekonomiczny pozwalały na prężny rozwój miasta pomimo nie do końca sprzyjających warunków geograficznych. Wobec zachodzących na świecie zmian wyjątkowa pozycja Lwowa, zwłaszcza w kontekście tutejszych tradycji historycznych, pozwala patrzeć na to miasto jako na nową lokomotywę ukraińskiej gospodarki, opartej na obsłudze handlu międzynarodowego i wymiany towarowej.
Z transportu lotniczego we Lwowie skorzystało wówczas 2 217 400 pasażerów. Najpopularniejszymi kierunkami podróży były Warszawa, Stambuł i Monachium. Wzrosła również liczba wykonanych operacji lotniczych z 15 430 do 18 963 (wzrost o 22,9%). Dla porównania, z najbliższych międzynarodowych portów po polskiej stronie granicy – Rzeszowa i Lublina – w 2019 roku skorzystało łącznie 1 129 604 pasażerów, to jest dwa razy mniej. Dynamika wzrostu liczby pasażerów jest tym bardziej imponująca, że zaledwie cztery lata temu, w roku 2015, to lotnisko w Rzeszowie mogło pochwalić się lepszymi statystykami. Stolica Podkarpacia obsłużyła wówczas 645 214 podróżujących, a Port im. Daniela Halickiego zaledwie 570 570. Reagując na rozwój lwowskiego portu, ukraińskie ministerstwo infrastruktury rozważa aktualnie możliwość przekształcenia go w intermodalny hub komunikacyjny, którego głównym celem ma być zapewnienie dogodnych połączeń dla biznesu.
Ten ogromny wzrost popularności podróży lotniczych wskazuje na zwiększenie mobilności Ukraińców.
Komunikacja, głupcze
Skutki zwiększonej mobilności Ukraińców odczuwalne są również w transporcie kolejowym w bezpośrednim sąsiedztwie, tuż za zachodnią granicą. W 2019 roku spośród 624 tysięcy pasażerów jeżdżących z Ukrainy do krajów Unii Europejskiej i z powrotem ponad pół miliona podróżowało przez stację Dworzec Główny w 70-tysięcznym Przemyślu. Jest to tylko jeden z wielu przykładów na to, że obecna infrastruktura nie spełnia wymagań stawianych przez nowe okoliczności. W odpowiedzi na to zapotrzebowanie zawiązują się nawet oddolne inicjatywy, jak na przykład grupa mieszkańców promująca ideę Kolejowo-Autobusowego Hubu Przesiadkowego Przemyśl Pasażerski.
Nowe kierunki migracji ludności i przepływy kapitału w obrębie Europy Środkowo-Wschodniej niewątpliwie wymagają przemyślanych rozwiązań. Potrzeby te znakomicie zidentyfikował czeski przewoźnik Leo Express, który pod koniec ubiegłego roku otrzymał zgodę Urzędu Transportu Kolejowego na uruchomienie połączenia z Pragi do Terespola. Aktualnie rozpatrywany jest także drugi wniosek Leo Express na połączenie pasażerskie z Pragi do granicy polsko-ukraińskiej w Medyce.
Należy mieć jedynie nadzieję, że również polscy przewoźnicy korzystać będą z tych nowych możliwości pojawiających się tuż za naszą wschodnią granicą. Pewną odpowiedzią na nowe wyzwania komunikacyjne są planowane inwestycje publiczne, na przykład budowa nowego przejścia granicznego w Malhowicach (planowany budżet to 100 milionów złotych), rozbudowa terminalu multimodalnego w Małaszewiczach oraz inwestycje drogowe w kierunku wschodnim, uzupełniane przez inicjatywy pozarządowe w tamtym regionie, jak choćby działalność Fundacji Galicyjskich Dróg Żelaznych czy Stowarzyszenia Linia 102.
W kontekście zmian w układzie komunikacyjnym na wschodzie niedawno ukraińskie media obiegła informacja o planach budowy dwutorowej linii kolejowej o „europejskim” rozstawie osi ze Lwowa do granicy z Polską.
Wprawdzie w ciągu ostatnich 10 lat o planach dotyczących tej inwestycji mówiono już wielokrotnie, jednak jeszcze nigdy okoliczności do jej realizacji nie były tak sprzyjające, jak ma to miejsce dziś. Dla polskich interesów z pewnością korzystne byłoby „wpięcie” Lwowa w nasz system transportowy, jednak należy mieć na uwadze, że w konsekwencji takiego manewru niektóre z polskich miejscowości, do tej pory będące stacjami docelowymi, zmieniłyby swoją funkcję na punkty czysto tranzytowe.
W świetle tych informacji nowego znaczenia nabiera ubiegłoroczna deklaracja tureckiego ministra transportu o zainteresowaniu Ankary budową nowego hubu logistycznego na terenie Ukrainy i Gruzji. Jak stwierdził wówczas minister Kemal Güney, rozwój połączeń na Morzu Czarnym przyniesie wymierne korzyści w sektorze transportowym obu państwom. Tym samym współpraca Turcji i Ukrainy najprawdopodobniej będzie się zacieśniać w miarę rozwoju połączeń na trasie Nowego Jedwabnego Szlaku, a rozbudowa tychże połączeń wydaje się jedynie kwestią czasu.
CRCC wybudowała między innymi słynną superszybką linię kolejową Pekin–Szanghaj o długości 1318 kilometrów ze składami osiągającymi prędkość nawet 350 kilometrów na godzinę. Budowa tego cudu techniki trwała zaledwie trzy lata. Współpracując z CRCC, Koleje Ukraińskie mają pozyskać wiedzę i wsparcie przy rozbudowie własnej infrastruktury.
Potencjał rozwoju branży transportowej na Ukrainie przyciąga również przedsiębiorstwa działające w sektorze logistyki. W połowie lutego potwierdzono informację, że jeden ze światowych potentatów zarządzających terminalami przeładunkowymi – DP World z siedzibą w Dubaju – nabędzie większościowy udział 51% w TIS Container Terminal zlokalizowanym w porcie Jużne nieopodal Odessy. W terminalu tym w 2019 roku dokonano przeładunku około 219 tysięcy TEU, co stanowiło 75-procentowy wzrost w stosunku do wyniku z roku 2018. Po zamknięciu transakcji Ukraina stanie się 51. państwem, w którym operuje DP World.
Finale
Dla każdego turysty odwiedzającego Lwów jednym z najważniejszych punktów wizyty jest gmach Opery Lwowskiej. Budynek ten powstał na przełomie XIX i XX wieku i został zbudowany z wielkim rozmachem przez wybitnego architekta profesora Zygmunta Gorgolewskiego. Pierwszym dyrektorem teatru lwowskiego po zakończeniu budowy nowego gmachu został Tadeusz Pawlikowski, który notabene przyszedł na świat i wychował się w mojej rodzinnej miejscowości Medyce.
Opera Lwowska to miejsce szczególne dla polskiej kultury i dziedzictwa narodowego. Dla mnie osobiście jest najwspanialszym symbolem tego miasta, łączy w sobie bowiem te wszystkie cechy, którymi odznacza się sam Lwów: piękno, kulturę, sztukę i wirtuozerię. Sytuacja w świecie geopolityki rozwija się bardzo dynamicznie i aby lepiej zrozumieć zachodzące w nim zmiany, warto wsłuchiwać się w sygnały dochodzące tuż zza naszej wschodniej granicy. Być może rozwój wydarzeń sprawi, że dźwięki nowego koncertu mocarstw będą do nas docierać – czysto metaforycznie, ale wyjątkowo donośnie – właśnie z majestatycznego gmachu Opery Lwowskiej.
Autor
Marcin Kulaszka
Radca prawny, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, baczny obserwator zależności i zmian zachodzących w światowej gospodarce i społeczeństwie. Specjalizuje się w obsłudze prawnej przedsiębiorstw, ze szczególnym uwzględnieniem podmiotów międzynarodowych, oraz szeroko rozumianym prawie kontraktów. Brał udział w wielu niestandardowych projektach, również o charakterze transgranicznym, wymagających nieszablonowych rozwiązań prawnych. Aktualnie zatrudniony w spółce Skarbu Państwa powołanej do realizacji jednej z inwestycji infrastrukturalnych o strategicznym znaczeniu gospodarczym. W wolnym czasie amatorsko uprawia piłkę nożną, którą ceni szczególnie wysoko z uwagi na jej wyjątkowe walory społeczne i psychologiczne. Jest zawodnikiem reprezentacji OIRP Warszawa, z którą w 2013 r. zdobył Mistrzostwo Polski Radców Prawnych w Halowej Piłce Nożnej.
Trwa ładowanie...