S&F Hero: Ameryka w Eurazji. Część 3

Obrazek posta

(Fot. Pixabay)

 

Co prawda w czasie zimnej wojny też zdarzały się Amerykanom porażki, chociażby klęska w Wietnamie, jednak wielka strategia polegająca na powstrzymywaniu Sowietów w Eurazji zdała egzamin i doprowadziła do zbudowania ładu światowego na modłę USA. Należy zatem wystawić decydentom w Waszyngtonie wysoką notę za zdolności strategiczne.

 

Niewątpliwym sukcesem czasu postzimnowojennego była stabilizacja bezpieczeństwa w Europie, choć mogło być przecież niestabilnie po wycofywaniu się po 1989 roku, a potem po rozpadzie w roku 1991 Sowietów. Po wycofującym się mocarstwie powstała próżnia bezpieczeństwa.

 

Wielkim sukcesem, o czym się zapomina, przyjmując to jak coś naturalnego – było utrzymanie mocarstw średnich, czyli dawnych wrogów z czasów wojny światowej i naturalnych geopolitycznych przeciwników – Niemiec i Japonii w ryzach przy USA i Zachodzie w ramach architektury Bretton Woods.Sukcesem po części była zdolność do wygaszania lokalnych konfliktów, zanim rozlały się na większe obszary, czego dowiodły Bałkany, a czego nie udało się już ostatnio w Syrii i Lewancie. To także dowodzi, że jednobiegunowa chwila dominacji USA już jest przeszłością, zwłaszcza na Wielkim Bliskim Wschodzie.

 

Bez wątpienia kolejnym osiągnięciem złotego okresu było znaczne ograniczenie proliferacji broni jądrowej.

 

Tu stosowano różne metody: gwarancje polityczne i w zakresie bezpieczeństwa, jak wobec Ukrainy w memorandum budapeszteńskim (niegwarantujące jednak – jak okazało się w 2014 roku – integralności terytorialnej), twardą dyplomację lub groźbę użycia siły (Iran i Libia). Zapomina się ponadto o tym, jak niezmiernie ważną sprawą z punktu widzenia interesów hegemona i stabilności systemu międzynarodowego była sprawna denuklearyzacja republik powstałych po rozpadzie Związku Sowieckiego.

Stałym zadaniem było także zapobieganie tendencjom silnych państw w kluczowych regionach świata do dominowania innych (Saddam Husajn) oraz zwalczanie asymetrycznych zagrożeń dla światowego systemu polityczno-gospodarczego w trakcie postępującej globalizacji i coraz intensywniejszej interakcji międzyludzkiej i handlowej, takich jak terroryzm. W wymiarze cywilizacyjnym zaś poszerzenie ładu liberalnego i demokratyzacji chociażby w Ameryce Łacińskiej i Europie, w tym na pomoście bałtycko-czarnomorskim.

 

Sukcesem dużego kalibru Amerykanów było zapobieganie (do pewnego momentu) pojawieniu się systemu wielobiegunowego.

 

Sprawiała to ogromna przewaga wojskowa, zniechęcająca do ewentualnej rywalizacji. Osiągnięciem wciąż pozostaje zapewnianie wolności oceanu światowego tak skuteczne, że jawi się ono laikom jako coś niemal oczywistego. Dzięki tej wolności nie ma napięć, które mnożyły się, gdyby państwa uczestniczące w wymianie globalnej musiały się zajmować rywalizacją o dostęp do światowej magistrali handlowej.

 

Największym niedociągnięciem postzimnowojennego złotego czasu z punktu widzenia globalnych interesów imperium, oprócz wspomnianego niepowodzenia inkorporowania Rosji do systemu światowego, było z pewnością fiasko ostatecznego wciągnięcia Chin do systemu światowego z uznaniem prymatu USA (nie mówimy tu o częściowym wciągnięciu do tego systemu, za którego element należałoby uznać wejście Chin do Światowej Organizacji Handlu).

 

Tu pojawia się jednak pytanie, czy ogromne Chiny będzie można kiedykolwiek w ten sposób w pełni inkorporować. Są one tak potężnym i odrębnym biegunem siły i oddziaływania na otoczenie, że nie licząc poszczególnych elementów ładu akceptowanych koniunkturalnie i oportunistycznie przez przywództwo chińskie w celu podtrzymania możliwości rozwoju gospodarczego, na dłuższa metę chyba nie było to możliwe. W każdym razie zadanie to było ponad siły Waszyngtonu. Teraz chiński smok został już wypuszczony z klatki prymatu USA i bez dużego przesilenia nie wydaje się możliwe zmuszenie go do wejścia do niej z powrotem i tym samym podporządkowania się kompleksowemu systemowi charakterystycznemu dla postzimnowojennej hegemonii USA.

 

Trudno oprzeć się wrażeniu, iż podstawowe założenia, na których oparty był amerykański sukces po zimnej wojnie, są już nieaktualne. Te odeszłe w przeszłość założenia to:

 

1) istnienie prymatu wojskowego Stanów Zjednoczonych, który miał trwać wiecznie, w każdym regionie świata, nad każdym rywalem i nad sojuszem dwóch lub więcej rywali w Eurazji;

 

2) zgodne współdziałanie sojuszników z USA, którzy mieli dalej pozostawać netto-eksporterami pokoju i stabilizacji, będąc w grupie najbogatszych i najsilniejszych państw świata;

 

3) chęć ze strony potencjalnych przeciwników, aby – w zgodzie z własnym interesem rozwojowym – włączyć ich w liberalny system amerykańskiego prymatu;

 

4) efektywne używanie przez USA instytucji międzynarodowych w celu utrzymania korzystnego dla siebie ładu światowego;

 

5) wojna między mocarstwami postrzegana jako anachronizm – przy czym na takie akurat myślenie składało się kilka elementów: zmierzch ideologii totalitarnych, takich jak faszyzm czy komunizm, generujących dodatkowe napięcie wobec i tak naturalnie występujących konfliktów interesów geopolitycznych; rzekomo pokojowy wpływ globalizacji gospodarczej, wzajemne odstraszanie nuklearne i MAD (mutually assured destruction), czyli wzajemne zdolności do całkowitego zniszczenia nuklearnego USA i Rosji;

 

6) prymat ekonomiczny Stanów Zjednoczonych nad wszystkimi innymi;

 

7) rozszerzenie demokratyzacji społeczeństw i państw jako proces nie do zatrzymania;

 

8) nowoczesne technologie jako czynnik wyłącznie premiujący wolność, własność prywatną oraz otwartość społeczeństw i rynków, a tym samym potęgę liberalnego morskiego zewnętrznego hegemona Eurazji, czyli Stanów Zjednoczonych;

 

9) Europa jako region najważniejszy dla strategii prymatu USA (z tego punktu widzenia to w Europie mieli dalej być najważniejsi dla interesów globalnych Waszyngtonu sojusznicy);

 

10) Wielka Brytania jako stały najbliższy sojusznik Stanów Zjednoczonych na świecie i w Europie, gdyż to Atlantyk stanowił główną oś relacji pomiędzy Ameryką i Europą jako najbogatszymi i najważniejszymi częściami świata, rozdzielonymi tym oceanem;

 

11) wpływ Wielkie Brytanii na wydarzenia w XX wieku w ważniejszym z dwóch Rimlandów Eurazji, czyli w Europie.

 

Nie było jednego wydarzenia, które w spektakularny sposób wyznaczyłoby symbolicznie kres ładu postzimnowojennego, tak jak to miało miejsce w przypadku zburzenia muru berlińskiego w 1989 roku, zwiastującego koniec zimnej wojny.

 

Doszło natomiast do całej sekwencji zdarzeń, począwszy od wojny Rosji z Gruzją w 2008 roku przez wielki światowy kryzys gospodarczy 2008–2009 oraz wojny na Ukrainie i w Syrii aż po kampanię wyborczą, a potem wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA. Dało się wówczas odczuć wręcz frustrację części Amerykanów z postawy dotychczasowych sojuszników, gdy regularnie zaczęły się pojawiać tezy o przebrzmiałości NATO i o rzekomym długu całego świata, w tym dotychczasowych amerykańskich sojuszników, wobec Stanów Zjednoczonych.

Według słów Trumpa i jego doradców Amerykanie „zbudowali i utrzymywali ład światowy, dzięki któremu wszyscy inni się bogacili”, a Amerykanie zaczęli na nim tracić. Zapowiadano w ostrej retoryce nadejście czasów zmiany tego niekorzystnego układu. W tym kontekście wyjątkowo zapadło w pamięć wystąpienie przewódcy Chin Xi Jinpinga na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos w roku 2017, gdy bronił przed nową polityką USA zasad otwartej globalnej gospodarki!

 

Przez prawie 20 lat, które nastąpiły po zimnej wojnie, Stany Zjednoczone utrzymywały standard zdolności do prowadzenia wojen regionalnych znany wśród specjalistów pod skrótem MRC (major regional contingency).

 

Standard dwóch dużych wojen regionalnych (2MRC) miał dawać gwarancję stabilizowania regionów geopolitycznie kluczowych (przede wszystkim trzech: zachodniego Pacyfiku, Europy i Bliskiego Wschodu), tak by jakikolwiek przeciwnik nie śmiał wykorzystać momentu zaangażowania Amerykanów na drugim ważnym teatrze. „Quadrennial Defense Review” z 1997 roku wprost stwierdzał, że standard 2MRC jest warunkiem sine qua nonbycia supermocarstwem, choć w roku 2012 za kadencji Baracka Obamy w „Defense Strategic Guidance” zmniejszono standard z 2MRC do zaledwie 1,5MRC, względnie 1,7MRC, czyli do takiego, który pozwoliłby zachować zdolności do pokonania jednego przeciwnika i bronienia się wobec działań drugiego poprzez wiązanie jego sił w walce oraz zadawanie mu dużych strat przede wszystkim przy użyciu środków znajdujących się na okrętach marynarki wojennej przemieszczających się wokół Rimlandu Eurazji oraz wskutek uderzeń z powietrza z dużych odległości (conotabene wpływało negatywnie na elastyczność użycia malejącej liczby platform w siłach powietrznych USA na dwóch różnych, odległych od siebie teatrach operacyjnych). Jako że strategia Obamy została ogłoszona przed wojną na Ukrainie, można spekulować, czy czasem nie podała ona w wątpliwość gwarancji i wpływów Waszyngtonu i czy nie zmieniła percepcji Rosjan co do układu sił w Europie, zwłaszcza w jej części odsuniętej znacząco od Atlantyku.

 

(Fot. Pixabay)

S&F Hero Jacek Bartosiak

Zobacz również

Weekly Brief 1–7.02.2020
Weekly Brief 25-31.01.2020
O co chodzi z systemami antydostępowymi A2AD?

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...