Dasean rozejrzał się, nastawił uszu, ale nikogo nie wyczuł w chacie. Masean musiał zrezygnować z czekania na syna, skoro ten tak długo nie wracał. Mimowolnie elf odetchnął z ulgą. Najwyraźniej bowiem ojciec zrezygnował ze swojej szansy na rozmowę. Zaraz jednak syn przypomniał sobie, o czym powiedział na pożegnanie z Opiekunem. Miał porozmawiać z Maseanem. Eliam z pewnością nie odpuści mu tym razem. Nie po takich słowach.
Podszedł do ławy i oklapł na nią. Wtedy jego wzrok padł na kartkę wciśniętą pod pełny kubek. Domyślał się, co to jest.
– Z pewnością nie napisałeś, że możemy darować sobie rozmowę. – Z westchnieniem wyciągnął list, upił łyk wina i dopiero wtedy rozłożył wiadomość. Jak się spodziewał, nie było mowy o rezygnacji ze spotkania, a propozycja. – Przy statkach jutro z rana.
Jeszcze niedawno Dasean sam nalegał, by ktoś pilnował łodzi. Jednak po rozpoczęciu zimy inni kapitanowie nalegali, by odpuścić sobie to zadanie – komu chciałoby się stać parę godzin na mrozie? Wszyscy doskonale rozumieli, jak ważne są statki i że marynarze, którzy pragną wyruszyć wiosną, nie porzucą swojej misji. Bez względu na problemy, jakie się w międzyczasie pojawią. Długo się wahał, zanim w końcu przystał na propozycję. Teraz trochę żałował, bo może wtedy ojciec nie znalazłby tak łatwo miejsca na rozmowę. Znalazłby, znalazłby inne, niechętnie przyznał elf.
– Niech wam będzie – rzucił w ciemność zbliżającej się nocy.
Dopił wino i ruszył do swojego łóżka. Chciał mieć jak najszybciej za sobą całą tę rozmowę.
Trwa ładowanie...