Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XII, cz. IV

Obrazek posta

Choć zdecydował się zmierzyć z ojcem, nie oznaczało to, że zamierza się znaleźć jak najszybciej w swojej chacie. Musiał sam przed sobą przyznać, że pragnął odwlec tę chwilę tak bardzo, jak się tylko dało. Im bliżej wioski się znajdował, tym jego krok stawał się wolniejszy, aż w końcu się zatrzymał. Stał dokładnie przed drzwiami nieruchomo niczym głaz. I wahał się, co powinien teraz uczynić. Prawie się roześmiał. I miał nadzieję, że nikt go teraz nie obserwuje, gdy rozważa, czy przekroczyć próg, czy jednak zostać przed chatą. Jednak niedługo było mu do śmiechu. Przecież naprawdę obawiał się wejść do środka. Obawiał się tego, co może przynieść najbliższa godzina.

– Stanie niczego nie zmieni – wymamrotał, wziął głębszy oddech i pchnął drewno.

W środku panował półmrok. Dzień powoli chylił się ku końcowi, a nikt nie kwapił się do tego, by zapalić choćby świecę. Nie mówiąc o lampach. Mimo to elf nie miał najmniejszych problemów, by poruszać się po znajomej przestrzeni. Znał tu każdy kąt, każdą nierówność deski. Nie potrzebował światła, by dojść do jadalni, gdzie spodziewał się zastać ojca. Jednak nikogo tam nie było. Jedynie na stole stał dzban wina i dwa kubki. Jeden wciąż pełny, drugi od dawna nie.


 

Następna część

Poprzednia część

OpowieścioDaseanie opowieść Wyprawa elfy fantasy podcast

Zobacz również

Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XII, cz. II
Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XII, cz. V
Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XII, cz. VI

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...